TYLKO JA [obyczaj/psychologiczne?]cz.1

1
Prolog



Nie wiem dlaczego, ale czuję przymus napisania tego. Jakby ktoś stał za mną i celował we mnie dubeltówką. Nie wiem, czy ktoś mnie zrozumie, bo sama się nie rozumiem. Nie chcę usprawiedliwić swojego postępowania. Co się stało, to się nie odstanie. Nie cofnę czasu. Dlatego tak ważna jest każda sekunda. Zanim pokochałam życie, były chwile załamania i beznadziei. Wtedy, gdy chciałam skończyć z tym całym cyrkiem. Problem w tym, że mam za mało odwagi. Po prostu tchórz ze mnie. Aż się śmieję sama do siebie, gdy czytam to, co napisałam. Może nie ma w tym nic zabawnego, ale ja już tak mam.

Kiedyś, gdy patrzyłam w lustro widziałam wielką, bezkształtna masę. Okulary, workowate ciuchy, które miały zakryć moje niedoskonałości, to był mój wizerunek. To byłam ja. Tak bardzo różna od tej chwili, gdy to piszę. Kiedyś kompleksy były na porządku dziennym. Brawo, Teraz nawet umiem nazwać to po imieniu. Nadal robię postępy.



I

"Ironiczne spojrzenie spod okularów". Taki napis widniał na jakiejś książce. Autora za nic nie mogę sobie przypomnieć. Jakże chciałabym być choć odrobinę atrakcyjna. Boże, co ja mówię. Chciałabym, by się za mną oglądano na ulicy. Być zawsze w centrum uwagi. Jak na złość, jestem cholernie nieśmiała. Można nawet powiedzieć, że to jest fobia społeczna. Taka ze mnie szara myszka. Nie lubię myśleć o sobie w takich kategoriach, ale niestety taka jest prawda.

Nowa szkoła, nowe znajomości. "Ot taka mała, to się wszędzie wciśnie." Dziewczyny w klasie okazały się totalnymi bezmózgowcami. Z chłopcami wcale nie było lepiej. Wszyscy jakoś tak stronili się ode mnie, a ja od nich. Marzę o tym by się przełamać, ale to nierealne. W sumie, to nawet nie potrafię podać konkretnych argumentów. Po prostu jestem taka, jaka jestem. Uznałam, za pewnik, że nie mogę być inna.

Czy próbowałam się zmienić? A i owszem, chociaż możesz to uznać za niemożliwe. Gorzej już, jeśli zapytasz o efekty. Bowiem tych brak jak na lekarstwo. Przebrnęłam przez masę książek psychologicznych, poradników i innych tego typu bzdur. Nic mi nie pomogło.



II

Moja rodzina. Chyba jeszcze o niej nie wspomniałam. Ot taka zwyczajna. Nic się nie dzieje. Wieje tu nudą. Każdy zajmuje się własnymi sprawami. Nikt nie ma czasu dla innych. Siostra zawsze w wianuszku swoich przyjaciółeczek i to z nimi spędza każdy wieczór. Tak bardzo się od siebie różnimy. Mogę nawet powiedzieć, że jej po prostu zazdroszczę. Tego, że umie powiedzieć, co ma na myśli. Jest w dodatku bystra i inteligentna. A jej uroda powala na łopatki wszystkie dziewczyny, jakie spotka na swojej drodze. W tym mnie.

Weszłam do kuchni, gdzie rodzinka spożywała posiłek.

-Jakie oceny?

-Żadnych.

-To po cholerę chodzisz do tej szkoły?

-Po wiedzę.

I tak zazwyczaj toczy się rozmowa między mną, a ojcem. Byle bym miała dobre stopnie. Dla niego tylko to się liczy. Mogę robić, co tylko zechcę. Nie mam tylko, co zrobić ze swoją wolnością. Gdybym miała przyjaciół, to zapewne z nimi spędzałabym każdą wolną chwilę. Na razie mam tylko swój pokój. I swoją samotność.

Muzyką zagłuszam myśli. Słucham z całą odpowiedzialnością na cały regulator. Wiem, że mogę ogłuchnąć. Ale co to zmieni? Nic nie warte dziecko w końcu nie będzie słyszeć, jak je obgadują. Jakież to mam pesymistyczne nastawienie do życia i do ludzi. Ale czy nie mam racji? W sumie to nawet wolałabym się mylić. Dlaczego jest tak, a nie inaczej?

Nieświadomie zaczęłam płakać. Szybkim ruchem dłoni starłam łzy. Boję się być szczera nawet przed samą sobą.



III

Po raz pierwszy zobaczyłam go na przystanku. Tak po prostu stał. Ładny był. Wysoki brunet na pewno przyciągał uwagę płci przeciwnej. Nic o nim nie wiem. Taki sobie nieznajomy. Znając moje koleżanki z klasy wiem, że one by jakoś zagadały lub wymyśliłyby jakąś intrygę by go poznać. Lecz ja, jak zwykle byłam jakimś fenomenem. Stoi sobie człowiek na przystanku i czeka na autobus, to co mu będę głowę zawracać. Zresztą i tak nie miałabym odwagi. Jeszcze tego by brakowałobym wyszła na idiotkę. I tu nie chodzi o to, że tam jakoś zaczęłam interesować się opinią na swój temat. Bardziej bałam się, co ON o mnie pomyśli.

Może, gdyby był spostrzegawczy, to by zauważył, że mu się ukradkiem przypatruję. Zresztą, czemu niby miał choć na mnie spojrzeć? Jestem nikim. Cieniem przemykającym, po ciemnych zaułkach. Nudną dziewczyną, bojącą się ludzi. I w dodatku z kiepskim wyglądem.

W końcu przyjechał autobus. Pospiesznie wsiadłam i zajęłam miejsce przy oknie. Zauważyłam, że koło mnie usiadła moja koleżanka z gimnazjum. Płytka rozmowa toczyła się leniwym ruchem w kółko. Może nawet byłoby lepiej gdyby jej nie było. Milczenie czasem może więcej powiedzieć, niżeli słowa. Anka chyba już zauważyła, że myślami jestem gdzieś indziej, bo nagle umilkła. W sumie nawet to i dobrze. Nigdy jej zbytnio nie lubiłam. Ona jest taką lalunią. Popularna. Ma wszystko. Ja nie mam nic.

-Słuchaj, muszę już iść.

Wstałam i wysiadłam na wcześniejszym przystanku. Nie mam ochoty do niczego się zmuszać. Spacer może mi nawet dobrze zrobić. Może schudnę.



IV

I w ten sposób widywałam go dwa razy w tygodniu. Zawsze był taki przystojny. I niedostępny. Przynajmniej dla mnie. Dzięki dedukcji doszłam do tego, że uczy się w II LO. Czyli w szkole o wiele lepszej niż moja. Moje liceum przyjmuje od niewielu punktów, więc bardzo łatwo można było się dostać.

I to było by na tyle. Nic więcej o nim nie wiem. Nie zakocham się. Po prostu wiem to. Nie umiem kochać. Poza tym, nie chcę cierpieć. Najlepiej odizolować się. Tylko dlaczego, to jest takie trudne?

Wystarczy, że stanie niedaleko mnie, a robi mi się słabo i czuję chyba motylki w brzuchu. Nie umiem się przed nim bronić. Jest jak wampir, który każdym swoim ruchem przyciąga swoją ofiarę do siebie. Gdyby podszedł i zażądał komórki, oddałabym mu ją z uśmiechem na ustach. Mógłby mną manipulować. Dobrze, że jeszcze tego nie odkrył.



V

Do klasy ma dojść nowa osoba. Wszyscy byli podekscytowani. No może oprócz mnie. Miał to być chłopak. Podobno bardzo fajny, bo ktoś tam go zna. Serce zabiło mocniej. A jeśli to on? Pełna nadziei, czekałam na rozpoczęcie lekcji. Można powiedzieć, że byłam podekscytowana tak samo jak reszta. Nawet mocniej.

Wszedł do klasy i spojrzałam rozczarowana na niego. Jaka pomyłka. Ledwo powstrzymałam się od płaczu. Ten koleś tak bardzo się różni od NIEGO.

-Adamie usiądź proszę z Moniką.

Super. Zapomniałam, że jako jedyna siedzę sama, a profesor prawdopodobnie posadzi mnie z nim.

-Hej.- chciał być miły. Przywitał się. Jednak nie lubię go.

-Cześć- dobre maniery dały o sobie znać i mimowolnie odpowiedziałam.

-Proszę państwa o uwagę. Budowa mitochondrium ma bardzo ważne znaczenie...-profesor rozpoczął swój wykład.

Nie słuchałam go. Nie mogłam się skupić. To chyba przez tego Adama.



VI

Adam kilkakrotnie chciał ze mną porozmawiać, lecz zawsze zbywałam go półsłówkami. Był inny niż reszta. Miły dla wszystkich. Nie tylko dla wybranych. No i wydawało się, że chciałby się zaprzyjaźnić. Lecz ja nie umiałam. Tak bardzo byłam zagłębiona w swojej beznadziejności, że nie widziałam nic poza nią.

Sytuację pogorszyła rozmowa, którą niechcący usłyszałam.

-Dlaczego ona jest taka dziwna?- głos Adama. Domyśliłam się, że rozmawiają o mnie. Ot to nowość.

-Nie przejmuj się nią. To dzikuska. Nikt z nią nie rozmawia. Nie ma nawet znajomych poza szkołą. Aga mówiła, że jej rodzina jest patologiczna. Kto, z kim przystaje, takim się staje. Więc ona jest taka jak oni. Stary, mówię ci-nie warto

Nie miałam ochoty dalej tego słuchać. Zerwałam się z reszty lekcji. Gdy znalazłam się daleko od szkoły, zdałam sobie sprawę, że nie mam gdzie pójść. Teraz najdotkliwiej odczułam brak przyjaciół. Nie mam, komu powiedzieć o swoich zmartwieniach. Czuję się samotna. Pośród milionów ludzi.

Czas na zmiany. Poszłam do domu. „Patologicznej” rodziny nie było. Poszłam do łazienki i chwyciłam za nożyczki. Przydałoby się skrócić te moje włosy. Obcięłam je do ramion. Zauważyłam butelkę farby do włosów mojej siostry. Ciemnoczerwony kolor. Wprost idealny dla mnie. Przeczytałam ulotkę i wcieliłam ją w życie.

Nalałam wody do wanny i wzięłam długą i relaksującą kąpiel. Czuję się taka czysta. I świeża. Mój nowy wizerunek potrzebuje nowych ubrań. Kasy nie mam, więc sobie nic nie kupię. Zrezygnowana poszłam w samym ręczniku do pokoju siostry. Otworzyłam jej szafę i jak perfidna suka zabrałam jej śliczną, nowiutką mini, czerwoną bluzeczkę i jakiś stanik. Dobrze, że nosimy ten sam rozmiar. Inaczej nic z przebierania się.

Wyszykowałam się na cacy. Sama nie mogłam nadziwić się swojej pomysłowości. Wyglądałam ślicznie! Uśmiechnęłam się szeroko i zrobiłam delikatny makijaż.

Szkoda tylko, że zmiana wyglądu nie pomoże mi zmienić swojej osobowości.

Mam ochotę poszaleć. Poszłam do jakieś dyskoteki.



VII

Obudziłam się z potwornym bólem głowy. Byłam w jakimś mieszkaniu. Zdezorientowana rozejrzałam się, lecz nikogo innego nie było w pokoju. Co ja robiłam poprzedniego wieczoru? Urwany film. Coś o tym słyszałam.

O MATKO!

Zerwałam się na równe nogi i zakręciło mi się od tego w głowie. Bałam się swoich myśli. Co ja najlepszego zrobiłam? Gdzie ja jestem?.

-Bądź na poziomie i trzymaj się w pionie.- czyjś głos wyrwał mnie z zamyślenia.

Odwróciłam się i zobaczyłam jakiegoś chłopaka, który kogoś mi przypominał. Nie wiem tylko kogo. Wręczył mi kubek gorącej czekolady i powiedział:

-Wypij.

Po czym wyszedł. Patrzyłam zdezorientowana na drzwi, którymi wyszedł. Kim on jest ten człowiek?

Nie mogę zostać w tym mieszkaniu ani minuty dłużej. Całe szczęście znajdowało się ono na parterze. Otworzyłam okno i ledwo wygramoliłam się na zewnątrz. Chłodny wiatr gwałtownie uderzył mnie w twarz, aż się zachwiałam. Ledwo złapałam równowagę i rzuciłam się do biegu.

Mijałam nieznane mi uliczki tracąc resztki sił. Nie mogę się poddać. Jednak mój organizm się mnie nie słuchał. Upadłam nieprzytomna.



VIII

Jak się dowiedziałam od pielęgniarki, leżałam już dwa dni w szpitalu. Nikogo nie wezwali, bo nie miałam ze sobą żadnych dokumentów. Nie wiedzą, kim jestem. A to ci dopiero.

-Moje drogie dziecko, podaj mi swoje nazwisko i numer do twoich prawnych opiekunów- głos tej starszej kobiety był szorstki i odpychający.

Z niechęcią wszystko jej powiedziałam. Nie miałam siły kłamać.

Po krótkiej rozmowie przez telefon, kobieta oznajmiła, że moja matka nie przyjedzie do mnie do szpitala. Wypiszą mnie po rozmowie z lekarzem.



XI

Wspomnienia zaczęły powracać.

Głośna muzyka, zdaje sie, że puszczali jakieś disco. Na parkiecie tłum. Jakimś cudem przecisnęłam się do baru. Usiadłam i po dosłownie sekundzie pojawił się wysoki brunet. Serce zaczęło mi mocniej bić, a gorąca fala powietrza uderzyła mnie w twarz. Czy to możliwe? To był ON, chłopak z przystanku.

-Co taka śliczna dziewczyna robi w takim ponurym miejscu sama?- rzekł i na jego twarzy pojawił się zawadiacki uśmiech.

Chciałam wstać i uciec z tej dyskoteki, jednak zatrzymał mnie. Wystarczyło, że położył rękę na moim ramieniu. Postawił mi drinka. Byłam szczęśliwa. On cały czas uśmiechał się i było to skierowane do mnie. Wszystko się we mnie radowało. Poszliśmy na parkiet. Okazało się, że umiem tańczyć. To wszystko było jak sen. Przestałam się kontrolować. Przypominało to jakbym nie była już sobą. Ktoś inny 'wszedł w moje ciało', a ja mogłam tylko biernie na to patrzeć.

Zaprosił mnie do swojego domu, a ja nie byłam w stanie mu odmówić. Resztę pamiętam jak przez mgłę.

Spaliśmy ze sobą.

To niezbity fakt.

I nie wiem, jakie będą jego skutki.



XII



Rozmowa z lekarzem przebiegła zadziwiająco szybko. Poza kilkoma siniakami nic mi się nie stało. Bez problemu wypisał mnie do domu.

W domu nikt nie zapytał mnie, co się stało. Zresztą zauważyłam, że każde ich słowo skierowane do mnie było wymuszone. Co jest grane? Nawet siostra nic nie powiedziała o tym, że zabrałam jej rzeczy. Coś się stało.

Milczenie nie trwało długo. Okazało się, ze ojciec stracił pracę. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że brak pracy ukrywał przez 5 miesięcy. Wydało się podczas mojego pobytu w szpitalu.

Dlaczego obwiniają mnie? Nic im przecież nie zrobiłam.



XIII



Szok.

Chcę się zabić, ale nie umiem.

Boję się śmierci.

Boję się tego, co we mnie żyje.



XIV



Jestem w ciąży. To wszystko przez tą durną dyskotekę. Boże, jak bardzo żałuję tego czynu.



"Ojcze Nasz, któryś jest niemy,

który nie odpowiesz na żadne wołanie,

a tylko rykiem syren co rano dajesz znać, że świat

ciągle jeszcze istnieje(...)"



Słowa kiedyś nauczone na pamięć, nabrały teraz nowego znaczenia. Błagam Cię mój Boże, pomóż mi uporać się z tą sytuacją. Czuję się taka zagubiona. Proszę Cię tylko o wparcie. Czy to tak dużo?

2
uuu...

lepiej się przedstaw w jakimś temacie, bo przyjdzie wielki zły admin i zrobi ci wielką złą krzywdę ;P
//generic funny punchline

4
pisareczka pisze:przedstawilam sie, tylko, że to bylo na starej stronie forum ;]
To tak dla porzadku przedstaw się jeszcze raz. Najlepiej skopiuj swój wpis ze starego forum. :)

5
Spokojnie, koleżankę pamiętam :)



Dobra, o tekście. Interpunkcja do poprawienia, ale ja dziś nie mam do tego głowy. Mam nadzieję, że ktoś wypisze kilka przykładów.



Lubię obyczajówki, nawet takie. Polubiłam bohaterkę, bo jest bardzo prawdziwa. Taka zwykła dziewczyna, która dopiero wkracza w dorosłe życie - nie jest dzieckiem, ani kobietą (jak mawia moja siostrzenica) i w jakimś momencie niebo spada jej na głowę. Dobrze ją przedstawiłaś, te strzępki myśli, niecałkiem mądre porównania. Forma tekstu bardziej przypomina blog, niż pamiętnik. A wolałabym przeczytać jej pamiętnik (jeśli wyraziłaby zgodę, ofkors ;) ). Nie pasuje mi jedna scena - gorąca czekolada i "poranek kojota"? Nie, nie bardzo... Nie zaszczycił jej rozmową, a zrobił jej coś do picia?



Część pierwsza? Dopiero teraz zauważyłam, że to fragment. W zasadzie można kontynuować... ale czy chciałabym czytać dalej? Chyba już nie. Taka dawka mi wystarczy. Nie to, że jest źle - bo nie jest - ale... No dobra, stawiam wysoką poprzeczkę. Napiszesz, przeczytam, ocenię. Mam nadzieję, że mnie nie rozczarujesz ;)
"Niechaj się pozór przeistoczy w powód.
Jedyny imperator: władca porcji lodów."

.....................................Wallace Stevens

6
W trakcie...


bo sama się nie rozumiem
sama siebie ...


Okulary, workowate ciuchy, które miały zakryć moje niedoskonałości, to był mój wizerunek


Okulary, workowate ciuchy, które miały zakryć moje niedoskonałości - to był mój wizerunek


Tak bardzo różna od tej chwili, gdy to piszę
Jeżeli piszesz o tym, że ty byłaś inna w tej chwili to źle to ujęłaś:



Tak bardzo różna od tamtej chwili, gdy teraz to piszę.


Wszyscy jakoś tak stronili się ode mnie,

Jeszcze tego by brakowałobym wyszła na idiotkę

Bez problemu wypisał mnie do domu.

W domu
nikt nie zapytał mnie, co się stało.


Błaha historia jakich wiele - pierwsza myśl. Kilka linijek "perełek" nie sprawi, że będzie to ciekawsze. Poza tym jest to lament - z jakąś błahą historią w tle. Napisane już lepiej i to mocniejsza strona tego tekstu, bo ciekawość to rzecz subiektywna, a warsztat już nie do końca. I tym optymistycznym akcentem zakończę weryfikację.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

@pisareczka

7
Przyznam, że to było naprawdę niezłe! Nie może, żebym wpadał w zachwyt, ale zdecydowanie w mojej prywatnej czołówce opowiadań przeczytanych na "W". Lekkie, przyjemne, z sensem, z podtekstami i intrygującymi pytaniami. Fakt trochę interpunkcja, w dwóch miejscach brak spacji, ale to pierdołki;)



pozdrawiam
Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy (Cyceron)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”