
,,Poranek kota"
Sugar otworzyła zaspane ślepia i spojrzała na stojący na nocnym stoliku budzik. Zegar wskazywał godzinę 6:28. Rozejrzała się po pokoju. Właściwie gdyby w pobliżu nie było zegarka, powiedziałaby, że jest środek nocy.
Obróciła się na wznak. Poczuła nieprzyjemny prąd przebiegający od koniuszka środkowego palca w kierunku ramienia, aż po szyję. Przez pierwszych trzydzieści sekund po przebudzeniu zdążyła skonstatować dwa fakty: że bardzo boli ją ręka i że za minutę budzik zacznie przeraźliwie wyć. Przezwyciężając niedowład lewej kończyny, klepnęła na oślep w duży guzik wyłączający alarm i ponownie zamknęła oczy. Przed nią roztaczała się miła perspektywa ostatnich dziesięciu minut błogiego snu.
15 minut później...
Po trwającej niecały kwadrans agonii i parokrotnym wygłoszeniu na głos standardowej formułki: „Ale mi się nie chce”, w końcu zdołała podnieść się do pozycji półsiedzącej.
...później...
Przez następne pięć minut Sugar uczyniła ostateczny postęp i osiągnęła pozycję pionową stojącą. Zarzuciła na siebie swój ulubiony szlafrok i udała się w stronę drzwi. Chwiejnym krokiem rozpoczęła wędrówkę ku toalecie, jednakże w połowie drogi coś ją zmroziło. A raczej czyjś wzrok. Zatrzymała się. W pogrążonym w ciemnościach pokoju na końcu korytarza, dojrzała parę wpatrujących się w nią błyszczących oczu. Zanim zorientowała się kim jest owa czyhająca na nią w czeluściach mroku postać, było za późno… Czworonóg wyłonił się z ciemności i jął pędzić wprost na nią.
– Kocie! – krzyknęła, gdy ból przeszył na wskroś jej łydkę. Ostatkiem sił zdążyła kopnąć Kota, ten zaś szaleńczym pędem pognał w głąb domostwa. – Zatłukę! – wycedziła przez zęby, oceniając głębokość zadanych ran.
5 minut później...
Kot z gracją wskoczył na kuchenny stół i usiadłszy na brzegu drewnianego blatu zaczął przypatrywać się swojej właścicielce. Wokół niego walały się zakrwawione gaziki, kilka plastrów różnej wielkości oraz trzy puste buteleczki po wodzie utlenionej, która dawno już straciła datę ważności. Dwoje żółtobrązowych oczu zaczęło z uwagą obserwować kolejne czynności dezynfekcyjne.
– Widzisz idioto, co mi zrobiłeś? Przez ciebie spóźnię się na autobus!
Kot zmrużył tylko oczy i odwrócił wzrok od właścicielki. Uwalił się na grzbiet, zadarł nogę do góry i idąc w ślady swojej ofiary, rozpoczął mozolny rytuał dezynfekcji językiem…