cz.3 Morderstwo w kamienicy. Kryminał

1
Czas płynął bardzo powoli. Próbowałem bez powodzenia sklecić jeszcze parę zdań na zakończenie raportu. Nie miałem ochoty zajmować się dłużej tą sprawą i miałem nadzieję, że w końcu zostanie umorzona z braku dowodów. Brak narzędzia zbrodni, brak motywu, okoliczności popełnienia zbrodni delikatnie mówiąc zagadkowe… to musi się tak skończyć. Stary palił w milczeniu. Odpalał papierosa za papierosem i zamglonymi oczyma patrzył na widok za oknem. Usłyszeliśmy pukanie do drzwi.

- Szefie, nie chce przeszkadzać – zaczęła nieśmiało Hanka – ale jest tu pewna Pani i chce z Szefem rozmawiać. Już teraz.

- W związku z …? – zapytał.

- To jedna z lokatorek kamienicy, mówi, że…

- Anna? - przerwał gwałtownie.

- Nazywa się Agnieszka – odparła.

- O! – zdziwił się Stary. – Ciekawe co ma takiego ważnego do powiedzenia. Poproś ją – polecił.

Po chwili do pokoju weszła wysoka, elegancko ubrana kobieta. Jej wiek określić można było w przedziale między 25 a 30 rokiem życia. Przysunąłem jej krzesło i jak tylko usiadła przeszła do rzeczy.

- Przyszłam, ponieważ prędzej czy później dostanę wezwanie albo odwiedzicie mnie w domu, a nie lubię krępujących sytuacji – wyjaśniła.

- Słuchamy zatem co jest takie krępujące – zachęcił Stary.

- Nie przepadam za policją kręcącą mi się po mieszkaniu i to jeszcze w sprawie zabójstwa – odpowiedziała z uśmiechem na ustach.

- Często się to Pani przydarza? – odwzajemnił uśmiech Szef.

- Miło się z Panem gawędzi ale przejdźmy do rzeczy. Przemyślałam sprawę i doszłam do wniosku, że będę podejrzewana o maczanie palców w tej sprawie i postanowiłam wyłożyć karty na stół.

- Cieszę się bardzo – zapewnił Stary.

- Jak zapewne wiecie już, że z racji mojego zawodu, że tak to ujmę, mam do czynienia z różnymi ludźmi i nie raz miałam kłopoty. Poza tym podejrzany Piotr regularnie bywał moim klientem i Karolina była tego świadoma. Chcę postawić sprawę jasno, – podkreśliła – nie interesuje mnie życie prywatne panów, z którymi się spotykam, tak jak nie interesuje mnie to, co sądzą o tym ich kobiety.

Spojrzeliśmy z naczelnikiem na siebie gdy zaczęło do nas docierać o czym mówi kobieta.

- Chce nam Pani powiedzieć, że jest eee…

- Panią do towarzystwa – dokończyła. – Tak bym to określiła.

- Rozumiem – opanował się Stary. – A co o tym sądziła Karolina K.?

- Chyba wściekła się jak wyszło na jaw, że jesteśmy sąsiadkami.

- Robiła z tego powodu Pani albo Piotrowi wyrzuty?

- Mnie nie, a Piotra to spytajcie sami.

- W porządku. Chyba się rozumiemy. Chciałaby Pani jeszcze coś dodać? – zapytał.

- Tak – odparła. – To, że Ania ma dostęp do laboratorium jeszcze o niczym nie świadczy. Krzysztof to porządny mężczyzna, Sylwia natomiast już dawno wybaczyła Karolinie. Na waszym miejscu przyjrzałabym się raczej Pani Basi i Pawłowi. Wszyscy, łącznie z jego żoną wiedzieli, że miał wyjątkową słabość do Karoliny.

Ciekawość naczelnika rosła w miarę jak Agnieszka ujawniała nowe informacje. Rozmowa toczyła się jeszcze długo o tym co, kto i dlaczego. Gdy tylko „pani do towarzystwa” opuściła komendę, naczelnik postanowił pojechać do kamienicy, obejrzeć mieszkanie Karoliny K. jeszcze raz i zadać kolejną serię pytań.

- Ja wychodzę. Jeśli minę się z Rudym niech zostawi mi raport na biurku.

- Jeśli Szef chce to mogę pojechać i się rozejrzeć – zaproponowałem. Nie skorzystał. Przed wyjściem zadzwonił jeszcze i ponownie zlecił przeszukanie mieszkania zamordowanej.

Po wyjściu naczelnika przyjechał Rudy. Zdziwił się, że nie zastał Szefa. Streściłem mu przebieg wizyty, na co Rudy zagwizdał ze zdziwienia.

- No proszę, wszystko zaczyna się powoli układać. Wychodzi na to, że każdy z lokatorów miał jakieś powiązania z dziewczyną i nie chciał o nich wspominać.

- Zdaje się, że tak – odparłem. – Stary chyba zaczyna wierzyć w rozwiązanie tej zagadki. A co ze spotkania z Pawłem P.?

- Na pierwszy rzut oka widać, że bardzo przeżył śmierć dziewczyny, nawet nie starał się tego ukrywać. Nie powiedział wprost ale sądzę, że było coś między nimi. To by się nawet zgadzało z tym, co powiedziała ta Agnieszka. Ja uciekam do domu, zostawiam notatkę Staremu. Aha, widzisz bym zapomniał. Jak dotąd nie ma śladów jakichkolwiek przesłuchań sąsiadów przez policję do roku wstecz – stwierdził i zamknął za sobą drzwi.

Nazajutrz, jak tylko przyjechałem do pracy, Szef znowu poprosił wszystkich zainteresowanych w sprawie, aby zebrali się w sali. Był wyraźnie podekscytowany i podniecony nowymi faktami.

- Słuchajcie, wiem jak zostało popełnione morderstwo!

- Ma Szef na myśli, że… - zaczął Szymon.

- Tak – przerwał. – Możemy już wyjaśnić jak morderstwo w ogóle było możliwe – zatriumfował. Przyznam się, że najbardziej stawiałem na Piotra. Ale się pomyliłem. Ten człowiek nie zabił ponieważ najzwyczajniej w świecie nikt nie może być w dwóch miejscach jednocześnie – oznajmił. – Jestem pewny tego, że gdy wraz z policjantami próbował wyważyć drzwi, morderca znajdował się w środku, w mieszkaniu ofiary! To właśnie Piotr jako jedyny ma alibi.

Na chwilę zamilkł. Z zadowoleniem obserwował jakie zrobił na nas wrażenie. Czekał gotowy, aby odpowiedzieć na każde nasze pytanie.

- Po kolei, wszystko wam zaraz wyjaśnię. Zacznę od tego, że morderca musiał przecież jakoś wydostać się z mieszkania swojej ofiary. Jak sami dobrze wiecie było zamknięte od wewnątrz, na cztery spusty aż do wyważenia drzwi i przybycia pogotowia. Od początku uważałem, że jedyne logiczne wyjaśnienie wydostania się mordercy z mieszkania to takie, że zrobił to wtedy kiedy zostały wyłamane. No bo kiedy? Jednak po wstępnych oględzinach miejsca zbrodni, musiałem chwilowo porzucić mój tok rozumowania, ponieważ w tak małym mieszkaniu nie było nawet przysłowiowej szafy, w której można się ukryć – przerwał na chwilę. – Jednak słowa jednej z lokatorek kamienicy utwierdziły mnie w słuszności początkowego myślenia. Wyraźnie słyszała skrzypienie drzwi, jakby chrobotanie dochodzące z mieszkania naprzeciw. Postanowiłem przyjrzeć się temu bliżej i sprawdzić co mogło wydawać takie dźwięki. Udałem się więc wczoraj jeszcze raz na miejsce zbrodni i rozwiązałem tę zagadkę – uśmiechnął się. - Pomyślałem, że rozkładana stara wersalka może wydawać podobne odgłosy i postanowiłem spróbować. Nasz poszukiwany ma stalowe nerwy! Dla osób, które jeszcze nie nadążyły za moim tokiem myślenia – dodał z ironią – pragnę wyjaśnić, że sprawca po wszystkim ułożył ciało denatki na jednej połowie łóżka, natomiast drugą swobodnie podniósł do góry, wszedł do środka i cicho jak mysz czekał aż droga będzie wolna – wyjaśnił. - Nie wiem, czy tę kryjówkę miał od początku zaplanowaną, czy też zdecydował się na nią w ostatniej chwili, kiedy usłyszał dobijającego się Piotra i znalazł się w sytuacji bez wyjścia.

- Coś podobnego! – z niedowierzaniem krzyknął Rudy.

Wszyscy okazywali swoje zdziwienie. Jedynie ja wiedząc jak naprawdę było, zacząłem doceniać Szefa i jego umiejętności.

- Większość rzeczy jednak zaplanował – kontynuował Stary. – Znał ofiarę i najprawdopodobniej miał klucze do jej mieszkania. Czekał pewnie aż wróci. Resztę już znacie. Stalowe nerwy, powtarzam, stalowe nerwy posiada ten człowiek! – Wydawało mi się, że ostatnie zdanie wypowiedział z pewnym wręcz podziwem dla mordercy i zakończył swój występ czekając na komentarz.

Kiedy nasze emocje opadły, zaczęliśmy układać informacje i porządkować zdobyte wiadomości. Naczelnik poprosił Maćka o podsumowanie.

- No dobrze. Wyłączając panią Martę, z tych czy innych powodów oraz Piotra W. zostaje nam jeszcze sześć osób, które mogły zbrodnie popełnić. Zacznijmy więc po kolei

1. Barbarę P. już zdaje się ktoś z was ma na oku. Motywem w jej przypadku mogłaby być zazdrość o inną kobietę. Możliwość popełnienia morderstwa tak sama jak i w przypadku pozostałych lokatorów. Kwestia dostania się do mieszkania ofiary stoi jeszcze w tym przypadku pod znakiem zapytania. Jeżeli założyć, że klucz ukradła mężowi i dorobiła sobie kopię a truciznę podebrała Annie, to wszystko się zgadza – stwierdził.

2. Paweł, mąż Barbary, miałby najczęściej występujący motyw morderstwa. Zazdrosny kochanek nie może znieść myśli, że dzieli się kobietą z innym mężczyzną. Dużo częściej z tego powodu zabijają mężczyźni niż kobiety. Mógł mieć klucze do mieszkania ofiary. Nawet jeśli nie było go tej nocy w domu to żona zapewni mu żelazne alibi. Zresztą on jej również może – dodał.

3. Sylwia. Tutaj w grę może wchodzić szantaż ale nie wyolbrzymiałbym konfliktu z pracy pomiędzy dziewczynami. Jej teoretycznie najłatwiej byłoby uzyskać truciznę. No i nie możemy zapomnieć, że nie było jej w domu tej nocy. Co prawda mężczyzna, z którym spędziła noc potwierdził jej zeznanie ale tutaj również byłbym ostrożny.

4. Anna. Chyba tylko ze względu na możliwość uzyskania pavulonu.

5. Krzysztof F. to ciekawa postać. Sympatyczny, lubiany a mimo wszystko jest coś z nim nie tak. Według mnie arogancki typ. Co poróżniło go z ofiarą? Nie ma alibi.

6. Tajemnicza Agnieszka, która jako jedyna mówi nie proszona. No cóż, w noc morderstwa nie była sama. W tym przypadku chociaż są wyraźne powiązania z ofiarą ciężko będzie jej cokolwiek udowodnić. To chyba na tyle – zakończył.



- Na tyle jeśli chodzi o lokatorów – zauważył Stary. – Musimy pamiętać o tym, że szukamy osoby, która mogła mieć dostęp do pavulonu, znała swoją ofiarę i miała osobisty motyw zabójstwa. Bierzemy pod uwagę również to, że prawdopodobnie posiadała klucze do mieszkania Karoliny K. i była na tyle sprytna, że upozorowała samobójstwo. To morderstwo planowane od dłuższego czasu, a nie popełnione w afekcie! – podkreślił na koniec. – Pamiętajmy o tym.

- Zrobimy tak – zadecydował. – Nie będę potrzebował was wszystkich. O przyzwoitej godzinie możecie iść dzisiaj do domu. Chciałbym tylko żeby Boguś i Rudy zostali chwilę dłużej. Trzeba sprawdzić jeszcze parę rzeczy. Reszta jak skończy swoje niech jedzie odpoczywać.

Po tych słowach naczelnika zaczęliśmy podnosić się z krzeseł i korzystać póki Stary nie zmieni zdania. Podszedłem do niego i zapytałem czy będę potrzebny.

- Nie Młody, ty jedź do domu. Źle wyglądasz. Dobrze się czujesz? – zapytał podejrzliwie.

- Tak, w porządku. Po prostu nie śpieszy mi się do czterech ścian. Nikt na mnie nie czeka – wyjaśniłem.

- Rozumiem. Wyśpij się w takim razie porządnie.

Zgodnie z jego życzeniem pojechałem do domu. Przespałem się z godzinkę a potem bezcelowo plątałem się po mieszkaniu, nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Miałem wrażenie, że drętwieją mi palce i stopy. Im dłużej byłem sam, tym wzrastał we mnie niepokój. Wydawało mi się, że zaraz zwariuję. Już miałem wychodzić kiedy zadzwonił telefon. W słuchawce usłyszałem głos Bogusia.

- Cześć Młody. Siedzisz? Jak nie to usiądź – poradził.

- Co jest?

- Słyszałeś co Stary znalazł w wersalce? Guzik!

- Guzik? Jaki guzik? – zapytałem szybko.

- Ano guzik! Wyobraź sobie, że jest metalowy i prawdopodobnie pochodzi od policyjnego munduru! – wyrzucił z siebie. – To jeszcze nieoficjalna wiadomość ale to pewne. Są też na nim odciski palców ale jeszcze nie udało się ustalić do kogo należą. Stary jeszcze tego nie skomentował. Zamknął się u siebie z Rudym i nic nie mówi. Ale numer! Pamiętaj tylko, że jak coś to nie wyszło ode mnie, ok.?

- W porządku – odparłem.

- A! Bym zapomniał – rzucił w ostatniej chwili. – Stary jest wściekły. Dlaczego nie powiedziałeś, że znałeś ofiarę? – zadał pytanie ale nie czekał na odpowiedź. – Szef rozmawiał z Kubą z prewencji wiesz, to ten, z którym zdawałeś do szkoły…

- Wiem kto to jest Kuba – przerwałem. – Dzięki - szybko się rozłączyłem.



Już nie miałem ochoty nigdzie wychodzić. Usiadłem i tępo wpatrywałem się w ścianę. A jednak tam go zgubiłem. Cholera, tyle zachodu i wszystko szlag trafi przez jakiś pieprzony guzik! A może jeszcze da się to jakoś ratować?

Jak tylko odkryłem jego brak zacząłem zastanawiać się nad tym gdzie go straciłem. Co za przewrotność losu. Wydawało mi się, że jeśli pójdę tam w służbowym ubraniu i nawet jeśli ktoś zobaczy mnie wychodzącego nad ranem z mieszkania to będzie pewien, że byłem tam służbowo tak jak reszta. Paradoksalnie mundur okazał się przekleństwem. I jeszcze Jakub! Był jedyną osobą, która znała mnie jeszcze z czasów kiedy nie byłem w Policji. Że też musiał już wrócić z urlopu!

Dziwne, wcale nie wpadłem w panikę, postanowiłem spokojnie czekać na rozwój wydarzeń. Właściwie niewiele mogłem już zrobić. Nie trwało to jednak zbyt długo. Usłyszałem pukanie do drzwi. Całkiem spokojnie podszedłem i otworzyłem. Zobaczyłem zmartwionego naczelnika. Bez słowa wpuściłem go do środka i chwilę siedzieliśmy w milczeniu. W końcu odezwał się pierwszy.

- Chcesz mi o czymś powiedzieć zanim będzie za późno? – zapytał wprost.

- Chciałbym, tylko nie wiem jeszcze jak – odparłem szczerze.

Pokiwał głową a potem zwiesił ją jak przytłoczony zmartwieniami człowiek, który przestał sobie z nimi radzić.

- Pokarzesz mi swój służbowy mundur?

- Nie ma potrzeby Szefie, jeśli o to chodzi to nie ma go tam.

- Mówisz to tak, po prostu? – zapytał z niedowierzaniem.

- Już chyba za późno na ratowanie sytuacji – stwierdziłem spokojnie.

- Boże! – w końcu krzyknął. – Zaprzecz, powiedz, że to jakiś cholerny zbieg okoliczności. Powiedz mi, że jej nie znałeś, powiedz, że tego nie zrobiłeś!

- Przykro mi Szefie – powiedziałem szczerze. – Nie wiem co panu powiedzieć. To było jedyne możliwe wyjście z tej sytuacji. Byłem pewien, że mi się uda. Chciałbym jakoś to wszystko wytłumaczyć… Nie, dzisiaj nie mogę. Proszę o czas do jutra. Z samego rana przyjadę i przyznam się do wszystkiego. Może pan postawić pod domem paru ludzi, nigdzie nie zniknę – poprosiłem.

- Czy wziąłeś z policyjnego laboratorium pavulon? – zapytał ze spokojem w głosie.

- Tak – odparłem. – Miałem go już od jakiegoś czasu. Zastanawiałem się tylko nad tym komu będzie potrzebny. Mnie czy Karolinie? Jednak sobie postanowiłem dać szansę. Ja na nią zasłużyłem.

Podszedłem do okna. Przy krawężniku stał wiśniowy, nieoznakowany Passat. Za kierownicą siedział Maciej, rozmawiał przez telefon. Takie wiadomości szybko się rozchodzą, pewnie wszyscy już wiedzą.

Stary podniósł się bez słowa, popatrzył na mnie mimo wszystko ze współczuciem. Kiedy był już przy wyjściu, zatrzymał dłużej wzrok na służbowej broni leżącej na stoliku, po czym zatrzasnął za sobą drzwi.

Ja też długo się jej przyglądałem. W końcu wstałem, wziąłem ją do ręki i patrzyłem na ciężki, zimny metal jakbym pierwszy raz trzymał go w dłoni. Guzik, pomyślałem tylko i włożyłem lufę pistoletu do ust.

2
Cóż. Muszę przyznać, że rozwiązanie sprawy rzeczywiście mnie zaskoczyło. Takiego obrotu sprawy nie spodziewałem się. Całkiem fajnie to wymyśliłaś. ;)

Tak więc zagadka kryminalna na pewno na + ;)

3
Miło się z Panem gawędzi ale przejdźmy do rzeczy.
Pan to był taki koleś z nogami kozła. Nie zapisuj słów "pan", "pani" z dużej litery, to nie list.


Jak zapewne wiecie już, że z racji mojego zawodu, że tak to ujmę, mam do czynienia z różnymi ludźmi i nie raz miałam kłopoty. Poza tym podejrzany Piotr regularnie bywał moim klientem i Karolina była tego świadoma. Chcę postawić sprawę jasno, – podkreśliła – nie interesuje mnie życie prywatne panów, z którymi się spotykam, tak jak nie interesuje mnie to, co sądzą o tym ich kobiety.

Spojrzeliśmy z naczelnikiem na siebie gdy zaczęło do nas docierać o czym mówi kobieta.

- Chce nam Pani powiedzieć, że jest eee…

- Panią do towarzystwa – dokończyła. – Tak bym to określiła.
Więc tak - raz, że w taki sposób będzie się raczej wypowiadał sędzia cierpiący na zboczenie zawodowe ("podejrzany Piotr), a nie prostytutka, dwa, dziewczyna na początku wspomina, że policja zapewne wie o jej zawodzie, a mimo to szef okazuje zdziwienie pod koniec. Więc jak, wiedzą, czy nie wiedzą?



Niechlujna interpunkcja. Żebym nie mówił tego bez pokrycia:
Miło się z Panem gawędzi, ale przejdźmy do rzeczy
Słuchamy zatem, co jest takie krępujące
Chyba wściekła się, jak wyszło na jaw, że jesteśmy sąsiadkami




Zagadka rzeczywiście ciekawa, zaskakująca. Ale jak dla mnie za szybko to się działo, za mało dramatyzmu, choć sama końcówka bardzo dobra. Pragnę zauważyć, że nie jest powiedziane jasno, czy Młody się zabił i to uważam za plus, zakończenie w odpowiednim momencie. Główny bohater, właśnie Młody, jest zbyt mało eksponowany, wciąż pozostaje w cieniu nieco zbyt charyzmatycznej postaci szefa, czytelnik nie może odczuć więzi z Młodym, bo jest go po prostu za mało. Podejrzewam, że to wina opowiadania jako formy, gdzie trzeba się streszczać, żeby nie wyszła książka.

Tak czy siak, nie jest źle.

4
Mnie rozwiązanie zagadki nie porwało, szczerze mówiąc. Tak w sumie trochę takie sobie.

Praktycznie brak w opowiadaniu czegokolwiek o narratorze/młodym, przez co w ogóle nie czuje się z nim więzi, więc - beznamiętnie traktuje zakończenie.

Rozwiązanie zagadki - takie trochę CSI, jedna pierdoła i po sprawie? Mógł się z tego wymigać bez problemu, to poszlaki, nie dowody, ale - widać nie chciał.

Generalnie - trochę takie sobie, bez dramatyzmu, zagadka nie rzuca o ziemię.

No ale - zobaczymy, jak będą wyglądały kolejne twoje teksty ;>
//generic funny punchline

5
Dziękuję wszystkim za komentarze i rady. To był mój pierwszy, dłuższy tekst. Pierwszy kryminał. Chyba nie było najgorzej. Może gdyby zrobić z niego dłuższe opowiadanie, byłoby znacznie lepiej. Teraz spróbuje czegoś innego:))

6
Właściwie zaczęło mi się to naprawdę podobać od dopiero momentu, gdy wszystko było już jasne. Nie za późno? Końcówka świetna, ale wcześniejsze fragmenty nie za bardzo. :/ Było to bardzo fajne doświadczenie, bo czytając twój kryminał w zupełnie innych momentach odczuwałem to, co zwykle czuję, czytając kryminały. (Będąc przy końcu, cieszyłem się, że on już nastał, a zwykle jest odwrotnie... :() To chyba najlepsza ze wszystkich części, aczkolwiek nie genialna.



Ocena: 3+. [Średnia ocen wszystkich części: 3.]



+ końcówka

+ fajne rozwiązanie zagadki



- nie dałaś szansy "pokochać" Młodego

- za późno zaczyna się podobać

- parę błędów.



P.S. Dzięki Ci za kryminał, bo lubię je czytać, a często się ich tu nie widuje! :)
Adres e-mail: kontakt(M@ŁP@)weryfikatorium.pl
WeryfikatoriuM na Facebooku

Land of Fairy Tales

Eskalator.exe :batman:

7
Muszę coś jeszcze dodać. ;)

W komentarzach do pierwszej części opowiadania parę osób, w tym ja (;)), sugerowało, że lepiej zmienić koncepcję, na taką, w której nie będzie środowiska policyjnego. Teraz, po przeczytaniu całości, wiem że główny bohater musiał być policjantem w czynnej służbie. I tu nasuwa mi się refleksja, że czasami nie znając całości utworu można wyciągnąć złe wnioski i źle doradzać. ;)

Pozdrawiam! :)

9
kanadyjczyk pisze:A czemu tak musi być? To norma?
A to pytanie do kogo jest skierowane? Do autora tematu, czy do autora poprzedniego posta, czyli mnie? ;)

A tak niezależnie od tego do kogo ono było, to mógłbyś sprecyzować o co pytasz? Co jest normą i co tak musi być? ;)

10
Przysunąłem jej krzesło i jak tylko usiadła przeszła do rzeczy.
Strzeż się kolokwializmów, strzeż! Przeszła do jakich rzeczy? A może raczej przeszła do sedna sprawy?



O tekście:
Dobrze zgrana zagadka + dawkowanie rozwiązanie, sprawiają, że zrobiło się toto dobre, bo wcześniej jakoś mi to nie leżało. No ni jak nie potarfiłem płynnie tego czytać. Raz za mało opisów, za mało charakterów (tacy płascy ci bohaterowie jak zupa...), a raz za duże skróty (np. wyjście pani od towarzystwa ... i koniec? Tam wyraźnie mi czegoś brakuje. Podsumowania). Ale mimo wszystko końcówka solidnie wynagradza wszelkie braki. To miłe.



O stylu: W narracji brakuje polotu - pomysłu, jak sprawić, aby ten cały Młody (którego tutaj jak na lekarstwo) byłby mi nieobojętny. To już Stary okazał się bardziej barwną, ciekawszą postacią. Myślę, że te braki można uzupełnić wyważając odpowiednio tekst. Ze względu na ciekawą zagadkę i dobrą końcówkę, tekst podobał mi się
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”