o Człowieku Wiecznotrwałym [psychologiczne]

1
O Człowieku Wiecznotrwałym



Nie bał się, właściwie był trochę znudzony, gdyż miał świadomość, że jego życie będzie trwało bez końca. Nie rozumiał tylko jednego: Skoro był już nieśmiertelny, dlaczego Czas nadal galopował jak szalony? Powinien stosunkowo zwolnić, wobec perspektywy bezkresności jego życia.

Simon – tak miał na imię Człowiek Wiecznotrwały – traktował Czas jak małe, urocze zwierzątko. Uważał, że gdy się je oswoi, będzie potulne i uległe. Doszedł jednak do wniosku, że musi być fatalnym hodowcą, bo jak dotąd próby zadomowienia Czasu spełzły na niczym. Dziwił się, gdyż on, Simon jako rodowity Nowozelandczyk we krwi miał cechy hodowcy. Nie był tylko pewien czy Czas można przyuczyć tak samo jak owce, oddania i posłuszeństwa.

Simon lubił zagłębiać się w swoim dużym i miękkim fotelu. Brał wtedy Czas na kolana i głaskał go jak perskiego kota. Mówił wtedy do niego i wyobrażał sobie jak ten mu odpowiada.

Podczas jednej z takich „rozmów” wymyślił teorię, iż podstawą każdego dialogu jest dobrze zadane pytanie. Jeśli je umiejętnie sformułujemy, będzie ono zwięzłe i przemyślane, otrzymamy odpowiedź, której oczekiwaliśmy. Odpowiedź jest tylko skutkiem, jakże przewidywalnym. Jest plastyczna, daje się formować, Simon lubił zadawać pytania, wiedział, że ma wtedy przewagę nad rozmówcą, to on dyktował warunki i nie musiał się o nic martwić.

Człowiek Wiecznotrwały miał doświadczenie. Wiedział kiedy powstała ziemia, był świadkiem wojen i obserwował jak zmienia się świat. Nie wiedział tylko ile ma lat, nigdy nie liczył bo nie widział w tym sensu. Ktoś taki jak on ma zupełnie inne spojrzenie na upływający czas. Zresztą wieku Simona nie da się zmierzyć zwykłą miarką ludzką. Zamiast minut – miesiące, zamiast godzin – lata.

Jednak jako człowiek, choć posiadający tak niezwykłą cechę, miał określony wygląd i tożsamość. Był średniego wzrostu, lekko przygarbiony z długą szyją. Na oko przypominał pięćdziesięciolatka, choć nie miał tyle.

Nieśmiertelność czasem przytłaczała Simona, nie miał problemów w kontaktach z innymi ludźmi, jednak ich wadą było to, że w końcu umierali. Co jakiś czas musiał więc zmieniać przyjaciół, czasem też żonę jeśli to było możliwe.

W ostatnim czasie jego żyjącym jeszcze przyjacielem był Max, który odznaczał się niezwykłą zaciętością i energią nawet jak na swój wiek. Zachęcał Simona do ruchu, grał z nim w szachy i prowadził filozoficzne dyskusje o życiu i mniej istotnych sprawach. Wszyscy przyjaciele Simona znali jego tajemnicę i zgodnie z przyrzeczeniem zabierali ją ze sobą do grobu. Czasem zwierzał się Maxowi i opowiadał mu o swoich niepokojach i wątpliwościach.

Pewnego dnia, Simon i Max siedzieli w salonie jak zwykle grając w szachy. Dyskutowali przy tym o różnych sprawach, wymieniając się doświadczeniem. Wieża na E5, skoczek na B2 – szach mat.

- Powiedz mi przyjacielu – odezwał się Simon – Jak się zapatrujesz na swoje życie, z perspektywy czasu? Zachowując dystans?

- Dlaczego każesz mi puentować coś, co się jeszcze nie skończyło? – odparł.

- Przecież nie znasz dnia ani godziny, a życie lubi niespodzianki. Dlaczego więc nie zastanawiasz się nad swoim końcem, nad tym jak to wszystko będzie wyglądać?

- Łatwo ci powiedzieć. Jesteś Człowiekiem Wiecznotrwałym, ciebie coś takiego jak Czas nie dotyka – stwierdził z goryczą Max.

- Mylisz się przyjacielu – rzekł Simon – On cały czas ze mną jest, mruczy cicho z rozkoszy i nigdy nie odstępuje mnie na krok. Ja też przemijam choć paradoksalnie nigdy nie umrę.

Rozgrywali już drugą partię i właśnie w ciszy zastanawiali się nad swoimi ruchami.

- Widzisz, jestem już tak stary, że dla mnie śmierć jest jak obietnica – powiedział Max – Coś się kończy, coś się zaczyna, dlaczego więc mam się nad tym dogłębnie zastanawiać?

- Chyba masz rację – odparł Simon – Jeśli coś jest nam z góry przesądzone, a śmierć na pewno jest. To walka z tym jest jak walka z wiatrakami – bezsensowna i bezowocna.

- Właśnie – bąknął Max i podniósł się z fotela – Pójdę za dom po kilka drew do kominka.

Simon został sam w chacie i pogrążony w ciszy i w rozmyślaniach, czekał. Max długo nie wracał, więc zaniepokojony poszedł sprawdzić co się dzieje. Zastał swojego przyjaciela leżącego na ziemi, w bezładnej pozycji. Oczy miał puste i zamglone. Simon wiedział, że to była pora Maxa i nie mógł tego zmienić, choć bardzo chciał. Śmierć po raz kolejny zabrała mu przyjaciela, a on stał bezradny i bezbronny.

Ciepła łza spłynęła mu po policzku, ale szybko ją wytarł. Zawsze tak robił, nie pozwalał sobie na rozpacz, bo był już do tego widoku przyzwyczajony. Poczuł, że coś ociera mu się o kostki, to Czas wesoło machał ogonem i cicho mruczał.

- Dlaczego? – zapytał bez emocji.

- Wszystko przemija. I ty też przemijasz.

Wzdrygnął się. Usłyszał ten głos tak wyraźnie, jakby ktoś stał tuż za nim. Nawet Czas potrafił odpowiadać.

- I ja też przemijam – powtórzył.





Jestem bardzo ciekawa, jak się tu takie rzeczy przyjmują :)

Pozdrawiam!
Ostatnio zmieniony śr 11 lut 2009, 21:42 przez Susan Sue, łącznie zmieniany 1 raz.
Są więzienia gorsze od słów...

2
No nie! Zapomniałam dopisać gatunek :( Gapa za mnie ;/

No to podaj mi szybko na pw... - SkySlayer
Ostatnio zmieniony śr 11 lut 2009, 20:03 przez Susan Sue, łącznie zmieniany 1 raz.
Są więzienia gorsze od słów...

5
Miało być psychologicznie, nie było.

Przecinki chyba na ogół na swoim miejscu były, ale ja tam nie do końca się znam.

Gadanie o czasie... niby dobry temat na opowiadanko psychologiczne, ale sam pomysł na gadanie o czasie to za mało. Wykonanie jest mało wciągające, w zasadzie nie widzę jakichś dobitnych prawd psychologicznych, wszystko nie jest jakoś szczególnie wyszukane choć w zasadzie od technicznej strony nieźle czyli jak mówiłem przecinki, powtórzeń też raczej nie ma, ortów. To już coś. Pracuj nad głębią tekstów.
Tych wszystkich którzy upajają się zgiełkiem mass mediów, kretyńskim uśmiechem reklamy, zaniedbaniem przyrody, brakiem dyskrecji wyniesionym do rzędu cnót, należy nazwac kolaborantami nowoczesności.

6
Już mi zwrócono uwagę na brak głębii. Normalnie moje prace to jeden wielki opis uczuć. Tutaj jednak chciałam się zdystansować. Sama nie wiem dlaczego tak, ale musiałam to zrobić, po prostu dla odmiany. Wiem, że to co mówię nie ma pokrycia, ale musicie uwierzyć mi na słowo... Albo lepiej udowodnię :)



*edit* Masz rację, mi też czegoś brakuje.
Są więzienia gorsze od słów...

7
Rzeczywiście, brak tutaj głębi.

Jest natomiast pęd ku zakończeniu opowiadania.

Ledwo się zaczęło, a już pojawia się informacja, że przyjaciel bohatera jest stary, a chwilę później leży martwy. Śmiesznawe według mnie. Los bywa niełaskawy, że tak się wyrażę - nie znasz dnia i godziny. Jednak w tym przypadku wydaje mi się to zbyt teatralne. Widać, że nie miałaś innego pomysłu. Według mnie mogłaś to jakoś ładniej rozłożyć i wpleść tak żeby się nie rzuciło w oczy. Żeby czytelnik przyjął to jako naturalną kolej rzeczy.

Ogólnie nie jest złe.

Osobiście zrezygnowałbym z zapisu "czasu" z dużej litery. I dołożył nieco głębi.

Zobaczę czy wrzuciłaś jakiś inny tekst, może tam będzie coś co mnie zaskoczy.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

8
Niestyty, opowiadanie nie spodobało mi. Takie, jakieś puste. Przepraszam. Jesteś jeszcze bardzo młoda, wszystko przed Tobą. Nie załamuj się, pisz dalej. Pozdrowienia.

9
Opko bez pretensji do odkrywania tajemnic bytu, naszkicowane lekką, sympatyczną kreską. Ładnie mówisz, czego nie zacierają nawet wyraźne potknięcia stylistyczne. To już coś, choć mam wrażenie, że napisałaś to, ot, tak sobie, na przerwie czy w kolejce do magla :) (są jeszcze kolejki do magla?). Teraz kolejny krok przed Tobą. Czytanie, szukanie swojej ścieżki, próby, próby, próby...



Trzymaj się!

10
Susan Sue pisze:Nie bał się, właściwie był trochę znudzony, gdyż miał świadomość, że jego życie będzie trwało bez końca. Nie rozumiał tylko jednego: Skoro był już nieśmiertelny, dlaczego Czas nadal galopował jak szalony? Powinien stosunkowo zwolnić, wobec perspektywy bezkresności jego życia.


nie podoba mi się ten początek. Początki, a w szczególności pierwsze zdanie, mają pobudzić czytelnika do przeżywania historii, prościej mówiąc - zachęcić do czytania. A tutaj: zbyt rozbudowane pierwsze zdanie, to wina konstrukcji, różne "gdyż", "bo" "że" i inne, nie z twojego, "poniewać", "bowiem", "żeby" w krótkich odstępach tekstu zabijają płynność zdania. "Czas" z dużej litery - pusta głębia. Po dwukropku powinna być mała litera, czyli "skoro", a nie "Skoro". Masz powtórzenie: "jedo życie-jego życia", a także "był", mniej rzucające się w oczy, jednak gorsze, bo budowanie zdań na podstawie czasownika "być" jest najprostszą rzeczą, jaka może być. Całośc zaś prezentuje się średnio, bo nie myślę, że tragicznie.


Susan Sue pisze:bo jak dotąd próby zadomowienia Czasu spełzły na niczym.


coś mi sie wydaje, że zdanie jest błędnie skonstruowane, hm... może dam przykład poprawnego: "bo jak dotąd próby zadomowienia Czasu kończyły się niepowodzeniem". Kończyły - czas przeszły niedokonany. U ciebie jest "spełzły", który jest czasownikiem dokonanym.


Susan Sue pisze:Dziwił się, gdyż on, Simon jako rodowity Nowozelandczyk we krwi miał cechy hodowcy


"Dziwił się, gdyż jako rodowity Nowozelandczyk we krwi miał cechy hodowcy." - nie prościej? Po co komlikować sobie życie? "Dziwił się, gdyż on" brzmi, jakby najpierw mówiono o jednym bohaterze, a poźniej o jakimś innym.


Susan Sue pisze:czy Czas można przyuczyć tak samo jak owce, oddania i posłuszeństwa


można to poprawić na dwa sposoby:

pierwszy: dać przecinek po "przyuczyć", wtedy "tak samo jako owce" będa wtrącenie, a następny przecinek będzie miał rację bytu

drugi - wywalić przecinek, jest zbędny.



Osobiście byłabym za pierwszym rozwiązaniem


Susan Sue pisze:Brał wtedy Czas na kolana i głaskał go jak perskiego


"go" zbędne - z poprzedniej części zdania jasno wynika, że to właśnie Czas był głaskany przez Simona.


Susan Sue pisze:Jeśli je umiejętnie sformułujemy, będzie ono zwięzłe i przemyślane, otrzymamy odpowiedź, której oczekiwaliśmy.


wydaje mi się, że jednak nie, chyba że ja źle rozumiem to zdanie


Susan Sue pisze:Człowiek Wiecznotrwały
miał
doświadczenie. Wiedział kiedy powstała ziemia, był świadkiem wojen i obserwował jak zmienia się świat. Nie wiedział tylko ile
ma
lat, nigdy nie liczył bo nie widział w tym sensu. Ktoś taki jak on
ma
zupełnie inne spojrzenie na upływający czas.


krótki fragment, a ile przecinków brakuje: po "Wiedział", "obserwował" "tylko" "liczył". I za dużo tego "mieć"


Susan Sue pisze:Jednak jako człowiek, choć posiadający tak niezwykłą cechę, miał określony wygląd i tożsamość


napisałaś to tak, jakby wygląd miał sie wykluczać z życiem bez końca, a ty chciałaś za wszelką cenę dać do zrozumienia nam, że tak nie jest. Wywaliłabym "jednak".


Susan Sue pisze: Na oko przypominał pięćdziesięciolatka, choć nie miał tyle.


oczywista oczywistość - niemal przez całe poprzednie akapity pisałaś, że Simon jest nieśmiertelny. Nie pokazuj, że uważasz czytelnika za głupka, bo to... to nie jest fajne.


Susan Sue pisze:Nieśmiertelność czasem przytłaczała Simona, nie miał problemów w kontaktach z innymi ludźmi, jednak ich wadą było to, że w końcu umierali. Co jakiś czas musiał więc zmieniać przyjaciół, czasem też żonę jeśli to było możliwe


to nie była żadna ich wada, to coś normalnego, tylko dla Simona coś innego, czego on nie mógł mieć, ale nie można tego nazwać wadą.

Muszę też przyznać, że po przeczytaniu powyższego fragmentu zapaliło mi się światełko: "gdzies już to czytałam..." A i końcówka śmiesznie brzmi.


Susan Sue pisze:Wszyscy przyjaciele Simona znali jego tajemnicę i zgodnie z przyrzeczeniem zabierali ją ze sobą do grobu. Czasem zwierzał się Maxowi


nie zmieniasz podmiotu, w pierwszym zdaniu jest nim "przyjaciele", więc w drugim, ze względu na brak zastosowania innego, "czasem zwierzał" wygląda jak błąd. Musisz po prostu napisać, że Simon zwierzał się Maxowi (a konkretnie poszukać synonimów, by się nie powtarzać)


Susan Sue pisze:Wieża na E5, skoczek na B2 – szach mat


oddzieliłabym to od reszty Enterem, bo za duży odskok od poprzednich zdań



Żle zapisujesz dialogi:


Susan Sue pisze: Powiedz mi przyjacielu – odezwał się Simon – Jak się zapatrujesz

Susan Sue pisze:- Mylisz się przyjacielu – rzekł Simon – On cały czas ze mną

Susan Sue pisze:- Widzisz, jestem już tak stary, że dla mnie śmierć jest jak obietnica – powiedział Max – Coś się kończy, coś się zaczyna, dlaczego więc mam się nad tym dogłębnie zastanawiać

Susan Sue pisze: Chyba masz rację – odparł Simon – Jeśli coś jest nam z góry przesądzone, a śmierć na pewno jest. To walka z tym jest jak walka z wiatrakami – bezsensowna i bezowocna.

- Właśnie – bąknął Max i podniósł się z fotela – Pójdę za dom


po wtrąceniach powinny być kropki, bo przecież później jest wielka litera, chociaż w pierwszym przykładzie zamieniłabym ją na małą - wtedy oczywiście kropki nie będzie.


Susan Sue pisze:On cały czas ze


mówiąc to odnośnie czasu, śmiesznie brzmi. Ale tak tylko zauważam :D


Susan Sue pisze:To walka z tym jest jak walka z wiatrakami – bezsensowna i bezowocna.


po pierwsze: sztucznie brzmi, można prościej zapisać i bez zgrzytu: "To jak walka z wiatrakami - bezsensowna i bezowocna". Po drugie znów dajesz nam do zrozumienia, że być może czytelnicy są idiotami i nie zrozumią, o co chodzi z tą walką z wiatrakami, przy okazji też Simon mówi do przyjaciela, jakby również uważał go za mało mądrego człowieka, któremu trzeba wszystko wyjaśniac.



W dialogach zrezygnowałabym z niektórych wstawek narratorskich. Dailogi mają jak najbardziej przypominać prawdziwe rozmowy, czyli muszą iść gładko. Z wieloma wtrąceniami narratora tego się nie da zrobić. A tutaj pisanie przy niemal każdej wypowiedzi, kto ją wypowiedział, jest zbędne, bo rozmawiają ze sobą tylko dwie osoby i wiadomo, że jak odezwał się Simon, to później zrobi to Maks, a nie znów Simon.



Interpunkcja dość mocno kuleje, pokazałam niektóre błędy, ale jest ich znacznie więcej, ale nie tylko o błędy chodzi, czasami dajesz też przecinek, gdy ten znak jest za słaby. I na odwrót.



Tekst jest niedopracowany. Wygląda jak pisany na szybkiego, na kolanie, a później przepisany tak jak jest do komputera. Zdania bez tego czegoś, z pozorną głębią. Styl tragiczny nie jest, jednak za mało wybija się nad szkolny. Jest taki bez wyrazu, powtarzający sie po innych stylach innych autorów.



Tekst zaczyna sie jak opowieść fantastyczna, nawet tytuł by się nadawał na jakiś twór z fantastyki (chociaż pewnie nie wszystkim fanom tego gatunku by się podobał ;) ). Druga część zaś, od dialogów odbiega od tego zupełnie, jest psychologicznie, tzn próbuje tak być. I to mnie się nie podoba, tak jak szybkie zakończenie, a do tego banalne. Poszłaś najprostszą drogą. Czasami jest ona najlepsza, bo mącenie w głowie czytelnikowi nie jest dobre, jednak nie jeśli chodzi o końcowe zdania. One mają mówić: "tak, nie straciłeś/łaś czasu, czytając ten tekst", a tymczasem u ciebie jest coś zupełnie odwrotnego.



Sam pomysł całości też nie zachwyca - oklepany motyw nieśmiertelności podany w niezbyt zachęcającej do ponownego przeczytania formie.



Pozdrawiam

Patka
Zajrzyj, może znajdziesz tu coś dla siebie

Jak zarobić parę złotych
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”