16

Latest post of the previous page:

Większość z wypowiadających się w komentarzach pod tekstem nie ma pojęcia o interpretacji tematu, pisząc nie dotykacie nawet w przybliżeniu krytyki literackiej, realizujecie jedynie pierwszy człon – uprawiacie krytykę. Pewno po prostu nie lubicie sztuki lub jej nie rozumiecie– wasz problem. Dlatego nie zamierzam w ogóle wchodzić na płaszczyznę wzajemnego komentowania pomyłek i przejęzyczeń, nie odniosę się do żadnego postu, gdyż zwyczajnie nie są tego warte. Przepraszam, jeśli kogoś uraziłam, generalizuję nieco swoje wrażenia po przejrzeniu stanu dyskusji.



Wczoraj popełniłam króciutki zarys interpretacji tekstu, dotykając zaledwie wierzchołka góry lodowej. Nie starałam się wcale dokonać analizy porównawczej omawianego tryptyku do Wielkiej Improwizacji , gdyż to spłaszczyłoby odbiór. Poszłam zdecydowanie na żywioł. Autor pełnymi garściami czerpie z dorobku kultury, odniesień jest tyle, że można jedynie próbować odszyfrować niektóre ze ścieżek. Mamy więc postmodernizm psychologiczny w pełnym rozkwicie, zaprawiony introwertyzmem - cóż za smakowity kąsek. Ci, którzy nie potrafią czytać wylewają na tekst pomyje własnych kompleksów, kompromitując się przy tym straszliwie (przy czym niektórzy zamiast tekstu krytykują autora czy też robią niesmaczne przytyki do jego życiorysu, czym dowodzą swoją marność nad marnościami, uśmiecham się tylko z politowaniem czytając co niektóre wypociny). Nie mam czasu i ochoty wykładać teorii odbioru literackiego ani tłumaczyć, czym jest krytyka literacka. Sami się douczcie.



Ugryzę tekst jeszcze raz, może pomogę niektórym odnaleźć drogę przez gmach sztuki (pisanej dla sztuki, a jakże, bo tylko taka może być nią nazwana). Przy czym zastrzegam, że celowo nie będę zakotwiczała tekstu w historii ani teorii literatury. Komentator musi być twórczy (by dosięgnąć pięt artysty).



Nowela schizofrenogenna „PANDEMONIA! KORONACJE! ZAŚLUBINY! ALBO DELEGACJE PRZYSZŁOŚCI” jest konstrukcją wielopłaszczyznową. Warto się zastanowić nad pomysłem na zmianę perspektywy i przestrzeni w tekście, która ewoluuje wraz z bohaterem. W części pierwszej tryptyku mamy przestrzeń, ogrom nieboskłonu, bohater znajduje się ponad rzeczywistością, gdzieś wysoko, skąd ma widok na miasta i łąki (znamienne, że nie dostrzega ludzi, jest od nich zbytnio oddalony, nie jest nimi zainteresowany, brzydzi się społeczeństwem, które przedstawia jak rozwijającą się chorobę toczącą świat). W następnym fragmencie widzimy go jednak między ludźmi, próbującego odszukać w ich świecie jakiekolwiek przydatne dla artysty wartości. Nie znajduje ich. Zostaje odrzucony. Ale to odrzucenie daje mu rozkosz (tresowane bezmózgie ciżby budzą w nim odrazę i w głębi dusza nigdy nie czuł z nimi więzi). W tej części mamy perspektywę spłaszczoną, wciśniętą w wąskie ulice źle zaprojektowanych miast, w gmachy kościołów. Dalsze zwężenie perspektywy następuje w części kolejnej ,zacieśnia się, aż do momentu zamknięcia w ciasnej celi, gdy bohater tekstu się izoluje. Tekst wiedzie nas więc od panoramy aż po zamknięcie w obrębie kilku ograniczonych ścianami metrów kwadratowych.



Osobną sprawą jest obecna na wielu płaszczyznach tekstu liczba 3. Skrócę i uproszczę nieco wywód wymieniając jedynie: trzy tytuły tekstu z trzema wykrzyknieniami, trójkę pod nagłówkiem (numer tekstu w jakimś większym zbiorku czy podpowiedź autora?), wyraźnie zaznaczone trzy części, trzy rodzaje perspektywy (omówione powyżej), trzy etapy życia bohatera, no i wreszcie trzecia część, najbardziej rozbudowana treściowo, uczuciowo, psychologicznie, mnożąca w nieskończoność trójdzielność (najbardziej rozbudowana, staje się podstawą piramidy). Widzę wyraźną konstrukcję tekstu, którą można przy odrobinie wyobraźni (podobno ją macie) rozrysować.



Po nałożeniu na siebie obu omawianych przeze mnie zagadnień widzimy, że perspektywa w tekście jest odwrotnie proporcjonalna do konstrukcji. To bardzo wyszukany układ tekstu.

Nie będę prawić komplementów autorowi. Jego tekst żyje teraz własnym życiem. Życzę tylko rezerwy przy czytaniu komentarzy. I do przodu.

17
Ech, trzeba tu oceny weryfika, więc pojawia się ten najgorszy z najgorszych.

Gdzie Lan nie może, tam Webera pośle? Oby nie.

Nic to, obudziłem się rano z mocnym postanowienia skomentowania chociaż krótko tego tekstu i to zrobię.



Aha, jak zobaczę jeszcze jakiś komentarz do komentarza, a nie bezpośrednio tekstu to posypią się warny. Jeśli chcecie podyskutować o własnym postrzeganiu i zdolnościach interpretacji tekstu to zapraszam do Hyde parku. Albo na PW. Obojętne. Ja mam dość takich rozmów.

I znów będziecie mówić, że przyszedł facet z kosą i wszystko popsuł.



Wracając do tekstu.

Epejosie, czuję się oszukany i zawiedziony. Przez cały czas twego bytowania na forum robisz wokół siebie otoczkę artysty. Artysta kiedyś jawił mi się jako ktoś kto osiągnął mistrzostwo w danej dziedzinie sztuki, stwarzający coś, nie "zniżający się" do roli odtwórcy. Oczywiście ludzie nieco wypaczyli moim zdaniem to pojęcie i spłaszczyli je. Do tej spłaszczonej definicji byś się łapał. Jak każdy na tym forum. A myślałem, że jednak... Nie ważne.



Nie wiem jak daleko mogę się posunąć w wypowiedziach o tekście, gdyż z tego co widzę jest to osobisty tekst. Nie chciałbym żeby zarzucono mi "ataków" ad personam, więc będę skąpy w słowa.



W moim skromnym mniemaniu powtarzasz to, co już było wiele razy powiedziane, tylko przekładasz to na twój grunt, na twoje życie. Nie śpieszyłbym się tak z porównaniami do tekstów typu Zaratustry. W tej kwestii byłbym bardziej ostrożny. Nie można jednak zaprzeczyć, że w tym tekście zamieniasz się w rzemieślnika. Wyrabiasz te same garnki, co inni. Nawet wzór jest podobny.



Technicznie nie jest źle, ale według mnie znajdą się słowa czy znaki, których usunięcie nie będzie miało znaczenia dla dalszego bytowania tekstu. Choćby:
japońskim kamikadze
Japońskim jest niezbyt potrzebne. Tak mi się wydaje.



Jednak nie będę cytował fragmentów, w których wydaje mi się, że tekst zgrzyta. Jesteś typem twórcy, który zawsze napisze, że "tak miało być". Wybacz więc moją suchość w tej kwestii.



Wracając do nikłej interpretacji, a raczej pobieżnej i nie podążającej drogami wcześniejszych userów. Nie żebym się z nimi nie zgadzał, ale momentami dopisują filozofię tam gdzie moim zdaniem jej nie ma. Ale nie o tym tutaj. Dotykasz tutaj problemu samotności, do tego dosyć trudnego, bo świadomie wybranego przez bohatera (autora też?). Na końcu gdy "stał się artysta" miałem jeden wniosek: "aby stać się artystą należy zapomnieć, że jest się człowiekiem, zwierzęciem stadnym, wybrać jednostkowość i zapomnieć o tym, co najbardziej ludzkie?". Wiem, nie jest to zgodne z ogólnym przesłaniem tekstu, ale jak sam napisałeś, bohater stawał się niekompletny. I niekompletny moim zdaniem był już do końca. Bycie niekompletnym oznacza bycie nikim. Trochę za daleko idący wniosek, ale cóż. Zdarza się. Nie wiem czy innych to zdziwiło, ale mnie bardzo. Samotność, niekompletność, w pewnym sensie to implikuje ułomność. Chyba, nie jestem w stanie myśleć logicznie, nie teraz kiedy w głowie szaleje myśl o... No, nie ważne.



Szkoda trochę, że nie było tutaj aspektów filozoficznych, które zdążyłem poznać jak studiowałem filozofię. Chodzi o kilka z nich, mniejsza. Chętnie bym sobie je nieco przypomniał. Może kiedyś.



Na podsumowanie mogę, nieco bardziej dla żartu, sparafrazować twój morał?

Uznam, że mogę. I bez obrazy. Nie mam na celu nikogo obrażać, a tym bardziej ciebie Epejosie.
Morderstwo jest dobre o ile dotyczy artysty.


Dobra, rzekłem. Krótko i zwięźle.



Koniec.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

18
Ech, kapryśni jesteście ostatnio. Raz chcecie żeby wypowiadać się o tekście pomijając techniczne sprawy, a innym razem wam to nie pasuje.



Nie rozumiem twojej frustracji, którą czuć z ostatniego postu. Mniejsza jednak o to.



Zdania, no cóż, ładnie je budujesz. Jednak niejednorodnie. Jedne są spójne inne zaś wyłamują się poza tekst psując, jak to określasz melodię. Na przykład fragment ze spowiedzią. Ewidentnie wybija się poza tekst, jest jak źle postawiona nuta w etiudzie. Jednak jak już wspomniałem wcześniej, nie wydaje mi się żeby cię interesowało zdanie kogoś innego, skoro pierwsze wskazówki podane przez cocaine od razu "skrytykowałeś" lub też "zignorowałeś". Ująłem je w cudzysłów, bo nie jestem pewien czy dobrze oddają zjawisko. Poza tym rzuciłem wcześniej uwagę o słowach i zdaniach, skąpą bo skąpą, ale była.



Chciałem dodać coś więcej, ale nie zrobię tego z dwóch powodów:

a) są to słowa dotyczące autora,

b) to nie miejsce na takie coś, a ja nie jestem osobą, która pisze takie rzeczy.



Życzę miłego wieczoru.

Pozdrawiam z miejsca gdzie pumy biegają po lasach, a ludzie stąpają twardo po ziemi.





<Arri edit: Z mojej cudownej strony: jak pojawią się kolejne komenty do komentów a nie do tekstu to będę wstawiać nagrody wg przelicznika: 1post=1warn. Jak chcecie załóżcie sobie temat w Hyde Parku - nie mam ochoty się przebijać przez te dywagacje przy tekscie>
Ostatnio zmieniony ndz 29 mar 2009, 23:34 przez Weber, łącznie zmieniany 1 raz.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

19
Ale o co chodzi dzieci drogie?

Zaraz podzielę ten temat, na dwa wątki, tutaj zostawię tylko komentarze do tekstu. Wszystkie komentarze do komentarzy wrzucę do jednego worka i nazwę go… Piaskownica? Pasuje jak ulał.



Dosyć tego. Ja mam dość. Inni też mają dość. Zamiast dyskutować o tekście, rozmawiacie o autorze i komentujących. Autor sam nakręca tę karuzelę. Co mnie strasznie dziwi. Zrobił się tutaj zwykły cyrk.



I autorze, nie jestem tchórzem. Jestem raczej człowiekiem stonowanym i wiem kiedy warto mówić a kiedy nie. Poza tym nie miałem na myśli nic obraźliwego jeśli tak sobie pomyślałeś.

Radzę ci nieco bardziej ważyć słowa.

W sumie mówię to do wszystkich.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

20
O losie, ominęła mnie jakaś awanturka...



O tekście ja chciałam! To tak... Podoba mi się. Podoba mi się ta opowieść.

Dłużyło się momentami, ale dosłownie to były chwile. Zaczęłam czytać i popłynęłam. Wyobraźnia ruszyła... Jestem na tak. Podkreślam, że mało kiedy podoba mi się coś tak niestandardowego, widać innym się nie udało. Pozdrawiam.
"Niechaj się pozór przeistoczy w powód.
Jedyny imperator: władca porcji lodów."

.....................................Wallace Stevens

22
Tekst przedobrzony, przefajnowany. Intelektualnie - nie wiem. Dla plebsu czyli dla mnie - obojętny. Ani mnie grzeje, ani ziębi. Gdybym nie musiała, to bym nie czytała - będę szczera.



I na takie teksty są amatorzy. Vide - brygada samoorganizujących się zwolenników. Ja jednak zgadzam się m.in. z TadekM i Katamorionem. I Weberem. Oraz z Nelfzem.



O weryfikację o tyle łatwo, że sprawność pisarska jest, błędów nie przyuważyłam. Krytykiem literackim nie jestem i się tu intelektualistycznie wywnętrzać nie będę - ponieważ nie jest to historia do opowiedzenia, tylko jakiś taki rodzaj manifestu a to nie moje klimaty.



Ale... gratuluję, że wzbudziłes tyle kontrowersji :) To jest sukces, żeby tekst nie przeszedł obojętnie. I to już nieważne czy jest bryłką kruszcu, czy za przeproszeniem gówienkiem w złotej folijce. Wywołał emocje - brawo.

Zuz
w podskokach poprzez las, do Babci spieszy Kapturek

uśmiecha się cały czas, do Słonka i do chmurek

Czerwony Kapturek, wesoły Kapturek pozdrawia cały świat
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”