Peintre

1
Dam Wam już spokój z obrazkami i Upiorzycowym cyklem.

Miniatura, pojedynkowa z for Mirriel (temat: Śmierć na paryskim bruku, długość: 1 strona A4 czcionką 12 TNR). Nie doczekałam się jakieś co bardziej konstruktywnej krytyki, więc wrzucam.


Peintre


Mathieu zawsze chciał namalować coś wybitnego. Było to jego życiowe marzenie, cel i ambicja, jedyna rzecz, do której zawsze dążył. W skrytości ducha marzył, że kiedyś będzie taki, jak wielcy mistrzowie, których obrazy widział w galeriach i muzeach, które odwiedzał za odłożone grosze.

Aby zarobić na życie zamiatał brudny paryski bruk, od świtu do nocy, dzień w dzień. Jasne więc chyba, że nie miał zbyt wiele czasu na malowanie. Chciał jednak osiągnąć coś wybitnego i o to modlił się co niedziela w katedrze.



Mathieu codziennie po pracy chodził do tawerny, aby napić się cienkiego, chrzczonego piwa i ogrzać zgrabiałe z zimna, obolałe od miotły dłonie. Spotykał tam kilku znajomych-nie-znajomych, tych, których znał tylko z widzenia.

Prostytutka była najpiękniejszą kobietą, z jaką kiedykolwiek zamienił słowo. Malarz słyszał, że miała na imię Claudine, dla wszystkich jednak zawsze była dziwką i tak na nią mówiono.

Dziwka Claudine także miała marzenie. Chciała, aby ktoś ją zapamiętał, aby ktoś ją uwiecznił dla innych.

Zmówili się kiedyś, ona i on.

- Maluj mnie, Mathieu! Maluj! – krzyczała, szczęśliwa i przez to piękna tą jedną chwilą. A on, nieszczęśliwy i zakochany, pokrywał tanie płótno kiepskiej jakości farbami, kupionymi za ostatnie pieniądze z nędznej pensji.

Do swojego pokoiku na poddaszu zrujnowanej kamieniczki na Monmartre wracała nad ranem, zapatrzona w delikatny rumieniec nieba.



Młody woźnica histeryzował.

- Zabiłem ją, zabiłem, zabiłem..!

- Nie płacz, dzieciaku, to tylko zwykła dziwka. Nikt nie będzie za nią tęsknił. – uspokajał go stary, sprawdzając, czy cennm koniom możnego pana nic się nie stało. W oczach Claudine odbijał się zadymiony świt wstający nad Paryżem.
Dieu s'est fait homme. Le Diable s'est fait femme!

2
Bym poskracała te zdania, to znaczy częściej stawiała kropki niż przecinki.


Malarz słyszał,
Malarzem on zamiarował być, na razie znamy go z tego, że bardziej był zamiataczem ulic i tu bardziej by pasowało, jakbys napisała raczej: zamiatacz ulic.

Byłoby jakoś tak bardziej gorzko i mocniej akcentowało zaznaczony wcześniej dysonans między marzeniami a rzeczywistością.


Prostytutka była najpiękniejszą kobietą, z jaką kiedykolwiek zamienił słowo. Malarz słyszał, że miała na imię Claudine, dla wszystkich jednak zawsze była dziwką i tak na nią mówiono.


Ja bym to przeredagowała tak:



Dla zamiatacza ulic Claudine była najpięknięjszą kobietą. Dla reszty była jedną w wielu paryskich dziwek.



Niby to samo, ale nie tak samo :)


A on, nieszczęśliwy i zakochany, pokrywał tanie płótno kiepskiej jakości farbami, kupionymi za ostatnie pieniądze z nędznej pensji.


Za długie, gubisz sens i akcenty. Po redakcji:



Kochał ją na bylejakim płótnie. Malował najtańszymi farbami. Tylko na to było go stać, a to i tak było wszystko co miał.


- Nie płacz, dzieciaku, to tylko zwykła dziwka. Nikt nie będzie za nią tęsknił. – uspokajał go stary, sprawdzając, czy cennm koniom możnego pana nic się nie stało. W oczach Claudine odbijał się zadymiony świt wstający nad Paryżem.


Za bardzo kawę na ławę i łopatą po oczach.

Po redakcji:



- Nie płacz, to tylko dziwka – uspokajał go stary. - Konie całe?

- Wóz cały... - chlipnął jeszcze młodzik.

- I grunt!

- Rozejść się! Nie robić zbiegowiska! - Ziewnął policjant, odganiając gapiów. Ktoś podniósł krzyk: złodziej, złodziej...

Paryskie gołębie wzbiły się w niebo i przez chwilę były i tu i tam. W gasnących oczach Claudine.



No dobra, napisałam to po swojemu :)



Scenka jak scenka. Nic wielkiego, choć obliczone na sentymentalny efekt. Ponieważ jest to historia o malarzu, przydałoby się jakoś zaznaczyć malarskość tego literackiego obrazka. A tu znalazłam tylko to i jestem zawiedziona.
zapatrzona w delikatny rumieniec nieba

odbijał się zadymiony świt


Mała forma wymaga wielkiej precyzji w doborze słów. To jak wiersz tylko prozą - każda sylaba, każda kropka, każda wielka litera musi być na swoim miejscu. Musi być taka, że Czytelnik ma zakrzyknąć: tak, ani więcej, ani mniej, aptekarsko odmierzone.



Niekonsekwencja: zaczynasz od marzeń Mathieu a kończysz śmiercią Claudine i są to właściwie dwie różne historie. Owszem, one się gdzieś tu spotykają, ale napisane to jest tak, że nie wiadomo, o co konkretnie Ci chodzi. A właściwie wiadomo, chciałaś napisać kolejną łzawą historyjkę o biednych ale egzotycznych dla nas warstwach uciśnionych i zepchniętych na margines wrażliwców: malarz, który jest właściwie zamiataczem ulic i dziwki, która właściwie jest tylko piękna (bo o jej życiu wewnętrznym, wrażliwości itd nie wiemy nic).



W samej powiastce kryje się mnóstwo potencjalnych tematów, ale ich w ogóle nie wykorzystujesz. To nie jest zarzut, tylko wskazówka.



Obserwuję Twoje pisanie i zastanawiam się, czy możesz konstruować ciekawe postacie? Masz jakby pomysły, ale są to zaledwie blade szkice - natomiast w efekcie wychodzą takie dość płytkie, snujące się, mdłe istoty przygniecione jakimiś bliżej niesprecyzowanymi okolicznościami.



Widzę też pewne przywiązanie do schematu: On Mistrz a Ona bluszcz bez krzty życia w sobie, w powyższym wariancie dziwka, za to szybko martwa.

Mam nadzieję, że gdzieś to się zacznie rozwijać i nabierać cech życia, bo literatura bez żywych, barwnych, jędrnych, charyzmatycznych postaci jest jako ta miedź brzęcząca, jako ten dzwon bez serca, jako ta żaba w Augustowie... :D



Pozdrawiam

Zuz
w podskokach poprzez las, do Babci spieszy Kapturek

uśmiecha się cały czas, do Słonka i do chmurek

Czerwony Kapturek, wesoły Kapturek pozdrawia cały świat

3
Dodam do bardzo wyczerpującej wypowiedzi Zuzanny jeszcze jedną niekonsekwencję, która od razu "rzuciła się na mnie" w pierwszym czytaniu:
była najpiękniejszą kobietą, z jaką kiedykolwiek (...)

i przez to piękna tą jedną chwilą.
Ta druga część sugeruje, że zbyt piękna, to ona nie była, tylko tak jej raz wyszło. Wprawdzie pierwsza część nie oznacza, że była, bo może on widywał same brzydkie kobiety, ale jednak coś tu nie Gra.
'ad maiora natus sum'
'Infinita aestimatio est libertatis' HETEROKROMIA IRIDUM

'An Ye Harm None, Do What Ye Will' Wiccan Rede
-------------------------------------------------------
http://g.sheetmusicplus.com/Look-Inside ... 172366.jpg

4
Ech, miniaturka.

Mała aczkolwiek nie do końca dopracowana.

Do tematu pasuje jedynie zakończenie. Nic więcej, początek jest niejako wstępem, ale wygląda jak wyrwany z innej historii.

Tak jakbyś nie do końca wiedział jak nawiązać do tematu i samej śmierci prostytutki. Między początkiem a końcem czuć zbyt duży dysonans. Nie do końca wiadomo, co chciałeś przekazać tą miniaturką. Brak mi jasno zarysowanej puenty.



Miniaturki to wyższa szkoła jazdy moim zdaniem. Trzeba bardziej pracować niż nad opowiadaniami, żeby skupić wiele myśli w kilku zdaniach. Tym razem się nie udało, ale nie było źle. Opowiedziałeś historię, ale nie spuentowałeś jej. Czyli już nie daleka droga.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”