SĘPY
Cisza. Pustka i cisza. Jak milczący sęp, który krąży nad robaczywym ścierwem. Czuję, że zaraz nadleci i pożre mnie. Żywi już śpią, oni chodzą wcześniej spać. Nie lubię tej pory dnia. Zawsze wtedy zostaję sam na sam z milczącym sępem. Powinienem już się z nim zaprzyjaźnić, po tylu latach przecież. Jednak wciąż jest mi obcy choć tak dawno umarłem. Żywi nie wiedzą, że już nie żyję. Są krótkowidzami. Nie odróżniają bezdusznej marionetki od przedstawiciela swojego rodzaju. Byle coś się ruszało, jak się porusza to znaczy, że wszystko jest dobrze. Dla nich. Czasem się poruszam, w dzień, kiedy żywi się budzą. Nie wiem jak to się dzieje, ale ich nastroje udzielają się mnie. Nastroje zwane przez żywych także emocjami, są dla martwych jak paliwo dla jadącego samochodu. Samochód, rzecz mechaniczna i martwa, po wlaniu doń benzyny, także zaczyna się poruszać. Żywi nie zdają sobie sprawy, że dostarczają mi paliwa. Bez nich zamieniłbym się w samochodowy wrak, bo czym się staje samochód bez benzyny? Wrakiem tylko. Sęp zbliża się, krąży coraz niżej, jego cień staje się większy. Nadal jednak walczę. Jeszcze zostało trochę paliwa. Włączam telewizor. Telewizor zawsze odstrasza sępa. Nie na długo i nie daleko, ale odstrasza. Gadający zwodziciel myśli, natrętnie wwierca się w umysł, wpycha z butami ze swoim kolorowym światem. Wiem jak świat ten jest przerysowany i nierealny, a jednak chcę być jego częścią. Chcę w nim uczestniczyć. Tak jak kiedyś, gdy jeszcze żyłem. Wtedy wszystko było prostsze.
Zdarzeniem poprzedzającym przybycie sępa, zawsze jest pojawienie się robaków. Robaki zżerają moje ścierwo od środka. Białe, malutkie stworzonka. Zaprzyjaźniłem się z nimi. Da się z nimi spokojnie nie żyć. Na początku było dziwnie, opierałem się, potem uznałem, że to bez sensu i zacząłem traktować ich jak towarzyszy. Wyrzuty sumienia, złość, nienawiść do swojego ścierwa, żal, tęsknota i przygnębienie. Sześć białych robaków. Wpijają swe malutkie szczęki w me rozkładające się zwłoki. Nigdy razem, każdy czeka na swoją kolejkę. Gdy jeden się naje, drugi przystępuje do uczty. Na koniec odchodzą z pełnymi brzuchami, a sęp zniża swoją trajektorię. Wyglądam przez okno w poszukiwaniu czegoś co pomogłoby go odgonić. Telewizor już nie wystarcza. Ulica, deszcz, przejeżdżające auto. Wychodzę na zewnątrz. W spadających kroplach wypatruję ratunku. Sępy nie latają w deszczu. Kapiące koła ratunkowe, rozbijają się o ścierwowatą czaszkę. Wbijają się w martwy umysł, orzeźwiają, przywołują wspomnienia. O życiu. Jak wtedy gdy byłem dzieckiem. Nie wiedziałem nawet o istnieniu sępa. Pamiętam huśtawkę przed moim domem, starą sosnową ławeczkę i fotel bujany, w którym przesiadywał ojciec. Kwiaty wiszące nad drewnianą podłogą tarasu, które zawsze podlewała moja mama. Widzę siostrę bawiącą się w basenie i psa Ciapka ganiającego za piłką. To są dobre wspomnienia, tak sobie myślę, to są dobre wspomnienia...
Wracam do środka. Znów gapię się w szklany ekran czarnego pudła. Kolorowi ludzie, żywe istoty. Gestykulują, kłócą się, śmieją, rozmawiają. Oni nie boją się sępów. Sępy nie jedzą żywych. Tętniący żywy świat. Tak bliski i tak nieosiągalny. Jak odbicie gwiazd na tafli jeziora. Chcesz je złapać, ale gdy wyciągasz rękę, obraz zanika, a ręka się moczy. I wtedy zdajesz sobie sprawę, że to tylko omam. Przyrzekasz sobie, że już nigdy nie wyciągniesz ręki. Nikt nie lubi przecież mieć mokrych rąk, nawet martwi. Kilka razy jak ten głupi wyciągałem rękę. Zawsze się moczyła. Za każdym razem wkładałem ją głębiej i głębiej. Później zamiast wodą, jezioro wypełnione było wrzącym olejem. Parzyło, ale nie zwracałem na to uwagi. Któregoś dnia poślizgnąłem się i wpadłem cały. To wtedy umarłem. Stałem się ścierwem, a sęp zaczął nade mną krążyć. Żywi tego nie zauważyli, dla nich nadal żyję. Gdy zasilają mnie swoim paliwem, poruszam się jak kukiełka, ale im to wystarczy. Tylko martwy może poznać martwego. Znam kilku martwych, ale oni nadal myślą, że są żywi. Wmawiają to sobie. Używają bardzo silnych odstraszaczy – narkotyków i alkoholu. Narkotyki i alkohol są najskuteczniejsze, ale gdy tracą działanie, sępy wyczuwają to i przylatują całymi tabunami. Są wówczas większe i bardziej zachłanne. Martwy nie ma wtedy żadnych szans na obronę. Czy martwy może zaprzyjaźnić się z martwym? Nie sądzę. Martwi zawsze lgną do żywych, by ci mogli zasilać ich swoim paliwem. Martwy nie może egzystować bez paliwa, bo wtedy szybko trafiłby do szpitala psychiatrycznego. Szpital psychiatryczny jest śmiercią ostateczną. Ścierwo zostaje pożarte przez sępy, zostają tylko kości. A wtenczas nawet sępy przestają go odwiedzać.
Mój sęp właśnie przysiadł na gałęzi. Wpatruje się we mnie i czeka kiedy resztki benzyny opuszczą moje truchło. Dla mnie to znak, że czas iść do łóżka. Wyłączam więc telewizor i na oparach udaję w miejsce spoczynku. Prześpię się a rano znów zatankuję, tym razem do pełna żeby sęp miał dłuższą drogę do przebycia. A robaki? Robaki pewnie i tak przyjdą, one zawsze przychodzą...