szlag - akurat jak malo czasu to muszę sie wplatywac w dyskusje - ale chyba trzeba.
nie wszystkim z Was Rodzicie to powiedzieli, sami dojdziecie do tych wniosków za parę lat albo i nigdy...
Dobre rady i morały wujaszka Andrzeja P.
(zostaliście ostrzeżeni)
Sol pisze: Ale niełatwo jest w tak młodym wieku zdecydować, co będzie się robić przez całe życie.
jeszcze inaczej: pisanie do gazet jest niezłym sposobem żeby dorobić sobie paręset złotych miesięcznie. Żeby odłożyć przez rok tysiączek-dwa-trzy i mieć na wakacyjną włóczęgę.
jeśli ma sie do tego minimalny dryg - to po prostu jak mawiał mój Dziadek: "można mieć stówkę w kieszeni, albo można nie mieć stówki w kieszeni" Prosty wybór.
co wybieracie?
Jak się napisze to może wydrukują i może się bedzie miało tę stówkę.
Jak sie nie napisze to się jej na pewno nie będzie miało.
Nawet jeśli w życiu będziecie robić co innego to stówka potrzebna jest Wam teraz - w gimnazjum, w liceum, na studiach. A to jeden z łatwiejszych i przyjemniejszych sposobów by ją zdobyć.
Sol pisze:
Wtedy zupełnie się o tym nie myśli.
ok. a potem idziesz gdzieś uchecowana z dyplomem w ręce a tu wtopa - wszystkie miejsa zajęte są przez tych którzy pomyśleli wcześniej. Tych którzy pomyśleli w wieku lat 15-16-tu jest może 5% ale to oni wyżrą wszystkie konfitury.
I trzeba stanąc na rzęsach żeby takiego dogonić.
Prosty przykład:
Jakub Ćwiek. Facet ma 25 lat. Wydał do tej pory bodaj 9 książek.
Ja mając 25 lat wydawałem pierwszą (w dodatku samochodzika).
Dziś mam 35 lat i 20 książek liczących się do dorobku.
Za najdalej 5 lat poczuję oddech pogoni na karku.
Jesli dobrze pamietam Jakuba Ćwieka poznałem na Polconie w Krakowie w 2001 roku. Chodził wtedy z plikiewm wydruków i poprosił pisarzy żeby ktoś przeczytał i ocenił. Przeczytałem wskazałem drobiazgi do poprawy i zasugerowałem udanie się do redakcji.
bez mojej rady też by pewnie poszedł - tylko kilka lat później...
Ergo: On pomyślał w wieku lat 17-tu.
jest bardziej "poukładany" - lepiej planuje, przy odrobinie fartu skoczy wyżej niż ja.
Jacek Dukaj debiutował w wieku 15 lat - opowiadaniem.
Jest w moim wieku. Moim zdaniem długie lata się obijał - ale pierwszą książkę wydał gdy ja puszczałem pierwsze opowiadanie. To też były inne czasy rocznie ukazywało w porywach do czterech książek polskich pisarzy od fantastyki - ale zobaczcie gdzie jest dziś. A dzis jest
łatwiej
Sol pisze: Jest jeszcze presja środowiska - rodzice chcieliby, żeby ich dziecko miało konkretny zawód.
wtedy pokazujemy im naszą stówkę-trzy-pięć-siedem i wyjaśniamy że to nasz zarobek z zeszłego tygodnia/miesiąca.
Na dnie recesji zafundowanej nam przez (----) z SLD w koalicji z burakami z PSL, gdy bezrobocie sięgało 22% pkb wynosił 0,7% etc., jak ktoś miał robtę za 800 zl miesięcznie to modlił się żeby jej nie stracić, ja pisząc "samochodziki" wyciągałem 16-20 tyś rocznie.
i nie musiałem stać pod pod pośredniakiem z tabliczką "malowanie mieszkań 50 gr/m2". Rodzina pomarudzila że nie mam etatu ale zobaczyli co się dzieje...
możemy też dodać że uczymy sie pilnie a to tylko zarobkowa partanina ;-P
Żyjemy nadal w świecie gdzie 1500 zł miesiecznie to dla wielu dorosłych poważna kwota którą zarabia się w miesiąc i to ciezką orką. W tej sytuacji gimnazjalista/licealista zarabiający całkowiecie l
egalnie i uczciwie na swoje potrzeby powinien usłyszeć raczej słowa uznania i zachęty.
ok. mi też Rodzice mówili w podsstawówce i liceum żebym rzucił to głupie pisanie i brał się do nauki. (ładnie bym dziś wygladał jakbym posłuchał...). ale ja nie miałem z pisania żadnych zysków - sprzedałem pierwsze artykuły już bedąc na studiach. za późno.
czasy były inne. Pierwszego peceta miałem w domu w wieku 21 lat. (rok później debiutowałem). przez nastepne 3 lata żeby coś wydrukować chodziło się do sąsiada żebrać o dostęp do jego igłówki. teksty zanosilo sie na dyskietkach a zdjęcia do artykułów najchętniej widzieli w postaci slajdów. w 1999 roku pracując w "pulsie" zobaczyłem pierwszy (prymitywniutki) aparat cyfrowy. Zgrzytnąłem zębami przydałby się cholernie - ale kompletnie nie było mnie stać. Dziś jest
łatwiej
Wykorzystajcie możliwości techniczne ktorych nie miałem. Macie komputery, internet, aparat cyfrowy dobrej klasy to dziś norma.
I jeszcze jedno: redkatorka prowadząca mnie w "Pulsie" była ode mnie może o 3 lata starsza. Ale sądzę że doświadczeniem zawodowym biła mnie o dekadę.
Sol pisze:
Uśmiechną się z politowaniem, pokiwają głową, powiedzą - ok, pisz sobie w wolnym czasie jeśli chcesz, ale najpierw zdobądź wykształcenie.
zdobywajcie. ale nie najpierw tylko równolegle.
Dzieci drogie (dorosłych przepraszam

- nie muszą czytać) - jeszcze jedno.
nie myślcie w kategoriach: zdobędę
dyplom czyli
zawód albo zostanę pisarzem/pisarką/dzienikarzem
bo też przegracie.
Życie jet nieprzewidywalne. Trzy razy miałem niewyobrażalnego farta. Gdyby nie szczęśliwie zbiegi okoliczności/opieka Opatrzności etc. nie gadałbym teraz z Wami tylko siedział gdzieś i układał glazurę albo robił poprawki stolarskie w warsztacie.
Czasy są takie że magistrów spotyka się jak "wykladają chemię" - ale w "Biedronce".
Zaplanujcie:
Cel nadrzędny: będę pisarzem.
Cele pomocnicze: zajmę się pisaniem artykułów, zdobędę dyplom na psychologii, postudiuję parę lat anglistykę, zrobię uprawnienia pedagogiczne, robę prawo jazdy na półciężarówkę, bedę dawać korepetycje.
Cele rezerwowe: nauczę się spawać, malować sciany, robić gładź gipsową, zaczepię sie na lato w pizzeri, opanuję obslugę kasy fiskalnej, nauczę sie fakturowania towarów etc.
Wtedy jak los da kopa to nie zlecicie na dno tylko schodek-dwa-trzy w dół. a łatwiej zaatakowac cel z pozycji o schodek niżej niż z samego dołu.