
"Ludzkie przetrwanie" (tytuł roboczy)
-Imię i nazwisko?
-Jim Morrison.
-Proszę do celi numer Jeden
-A ty kim jesteś?
-Eljiah Azabajew
-Idiotyczne nazwisko. Idź do celi Drugiej. Nie chce żadnych bójek, kłótni. Przetrwacie?
-Nie - Odpowiedział z pierwszej celi więzień.
-Nie? Ja tu jestem strażnikiem, i mogę was wysłać gdzie chcę. Wy jesteście w więzieniu, a ja jestem waszym panem. Moje rozkazy są dla was błogosławieństwem!
-Pierdol się - Skomentował Elijah
Strażnik otworzył Drugą klatkę i wyciągnął broń palną. Po wymachnięciu uderzył bronią w twarz więźnia:
-To jest kara, idioci.
Strażnik wyszedł.
-Nienawidzę go - Oznajmił z powagą Elijah
-Spokojnie. Szybko stąd uciekniemy.
-Przecież jesteśmy uwięzieni! W ogóle wiesz gdzie my jesteśmy? - Spytał się nerwowo Elijah
-Nie. Nic nie pamiętam. Czemu nas tu więzią?
-Bo jesteśmy przestępcami. Przynajmniej ja. Okradłem setki różnych osób, z różnych kontynentów i różne rzeczy kradłem.
-Słabiutko. - Ocenił krótko Jim i ciągnął dalej - Ja zamordowałem całą rodzinę.
-No tak kurwa, muszę siedzieć obok pierdolonego seryjnego mordercy! - Kryczy drugi więzień.
-Nie panikuj. W końcu nas stąd zabiorą i wszystkiego się dowiemy. Mam doświadczenie.
-Doświadczenie? Ja kurwa uciekłem już raz z więzienia i wiem że to nie bułka z masłem.
-Tak? Ja nigdy, ale wierzę że się uda. No i mam przy sobie kogoś kto wie jak stąd zwiać. Ale to nie wszystko. Napewno nie jesteśmy w areszcie, w policji czy jeszcze gdzieś indziej. Może właśnie leżymy na pierdolonej Alasce albo na jakieś wyspie dla takich nawrańców jak my! - Powiedział długo Morrison.
-Nie rozśmieszaj mnie. Do takich miejsc biorą prawdziwych wariatów. Ty na niego nie wyglądasz. Co ty w ogóle pierdolisz? Właśnie jestesmy w jakieś policji, pewnie kilometr od naszego mieszkania, zaraz pójdziemy do sądu, zobaczymy jaką dadzą nam karę. Chyba że uda nam się stąd uciec.
Jim usiadł na krześle które było postawione w tej małej celi. Całe pomieszczenie mieściło dwie cele. Było bardzo ciemno. Ale wysoko. Na samej górze jest mała dziurka w ścianie. Zewnątrz.
-Pobudka! - Krzyknął strażnik do usypiających więźniów - Muszę was zakuć kajdankami i zaprowadzić do biura.
Gdy to zrobił, otworzył drzwi z pomieszczenia z celami. Dalej był korytarza na końcu kolejne drzwi. Gdy do nich doszli, strażnik zanim je otwierając ostrzegł więźniów:
-Bądźcie mili, dla szefa - Uśmiechnął się ironicznie.
-Wąsaty pokurwieniec - Skomentował wygląd strażnika Elijah.
Weszli do biura. Jak na gabinet, było bardzo przyzwoicie. Skórzany fotel, mnóstwo różnych dyplomów na ścianie:
-Witajcie. Czekałem na was. Pewnie chcecie zapytać: "Gdzie my jesteśmy, do cholery?".- Powiedział szef.
-Najpierw popraw swoją twarz, wtedy pogadamy - Skomentował w swoim stylu Elijah
-Masz cięty język, Elijah. Jesteś z siebie dumny?
-Jak, kurwa, nigdy!
-Rozumiem. A ty Jim. Jesteś niemowa, czy co? - Zaśmiał się krótko szef
-Wypuść nas - Prosi Jim.
-A czemu niby miałbym to robić? Jesteście u mnie. Zamknięci. Wypuszcze wtedy, gdy mi się to spodoba.
-O co w tym wszystkim chodzi? - Pyta się Elijah
-Jesteście złymi ludźmi. Mordercami, złodziejami. Będziecie mieli nauczkę. Wy obydwaj zrobicie pewne zadanie. Jeśli wsyzstko pójdzie zgodnie, zostaniecie uwolnieni. Ale o tym jutro, wy się lepiej wyśpijcie w celi, bo jutro czeka was ciężki dzień. Dowidzenia. - Pożegnał się szef.
Strażnik złapał obydwóch i zaprowadził do celi. Po chwili wyszedł.
-Ciekawe co będziemy robić. Sprzątać kible, park - Myśli na głoś Jim.
-Raczej nie. Myślisz że by gadał z taką powagą tylko po to aby nas zaprowadzić do sprzątania śmieci? - Dopytuje się Azabajew.
-Tak. Ale w przenośni.
-Aaa, już się uśmiechasz. Twoje hobby, będzie pracą. Sprzątanie śmieci - zabijanie niewinnych ludzi.
-Być może. Tego nie wiemy. Zauważyłeś że nie mają żadnej broni? Tylko ten pajac broń palną. Wyrwiemy się im. W gabinecie są jeszcze inne drzwi. Może wyjście?
-Możliwe. Ale czemu wybrali nas.
-A może jest nas więcej. Idę spać. Do zobaczenia jutro - Powiedział na dobranoc Jim
-Ty się kurwa tak nie podlizuj. I mnie nie wkurwiaj.
-Mam prośbe. Nie przeklinaj, aż tak wiele - Prosi Jim.
To tyle. Dałem dwa akapity. Co o tym sądzicie? Jeśli nie jesteście zdecydowani, mogę dać kolejny kawałek.