1336

Latest post of the previous page:

16 kwietnia tom V Triumf Lisa Rienicke

do napisania dwa ostatnie: t. VI "Miasto spopielone" i t.VII "Sfera armiliarna".
Przy dobrych wiatrach skończę projekt jezcze w 2010-tym.

1337
Zazdroszczę takiej produktywności - wylewności literackiej. Skąd bierzesz tyle pomysłów Andrzeju? Skąd tyle zaciętości? Skąd tyle treści bierzesz. Ja nie wiem co pisać, normalnie znam, jestem świadom tematu na jakie chce pisać, ale potrzebuje pomysłów na strukturę fabularną. Nie wiem jak to robisz mistrzu, przecież pisania to harówka.

1338
Zechcesz mi zdradzić sekret? Bo widzisz, nadrzędnym problemem, który pojawia się w pewnym etapie świadomej twórczości jest krytyka - moje pytanie: jak radzić sobie z potencjalnymi inteligentami-znawcami? Jaki schemat myślowy przybrać? Na czym się skupić?

1339
Preissenberg pisze:Zazdroszczę takiej produktywności - wylewności literackiej. Skąd bierzesz tyle pomysłów Andrzeju? .
Dużo czytam. Dumam. Zastanawiam się nad tym jak żyli ludzie. Co czuli. O czym myśleli. Notuję wszystko co się nasuwa. Czasem z trzech głupich pomysłów składa się jeden dobry.
Skąd tyle zaciętości? .
z nędzy. jestem człowiekiem z blokowiska. mogłem zostać dresiarzem albo spróbować zrobić coś ciekawszego. Od czterech pokokleń jestem pierwszym przedstawicielem rodziny który ma cień szansy skoczyć w górę.
Skąd tyle treści bierzesz..
pomysł trzeba ubrać w słowa. historię trzeba pokazac czytelnikowi. Sprawić by ją przeżył. Więc napycha się tkst treścia jak gęś napychamy jabłkami przerd pieczeniem....

.
Ja nie wiem co pisać, normalnie znam, jestem świadom tematu na jakie chce pisać, ale potrzebuje pomysłów na strukturę fabularną..
jest 16 schematów fablarnych.
wszystkie wykorzystał szekspir.

cała reszta to modyfikacje ;)

masz temat? wymyśl bohatera przez którego daną historię opowiesz.
Tylko tyle i aż tyle.

.
Nie wiem jak to robisz mistrzu, przecież pisania to harówka.
owszem. ale nikt nie mówił że będzie łatwo.

1340
Joe pisze:nadrzędnym problemem, który pojawia się w pewnym etapie świadomej twórczości jest krytyka - moje pytanie: jak radzić sobie z potencjalnymi inteligentami-znawcami? Jaki schemat myślowy przybrać? Na czym się skupić?
trzeba do pewnego stopnia ufać sobie.
nie pisać dla czytelnika czy dla krytyka.

pisać rzeczy które samemu chicałoby się przeczytać.
i być przy tym szczerym wobec samego siebie.

nie udawać ze podoba nam się to co piszemy.
to ma się nam naprawdę podobać
(acz bez popadnięcia w samozachwyt).

To równowaga między rozbuchanym ego a wewnętrzną pokorą i swiadomościa własnych ograniczeń.

trzeba też mieć przyjaciół nie dość że szczerych do bólu, nie dśc ze znających się narzeczy, to jeszcze takich którym się ufa na tyle by uwierzyć gdy mówią że się skiepściło.

1341
Andrzej Pilipiuk pisze: trzeba do pewnego stopnia ufać sobie.
nie pisać dla czytelnika czy dla krytyka.

pisać rzeczy które samemu chicałoby się przeczytać.
i być przy tym szczerym wobec samego siebie.

nie udawać ze podoba nam się to co piszemy.
to ma się nam naprawdę podobać
(acz bez popadnięcia w samozachwyt).
hm...pięknie napisane, tylko wtedy nikt tego nie kupi, tzn. wydawcy. Ich komercyjne kryteria nie pozwalają na takie twórcze fanaberie.
Pamiętam kiedyś otrzymałem zwrotnie emaila, że literatury zaangażowanej nie bierzemy. Ludzie, kupujący fantastykę szukają przede wszystkim rozrywki. W mainstremie dominuje tzw. literatura kobieca.
skazany na potępienie...

1342
moffiss pisze: nie udawać ze podoba nam się to co piszemy.
to ma się nam naprawdę podobać
(acz bez popadnięcia w samozachwyt).
hm...pięknie napisane, tylko wtedy nikt tego nie kupi, tzn. wydawcy. Ich komercyjne kryteria nie pozwalają na takie twórcze fanaberie. [/quote]

to jakim cudem mnie wydają!?

1344
Andrzej Pilipiuk pisze: trzeba do pewnego stopnia ufać sobie.
nie pisać dla czytelnika czy dla krytyka.

pisać rzeczy które samemu chicałoby się przeczytać.
i być przy tym szczerym wobec samego siebie.

nie udawać ze podoba nam się to co piszemy.
to ma się nam naprawdę podobać
(acz bez popadnięcia w samozachwyt).

I tu się z panem zgadzam, panie Andrzeju :) Ja osobiście piszę dlatego, bo to lubię, a daję tu niektóre fragmenty tylko tak z ciekawości. Jak się komuś nie podoba, to trudno - nie załamuję się z tego powodu :)
Każdego ranka, każdej nocy
Dla męki ktoś na świat przychodzi.
Jedni się rodzą dla radości,
Inni dla nocy i ciemności.

Wieczność kocha dzieła czasu.


– William Blake

1346
Panie Andrzeju: W moje "łapska" trafił ostatnio "Homo Bimbrownikus" - czytając tytułowe opowiadanie nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że historia Radka Oranguta już kiedyś obiła mi się o uszy (a konkretniej sam początek). Utwierdziłem się w tym przekonaniu, gdy "policja" zapukała do drzwi warszawskiego mieszkania chłopaka. Może to tylko déjà vu, ale chciałbym poznać pana opinię. Publikował pan wcześniej fragmenty tej historii?

1348
Pisanie ma się sobie podobać... Nie udaje, że mnie się nie podoba to jak piszę i mam nadzieję, że za kilka lat to się zmieni - nie umiem jeszcze tak obficie wypychać pomysłów treścią.

1349
Preissenberg pisze:Pisanie ma się sobie podobać... Nie udaje, że mnie się nie podoba to jak piszę i mam nadzieję, że za kilka lat to się zmieni - nie umiem jeszcze tak obficie wypychać pomysłów treścią.
walcz ;-)

1350
Kłaniam się pięknie.
Mam pytanie dosyć dziwne. Bo jednak pisanie to wejście w troszkę inny stan świadomości niż ten codzienny, z drugiej strony nie ma tak wiele wspólnego ze stanami zupełnie przeciwnymi jak na przykład... dereizm, który można by uważać za zanegowanie rzeczywistości.

Chciałabym wiedzieć, a pytam poważnie, jak to jest w przypadku profesjonalnego pisarza. Jak się czujesz podczas procesu pisania, kiedy całkowicie polegasz na swojej wyobraźni (bo chyba bez tego oddania się jej nie można napisać tego, co się chce w stopniu najwyższym?). I nie mam tutaj na myśli "jak to jest naprawdę pisać", tylko czy i jak musisz zmieniać punkty widzenia i czy to przypadkiem nie jest czymś w rodzaju dobrze kontrolowanej "paranoi".

Czytałam w ramach poznawania psychologii, że jest coś takiego jak myślenie symboliczne i myślenie symbolami. Czy właśnie na tym polega Twoja twórcza dojrzałość, że potrafisz swobodnie poruszać się po świecie, którego zwykły zjadacz chleba nigdy nie pojmie, a w którym zatopiło się już wielu twórców?

Może to niewygodne pytanie czy wręcz nietrafione. Ale chciałabym znać perspektywę samego pisarza. Może mi się to bardzo przydać ;).
Kto nie ma kobiety, nie ma duszy.

1351
Burza pisze: Jak się czujesz podczas procesu pisania, kiedy całkowicie polegasz na swojej wyobraźni (bo chyba bez tego oddania się jej nie można napisać tego, co się chce w stopniu najwyższym?). I nie mam tutaj na myśli "jak to jest naprawdę pisać", tylko czy i jak musisz zmieniać punkty widzenia i czy to przypadkiem nie jest czymś w rodzaju dobrze kontrolowanej "paranoi".
sam nie wiem - to nie do końca tak.

siadam i stukam. Przeważnie po prostu sie stuka - przelewam to co wymysliłem na papier, oczywiście pierwotny pomysł obudowując w biegu opisem i dialogiem.

Czasem idzie bardziej gładko, napiszę wtedy więcej - 10, 15, 20, 25 stron ciurkiem. Trochę potem jestem otumaniony. jak pisałem samochodziki to w ogóle czułem się jak zombie ale to była praca np przez tydzień po 20 storn dziennie. Ekstremalne wyzwanie...

Pisząc nie tracę kontaktu z rzeczywistoscią. nie widzę kolorów nie czuję zapachów - tylko te cholerne literki i czerwone podkreslenia worda w kazdym słowie. nie przychodzą krasnoludki podpowiadać mi co ma być dalej.

oczywiście zagłębiam się w świat. Muszę mysleć w kategoriach: jak wyglada ulica po kt której idą.

w dzieciństwie gdy sobie przed snen układałem całe skomplikowane fabuły i brałem udział w wymyslanych przygodach miałem czasem wrażenie że jestem prawie na skraju - że to co wymyslam zaczyna być realną rzeczywistością. Ale nigdy nie udalo mi się dostać tam. Pare razy zdarzyo mi się na lekcji odpłynąc tak że nie kontaktowałem co dzieje się w klasie i dopiero wrzaski belfrów sprwadzały mnie na ziemie. Omamy oniryczne? Wydaje mi się ze większość uczniów tak ma ;)

Wróć do „Strefa Pisarzy”