Zbrodnia Doskonała

1
WWWDostrzegłem ją w centrum handlowym, gdy lawirowała pomiędzy sklepami. Łatwy cel. Blondynka, blisko metr sześćdziesiąt wzrostu, niewyróżniająca się wyglądem. Przeciętny przechodzeń nie dostrzegłby w niej niczego specjalnego, jednak ja nim nie byłem. Mej spostrzegawczości nie umknął żaden szczegół istotny dla mojego zadania.
WWWGdy tylko oddaliła się od butiku, podążyłem za nią. Początkowo, wśród tłumów kupujących szedłem tuż za tą kobietą, ale gdy po krótkiej przechadzce wyszliśmy z centrum, zwiększyłem dzielący nas dystans. Kilka razy rozejrzała się z niepokojem. Ja jednak nie dopuszczałem myśli, że mogłem zostać zdemaskowany. Jestem profesjonalistą. Mnie takie rzeczy się nie zdarzają.
WWWWyglądałem jak zwykły członek klas średnich: urzędas albo drobny biznesmen. Miałem na sobie brązowy garnitur, a w ręce trzymałem neseser.
WWWW tej skórzanej walizce mieścił się cały mój sprzęt. Jego jakość, jak zwykle, pozostawiała wiele do życzenia. Ja jednak byłem mistrzem w swym fachu, nawet z takiego chłamu jak ten mogłem zrobić świetny użytek.
WWWPo kilkunastu minutach znaleźliśmy się na niewielkim osiedlu niezbyt wysokich, ale okazałych bloków. Moja przyszła ofiara właśnie otwierała drzwi do jednego z nich. Niemalże biegiem pokonałem odcinek chodnika, a jeszcze szybciej ulicę. Może i złamałem jedną z zasad wpajanych mi w przedszkolu, lecz zysk powinien być tego wart. Chwilę później przekroczyłem próg i byłem już na klatce schodowej, nadal ją śledząc. Powoli, statecznie wchodziłem po schodach. Starałem się nie wydawać żadnych, nawet najcichszych odgłosów, jednocześnie wsłuchując się w jej kroki. Wspinaczka trwała całą wieczność. W końcu dźwięk stąpania ustał, a zamiast niego usłyszałem szuranie butów o wycieraczkę i chrobot klucza.
WWWSerce zabiło mi mocniej. Szybko przeskoczyłem kilka stopni, by znaleźć się na półpiętrze. Gdy tylko trzasnęły zamykane drzwi, ruszyłem w ich stronę.
WWWTe mieszkania w blokach mają okropną akustykę. Wystarczyło stanąć przy drzwiach, żeby usłyszeć wszystko, co robiła lokatorka. Gdy zapukałem, echo rozbrzmiało dokładnie tym samym. Nie zdziwiło mnie to za bardzo, raczej zdenerwowało. Żeby wykonać swoje zadanie musiałem pozostać dyskretny. A zwrócenie uwagi postronnych nie było szczytem dyskretności.
WWWCo by nie było, drzwi przede mną otwarły się. Stanęła w nich znana mi już kobieta. Gdyby wiedziała im jestem, najprawdopodobniej by mi nie otworzyła. Ale było już za późno. Wiedziałem, że nic jej nie uchroni, że jest kompletnie bezbronna...
- Dzień dobry. Czy jest pani zainteresowana kupnem sprzętu AGD?
Na jej twarz wypłynęła niechęć przemieszana z przerażeniem. Nie wiedziałem, co zamierza zrobić, lecz za wszelką cenę musiałem ją wyprzedzić. Moja ręka niczym wąż dopadła zapięcia walizki. Charakterystyczny trzask rozpłynął się w ciszy klatki schodowej. Jedno spojrzenie blondynki na "cuda techniki" z otwartego nesesera wystarczyło, aby ta znalazła się w mojej mocy.



WWWPośpiesznym krokiem opuszczałem to miejsce, mijając niczego nieświadomych mieszkańców. Ma walizka była lżejsza niż wcześniej, w przeciwieństwie do portfela. Wkrótce wszyscy sąsiedzi dowiedzą się, co zaszło w mieszkaniu numer czternaście. Wówczas wolałbym znaleźć się daleko stąd.
WWWGdy pozostawiałem za plecami blok, do mych uszu dobiegł upiorny hałas - głośny warkot psującego się miksera.

2
Hehe, ja to się dałam nabrać. Nieźle zbudowana atmosfera. Nawet jak koleś powiedział, że AGD sprzedaje, to ja ciągle myślałam, że żartuje. Dopiero przy tym kikserze zajarzyłam:)
No, mi się podobało. Niezłe ukazanie tych wszytskich domokrążców. Niektórzy naprawdę chyba panikują, jak stają im w progu.
Mi się podobało:)

Re: Zbrodnia Doskonała

3
[1]Mej spostrzegawczości nie umknął żaden szczegół istotny dla [2]mojego zadania.
[1] – Może lepiej: mojej uwadze.
[2] – Zaimek do wyrzucenia.
[1]Początkowo, wśród tłumów kupujących szedłem tuż za tą kobietą, ale gdy [2]po krótkiej przechadzce wyszliśmy z centrum, zwiększyłem dzielący nas dystans.
[1] – Zmieniłabym kolejność oraz usunęłabym zaimek „tą”:
Początkowo szedłem za kobietą wśród tłumu kupujących
[2] – Usunęłabym pogrubiony fragment, a zamiast „wyszliśmy” (chwilę wcześniej użyłeś już tego czasownika „szedłem”), napisałabym np. opuściliśmy.
Ponadto podzieliłabym całe zdanie na dwa:

Początkowo szedłem za kobietą wśród tłumu kupujących. Kiedy opuściliśmy centrum, zwiększyłem dzielący nas dystans.
[1]Ja jednak nie dopuszczałem myśli, że [2]mogłem zostać zdemaskowany. [3]Jestem profesjonalistą. Mnie takie rzeczy się [4]nie zdarzają.
[1] – Zbędny zaimek.
[2] – Bardziej pasuje mi tutaj „mógłbym”.
Nie odpuszczałem jednak myśli, że mógłbym zostać zdemaskowany.
[3], [4] – Zmieniasz czas narracji na teraźniejszy. Lepiej pozostać przy czasie przeszłym.
Wyglądałem jak zwykły członek klas średnich
Może lepiej przedstawiciel?
W tej skórzanej walizce mieścił się cały mój sprzęt. Jego jakość, jak zwykle, pozostawiała wiele do życzenia.
Z tego można w sumie zrobić jedno zdanko, pozbywając się przy okazji niepotrzebnych zaimków:

W skórzanej walizce mieścił się cały mój sprzęt, którego jakość pozostawiała wiele do życzenia.

[1] Ja jednak byłem mistrzem w swym fachu, nawet z [2]takiego chłamu [3]jak ten [4]mogłem zrobić świetny użytek.
[1] – Ten zaimek również można pominąć:
Byłem jednak mistrzem w swym fachu
[2], [3] – Pogrubienia można usunąć.
[4] – Może: potrafiłem.
Po kilkunastu minutach [1]znaleźliśmy się na niewielkim osiedlu [2]niezbyt wysokich, ale okazałych bloków.
[1] – Można uniknąć tego szkolnego zwrotu i czymś go zastąpić, np. dotarliśmy do.
[2] – Czy nie lepiej napisać po prostu niskich?
Niemalże biegiem pokonałem odcinek chodnika, a jeszcze szybciej ulicę.
Nieco przegadane. Starczyłoby:
Biegiem pokonałem chodnik, a potem ulicę.

Chwilę później przekroczyłem próg i byłem już na klatce schodowej
Może by tak uniknąć szkolnego „byłem” i napisać to inaczej?
Serce zabiło mi mocniej.
Brzydko wygląda ten zaimek. Może:
Serce mocniej zabiło.
Gdy tylko trzasnęły zamykane drzwi, ruszyłem w ich stronę.
Usunęłabym.
[1]Te mieszkania w blokach mają okropną akustykę. Wystarczyło stanąć przy drzwiach, żeby usłyszeć wszystko, co robiła lokatorka. [2]Gdy zapukałem, echo rozbrzmiało dokładnie tym samym. [3]Nie zdziwiło mnie to za bardzo, raczej zdenerwowało.
[1] – Zaimek usunąć.
[2] – Nie bardzo rozumiem, do czego to się odnosi. Pewnie chodzi o echo, które spotęgowało odgłos stukania, ale zdanie jest niejasno sformułowane. Przynajmniej dla mnie.
[3] – Według mnie lepiej brzmi: Raczej mnie to zdenerwowało, niż zdziwiło.
[1]Co by nie było, drzwi przede mną otwarły się. [2]Stanęła w nich znana mi już kobieta. Gdyby wiedziała [3]im jestem, najprawdopodobniej [4]by mi nie otworzyła. Ale było już za późno. [5]Wiedziałem, że nic jej nie uchroni, że jest kompletnie bezbronna...
[1] – Osobiście usunęłabym zaznaczony fragment. Tym bardziej, że w zdaniu wcześniejszym masz również „było”.
[2] – Źle to brzmi. Przegadane, niezgrabne. Może napisz po prostu:
Stanęła na progu.
[3] – Literówka: kim.
[4] – Nieładnie. Napisz to inaczej.
[5] – Napisałabym tylko:
Nic już nie mogło jej uchronić.
Ma walizka była lżejsza niż wcześniej, w przeciwieństwie do portfela.
Lepiej chyba jednak brzmi: moja.
Można też zrezygnować z zaimka.
Wkrótce wszyscy sąsiedzi dowiedzą się, co zaszło w mieszkaniu numer czternaście. Wówczas wolałbym znaleźć się daleko stąd.
Skleiłabym to w jedno zdanie:
Kiedy sąsiedzi dowiedzą się, co zaszło w mieszkaniu numer czternaście, wolałbym znaleźć się daleko stąd.
Wtedy jednak trzeba zmienić też zdanie następne, bowiem zaczyna się od „Gdy...”


Trochę zbędnych zaimków. Szczypta szkolnego stylu (było, znajduje się), któremu zaradzi zabawa zdaniami, konstruowanie ich na różne sposoby. Jest też nieco przegadanych fragmentów, poszczególne słowa z powodzeniem można powyrzucać z niektórych zdań, gdyż tylko niepotrzebnie rozwlekają tekst.
Pomysł fajny. Przypomina miniaturę „Snajper”, gdzie autor podrzucił fałszywy trop (zresztą już w tytule, podobnie jak tutaj), aby zmylić czytelnika. Podobało mi się, mimo mankamentów warsztatowych.
„Pewne kawałki nieba przykuwają naszą uwagę na zawsze” - Ramon Jose Sender

4
Można powiedzieć, że na "Snajperze" się wzorowałem :P Błędy wynikają z pośpiechu i z faktu, że to pierwszy mój twór z pierwszoosobową narracją. A tak na marginesie: czy to humoreska, czy raczej satyra? bo nie jestem pewien.

5
Ofiara, przedszkole, sprzęt - te trzy rzeczy zaważyły na tekście. Poczułem, że wciskasz coś na siłę (w sensie przewrotność) i tak też było. Przegadane, za dużo zaimków - gdyby to skrócić, tak o połowę, byłoby lepsze. Ewik doskonale wypointowała bolączki tekstu, więc masz nad czym pracować. Pomysł, podobnie jak w miniaturce "Snajper" ciekawy, ale w tym wypadku poczułem wtórność.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”