BMF pisze:Ciekawe, bo nawet taki Ziemkiewicz mówi o faktach, które - jak sam napisał - cała ta zasrana komisja zwyczajnie zignorowała.
Ziemkiewicz w swoim felietonie napisał m.in.:
Zdaniem ludzi obeznanych z lotnictwem, znaczy to (wyłączony w ostatniej chwili autopilot - przyp. mój) jednak coś zupełnie innego. Że załoga samolotu wcale nie lądowała, dokonywała dopiero wstępnego zniżenia. Zatem - że po prostu nie zdawała sobie sprawy, na jakiej faktycznie znajduje się wysokości.
Z tego logicznie płyną tylko dwa wnioski: albo pilot i cała załoga byli skończonymi amatorami, którzy popełnili dziecinny i kompromitujący ich błąd, albo byli zmyleni co do najistotniejszych parametrów lotu.
Mógł ich zmylić błąd kontroli lotów, na przykład podanie nieprawdziwych danych co do ciśnienia atmosferycznego na płycie lotniska, albo błąd przyrządów pokładowych. Ten z kolei mógł być spowodowany zakłóceniami powodowanymi przez jakieś działające w okolicy urządzanie - zakłócenia przypadkowe, bądź, nie można tego w świetle posiadanej wiedzy ani potwierdzić, ani wykluczyć, świadome.
Czyli mamy już teorię wywiedzioną bez znajomości faktów, które do wczoraj nie były ujawnione.
A wczoraj okazało się, że:
Jak powiedział też Edmund Klich załoga była świadoma, że schodzi na bardzo niską wysokość poniżej 100 metrów.
Klich zaznaczył też, że nie jest przekonany czy załoga polskiego samolotu zrozumiała komendę rosyjskiego kontrolera "horyzont" wzywającą do przerwania podchodzenia do lądowania i przejścia do lotu poziomego.
Prowadzone dochodzenie ma wyjaśnić dlaczego piloci zeszli tak nisko i dlaczego nie reagowali na ostrzeżenia.
Więcej na temat tego, co powiedział Szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych (przypominam - to jest polska, a nie rosyjska komisja) Edmund Klich znaleźć można tutaj:
http://wiadomosci.onet.pl/2174949,448,k ... ,item.html
Z kolei Wirtualna Polska
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title, ... caid=1a3a0
cytuje szczegółowo wypowiedź Klicha na temat obecności w Błasika w kabinie pilotów:
- Nie ma zdania, które by wywierało presję na załogę bezpośrednio, np. "musimy wylądować" - takiego zdania sobie nie przypominam - podkreślił. Klich powiedział, że swoją obecnością, oczywiście gen. Błasik mógł wywierać presję na załogę samolotu. - Tutaj trzeba z tym się zgodzić, że jakaś presja była - zaznaczył. - Jest to na pewno problem - psycholodzy będą to badać - dodał.
- Wszyscy znali wagę zadania, wagę czasu, lot był już spóźniony; presja, dalej różne sytuacje, kiedy prawdopodobnie udawało się wylądować w gorszych warunkach niż minimalne; i to - myślę - te nawyki, które były wytworzone przez lata, że jeśli się uda, to jesteśmy bohaterami, jak się nie uda, to jest źle, bo są później dyskusje, że nie mamy odważnych pilotów, piloci się boją - to wszystko złożyło się na ten obraz i sytuację w kabinie - powiedział Klich.
Sorry, Andrzeju, że w Twoim temacie, ale tak się to jakoś wszystko tutaj umiejscowiło...
Kończąc z mojej strony ten temat, chciałbym zauważyć, że moim zdaniem mamy do czynienia z absurdalną sytuacją, w której brak dowodów obciążających stronę rosyjską jest dla zwolenników teorii spiskowej najlepszym dowodem na to, że zamach był, ponieważ - wiadomo - Rosjanie tak to wszystko załatwili, by żadnych dowodów nie było.
Po prostu zwolenników teorii spiskowej nikt i nic nie przekona, że to nie był zamach.
I pamiętajmy, że zabrakło (prawdopodobnie ok. pięciu) sekund do tego, by uratować samolot (i co wtedy z tym rzekomym wprowadzaniem w błąd?). Silniki pracowały już na najwyższych obrotach, a pilot zaczął podrywać maszynę. Zaplanowanie przez Rosjan, czy kogokolwiek tak precyzyjnego zamachu (wciąż nikt nie wie po co), wliczającego obecność drzewa na kursie nisko lecącego samolotu i wznoszącego się terenu wąwozu...
Gdyby coś takiego znalazło się w książce sensacyjnej, trudno byłoby przekonać czytelnika, by wczuł się w sytuację. A tu nagle miliony Polaków wierzą, że to zdarzyło się naprawdę.
Tyle ode mnie w tej sprawie.