Witam wszystkich.
Bardzo pomysłowi rodzice nazwali mnie Radek (w sumie, do tej pory nie poznałem osobiście ani jednego imiennika). Odkąd się urodziłem, czyli od 17 lat doskonalę technikę nic nie robienia. Zawitałem tutaj, gdyż ostatnio dopadło mnie dziwne uczucie, które nie pozwalało się skupić na nauce, brzęczało w uchu kiedy próbowałem spać. Dowiedziałem się, że potocznie nazywane jest ono "weną". Mam nadzieję, że pomożecie mi ocenić, czy to uczucie ma pozytywny wpływ na "teksty" (jakby można było tak nazwać te wypociny) wychodzące spod... moich palców.
Pozdrawiam wszystkich.
3
Witam. Ja już miałem okazję poczytać i ową wenę widać - wena ma to do siebie w młodym wieku, że daje zazwyczaj dobre początki...
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
8
Ale miłe powitanie. Chyba zostanę tu na dłużej
A przynajmniej mam nadzieję, że wena będzie nachodzić mnie częściej i częściej będziecie czytać moje pseudo-teksty

Pzdr.


Ano, właśnie. A tam gdzie kończy się wena, trzeba nadrabiać dobrym stylem i warsztatem, którego mi teraz brakuje, ale mam nadzieję, że z czasem i Waszą pomocą, poprawię się jako autor i nie będziecie się już musieli krzywić przed monitorem, czytając moje opowiadaniaMartinius pisze:Witam. Ja już miałem okazję poczytać i ową wenę widać - wena ma to do siebie w młodym wieku, że daje zazwyczaj dobre początki...

Pzdr.

9
Ja się nie skrzywiłem - tylko nudno mi się zrobiło w pewnej chwili. Oczywiście, możesz się nie zgodzić, ale to ja byłem czytelnikiem, nie ty 
Na tym forum - jak sądzę - można się wiele nauczyć. Ważne, by mieć czytelników i ich nie zrażać do siebie. Znam kilku autorów, którzy zaczynali od takich gniotów, że głowa mała a teraz piszą naprawdę dobrze i chwała im za to. Kto wie, może niektórych w niedalekiej przyszłości zobaczymy w nowych barwach

Na tym forum - jak sądzę - można się wiele nauczyć. Ważne, by mieć czytelników i ich nie zrażać do siebie. Znam kilku autorów, którzy zaczynali od takich gniotów, że głowa mała a teraz piszą naprawdę dobrze i chwała im za to. Kto wie, może niektórych w niedalekiej przyszłości zobaczymy w nowych barwach

„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.