Tekst zawiera wulgaryzmy!
Było już po północy, kiedy Marrab przeskoczył nad siatką i wdepnął w coś lepkiego i wyjątkowo śmierdzącego. - Kurwa - syknął - jebane psy, Ostrowską powinni za cycki powiesić na drzewie za przygarnianie tych kundli! Psy go nie wyczuły, poruszał się cicho i zwinnie jak kot, w końcu był wampirem, co prawda ostatnim ze swojego rodzaju, ale jednak - wampir to zawsze wampir. Wytarł podeszwę buta o trawę i zręcznie przęmknął wzdłuż kamiennego murku, oddzielającego posesje od drogi. Po drodze udusił dwa małe psy i jednego kota - jak mawiał zawsze Marrab - ostrożności nigdy za wiele, w końcu jestem ostatnim wampirem na Ziemii.
Okno było niedomknięte, od dawna wiedział, że córka Ostrowskiej nigdy nie domyka okna od pokoju, ale zawsze zostawiał ją sobie na deser. Teraz nadszedł właśnie ten moment. Gdy dowiedział się, że jest ostatnim wampirem chodzącym po Ziemii, musiał jakoś uczcić ten dzień, dzień żałoby, czy dzień radości, nie ważne. Odczuwał jednocześnie dumę i smutek, w końcu był najpotężniejszą ostotą na Ziemii, Panem i włądcą nocy, jeden, jedyny. Z drugiej strony podświadomie czuł, że i jego koniec może nadejść szybko - odmieniec, ostatni z gatunku, teoretycznie jednostki takie są skazane na wymarcie. Marrab często myślał o zagrożonych gatunkach zwierząt, pandy wielkie, tygrysy syberyjskie, pantery śnieżne, takie potężne a jednak skazane na wymarcie. Czuł się jak jedno z tych zwierząt, zaszczuty i osaczony przez nawałnice ludzkich istot, potężnych w grupie, słabych w pojedynkę.
Noc była cicha i bezwietrzna, wampir cichutko uchylił okno i wślizgnął się do pokoju. We wnętrzu unosił sie ciężki zapach japońskich kadzidełek, trudny do zdefiniowania, natomiast niezbyt przyjemny dla Marraba. Wampir podszedł do łóżka, żeby ostatni raz popatrzeć na swoją ofiarę. Dziewczyna miała długie kasztanowe włosy i bladą cerę, oddychała lekko, bez wysiłku jak by śniła o czymś bardzo przyjemnym. Marrab przyjrzał się jej szyji. Uwielbiał ten moment, pulsująca tętnica młodej dziewczyny podniecałą go bardziej niż cokolwiek innego. Pochylił się nad nią i wciągnął powietrze nosem. Poczuł najwspanialszy zapach na świecie, zapach niewinności i bezbronności, zapach świeżej krwi. Pogładził jej czoło palcem, przegarnął włosy, dziewczyna zajęczała szeptem, przewróciła sie na drugi bok i westchnęła. Jej szyja pulsowała teraz jeszcze intensywniej. Marrab nie wytrzymał, z całą siłą zakrył jej usta i zagłębił zęby w jej ciele. Zrobił to z precyzją i wyrafinowaniem, robił to juz setki razy, żaden błąd nie wchodził w grę.
Gdy wreszcie wyssał z niej ostatnie tchnienie, przykrył ją, tak, żeby nie było widać śladów krwi - "i tak sie zorientują, ale przynajmniej to da mi trochę czasu" - mawiał. Wyszedł z domu, jak zawsze zręcznie, jak zawsze cicho i jak zawsze myślał, że już mu się upiekło, jednak nie jak zawsze zapomniał, że jest cały we krwi, dwa wielkie dobermany wyczuły go i rzuciły się na niego z wielka furią i nieustępliwością - nie miał żadnych szans.
MARTI edit: jeśli tekst zawiera wulgaryzmy, masz obowiązek poinformować czytelnika o tym.
2
Po pierwsze - przekleństwa - nigdzie nie zauważyłem żebyś powiadomił mnie, że tekst takowe zawiera. Ja przeżyję ale wrażliwce mogą cię zagryźć, więc popraw to. Sam nie wiem jak, bo jestem nowy ale przypomnieć chyba nie zaszkodzi.
w końcu jestem ostatnim wampirem na Ziemii.
Iiiii po co to drugie i? Dalej też się gdzieś to pojawia...
Okno było niedomknięte, od dawna wiedział, że córka Ostrowskiej nigdy nie domyka okna
Wiadomo.
musiał jakoś uczcić ten dzień, dzień żałoby, czy dzień radości, nie ważne
Dziękuję za podanie nie ważnej informacji.
w końcu był najpotężniejszą ostotą
Wiadomo.
Z drugiej strony podświadomie czuł, że i jego koniec może nadejść szybko - odmieniec, ostatni z gatunku, teoretycznie jednostki takie są skazane na wymarcie.
Tu bym postawił raczej kropke, nie przecinek. Mogę się mylić.
jednostki takie są skazane na wymarcie. Marrab często myślał o zagrożonych gatunkach zwierząt, pandy wielkie, tygrysy syberyjskie, pantery śnieżne, takie potężne a jednak skazane na wymarcie.
Auć. Wiadomo.
z całą siłą zakrył jej usta
Można zakryć usta z całą siłą? Można prędzej szczelnie zakryć...
Wyszedł z domu, jak zawsze zręcznie, jak zawsze cicho i jak zawsze myślał, że już mu się upiekło, jednak nie jak zawsze zapomniał, że jest cały we krwi, dwa wielkie dobermany wyczuły go i rzuciły się na niego z wielka furią i nieustępliwością - nie miał żadnych szans.
Zdanie monstrum. Gdzieś w połowie zgubiłem sens. Za drugim razem zgubiłem go pod konice. Te "jaki" jest jeszcze w stanie przetrwać... no ale błagam... dają odwrotny efekt do tego, jaki zamierzałeś.
Chyba wszystko, więcej nie widzę. Dużo błędów jak na tak krótki utwór, jeszcze pare takich a mój komentarz byłby dłuższy od miniaturki. Nie wciągnąła mnie, niczym pozytywnym też nie zaskoczyła. Pozatym nie lubię wampirów, a zwłaszcza tych oklepanych, stereotypowych. Wątpię jednak by nawet fanowi krwiopijców ten tekst się spodobał.
Koniecznie musisz poprawić warsztat i (oh god!) czytać to co tworzysz. Jestem pewien, że albo wrzuciłeś tu tekst prosto z pod ręki, albo nawet tego nie przeczytałeś. Według mnie powinieneś przy tym zmienić tematykę... mam chyba wampofobię.
w końcu jestem ostatnim wampirem na Ziemii.
Iiiii po co to drugie i? Dalej też się gdzieś to pojawia...
Okno było niedomknięte, od dawna wiedział, że córka Ostrowskiej nigdy nie domyka okna
Wiadomo.
musiał jakoś uczcić ten dzień, dzień żałoby, czy dzień radości, nie ważne
Dziękuję za podanie nie ważnej informacji.
w końcu był najpotężniejszą ostotą
Wiadomo.
Z drugiej strony podświadomie czuł, że i jego koniec może nadejść szybko - odmieniec, ostatni z gatunku, teoretycznie jednostki takie są skazane na wymarcie.
Tu bym postawił raczej kropke, nie przecinek. Mogę się mylić.
jednostki takie są skazane na wymarcie. Marrab często myślał o zagrożonych gatunkach zwierząt, pandy wielkie, tygrysy syberyjskie, pantery śnieżne, takie potężne a jednak skazane na wymarcie.
Auć. Wiadomo.
z całą siłą zakrył jej usta
Można zakryć usta z całą siłą? Można prędzej szczelnie zakryć...
Wyszedł z domu, jak zawsze zręcznie, jak zawsze cicho i jak zawsze myślał, że już mu się upiekło, jednak nie jak zawsze zapomniał, że jest cały we krwi, dwa wielkie dobermany wyczuły go i rzuciły się na niego z wielka furią i nieustępliwością - nie miał żadnych szans.
Zdanie monstrum. Gdzieś w połowie zgubiłem sens. Za drugim razem zgubiłem go pod konice. Te "jaki" jest jeszcze w stanie przetrwać... no ale błagam... dają odwrotny efekt do tego, jaki zamierzałeś.
Chyba wszystko, więcej nie widzę. Dużo błędów jak na tak krótki utwór, jeszcze pare takich a mój komentarz byłby dłuższy od miniaturki. Nie wciągnąła mnie, niczym pozytywnym też nie zaskoczyła. Pozatym nie lubię wampirów, a zwłaszcza tych oklepanych, stereotypowych. Wątpię jednak by nawet fanowi krwiopijców ten tekst się spodobał.
Koniecznie musisz poprawić warsztat i (oh god!) czytać to co tworzysz. Jestem pewien, że albo wrzuciłeś tu tekst prosto z pod ręki, albo nawet tego nie przeczytałeś. Według mnie powinieneś przy tym zmienić tematykę... mam chyba wampofobię.
3
uważam, że powinieneś się skupić na pisaniu dłuższych form, bo na czymś tak krótkim nie nauczysz się pisać. choćby nie wiem, jak ta miniatura była dobra, to nie widać, jaki masz warsztat, czy w ogóle masz talent... widać jedynie pewną chwiejną tendnencję, może jakbyś chciał, to umiałbys napisać więcej? na pewno. mnie zawsze męczy pytanie: czemu takie miniatury służą??
4
Slużą zabiciu nudy podczas bezsennej nocyagalilla pisze:uważam, że powinieneś się skupić na pisaniu dłuższych form, bo na czymś tak krótkim nie nauczysz się pisać. choćby nie wiem, jak ta miniatura była dobra, to nie widać, jaki masz warsztat, czy w ogóle masz talent... widać jedynie pewną chwiejną tendnencję, może jakbyś chciał, to umiałbys napisać więcej? na pewno. mnie zawsze męczy pytanie: czemu takie miniatury służą??

Dzieki.
8
zabawnie to wyszło. A mogłeś napisać: jezdni...oddzielającego posesje od drogi. Po drodze udusił dwa...
tu masz narrację i w drugiej części przeskok na myśli bohatera (nie ważne), dlatego rozdzieliłbym to na dwa zdania i zgodnie z tym co piszesz, użył myslnika. Zobacz na zmianę:Gdy dowiedział się, że jest ostatnim wampirem chodzącym po Ziemii, musiał jakoś uczcić ten dzień, dzień żałoby, czy dzień radości, nie ważne.
Gdy dowiedział się, że jest ostatnim wampirem chodzącym po Ziemi, musiał jakoś uczcić ten dzień. Dzień żałoby czy dzień radości - nie ważne.
Ale rodzaj i gatunek to dwie różne rzeczy - w pierwszym akapicie właśnie owy rodzaj mi nie pasował i tylko czekałem, aż sam podważysz swoje zdanie. I się doczekałem. Rodzaj występuje w gatunku, a gatunek odróżnia gatunki - lecz gatunek może mieć wiele rodzajów.odmieniec, ostatni z gatunku,
A teraz patrz jakiego babowal żeś walnął. Patrz i podziwiaj. Patrz i śmiej się razem ze mną:
Okno było niedomknięte, od dawna wiedział, że córka Ostrowskiej nigdy nie domyka okna od pokoju, ale zawsze zostawiał ją sobie na deser.
To teraz pytanie do babola: ile razy ją zabijał?Gdy wreszcie wyssał z niej ostatnie tchnienie, przykrył ją, tak, żeby nie było widać śladów krwi

Ogólnie, słabe wykonanie, tekst bardzo niedopracowany i chociaż styl plastyczny to po prostu widać że to nie odleżało nawet tygodnia. Do tego sam temat bez wyraźnej puenty, idący do nikąd i z nikąd. Nie podobało mi się.
ależ owszem, można nauczyć się pisać i opowiadać zarazem i przede wszystkim na każdej dobrej miniaturze widać warsztat, ponieważ miniatura to esencja formy – minimum znaków, maksimum treści, narzędzi, zabiegów, zwrotów, wywleczeń fabularnych. To prawie niedomówienia ale tak subtelne, że czytelnik staję się drugą nie dopisaną kartą.agalilla pisze:uważam, że powinieneś się skupić na pisaniu dłuższych form, bo na czymś tak krótkim nie nauczysz się pisać. choćby nie wiem, jak ta miniatura była dobra, to nie widać, jaki masz warsztat, czy w ogóle masz talent... widać jedynie pewną chwiejną tendnencję, może jakbyś chciał, to umiałbys napisać więcej? na pewno. mnie zawsze męczy pytanie: czemu takie miniatury służą??
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
9
[1] Tu powinna być kropka, a nawet wykrzyknik.jebane psy,[1] Ostrowską powinni za cycki powiesić na drzewie za przygarnianie tych kundli! [2] Psy go nie wyczuły,
[2] A to już powinno być w nowym akapicie, bo nie jest kwestią wypowiadaną przez bohatera.
Okna mogą być od strony np. ogródka, podwórka, zaplecza, ale nie od pokoju.okna od pokoju
To jak często tam przychodził?ale zawsze zostawiał ją sobie na deser.
Oho, a to bardzo ciekawy wniosek, skoro dwa zdania wyżej piszesz, że czuł się najsilniejszym z silnych na ziemi.Czuł się jak jedno z tych zwierząt, zaszczuty i osaczony przez nawałnice ludzkich istot
Nielogiczność. Dla mnie kadzidełko to kadzidełko, jeśli bohater jest je w stanie rozpoznać (japońskie), to już nie było trudne do zidentyfikowania.unosił sie ciężki zapach japońskich kadzidełek, trudny do zdefiniowania,
Zabrakło znaków przestankowych i zdanie straciło sens.jak zawsze cicho i jak zawsze myślał, że już mu się upiekło, jednak nie jak zawsze zapomniał,
Hm... nie przepadam za psami, ale tu opisałeś skrajność, gdzie psy się rzucają kiedy tylko poczują krew.dwa wielkie dobermany wyczuły go i rzuciły się na niego z wielka furią i nieustępliwością - nie miał żadnych szans.
Niedopracowane, nawet nieprzeczytane po napisaniu, tak mi to wygląda – literówki i inne potknięcia, które można wyłapać samodzielnie. Każde opowiadanie powinno być jakieś, niekoniecznie super wyraźne, ale jednak coś opowiadać. Twoje nie ma w sobie ani interesującej historii, ani tym bardziej zakończenia, które wynagrodziłoby brak tego pierwszego.
Popracuj nad historią, którą chcesz opowiedzieć zanim zaczniesz pisać, bo ja też jestem zdania, że miniatura to esencja opowiadania, a nie pisanie dla zabicia czasu.
Pozdrawiam,
eM
Cierpliwości, nawet trawa z czasem zamienia się w mleko.