1591

Latest post of the previous page:

"Jeśli bardzo nam się spieszy, jesteśmy w stanie wydać książkę w miesiąc" to słowa, które wypowiedział sam Robert Łakuta na spotkaniu w siedzibie LKF Syriusz bodajże w maju tego roku :) Żeby mu oddać sprawiedliwość - dodał, że przeciętny czas "od momentu, gdy książka pójdzie do redakcji, do jej wydania" ma ponoć wynosić w FS 3 miesiące.

To są jego słowa, nie wiem, na ile dobrze oddają rzeczywistość. Ale poza mną jest jeszcze ze trzydziestu świadków, którzy słyszeli to samo :)

1592
Ignite - przecież sama przyznajesz, że to miał być wyjątek, nie reguła. Jeśli redaktor z autorem znali się jak łyse konie ( co upraszcza wiele spraw) i pracowali dzień i noc, to kto wie? Normalnie takiego pośpiechu nie ma. Tyle, że gdyby policzyć roboczogodziny jakie autor, redaktor i wszyscy inni poświęcili na tekst w ciągu tego miesiąca, pewnie wyszłoby niewiele mniej niż w trakcie "normalnych" trzech miesięcy. Bo cudów nie ma.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

1593
Ale właśnie mi nie o redakcję chodziło :) Może źle sprecyzowałam pytanie.

Zainteresowało mnie, jak w dużym wydawnictwie wygląda możliwość wsunięcia książki w plan wydawniczy np. z miesięcznym czy dwumiesięcznym wyprzedzeniem, gdyby patrzeć na kwestię WSZYSTKIEGO POZA REDAKCJĄ, bo przecież właśnie jest np. kwestia załatwienia druku. Jak to technicznie jest planowane - np. czy wydawca z tym kwartalnym czy półrocznym wyprzedzeniem ustala z drukarnią druk KONKRETNYCH książek, czy tylko ustala, ile będzie drukował pozycji po tyle i tyle stron i na ile plany wydawnicze są elastyczne (puścimy na pewno książki A, B i C, i jak D wyrobi się w terminie, to puścimy D, a jak nie, to E). Sam piszesz, Navajero, że Twoja książka wyleciała z kolejki do druku z powodu konieczności zaprojektowania innej okładki, czego efektem była paromiesięczna obsuwa - z tego wnioskuję, że jakaś inna książka musiała wskoczyć na jej miejsce :) Ciekawi mnie, z jakim wyprzedzeniem wydawca może podejmować decyzje o druku w stosunku do pozycji a) zredagowanych i z zaprojektowaną okładką, b) zredagowanych, czekających na projekt okładki, c) niezredagowanych. W sytuacjach normalnych i w sytuacjach wyjątkowych.

1594
Nie odpowiem Ci z detalami, bo szczerze mówiąc niespecjalnie mnie to interesowało, ale FS ma chyba umowę z jakąś drukarnią i ponieważ wykorzystuje spory procent mocy tejże, praktycznie robi co chce ( znaczy z drukiem, terminami itp.) bo drukarnia idzie na rękę największemu czy też jednemu z największych swoich klientów. Może Andrzej będzie wiedział więcej :) A jeśli istnieje kolejka np. 20 gotowych już do druku książek, to oczywiście fabryczni mogą tasować tę talię jak im się żywnie podoba. I nieraz to robią :P Ale tak jest wszędzie. Np. NF ma zamknięte 4 - 5 numerów naprzód. Kiedyś Parowski poinformował mnie, że na druk poczekam sobie osiem miesięcy, bo kolejka, a tuż przed terminem napisał maila w sensie " Pardon, ale właśnie jeden z autorów poskarżył mi się, że jego tekst czeka już rok/dwa lata ( nie pamiętam dokładnie) i w związku z tym, musimy przesunąć termin druku pańskiego opowiadania"... ;)
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

1595
Navajero pisze:Nie odpowiem Ci z detalami, bo szczerze mówiąc niespecjalnie mnie to interesowało, ale FS ma chyba umowę z jakąś drukarnią i ponieważ wykorzystuje spory procent mocy tejże, praktycznie robi co chce ( znaczy z drukiem, terminami itp.)
Dedukuję iż w terminach krytycznych przed majowymi targami czy przed świętami Bożego Narodzenia ta swoboda ulega znaczącym ograniczeniom.
bo drukarnia idzie na rękę największemu czy też jednemu z największych swoich klientów.
sądzę że dla Opolgrafu "Fabryka" to klient "zauważalny" ale pewnie są więksi.
Może Andrzej będzie wiedział więcej :)
w zasadzie nic więcej. Też mnie ten problem jakby mało interesował - tzn. piszę, redaguję, oddaję dostaję po redakcji, uwzględniam uwagi, idzie do korekty - a ja w tym czasie piszę już kolejną książkę a następną wymyślam...

Kiedyś tam się ukazuje.
A jeśli istnieje kolejka np. 20 gotowych już do druku książek, to oczywiście fabryczni mogą tasować tę talię jak im się żywnie podoba.
pewnie też do pewnego stopnia bo jak zapłacili za redakcję, korektę, skład etc to liczą na szybką akumulację kosztów.
I nieraz to robią :P Ale tak jest wszędzie. Np. NF ma zamknięte 4 - 5 numerów naprzód.
"Science fiction" chyba podobnie.

[/quote]
"Pardon, ale właśnie jeden z autorów poskarżył mi się, że jego tekst czeka już rok/dwa lata ( nie pamiętam dokładnie) i w związku z tym, musimy przesunąć termin druku pańskiego opowiadania"... ;) [/quote]

dwa lata? to chyba moje było ;)

przepraszam... ;)

1596
Andrzej Pilipiuk pisze:dwa lata? to chyba moje było ;)
przepraszam... ;)
Nie, nie Twoje, pamiętam czyje :)
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

1597
Teraz z innej beczki...

Andrzeju, jak wygląda twój proces wymyślania książki czy opowiadania? Wiem, że robisz notatki jak każdy pisarz, ale co poza tym? Czy wygląda to mniej więcej tak, że wymyślasz fabułę i postacie w wyobraźni, notujesz, ale także wymyślasz dokładnie co chcesz napisać, zdanie po zdaniu (potem to piszesz)? A może po prostu opisujesz świat, fabułę, postacie i potem z gotowym materiałem - napisanym - siadasz do pracy (z notatkami) i piszesz co ci w głowie się pojawi? Nie wiem, dlatego się pytam. Ile trwa wymyślanie jednego opowiadania, jednej powieści? Jak to wygląda?

1598
Czytając lub rozmyślając nad tym co przeczytałem znajduję ciekawy czas, miejsce, okoliczności.

Osadzam tam fabułę. Mam historię którą chcę opowiedzieć.

Zastanawiam się przez kogo ją opowiedzieć - szukam bohatera wśród już posiadanych albo tworzę zupełnie nowego.

Wymyślam zakończenie.

wklepuję. czytam. poprawiam...

nuuudy.

1599
tak mi się przypomniało, pewnie już widziałeś, ale...

Obrazek
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

1603
Andrzej Pilipiuk pisze:Aleksander Grin
i pozamiatane :-)
chociaż jestem zaskoczona, ze już nie "zmierzch" :P

andrzej, wakacje jakieś?
w sumie lato jest, chociaż nad morzem jesień - leje jak z cebra od 2 dni - wybierasz się na urlop czy już byłes?
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

1604
Autor nigdy nie ma urlopu. Jak jest na wolnym to wymyśla nowe książki, jak pisze to marzy aby chwile odpocząć, a jak już może odpocząć, to szlag go trafia i pisze nową opowieść lub opowiadanie. Jak mówi moja mama, autor urlopu nie potrzebuje bo i tak nigdy ciężko nie pracuje tylko głupoty wklepuje do komputera.
Władysław "Naturszczyk" Zdanowicz

1605
masz mądrą Mamę :-)
no cóż, pewnie cos w tym jest, ale jak dla mnie upakowanie się za parawanem na plaży, gdy świeci słońce i masz wrażenie, ze powietrze przykrywa cię ciepłą kołdrą jest bezcenne.

i nawet by mi się nie chciało pisać - piwo, ksiązka i morze.
idelanie :-)
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

1606
A wiesz jak Andrzej załapał się na pisanie pana Samochodzika? Jak jedyny facet na plaży siedział na piasku w garniturze ( :wink: :lol: - sorry, wiem że nie znosi garniturów, ale to lepiej pasuje do legendy) i z uporem coś bazgrał w zeszycie A5, nie zaszczycając przechodzące obok wpół nagie dziewczyny - notabene ku ich niezadowolenia, bo takiej brody jeszcze nie nosił i był całkiem, całkiem. he he he... Tak się tym wyróżnił, że jeden z plażowiczów zwrócił na niego uwagę i nawiązał rozmowę. Okazało się, że to jeden z tych pisarzy którzy miewają urlopy i w efekcie pomógł mu nawiązać współpracę z wydawcą z Olsztyna. To były czasy, zeszyty zamiast laptopów, pisanie zamiast dziewczyn :oops: :lol: :roll: :twisted: I kto teraz w to uwierzy. Aha, i do przeżycia starczała jedna bułka dziennie, ale za to cztery piwa.
Władysław "Naturszczyk" Zdanowicz

Wróć do „Strefa Pisarzy”