Wiesz, z pisaniem zawsze wiązał się stres. Im bardziej chciałem coś napisać, tym trudniejszy stawał się proces tworzenia. Z obserwacji wynika, że wielu ludzi ma podobnie - niemoc twórcza, rozpacz, "suchość tekstu" i stany depresyjno-maniakalne. Tony obgryzionych paznokci i warg jako przeciwieństwo romantycznej frenezji. Rozbite głową mury, majaczące przed oczami cmentarzysko pomysłów...
A tak na poważnie - w pisaniu brakuje mi pewności i przekonania. Czuję się jak na grząskim gruncie i nie wiem, co uczynić esencją opowiadania. Końcówkę zazwyczaj mam gotową, ale co to za przyjemność, gdy zna się tylko zakończenie. Z drugiej strony zawsze lubiłem słowa. Niezwykłe, jakie emocje i wrażenia są w stanie wywołać, niezwykła jest też władza pisarza nad umysłem czytelnika. Jestem tutaj, aby nauczyć się tempa opowiadania, jego nastroju, budowy i barwy. Przybyłem po rzemiosło, bo serca nikt mi nie naprawi.
Moje niedawno utracone dzieciństwo jest pełne wspomnień związanych z komputerem, to już to pokolenie. Podobno wytworzyły się u nas dodatkowe połączenia nerwowe odpowiedzialne za operowanie palcami, w szczególności kciukiem... co nie czyni nas lepszymi. Jednak przez osiemnaście lat życia udało mi się trochę poznać samego siebie. Dotrzeć do różnych pomniejszych elementów, które mnie tworzą i obserwować je świadomie. Stąd wiem, że potrafię zaskoczyć samego siebie. Lubię eksperymentować na różnych płaszczyznach, ciekawią mnie ludzie i ich sposób na życie. Nigdy nie wiem, gdzie mogę się znaleźć, tak jak nigdy nie mogłem nazwać się fanem jednego gatunku muzyki. Dlatego jestem tutaj - aby siebie zaskoczyć. Kreatywność czająca się w bitach zapisanych postów tego forum powinna mi pomóc.

Na koniec wrócę do początku - wybacz bezpośredni zwrot, ale tak jest mi łatwiej. Wkrótce zapewne będziemy prowadzić dyskusję, czyli ulegniemy formie internetowego forum i będziemy rozmawiać jak równy z równym. Uznałem, że warto zacząć od razu.

Uch... koniec tego pieprzenia o sobie to prawdziwa ulga. Koniec stresu. ;]