2
jedni twierdzą, ze trzeba czekać na wenę, inni (i ja ten pogląd podzielam), że należy pisać dalej. Najlepiej jakieś minimum sobie ustalić, które trzeba dziennie wyrobić. Jak masz wenę piszesz dalej, jak nie masz... przykładowe trzy strony i fajrant. Prawda jest taka, że nie ma co spodziewać się po wenie za wiele. Łatwo przyjdzie, łatwo pójdzie, a najgorsze co może być to odłożenie naszego wiekopomnego dzieła do szuflady na miesiąc, dwa czy ile tam potrzeba, żeby wena wróciła. Potem już się wiele ze szczególików, które się wymyśliło, zapomina etc. etc.

Reasumując - brak weny? Nie przejmować się, tylko pisać dalej. :)
[img]http://www.cdaction.pl/userbar/strona/userbar/15j3pcp0_user6.jpg[/img]
----------------------------------------------------------------------
[img]http://www.cdaction.pl/userbar/strona/userbar/15j3phuz_userbar(2)b.jpg[/img]

3
Wenta potrafi być kapryśna, coś o tym wiem ;)
Zgadzam się z wypowiedzią poprzednika. Nie opłaca się usiąść z założonymi rękami i czekać aż zapał wróci. W ten sposób można zamienić się w zimującego niedźwiedzia. Jeżeli zajmujesz się pisarstwem profesjonalnie i jest to twój sposób na życie musisz znaleźć równowagę między weną a zwykłą pracą. Jeśli masz taki dzień, że kompletnie nie możesz sklecić logicznego zdania, a cały tekst wydaje ci się zbieraniną bzdur, poczekaj, odetchnij, przeanalizuj na spokojnie i ruszaj dalej. Możesz zaczerpnąć u kogoś rady, lub na luzie spojrzeć krytycznym okiem na swoje dzieło. Wyznacz sobie dzienne minimum np. dwie lub trzy strony i staraj się tego trzymać.
Jeżeli już na prawdę nie masz ochoty i utknąłeś w totalnie martwym punkcie nie porzucaj opowiadania. Odpocznij dzień, pisarze również potrzebują chwili, aby zaczerpnąć powietrze.
Najlepszą motywacją jednak jest czyjś komentarz i wcale nie musi być on przychylny. Tak jak już wcześniej wspomniałam, warto zaczerpnąć rady. To dodaje „Powera” ;)

Pozdrawiam.
"Wyobraźnia jest ważniejsza od wiedzy."

- A. Einstein

4
Pisarz nie staje w martwym punkcie.

/temat.
"Siri was almost sixteen. I was nineteen. But Siri knew the slow pace of books and the cadences of theater under the stars. I knew only the stars." Dan Simmons

5
Heh, a ja stanęłam, więc nie jestem pisarzem? :) No może nie do konca. Jeden wątek zadał mi ćwieka ale wciąż szukam łykam wszelkie informacje do rozwinięcia wcześniejszego fragmentu i obmyślam plan strategiczny połączenia obydwu. :D Jakkolwiek głupio to nie zabrzmiało, przynajmniej bazgram coś na brudno
http://atl-niekadyjestrainmanem.blogspot.com/

6
Dużo pisarzy stawało w martwym punkcie i porzucało swój zawód. To czasami zależy od, nazwijmy to "wypalenia się", chociaż sama do końca nie jestem pewna, czy można się definitywnie wypalić.
"Wyobraźnia jest ważniejsza od wiedzy."

- A. Einstein

7
Czyli po prostu przełamujecie się i piszecie dalej?
Niestety z weną to jest tak, że czasem jest, ale częściej jej nie ma, a szkoda.

8
Trzeba chcieć. Silna wola to podstawa do pokonania lenistwa. Bla, bla, bla - im mniej jałowej teorii na temat pisania tym lepiej. Pisz, nie pier... nicz, przypominając podpis jednego z userów forum.
:)
Victory is mine!

9
iska36 pisze:szukam łykam wszelkie informacje do rozwinięcia wcześniejszego fragmentu i obmyślam plan strategiczny połączenia obydwu
Więc w martwym punkcie nie stoisz ;)
misha pisze:Czyli po prostu przełamujecie się i piszecie dalej?
Nie. Czekamy i nie marudzimy, a pisanie samo wróci. Taka jest jego natura.
"Siri was almost sixteen. I was nineteen. But Siri knew the slow pace of books and the cadences of theater under the stars. I knew only the stars." Dan Simmons

11
BMF pisze:Nie. Czekamy i nie marudzimy, a pisanie samo wróci. Taka jest jego natura.
Pisanie samo wróci? Znaczy się, że wierzymy w Panią Wenę i leżymy wpatrzeni w sufit? Też można.
Victory is mine!

12
Faux pisze:A jeśli przez dłuższy czas nie wraca to znaczy, że nie jest to zajęcie dla nas?
To znaczy, że trzeba się zastanowić, czy to nam serio wciąż sprawia przyjemność, czy stało się jednak kłopotem.
Stewie pisze:Pisanie samo wróci? Znaczy się, że wierzymy w Panią Wenę i leżymy wpatrzeni w sufit? Też można.
Zaproponuj alternatywę.
"Siri was almost sixteen. I was nineteen. But Siri knew the slow pace of books and the cadences of theater under the stars. I knew only the stars." Dan Simmons

13
Andrzej pisał o tym miliard razy. Wtedy poprawiamy, wtedy piszemy coś innego, wtedy inaczej wykorzystujemy cenny czas.
Victory is mine!

14
Brawa za odkrywczość. Dosłownie chyba bym się bez tego nie obszedł.

Faktem jest, że pisząc "czekamy aż wróci" leżenia do góry brzuchem absolutnie nie miałem na myśli. To jest dzieło twojej nadinterpretacji, którą tak kochasz. Miałem na myśli, że nie ma co się spinać w sobie, siadać i na siłę pisać, pisać, pisać, bo gówno z tego wyjdzie tak czy siak i wpędzi nas to w jeszcze większą deprechę. Sprawdzone empirycznie.
"Siri was almost sixteen. I was nineteen. But Siri knew the slow pace of books and the cadences of theater under the stars. I knew only the stars." Dan Simmons

15
rozróżnijmy te "nie wiem co dalej":

a) piszemy i zablokowaliśmy się na jakiejś scenie ale mniej więcej wiemy co będzie później. Wtedy należy tę scenę po prostu zostawić - niech sobie dojrzewa w głowie a w tym czasie pisać to co było dalej.

b) kompletnie nie wiemy co dalej. Jest to oznaka że za wcześnie zabraliśmy się do roboty.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kreatorium”