Znów "kolorowy" tytuł, absolutnie roboczy zresztą.
VVVPłomyki świec rzucały ciepły blask na twarz Zofii.
VVVSpoglądała zamyślonym wzrokiem na kieliszek wina w dłoni i kołysała nim lekko, znacząc na szkle wilgotne okręgi. Potem przesunęła wzrok na czerwoną różę w wazonie.
VVV- Piękny kwiat – powiedziała niskim głosem. – Dziękuję ci, Henryku.
VVVWypiła resztkę wina, skrzywiła się, gdy poczuła jego gorzki smak i odłożyła kieliszek na stół przykryty białym obrusem. Świece, zapalane tylko na specjalne okazje, były już krótkie i wosk wylewał się na metalowy świecznik. W mdłym półmroku wszystko wydawało się bezbarwne, prócz eleganckiej, wytwornej sukni Zofii w tym samym kolorze, co róża w wazonie. Wyraźna czerwień wśród ogólnej szarości. Niemal tak, jak dawna miłość w przygnębiającym życiu codziennym.
VVVZofia chwyciła świecznik i podeszła do lustra. Płomyki zamigotały i cienie na ścianie zatańczyły, chowając się za różnymi sprzętami. Kobieta spojrzała uważnie na swoją twarz, szyję, dekolt. Pokrywała je delikatna siateczka zmarszczek, nieco wygładzonych przez niespokojny blask świec. Lecz gdzieś w tym ciele wciąż skrywała się piękna, wytworna dama.
VVV- Czy wciąż się tobie podobam, Henryku? – Poruszyły się karminowe, wąskie usta. – Minęło wiele lat, ale dla nas czas się zatrzymał. Prawda?
VVVNie doczekała się odpowiedzi. Westchnęła, spojrzała ostatni raz na nieruchomą twarz, smutne, błyszczące oczy i wróciła do stołu. Cienie znów igrały między przedmiotami w pokoju.
VVVZofia wzięła do ręki złożony na cztery części papier, przetarty na zgięciach, a w jednym miejscu nawet poplamiony. Dotykała go, badając palcami jak ślepiec, wreszcie z ociąganiem rozłożyła.
VVVDroga Zofio,
VVVPrzepraszam za to, co się stało. Oddałbym wszystko, by móc cofnąć czas – wtedy na pewno nie zostałbym w domu tamtego wieczoru. To miał być nasz wieczór! Byłem pewien, że po niedawnej kontroli dadzą nam spokój. Byłem nieostrożny i głupi, strasznie głupi! Naraziłem także Ciebie. Mam nadzieję, że nie zrobili Ci krzywdy i że ten list do Ciebie dotrze.
VVVKochana, jeszcze jedno. W bukiecie róż na stole był ukryty pierścionek zaręczynowy. Miałem zamiar poprosić Cię o rękę, jednak nie zdążyłem. Przyjmij go, proszę, i noś, jeśli zechcesz. Chociaż prawdopodobnie już nigdy nie zostaniesz moją żoną. Kocham Cię i tęsknię. Może jeszcze kiedyś się spotkamy w innym, lepszym świecie. Pamiętaj o mnie...
VVVTwój Henryk
VVVGdy Zofia skończyła czytać, na papier kapnęła łza. Za każdym razem tak samo przeżywała rozstanie. Co roku nowe łzy upadały na niebieski atrament, na nierówne litery pisane drżącą ręką.
VVVPoruszyła pierścionkiem na palcu. Był ozdobiony niedużą, okrągłą perłą i już od dawna nie dawał się zdjąć. To on sprawiał, że wielu mężczyzn rezygnowało z zalotów i traciło zainteresowanie Zofią. Czasem ktoś zapytał, gdzie jest jej narzeczony. „Wyjechał – odpowiadała. – Ale wraca do mnie”. Bywały chwile, że przeklinała to uczucie, które przywiązało ją do jednej osoby. Jakby pierścionek na jej palcu był obrączką ślubną. Jednak nie potrafiła inaczej i czuła się podle za każdym razem, gdy próbowała czerpać z życia nieco radości. To on ją uwięził i sprawił, że zegary stanęły. Życie toczyło się dalej, lecz w tym pokoju istniała tylko przeszłość. Nienawidziła go za to i kochała.
VVVRzuciła okiem na końcówkę listu, którą znała na pamięć.
VVVPS. Jeśli naprawdę mnie kochasz, nie smuć się. Świętuj co roku nasze zaręczyny, nasze rocznice... Ja będę o nich pamiętał i zawsze tego dnia będę wracał do Ciebie. Zawsze tego dnia połączymy się myślami i pamięcią o nas. Tylko tak nasza miłość nigdy się nie zatrze, będzie wciąż żywa i coraz mocniejsza...
VVV- Tak, Henryku. To tak, jakbyś tu był ze mną – zaszlochała.
VVVSpojrzała na krzesło naprzeciwko niej – było martwe i puste, jednak ona widziała na nim młodego, czarującego mężczyznę. Uśmiechał się. Wyciągał do niej ręce, by pochwycić jej dłoń i pocałować ją. Zachwycał się jej ciemnymi oczami, długimi włosami opadającymi lekko na szczupłe ramiona. Słuchał melodii świerszczy, wpadającej do pokoju przez uchylone okno. Firanki za nim lekko falowały, a on... nagle znieruchomiał. Jego radość ustąpiła przerażeniu. Musiał iść. Patrzył na nią bezradnie, jakby prosił ją o pomoc, a ona nie mogła mu jej udzielić. Znikał, jego obraz rozmywał się. Wciąż wyciągał do niej ręce, teraz w geście rozpaczy. „Pamiętaj o mnie” – mówiły jego oczy. Nagle widmo rozpłynęło się w ciemności. Zofia zamrugała oczami pełnymi łez.
VVV- Pamiętam – szepnęła i zdmuchnęła świece.
VVVByła już tylko śmiesznie umalowaną starszą kobietą w sukni niedopiętej na plecach, ukrywającą twarz w spracowanych dłoniach.
3
Witaj zainteresował mnie gatunek więc jeśli pozwolisz zaczne od takiej małej uwagi, mianowicie:
Fajnie napisane, podobalo mi się. Zbyt krótki tekst, chciałabym się dowiedzieć co się stalo z Henrykiem?
Podobalo mi sie też w jaki sposób uchwyciłaś wizerunek starzejącej się kobiety i jej wspomnień.
Pozdrawiam
Pogrubienie - sugeruję inaczej zapisać. Nie wiem ale jakoś czytając to zdanie pomyślałam, że świece mogą być różne: krótkie, długie, cienkie grube i owo określenie: krótkie wcale nie musi się kojarzyć z pewnym czasem, przez który płonęły. Tak więc zapisałabym raczej: ...bliskie wypalenia lub jakoś podobnie.Luka w pamięci pisze:Świece, zapalane tylko na specjalne okazje, były już krótkie i wosk
I jeszcze ta jedna uwaga: pierścionek ie dający zdjąć się z palca. Mam wrażenie, że kobieta ma obrzęk na palcu od zbyt ciasnego pierścionka. Pewnie nie o taki obraz ci chodziło.Luka w pamięci pisze:Był ozdobiony niedużą, okrągłą perłą i już od dawna nie dawał się zdjąć.
Fajnie napisane, podobalo mi się. Zbyt krótki tekst, chciałabym się dowiedzieć co się stalo z Henrykiem?
Podobalo mi sie też w jaki sposób uchwyciłaś wizerunek starzejącej się kobiety i jej wspomnień.
Pozdrawiam
4
Uuu, krótkość świeczek była dla mnie oczywista, może masz rację, że trzeba inaczej:)
Tekst krótki, ale uwierzcie, starałam się go rozbuchać, jak mogłam. No i się nie udało.
Dzięki za odpowiedzi :wink:
Może mieć i obrzęk, wszystko jedno. Jest już starą babcią i mogły jej się paluszki zdeformować.iska36 pisze:Mam wrażenie, że kobieta ma obrzęk na palcu od zbyt ciasnego pierścionka. Pewnie nie o taki obraz ci chodziło.
A skąd ja mam wiedzieć? :wink: Staram się pisać tak, żebym po napisaniu tekstu nie miała wrażenia, że wiem o czymś więcej, niż przyszły czytelnik. Że czegoś zapomniałam dopisać. Nie mam pojęcia, co się stało z Henrykiem. Może umarł, może znalazł sobie bogatą żonę i żyli długo i szczęśliwie...iska36 pisze:chciałabym się dowiedzieć co się stalo z Henrykiem?
Tekst krótki, ale uwierzcie, starałam się go rozbuchać, jak mogłam. No i się nie udało.
Dzięki za odpowiedzi :wink:
5
Kiedy skończyłam czytać, natychmiast pomyślałam, że ta kobieta zmarnowała sobie życie. Ale przecież nic nie pisałaś o jej codzienności, poza sugestią ciężkiej fizycznej pracy (spracowane dłonie). Pokazujesz tragedię kobiety, ale nie wiem do czego zmierzasz. Pokazujesz, żeby pokazać? Widzę, że rozbuchałaś tekst, żeby rozbuchać, ale nie wiem po co? Jeśli to miała być wprawka dla ćwiczenia warsztatu, to mnie się podoba: dobra interpukcja, dobrze skontruowane dialogi, przemyślana budowa, czyta się gładko.
Scio me nihil scire.
6
Plusem tekstu jest to, że nie piszesz wszystkiego o Henryku, możemy się jedynie domyślać tego co się z nim stało - i to jest fajne.
Minusem duże zagęszczenie zaimków, szczególne w końcówce tekstu. Trochę to razi.
Poza tym nie za bardzo podoba mi się początek tekstu. Wszystko określasz, świece mają ciepły blask, wzrok jest zamyślony, okręgi są wilgotne itp., itd. Według mnie nie wszystko musisz określać.
Jest tu trochę emocji, widzimy starszą kobietę myślącą o przeszłości i mamy wiadomą scenkę, która te emocje ma wywołać w czytelniku, ale nie do końca mną wstrząsnęło. Może powiedzmy tak: nie jestem poruszona tak jak miałam być poruszona. Czegoś mi w tekście brakuje, albo inaczej: czegoś jest za dużo.
Minusem duże zagęszczenie zaimków, szczególne w końcówce tekstu. Trochę to razi.
Poza tym nie za bardzo podoba mi się początek tekstu. Wszystko określasz, świece mają ciepły blask, wzrok jest zamyślony, okręgi są wilgotne itp., itd. Według mnie nie wszystko musisz określać.
Jest tu trochę emocji, widzimy starszą kobietę myślącą o przeszłości i mamy wiadomą scenkę, która te emocje ma wywołać w czytelniku, ale nie do końca mną wstrząsnęło. Może powiedzmy tak: nie jestem poruszona tak jak miałam być poruszona. Czegoś mi w tekście brakuje, albo inaczej: czegoś jest za dużo.
10
Tyle komentarzy, a ja ciągle na weryfików czekam

No, w dziesiątkę.Bogna pisze:Jeśli to miała być wprawka dla ćwiczenia warsztatu, to mnie się podoba
Hej, hej. Tekst jest już po odsysaniu tłuszczu, ale rąk i nóg uciąć mu nie dam... A ma to chociaż ręce i nogi?Bogna pisze:Widzę, że rozbuchałaś tekst, żeby rozbuchać, ale nie wiem po co?
13
Do tekstu mnie przyciągnęła dyskusja z sb, ciekawa bardzo, śmieszne jest to, że ktoś się może tak bardzo oburzać na to, że ktoś prosi o weryfikacje, ło jej. Znaczy się, po twojej stronie jestem, aczkolwiek sama wolę nie marudzić, heh.
Szczególnie się nie dziwię, że ci nie chcą czarni ocenić tego tekstu, tu, na Wery, chyba bardziej fantastykę/kryminały wolą...
Dobra, idę do tekstu.
Ani ziębi, ani grzeje. Za pierwszym razem w ogóle mi się nie podobało, miałam podobne zdanie do JD, ale po drugim zauważyłam zalążek ciekawego pomysłu. Tylko zalążek. Bo wykorzystałam go w sposób niespecjalny ciekawy i oryginalny. 90% piszących zrobiłoby to tak jak ty. Widzę pójście na łatwiznę z drugiej strony piszesz, że to wprawka, więc nie mam co za dużo krytykować.
Kolejna sprawa: cenię, zachwycam się autorami, którzy potrafią dokładnie, bez błędów poprowadzić tekst do końca. Tzn nie ma gorszych momentów w stronie technicznej opowiadania. ALE bez przesady. Nie cierpię nadmiernego poprawiania (toteż wiadomo, że mi się bardzo nie podoba większość komentarzy Weryfikatorów), usuwania niepotrzebnych słów albo na odwrót - nadmiernego określania. A jak zaczęłam czytać powyższy tekst, to miałam wrażenie, że to coś u ciebie występuje, szczególnie nadmierne określanie. Wszystko musi mieć jakąś cechę: mięć kolor, określoną wielkość itp. itd. To przytłacza bardzo. Dobrze, że tekst jest króciutki, bo bym dłuższego tak napisanym stylem nie wytrzymała, tym bardziej teraz, po 22.00
Więcej luzu. Też kiedyś myślałam, że warsztatowo tekst musi być super och ach wygładzony, ale na szczęście zmieniłam zdanie i mi na lepsze wyszło.
Inna sprawa - nie pokazałaś tym tekstem nic nowego, sama wiesz. Miniatury lubię, ale nie takie. Ta jest nudna. Aczkolwiek podobają mi się zdania wypowiedziane przez Zofię, bo są śliczne, po prostu. W ogóle Zofia to ładne imię. Pasuje do bohaterki. Można ją sobie odpowiednio wyobrazić.
Tyle. Sorry, że ja nie czarna, no ale...
Pozdrawiam
Patka


Ani ziębi, ani grzeje. Za pierwszym razem w ogóle mi się nie podobało, miałam podobne zdanie do JD, ale po drugim zauważyłam zalążek ciekawego pomysłu. Tylko zalążek. Bo wykorzystałam go w sposób niespecjalny ciekawy i oryginalny. 90% piszących zrobiłoby to tak jak ty. Widzę pójście na łatwiznę z drugiej strony piszesz, że to wprawka, więc nie mam co za dużo krytykować.
Kolejna sprawa: cenię, zachwycam się autorami, którzy potrafią dokładnie, bez błędów poprowadzić tekst do końca. Tzn nie ma gorszych momentów w stronie technicznej opowiadania. ALE bez przesady. Nie cierpię nadmiernego poprawiania (toteż wiadomo, że mi się bardzo nie podoba większość komentarzy Weryfikatorów), usuwania niepotrzebnych słów albo na odwrót - nadmiernego określania. A jak zaczęłam czytać powyższy tekst, to miałam wrażenie, że to coś u ciebie występuje, szczególnie nadmierne określanie. Wszystko musi mieć jakąś cechę: mięć kolor, określoną wielkość itp. itd. To przytłacza bardzo. Dobrze, że tekst jest króciutki, bo bym dłuższego tak napisanym stylem nie wytrzymała, tym bardziej teraz, po 22.00


Inna sprawa - nie pokazałaś tym tekstem nic nowego, sama wiesz. Miniatury lubię, ale nie takie. Ta jest nudna. Aczkolwiek podobają mi się zdania wypowiedziane przez Zofię, bo są śliczne, po prostu. W ogóle Zofia to ładne imię. Pasuje do bohaterki. Można ją sobie odpowiednio wyobrazić.
Tyle. Sorry, że ja nie czarna, no ale...

Pozdrawiam
Patka
14
Mam dość marudzenia w sb, więc się pojawiam.
Nick nie jest czarny, ale czerń mam w duszy. Zresztą mój komentarz liczy się ciągle jako komentarz weryfika.
Aczkolwiek będzie krótko, nie mam zbyt wiele czasu na czytanie w tym momencie.
Początek jest tak dopracowany pod względem opisu obrazów, że w pewnym momencie bałem się odnalezienia w tekście rozmiaru świeczek w centymetrach.
Podstawowym błędem jest powtarzanie imienia bohaterki. W połowie zdań nie powinno ono występować gdyż jest jedynie zbędnym zapychaczem.
Podoba mi się klamra. Zaczynasz opisem świec, kończysz zdmuchnięciem ich.
W tym opowiadaniu opisujesz, nie opowiadasz. Siedzisz z metrówką, suwmiarką i lupą, zamiast podać herbatę ciasteczka i po prostu zacząć mówić.
Nick nie jest czarny, ale czerń mam w duszy. Zresztą mój komentarz liczy się ciągle jako komentarz weryfika.
Aczkolwiek będzie krótko, nie mam zbyt wiele czasu na czytanie w tym momencie.
Początek jest tak dopracowany pod względem opisu obrazów, że w pewnym momencie bałem się odnalezienia w tekście rozmiaru świeczek w centymetrach.
Podstawowym błędem jest powtarzanie imienia bohaterki. W połowie zdań nie powinno ono występować gdyż jest jedynie zbędnym zapychaczem.
Podoba mi się klamra. Zaczynasz opisem świec, kończysz zdmuchnięciem ich.
W tym opowiadaniu opisujesz, nie opowiadasz. Siedzisz z metrówką, suwmiarką i lupą, zamiast podać herbatę ciasteczka i po prostu zacząć mówić.
Po to upadamy żeby powstać.
Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.
Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.
Re: Czerwona róża
15VVVSpoglądała zamyślonym wzrokiem na kieliszek wina w dłoni i kołysała nim lekko, znacząc na szkle wilgotne okręgi.
Podzieliłabym na dwa zdania:
Spoglądała zamyślonym wzrokiem na kieliszek wina w dłoni. Kołysała nim lekko, znacząc na szkle wilgotne okręgi.
Dywiz na początku dialogu, półpauza w środku. Proponuję ujednolicić.VVV- Piękny kwiat – powiedziała niskim głosem. – Dziękuję ci, Henryku.
W mdłym półmroku wszystko wydawało się bezbarwne, prócz eleganckiej, wytwornej sukni Zofii w tym samym kolorze, co róża w wazonie.
Wcześniej napisałaś już, że róża znajduje się w wazonie, zatem tutaj można ów wazon pominąć.
Zmieniłabym szyk:Niemal tak, jak dawna miłość w przygnębiającym życiu codziennym.
Niemal tak, jak dawna miłość w przygnębiającym codziennym życiu.
Lecz gdzieś w tym ciele wciąż skrywała się piękna, wytworna dama.
VVV- Czy wciąż się tobie podobam, Henryku? – Poruszyły się karminowe, wąskie usta. – Minęło wiele lat, ale dla nas czas się zatrzymał. Prawda?
VVVNie doczekała się odpowiedzi.
Za dużo zaimków zwrotnych.
VVVSpojrzała na krzesło naprzeciwko niej – było martwe i puste, jednak ona widziała na nim młodego, czarującego mężczyznę. Uśmiechał się. Wyciągał do niej ręce, by pochwycić jej dłoń i pocałować ją. Zachwycał się jej ciemnymi oczami, długimi włosami opadającymi lekko na szczupłe ramiona. Słuchał melodii świerszczy, wpadającej do pokoju przez uchylone okno. Firanki za nim lekko falowały, a on... nagle znieruchomiał. Jego radość ustąpiła przerażeniu. Musiał iść. Patrzył na nią bezradnie, jakby prosił ją o pomoc, a ona nie mogła mu jej udzielić. Znikał, jego obraz rozmywał się. Wciąż wyciągał do niej ręce, teraz w geście rozpaczy. „Pamiętaj o mnie” – mówiły jego oczy.
I znów nadmiar zaimków. Warto sporej części się pozbyć, przebudowując zdania.
Zgadzam się z przedmówcami, co do nadmiernego określania przedmiotów w tekście. Warto zostawić coś dla czytelnika – domaluje niedopowiedzenie w wyobraźni. O przesadnej ilości zaimków też już wspomniano. Pod względem warsztatowym miniatura nadaje się jeszcze do szlifu. Poza tym tekst czyta się przyjemnie, gdyż posiada klimat, przywodzący na myśl obrazy Georgesa de La Toura, te, na których malarz uwiecznił magię stearynowego światłocienia. Tak właśnie odebrałam miniaturę, jako statyczny obraz pełen symboli. Mamy różę – symbol miłości, świecę – symbol mijającego czasu, płomień świecy symbolizuje duszę zmarłej osoby, mamy lustro – symbol kruchości marzeń oraz iluzji, jest też pierścień – symbol ciągłości i perła – być może umieszczona jako symbol łez i poświęcenia... W pewnym momencie Zofia, niczym Maria na jednym z obrazów de La Toura, przysuwa płonącą świecę do lustra. Obserwuje dwa płomienie palące się do siebie, jak niegdyś ona i Henryk... Żółtawa melancholia starej kobiety... Wreszcie bohaterka dmucha na płomień i obraz znika.
Czy tekst jest nudny? Może taki się wydawać. Nic szczególnego się nie dzieje? To prawda. Jednak jak dla mnie, w tym przypadku nic szczególnego dziać się nie musi.
„Pewne kawałki nieba przykuwają naszą uwagę na zawsze” - Ramon Jose Sender