Latest post of the previous page:
Hm? Do tego, żeby wysłać 1 zdanie uprzejmej negatywnej odpowiedzi, na upartego wystarczy i autoresponder, co ma do tego doświadczenie redaktora?17
Ja myślę, że przede wszystkim nie fair jest zarzucanie komuś, że nie zajrzał gdzieś tam, bo przecież gdyby zaglądnął to zachwyciłby się obowiązkowo... Innej opcji po prostu nie ma, prawda? Nie mógł zaglądnąć i się nie zachwycić, albo zachwycić się umiarkowanie? Nie będę wchodził w detale bo nie jest moim zamiarem opiniowanie tekstów z tego czy innego zinu, ale - generalnie rzecz biorąc - uważam, że teksty zamieszczane w Internecie są gorsze jakościowo od drukowanych ( nie mówię o wyjątkach, mam na myśli całość zjawiska). Bo gdyby były na poziomie drukowalnym, poszłyby do druku. Nie musisz się z tym zgadzać, nic mi do tego. Natomiast wydaje mi się, że mogę wyrazić swoje zdanie bez pomówień o nieczystą grę? Widzę też znaczącą różnicę w kwestii doświadczenia i wiedzy internetowych i zawodowych redaktorów ( co wpływa niejako automatycznie na jakość tekstów). Oczywiście i tu bywają wyjątki, czasem zamieszczane w sieci teksty redaguje zawodowiec jak np. na Fahrenheicie, ale chodzi mi o generalia. I nie piszę tego, aby kogokolwiek obrazić, w mojej opinii Esensja to jeden z najlepszych zinów w naszej przestrzeni językowej, ale ludzie którzy naprawdę dobrze piszą, trafiają do wydawnictw, prędzej czy później. I nie zmieni tego fakt, że gdzieś w Internecie znajdziemy perełkę, a w druku gniota.Ignite pisze:Przepraszam, ale cokolwiek nie fair (nawiązuję tu do wcześniejszej dyskusji z innego wątku) jest powtarzanie, że serwis internetowy zamieszcza kiepskie teksty, jeśli się na rzeczone teksty nigdy nawet nie rzuciło okiem.
Ta różnica ilościowa jest naprawdę duża.Ignite pisze: Różnica ilościowa jest, oczywiście, ale też w prawdziwych wydawnictwach ludzie zajmują się czytaniem tekstów w ramach godzin pracy, zamiast wykrawać na to charytatywnie swój czas wolny raz na kilka dni
Tak, z tym sie zgadzam. Polskim wydawnictwom i redakcjom nadal sporo brakuje do tego niewygórowanego przecież standardu.Ignite pisze: Osobiście sądzę, że przyzwoitym rozwiązaniem byłoby jednak wysyłać krótkie, choćby i jednozdaniowe powiadomienie, choćby z automatu, że tekst został zaopiniowany negatywnie, przykro nam, dziękujemy. Bo inaczej autor nie wie, czy jego tekst został odrzucony, czy też leży gdzieś pod stertą papierów i nikt nawet doń nie zajrzał.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson
dr Samuel Johnson
18
Autoresponder, że nie jesteśmy zainteresowani? No dobre, nie ma co.Ignite pisze:na upartego wystarczy i autoresponder

19
Navajero, z tego wątku, na którym wcześniej toczyła się dyskusja o zamieszczaniu tekstów w Internecie, zostało mi (być może niesłuszne) wrażenie, że Esensję stawiasz w jednym rzędzie z tekstami zamieszczanymi na blogach i forach, bez jakiejkolwiek selekcji, redakcji czy korekty, o często b. kiepskim poziomie językowym, co odczytałam jako powielanie pewnego stereotypu spowodowane nieznajomością tematu. Bardzo możliwe, że była to pochopna konkluzja - jak mówię, takie wrażenie zostało mi z Twoich wypowiedzi. Jeśli się pomyliłam, przepraszam. Zauważ też, że w swojej wypowiedzi zawarłam klauzulę "jest nie fair (...) JEŚLI się na rzeczone teksty nigdy nie rzuciło okiem". Jeśli zajrzałeś, czytałeś i nie spodobały się, to ok - zwracam honor.
Gdy chodzi o wysyłanie tekstów do zinów, motywacja może być na przykład taka, że kogoś nie drukują w NF (bo styl/tematyka nie wpisują się w określone preferencje Macieja Parowskiego, który np. nie lubi prozy bez szybkiej akcji, wolno mu), w SFFH można puścić jeden tekst na pół roku, akurat ma się w szufladzie krótki tekst i wybór: odłożyć go "na kiedyś" do zbioru opowiadań albo rzucić na sieć na zasadzie: zostanie i będzie jeszcze za kilka lat robił autorowi za reklamę online. Niektórzy, w tym znani i uznani, w tym samym celu zamieszczają próbki opowiadań na swoich stronach autorskich, np. Rafał Kosik. A z tym, że prędzej czy później osoba dobrze pisząca trafi do papierowego czasopisma/wydawnictwa, zgadzam się w pełni.
Gdy chodzi o wysyłanie tekstów do zinów, motywacja może być na przykład taka, że kogoś nie drukują w NF (bo styl/tematyka nie wpisują się w określone preferencje Macieja Parowskiego, który np. nie lubi prozy bez szybkiej akcji, wolno mu), w SFFH można puścić jeden tekst na pół roku, akurat ma się w szufladzie krótki tekst i wybór: odłożyć go "na kiedyś" do zbioru opowiadań albo rzucić na sieć na zasadzie: zostanie i będzie jeszcze za kilka lat robił autorowi za reklamę online. Niektórzy, w tym znani i uznani, w tym samym celu zamieszczają próbki opowiadań na swoich stronach autorskich, np. Rafał Kosik. A z tym, że prędzej czy później osoba dobrze pisząca trafi do papierowego czasopisma/wydawnictwa, zgadzam się w pełni.
Między kotem a komputerem - http://halas-agn.blogspot.com/
20
Nie, nie stawiamIgnite pisze:Navajero, z tego wątku, na którym wcześniej toczyła się dyskusja o zamieszczaniu tekstów w Internecie, zostało mi (być może niesłuszne) wrażenie, że Esensję stawiasz w jednym rzędzie z tekstami zamieszczanymi na blogach i forach, bez jakiejkolwiek selekcji, redakcji czy korekty, o często b. kiepskim poziomie językowym

No owszem, MP ma swoje preferencje, ale z tą szybką akcją to przesada. Drukował i bez szybkiej, w tym jeden mój tekst, gdzie akcja była w zasadzie tylko tłem.Ignite pisze:
Gdy chodzi o wysyłanie tekstów do zinów, motywacja może być na przykład taka, że kogoś nie drukują w NF (bo styl/tematyka nie wpisują się w określone preferencje Macieja Parowskiego, który np. nie lubi prozy bez szybkiej akcji, wolno mu)
Też bywa różnie, są osoby drukowane częściej, ale to już zależy od NaczelnegoIgnite pisze:w SFFH można puścić jeden tekst na pół roku

IMO niewielka to reklama, chyba, że ma się wyrobione nazwisko, naprawdę wyrobione. No i nawet wtedy chodzi chyba bardziej o fragmenty, nie całość. Ale to już de gustibus, nie jestem ekspertem w tej dziedzinie.Ignite pisze: akurat ma się w szufladzie krótki tekst i wybór: odłożyć go "na kiedyś" do zbioru opowiadań albo rzucić na sieć na zasadzie: zostanie i będzie jeszcze za kilka lat robił autorowi za reklamę online.
Miło mi, że w jakiejś sprawie się zgadzamyIgnite pisze: A z tym, że prędzej czy później osoba dobrze pisząca trafi do papierowego czasopisma/wydawnictwa, zgadzam się w pełni.

Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson
dr Samuel Johnson
21
A to przepraszam i zwracam honorNie, nie stawiam

Co do NF - znam przypadek, gdzie odrzucenie tekstu przez MP zostało uzasadnione explicite brakiem szybkiej akcji właśnie, stąd supozycja, że takie teksty generalnie woli

Między kotem a komputerem - http://halas-agn.blogspot.com/
22
Moim skromnym zdaniem w Esensji też różnie bywa z drukiem dobrych tekstów. Niestety jak wszędzie jeden woli rybki drugi akwarium. Kiedyś puściłam fragment swojej wydrukowanej już powieści do E. właśnie. Długo nie dostawałam odpowiedzi, więc pewnego dnia napisałam grzecznego e-maila z zapytaniem czy ktokolwiek rzucił już okiem na moje "cudo". Wreszcie otrzymałam odpowiedź. Pan nakrzyczał na mnie, że mają tak dużo tekstów do przeglądnięcia, że i owszem rzucił okiem ale powinnam tekst poprawić bo co prawda zły nie jest ale coś tam miał mu niby do zarzucenia tylko jakby nie umiał konkretnie wskazać co to niby jest. W ogóle sprawił na mnie wrażenie bardzo znerwicowanego człowieka. Podziękowałam mu za cenny czas i poprosiłam o zniszczenie propozycji. I na szczęście jak się okazało bowiem dość szybko znalazłam prawdziwego wydawcę.
A no i witam wszystkich po chwilowej nieobecności. Kończyłam drugą powieść, jak się powiedziało A...
A no i witam wszystkich po chwilowej nieobecności. Kończyłam drugą powieść, jak się powiedziało A...

23
iska36, jeśli masz na myśli powieść o autystycznym chłopcu, akurat tak się składa, że to m.in. ja recenzowałam dla E. Twój tekst (był to rozdział albo rozdziały wyjęte ze środka książki). Podobała mi się tematyka, zwłaszcza opisy zachowań Kamila, widać w nich było wnikliwą znajomość tematu. Zastrzeżenia miałam głównie do strony językowej, zwróciłam też uwagę na to, że ciężko oceniać tekst, znając tylko fragment i nie wiedząc, jak dalej się potoczy historia. Sprawdziłam w archiwum, otrzymałaś od E. grzeczny list z krótką, ale szczegółową odpowiedzią streszczającą nasze uwagi. Mogę tu zaraz zacytować jego fragmenty albo całość, żeby oddalić zarzuty o znerwicowane, niemerytoryczne maile. Jeśli wzrok i archiwum mnie nie mylą
, wcześniejsza odpowiedź na Twoje zapytanie, czy tekst już został przeczytany, brzmiała "Niestety, nie - gdy tylko to nastąpi, odpiszemy". I tyle. Żadnego krzyczenia 
Gratuluję wydania książki - zauważ, że tak jest zdecydowanie korzystniej i dla Ciebie ("prawdziwa" książka, nie publikacja w zinie), i dla E., która rzadko zamieszcza powieści ze względu na specyfikę medium. Podtrzymuję też opinię, że tekst w takiej formie, w jakiej dostałam go do rąk, wymagał solidnej redakcji językowej, takiej fachowej redakcji, o jakiej wielokrotnie tu wspominał Navajero. W E. ciężko jest z mocami przerobowymi i kiedy mamy do wyboru wziąć kilka opowiadań napisanych lepszym językiem, prawie nie wymagających korekty (a przychodzą takie), albo powieść wymagającą mocnego szlifu, to... odpowiedź jest niestety prosta.


Gratuluję wydania książki - zauważ, że tak jest zdecydowanie korzystniej i dla Ciebie ("prawdziwa" książka, nie publikacja w zinie), i dla E., która rzadko zamieszcza powieści ze względu na specyfikę medium. Podtrzymuję też opinię, że tekst w takiej formie, w jakiej dostałam go do rąk, wymagał solidnej redakcji językowej, takiej fachowej redakcji, o jakiej wielokrotnie tu wspominał Navajero. W E. ciężko jest z mocami przerobowymi i kiedy mamy do wyboru wziąć kilka opowiadań napisanych lepszym językiem, prawie nie wymagających korekty (a przychodzą takie), albo powieść wymagającą mocnego szlifu, to... odpowiedź jest niestety prosta.
Między kotem a komputerem - http://halas-agn.blogspot.com/
24
Jeżeli już to jako główny zarzut postawiono mi, że pisałam na kolanie? I że niektóre zwroty są zbyt fachowe? Przepraszam Bardzo ale jeśli w utworze były podane terminy fachowe to tylko w dialogach w których brali udział specjaliści. Nie wyobrażam sobie inaczej dialogów nt zaburzenia. Wiesz akurat wydawca nie wykonał solidnej pracy redakcyjnej w związku z niedomogami językowymi bowiem tak właśnie miała ta opowieść wyglądać. Momentami napisana bardzo prostym językiem, a momentami fachowymi określeniami. Taki był główny zamysł ale może Tobie to umknęło. Natomiast co do nerwowości o ile pamiętam tenże Pan opisując te wszystkie złe przypadłości tekstu napisał na początku maila coś w stylu:"Przecież pisałem wcześniej, że ma Pani czekać" - uważasz to za grzeczną odzywkę? Ja raczej nie, a co do szczęścia fakt, dlatego też spieszyło mi się aby uzyskać od was odpowiedź.
25
Iska, ja też nie lubię pewnego pana z E. Pamiętam jak mnie zwalił z nóg swoją krótką, brutalną recenzją. Owszem, tekst nie był "cudem", ale kilku czytelnikom się podobał, a na forum NF redaktor stwierdził, że tekst ujdzie, czyli jest mniej więcej średni. Ok, ale po tekście pana z E. to można było tylko siąść i płakać, jakbym nie znała zasad tego biznesu to po czymś takim bym się załamała i darowała sobie pisanie. Jak napiszę jakiś nowy i dobry tekst, to już im go nie wyślę.
Jednak na nie mogę im zarzucić jednego - że nie odpisują i nie przysyłają odpowiedzi. Może czekasz długo, ale jednak odpowiedź się uzyskuje. A wiele redakcji nawet nie wyśle ci automatycznej odpowiedzi: Nie, słabe, spadaj! Więc w tym sensie E. trzeba przyznać plusa.
Jednak na nie mogę im zarzucić jednego - że nie odpisują i nie przysyłają odpowiedzi. Może czekasz długo, ale jednak odpowiedź się uzyskuje. A wiele redakcji nawet nie wyśle ci automatycznej odpowiedzi: Nie, słabe, spadaj! Więc w tym sensie E. trzeba przyznać plusa.
27
koszt przejrzenia wszystkiego co przychodzi nie jest duży.Tony pisze:Wobec powtarzających się głosów oburzenia, dlaczego wydawnictwa nie informują o przyczynach odrzucania tekstów, czyli ich opiniowania, staram się uzmysłowić, o jakie koszty może chodzić.
kiedyś zaproponowałem szefostwu Supernowej że przewjrzę im te stoo nieczytanych maszynopisów ktorymi się tak chwaili. Chciałm za to bodaj tysiąc zł. (czyli na dziesiejsze pieniądze ze dwa).
można ten koszt zredukować wrednym posunięcemi - posadzć do tego kogoś i obiecać mu premię dopiero jak znajdzie arcydzieło

28
Po kolei. iska36:
"Tekst jest niechlujny. Masa błędów, których można się pozbyć za jednym zamachem, używając Worda bądź darmowego odpowiednika. Dodatkowo jest parę powtórzeń i źle wstawione przecinki."
I to było dokładnie moje wrażenie po przeczytaniu tego, co przyszło do E. Prosty język to jedno, ale błędy w zapisie dialogów, brakujące podmioty, wędrujące przecinki, powtórzenia - to pomyłki wynikające - dla mnie - z tego, że autor nie przeczytał kilka razy swojego tekstu przed wysłaniem.
Gdy chodzi o list zaczynający się od niezbyt uprzejmych słów (BTW cytujesz niedosłownie, więc coś mi mówi, że to jednak było napisane grzeczniej), nie widzę takowego w archiwum działu, więc trudno mi cokolwiek powiedzieć na ten temat.
icy_joanne:
Cała powyższa dyskusja w zasadzie stanowi piękną odpowiedź na temat topiku
Krótkie uzasadnienie negatywnej odpowiedzi, bez wdawania się w szczegóły, w wielu przypadkach wywołuje duże niezadowolenie autorów i resentymenty wobec odrzucających, które później znajdują ujście np. w postaci uzewnętrznianej na forach niechęci do danego wydawnictwa czy redakcji 
Sprawdziłam - w dziale zweryfikowanych tekstów ktoś tak oto podsumował inny fragment Twojego tekstu o Kamilu:Jeżeli już to jako główny zarzut postawiono mi, że pisałam na kolanie?
"Tekst jest niechlujny. Masa błędów, których można się pozbyć za jednym zamachem, używając Worda bądź darmowego odpowiednika. Dodatkowo jest parę powtórzeń i źle wstawione przecinki."
I to było dokładnie moje wrażenie po przeczytaniu tego, co przyszło do E. Prosty język to jedno, ale błędy w zapisie dialogów, brakujące podmioty, wędrujące przecinki, powtórzenia - to pomyłki wynikające - dla mnie - z tego, że autor nie przeczytał kilka razy swojego tekstu przed wysłaniem.
Rozumiałabym takie podejście, gdyby opowieść miała być zapisem w pierwszej osobie, np. pamiętnikiem kogoś, kto pisze z błędami, ale w narracji trzecioosobowej? Brak redakcji generalnie niezbyt dobrze świadczy o wydawcy (pisano tutaj dużo na ten temat a propos wydawnictw POD). No, ale OK, nie widziałam gotowej książki, nie wypowiadam się. Odnośnie fachowych określeń - zajrzałam do tekstu jeszcze raz, mnie nie raziły określenia jako takie, tylko fragmenty narracji, które wyglądały jak przepisane z artykułu naukowego (sama struktura zdań) i kontrastowały stylem z resztą opowieści. Kwestia subiektywnego odbioru - coś mogło być celowym zabiegiem, a mnie się nie spodobało, bywa.Wiesz akurat wydawca nie wykonał solidnej pracy redakcyjnej w związku z niedomogami językowymi bowiem tak właśnie miała ta opowieść wyglądać.
Gdy chodzi o list zaczynający się od niezbyt uprzejmych słów (BTW cytujesz niedosłownie, więc coś mi mówi, że to jednak było napisane grzeczniej), nie widzę takowego w archiwum działu, więc trudno mi cokolwiek powiedzieć na ten temat.
icy_joanne:
Icy, niestety zawsze pozostaje wspomniany wyżej problem subiektywnego odbioru. Red też człowiek, gusta są różne i (pomijając obiektywne kwestie językowe - jest pewien poziom minimum, poniżej którego tekstu nie da się czytać i koniec) to, co jednemu może się strasznie nie podobać, drugi uzna za dobre i opublikuje. Bierz na to poprawkę.Ok, ale po tekście pana z E. to można było tylko siąść i płakać
Cała powyższa dyskusja w zasadzie stanowi piękną odpowiedź na temat topiku


Między kotem a komputerem - http://halas-agn.blogspot.com/
29
Ignite - nie przesadzaj. Gdybym reagował złośliwościami przy każdej odmownej odpowiedzi od Wydawnictw, to byłbym teraz zgorzkniałym satyrem który ocieka złośliwymi komentarzami o większości Wydawców.
A ja robię swoje i liczę na dzień, gdy Wydawcy sami przyjdą do mnie z prośbą o "coś" dla nich.
:oops:
Zgadzam się z tobą, że wszystko zależy od redaktora do którego trafi tekst - jeden go odrzuci z powodu "wędrujących przecinków", a drugi napisze, że co prawda tekst wymaga pracy redaktora ale treść jest zaje....
Jeśli nie masz krztyny szczęścia, to nawet najlepszy tekst trafi do kosza i nigdy nie znajdziemy winnego.
A ja robię swoje i liczę na dzień, gdy Wydawcy sami przyjdą do mnie z prośbą o "coś" dla nich.


Zgadzam się z tobą, że wszystko zależy od redaktora do którego trafi tekst - jeden go odrzuci z powodu "wędrujących przecinków", a drugi napisze, że co prawda tekst wymaga pracy redaktora ale treść jest zaje....
Jeśli nie masz krztyny szczęścia, to nawet najlepszy tekst trafi do kosza i nigdy nie znajdziemy winnego.
Władysław "Naturszczyk" Zdanowicz
30
A nie, z tym z kolei ja się nie zgodzęJeśli nie masz krztyny szczęścia, to nawet najlepszy tekst trafi do kosza i nigdy nie znajdziemy winnego.

Mój leciutko złośliwy komentarz odnosił się do dyskusji powyżej - nie bierz go do siebie

Między kotem a komputerem - http://halas-agn.blogspot.com/
31
Bo i nie biorę, chcę tylko zaznaczyć, że różnie jest z tymi "redaktorami". Jedni będą zachwyceni, inni zniesmaczeni i jeśli nie trafisz na tych pierwszych, to już po tzw. "pierwszej negatywnej recenzji" tekst może być odrzucony.
Miałem taką sytuację, choć zgoła odmienną - dwie pierwsze recenzje były nad wyraz pochlebne i toczyły się już rozmowy o podpisaniu umowy i warunkach, ale główny szef wrócił z urlopu i zapragnął osobiście zapoznać się z tekstem. Efekt był taki, że odstąpił od umowy, bo nie chciałem zgodzić na zbyt duże zmiany w tekście ( dokładnie chodziło o obraz wyższych oficerów i kapelanów). Książkę wydałem, była nominowana do Angelusa, teraz prowadzę rozmowy na temat sprzedaży praw do wydawnictw zagranicznych (choć długo to trwa - jak dla mnie za długo).
:wink:
Wracając do sedna sprawy: ocena może nie, ale informacja, że Wydawca nie jest zainteresowany TAK.
Miałem taką sytuację, choć zgoła odmienną - dwie pierwsze recenzje były nad wyraz pochlebne i toczyły się już rozmowy o podpisaniu umowy i warunkach, ale główny szef wrócił z urlopu i zapragnął osobiście zapoznać się z tekstem. Efekt był taki, że odstąpił od umowy, bo nie chciałem zgodzić na zbyt duże zmiany w tekście ( dokładnie chodziło o obraz wyższych oficerów i kapelanów). Książkę wydałem, była nominowana do Angelusa, teraz prowadzę rozmowy na temat sprzedaży praw do wydawnictw zagranicznych (choć długo to trwa - jak dla mnie za długo).


Wracając do sedna sprawy: ocena może nie, ale informacja, że Wydawca nie jest zainteresowany TAK.
Władysław "Naturszczyk" Zdanowicz