16

Latest post of the previous page:

Jeszcze trzeba wiedzieć, jaka kreska. Dialogi oznaczamy półpauzą lub pauzą.
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.

17
juz rozumiem, dziękuję za wszystkie uwagi. Pozwolę sobie jeszcze za tydzien,m dwa wrzucić jedno opowiadanie, z prośbą o merytoryczną ocenę. Trochę bardziej - ocenę pod względem warsztatowym niż "mechanicznym".

W każdym razie dziękuję za pomoc i uwagi

18
oburzonych kolejnymi podwyżkami VAT,
VAT - jak wiesz, to podatek dochodowy (Value Added Tax) więc nie trzeba używać skrótu.

temu tą rękę władza
tę rękę

Satyra polityczna zawsze ma jeden, bardzo skuteczny, fragment - prawdę. To prawda definiuje śmieszność rzeczywistości, i to prawda sprowadza nas - widzów/czytelników - do roli pionków, z których (oczywiście na koniec) się śmiejemy. W twoim tekście, poza analogią (marną) do politycznej rzeczywistości, współistnieje chwytliwy (poniekąd) tytuł i nic poza tym – wybiegasz w przyszłość bez trzymania się tego, co w tej chwili może się odwoływać do pewnych faktów (i, nie żebym był prorokiem – wszak minęło kilka lat – satyra musi posiadać podstawy realne). Pomijając aspekt fabularny i przyczynowy, tekst nie jest specjalnie zły, został napisany raczej "na kolanie" ale poza myślą przewodnią, zresztą mało wyeksponowaną, nic ciekawego nie zawiera. Czytało się dobrze - wrażenia... raczej złe.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”