Leżymy obok siebie, nie poruszając się. Sylwetka ledwie widoczna w mroku. Tylko jej oczy, delikatnie przymrużone. Jak u kota, drażniącego ofiary w oczekiwaniu na uczucie głodu. Ogarnęło mnie drżenie. Otworzyłam usta, chciałam krzyczeć! Zasyczała, zerwała się i zniknęła.
Uświadomiłam sobie, że biegnę. Nie! Nie będę uciekać.
Pozornie spokojny, powolny krok. Nawet moje serce jakby się przyczaiło w cichej pustce. Dobrze. Usłyszę, gdy będzie chciała podejść.
Drgnęłam, przyśpieszyłam. Jest tuż za mną, słyszę!
Zdawało mi się.
Nie mogę uspokoić oddechu. Dalej. Ostrożnie stawiając stopy, niemal skradam się. Po chwili znowu. Cichy odgłos, milknie, gdy staję.
To pewnie mój mózg robi mi kawały. Za cicho tutaj.
Drzwi, nareszcie! Przykładam czoło do szkła, przez chwilę rozkoszując się chłodem. Co za ulga. Wychodzę.
Lekki wieczorny mróz, ale widać w trawie pierwsze pąki. Jak tam te kwiaty miały, krokusy czy inne przebiśniegi. Szum, to muszą być samochody, może jakaś ruchliwa droga. Przejdę się, zobaczę.
Łaskotanie na karku. Odwracam się.
Znów nie mogę krzyknąć. Odbicia budynków i pustej ulicy. Ona, sama jak odbicie. Wykrzywia się w grymasie udawanego strachu. Skacze. Upadam w oczekiwaniu na ból.
*
Idę.
Ściany biurowców, wystawy. Odbicia rzeczy i odbicia odbić.
Ulice zwężają się. Po obu stronach coraz bliżej, lśniąco-mroczny świat, jakby chciał mnie wchłonąć.
Przyśpieszam. Dostrzegam kątem oka jakiś ruch. Minimalny obrót głowy, cień znika w zaułku. Dźgnięcie niepokoju. Jeszcze przyśpieszam i zwalniam. Bez paniki, pewnie zbłąkany pies albo kot na polowaniu.
Delikatne podzwanianie, gdzieś z tyłu. Nieprzyjemne uczucie zimna.
Brzęk za plecami, błyskawiczny obrót. Zamieram. Bez powodzenia staram się wyciszyć oddech. Niemożliwe, nie mogło mi się wydawać.
Pulsowanie w uszach w chaotycznym rytmie dzwonków. Spojrzenie w górę. Wieżowce pochylają się w milczącej groźbie.
Wzrok w ziemię, byle szybko, nie odwracać się tam nikogo nie ma raz dwa raz dwa raz dlaczego przyśpieszam przeciągły pisk w głowie.
*
Zdeformowane ciało, za duże dla niej. Niezgrabne, zwieszone ręce. I ta twarz. Boże.
Poczułam coś w rodzaju litości. Zaczęło się wykluwać zrozumienie.
Spojrzałam w jej oczy. Nie.
Rzucam się w przód. Wyciągam ręce. Strach, ukrywanie się, uciekanie. Koniec.
Uderzenie. Wstrząs.
Rozsypała się.
Cudowne uczucie lekkości. Skąd łzy? Krew na rękach.
Klęczę wśród błyszczących odłamków.
[ Dodano: Pią 26 Lis, 2010 ]
Ok, rozumiem. Nie warte nawet komentarza.
2
Tylko jej oczy co?gitarzystka05 pisze:Tylko jej oczy, delikatnie przymrużone.
Hm, niezbyt to zrozumiałe, za pierwszym razem pomyślałam, że to ofiary mają być głodne. Trochę pokręcona ta metafora, na tyle nieczytelna, że człowiek zaczyna rozkminiać o co w niej może chodzić, zamiast skupić się na tekście.gitarzystka05 pisze:Jak u kota, drażniącego ofiary w oczekiwaniu na uczucie głodu.
A jeszcze przed chwilą leżała. W międzyczasie nie zdarzyło się nic tak szokującego (a w każdym razie czytelnik nie został o tym poinformowany), żeby bohaterka wpadła w stan amoku i nie zdawała sobie sprawy, że wstaje i zaczyna biec...gitarzystka05 pisze:Uświadomiłam sobie, że biegnę.
Przeczytaj jak to brzmi. Potrzebujesz więcej środków wyrazu, jeśli chcesz zrobić wrażenie na czytelniku.gitarzystka05 pisze:Jest tuż za mną, słyszę!
Zdawało mi się.
Lepiej nie zostawiać się na końcu zdania.gitarzystka05 pisze:Ostrożnie stawiając stopy, niemal skradam się.
Dlaczego akurat odbicie?gitarzystka05 pisze:Ona, sama jak odbicie.
Nie wiem kompletnie o co w tym fragmencie chodzi...Zdeformowane ciało, za duże dla niej. Niezgrabne, zwieszone ręce. I ta twarz. Boże.
Poczułam coś w rodzaju litości. Zaczęło się wykluwać zrozumienie.
Spojrzałam w jej oczy. Nie.
Rzucam się w przód. Wyciągam ręce. Strach, ukrywanie się, uciekanie. Koniec.
Uderzenie. Wstrząs.
Powoli, powoli, w końcu każdy tekst doczeka się komentarza.gitarzystka05 pisze:Ok, rozumiem. Nie warte nawet komentarza.

Ok, powiem tak - podoba mi się sposób, w jaki operujesz słowem, ale zupełnie nie podoba mi się tegoż operowania skutek. Masz skłonność do budowania metafor, które Ty być może rozumiesz, ale ja, prosty czytelnik, już nie bardzo. W głowie budujesz jakąś fabułę, ale przekazujesz ją w taki sposób, że ja za Chiny jej nie pojmuję. Obrazki, które przedstawiłaś w tym fragmencie są ładne (uważałabym na nadmiar równoważników zdania, w nadmiarze obciążają tekst), ale nic z nich nie wynika. Tzn. - być może wynika, ale ja tego nie widzę. Powinnaś popracować nad tym, by to co piszesz miało ręce i nogi, żeby słowa służyły nie tylko do oddziaływania na emocje czy zmysły, ale niosły też jakiś sens. Bez tego w prozie ani rusz.
A tristeza tem sempre uma esperança
De um dia não ser mais triste não
De um dia não ser mais triste não
3
Wszystkiego najlepszego.
Tekst odstrasza jako jeden z tzw. "eksperymentów". Papier przyjmie wszystko. Ale to nie znaczy, że dobry autor powinien pisać, co tylko zechce.
My tu na Weryfikatorium lubimy podchodzić do pisarstwa jak do rzemiosła. Dla nas dobry autor to autor, który odnosi sukces. A kiedy autor odnosi sukces? Kiedy jak najwięcej osób chce czytać jego książki.
Czytając eksperymenty takie jak ten, odnoszę wrażenie, że autor pisze tylko dla siebie. A jak się komuś "przy okazji" spodoba, to fajnie.
No cóż.
Ja uważam, że pisze się przede wszystkim dla innych. Ty już znasz tę historię. Po co ją więc spisywać, jeśli ona ma być dla ciebie?
Jeśli natomiast jest dla mnie, to przepraszam, ale ja jej nie rozumiem.
Mamy tu trochę surrealizmu, ba, może nawet realizmu magicznego. Trochę ładnych, koronkowych zdań, pomieszane czasy... I absolutny brak treści.
Nie jestem głupi, nawet (ba!) znam się trochę na sztuce współczesnej. Ale tu dałaś po prostu za mało wskazówek czytelnikowi, żeby mógł domyślić się o co chodzi. A jeśli nie chciałaś, żeby wiedział, chciałaś tylko porazić go płynną narracją i opisami, to niestety są one za słabe, aby przyciągnąć uwagę.
"Za słabe" w sensie "za mało wyjątkowe", nie "za słabe" w sensie "słabe".
Tyle ode mnie. Chętnie przeczytałbym coś innego. Coś ze strukturą, z treścią, z formą, z fabułą. Może, daj Boże, z dialogami.
Obawiam się, że "Odbicie w Szybie" jest trochę dla nas za trudne.
Czirs!
Tekst odstrasza jako jeden z tzw. "eksperymentów". Papier przyjmie wszystko. Ale to nie znaczy, że dobry autor powinien pisać, co tylko zechce.
My tu na Weryfikatorium lubimy podchodzić do pisarstwa jak do rzemiosła. Dla nas dobry autor to autor, który odnosi sukces. A kiedy autor odnosi sukces? Kiedy jak najwięcej osób chce czytać jego książki.
Czytając eksperymenty takie jak ten, odnoszę wrażenie, że autor pisze tylko dla siebie. A jak się komuś "przy okazji" spodoba, to fajnie.
No cóż.
Ja uważam, że pisze się przede wszystkim dla innych. Ty już znasz tę historię. Po co ją więc spisywać, jeśli ona ma być dla ciebie?
Jeśli natomiast jest dla mnie, to przepraszam, ale ja jej nie rozumiem.
Mamy tu trochę surrealizmu, ba, może nawet realizmu magicznego. Trochę ładnych, koronkowych zdań, pomieszane czasy... I absolutny brak treści.
Nie jestem głupi, nawet (ba!) znam się trochę na sztuce współczesnej. Ale tu dałaś po prostu za mało wskazówek czytelnikowi, żeby mógł domyślić się o co chodzi. A jeśli nie chciałaś, żeby wiedział, chciałaś tylko porazić go płynną narracją i opisami, to niestety są one za słabe, aby przyciągnąć uwagę.
"Za słabe" w sensie "za mało wyjątkowe", nie "za słabe" w sensie "słabe".
Tyle ode mnie. Chętnie przeczytałbym coś innego. Coś ze strukturą, z treścią, z formą, z fabułą. Może, daj Boże, z dialogami.
Obawiam się, że "Odbicie w Szybie" jest trochę dla nas za trudne.
Czirs!
4
Miałam na myśli, że tylko one są widoczne. Sądziłam, że to będzie łopatologia, jeśli zacznę tłumaczyć, że to o to chodzi.lilifleur pisze: Tylko jej oczy co?
Przeczytaj jak to brzmi. Potrzebujesz więcej środków wyrazu, jeśli chcesz zrobić wrażenie na czytelniku.gitarzystka05 pisze:Jest tuż za mną, słyszę!
Zdawało mi się.
Chodzi o to, że powinnam to bardziej rozbudować emocjonalnie? W sensie - więcej o tym, co czuła bohaterka? Czy może chodzi o bardziej szczegółowy opis, np dźwięku kroków ("odbijały się echem" czy coś w tym stylu)?
Tutaj też sądziłam, że będzie za dużo słów, jeśli zacznę szczegółowy opis.Nie wiem kompletnie o co w tym fragmencie chodzi...Zdeformowane ciało, za duże dla niej. Niezgrabne, zwieszone ręce. I ta twarz. Boże.
Poczułam coś w rodzaju litości. Zaczęło się wykluwać zrozumienie.
Spojrzałam w jej oczy. Nie.
Rzucam się w przód. Wyciągam ręce. Strach, ukrywanie się, uciekanie. Koniec.
Uderzenie. Wstrząs.
Wnioskuję, że sens jest nieczytelny xD. Obawiam się, że jeśli zacznę tłumaczyć ten tekst w tekście, będzie zbyt zagmatwany i po prostu nudny. Ale zobaczę, co da się z tym zrobić.Powinnaś popracować nad tym, by to co piszesz miało ręce i nogi, żeby słowa służyły nie tylko do oddziaływania na emocje czy zmysły, ale niosły też jakiś sens. Bez tego w prozie ani rusz.
5
Wymieniłem już prywatne wiadomości z autorką. Wydaje mi się, że nie opowiadasz żadnej historii. Tzn. jakaś jest tu fabuła ale bardzo to mętne. Z całą sympatią: Zacznij od opowiadania np. mamie co się wydarzyło kiedy wracałaś ze szkoły. Kiedy się tego nauczysz: co się działo w szkole. Kiedy się nauczysz: co się działo w szkole plus prosty opis uczuć. Kiedy się nauczysz: co się działo w szkole, prosty opis własnych uczuć, prosty opis uczuć wybranej osoby z klasy wobec jakiegoś zdarzenia. Jeśli jesteś behawiorystką- opisuj tylko zdarzenia. Kiedy się nauczysz: szkoła, uczucia, osoby i zdarzenia, skojarzenia. Kiedy się nauczysz: szkoła, uczucia, osoby, zdarzenia, skojarzenia, retrospekcja lub konteksty popkulturowe. Kiedy się nauczysz: miesiąc z twojego życia: szkoła, dom, mama, przemyślenia, wydarzenia w mieście i szkole- budowa dramaturgii popychanie fabuły, uczucia- konstruowanie postaci , konteksty, analiza sytuacji, budowanie relacji pomiędzy bohaterami, itd. Kiedy się nauczysz: eksperymenty formalne, poszukiwania.