nie otwieraj okien

1
nie otwieraj okien

I
słowa to uczucia zaklęte w dźwięki
w drobne znaczki na papierze
cichy szelest marzeń

II
więc mówię a wieczorami
liczę twoje rzęsy
pamiętam jak mocną pijesz kawę
i ile słodzisz (innym)

szklany krzyk soli
osiadł na wargach
zlizuję wciąż pachnę strachem

III
lecz jednak jestem
moja śmierć samobójcza?
utonę w twoich oczach

Re: nie otwieraj okien

2
Ok. Napiszę tak. Napiszę w twoim stylu:

projekty budowli to idee
zamienione w szkło i cement,
złożene z liczb i kresek
delikatny pomruk znaczeń

więc z kasety wieczorami,
syntetyczne nuty,
liczą ludzi w metry
kwadratowe
socjologowie wiedzą, co lubią ludzie

grafitowy jazgot cementu,

osiadł na srebrnych koparkach,

archtekt ich dotyka,
i podniecenie go przeszywa

lecz jednak jest
budowlana śmierć samobójcza?
Budynki runą,
utoną w waszych oczach.

Fajnie? Ładnie? Nie, mój wiersz to ekskrement zrobiony w 5 minut. Rimbauda bym tak sobie nie przerobił. Bo on umiał pisać. Czytaj Droga merry, dobrze Ci życzę, wkładaj w swą lirykę mniej serca a więcej głowy. Pozdrawiam.
Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Poezja biała”