Próbowałem stworzyć niepapierowych bohaterów i fabułę ze zwrotem akcji. Skupiałem się głównie na tych aspektach, więc możliwe, że w tym wstępie do opowiadania kuleje logika i realizm.
Mam jednak nadzieję, że Wam się spodoba :wink:
Oto, co mi wyszło:
Wszystko, co najlepsze
_____Dzień był pochmurny, ale ciepły. Nie padało, za to wiał wiatr - pogoda była jesienna.- Oddam wam sprawdziany - Profesor Latos założyła okulary.
_____Był poniedziałek - pierwsza lekcja - matematyka.
- Oceny są różne. Jest jedna jedynka, przeważają tróje. Wpiszę je do dziennika, rozdam prace, a później omówimy błędy.
_____Uczniowie wymienili niepewne spojrzenia.
- Robert Pielas. Niedostateczny - odczytała.
_____Chłopak wstał i zrezygnowany podszedł do biurka.
- Nic się nie uczysz - skomentowała - Słabo widzę twoją maturę.
_____Pielas westchnął. Dawno już nie czuł podekscytowania w oczekiwaniu na wyniki. Nie była to pierwsza zła ocena i prawdopodobnie nie ostania. Zabrał kartkę i wrócił do ławki.
- Mógłbyś chociaż raz się przygotować - Ania usiadła obok, odebrawszy swoją pracę.
- Stary, nie dopuszczą cię do matury - dorzucił Sławek - Co ci jest?
- Nic - Spojrzał spode łba - Nie mam siły.
- Nie możesz ciągle zgarniać lasek - mówiła Ania - Naprawdę możesz mieć przez to kłopoty...
_____Milczała przez chwilę:
- Weź się w garść - dodała.
_____Profesor Latos natomiast czytała dalej:
- Sławek Osiecki. Czwórka. Poćwicz nierówności.
_____Chłopak zabrał kartkę. Położył ją na ławce, rozejrzał się po klasie. Ludzie rozmawiali, ale ich twarze pozbawione były radości. Byli zmęczeni i z utęsknieniem wyczekiwali kolejnego .weekendu.
_____Na parapecie usiadł gołąb - całkiem biały, niepodobny do tych miejskich. Zajrzał do klasy, obrócił kilka razy łebkiem, poskubał pióra, po czym odleciał spłoszony.
_____Sławek spojrzał na Anię.
- Jak poszło? - zapytał.
- Trója. Ale prawie się nie uczyłam, więc nie jest źle.
- Kujony - rzucił Pielas i oparł głowę o ławkę.
- Jezu, Robert, to nie jest trudne! Wystarczy odrobina chęci! - Ania nie wytrzymała - Co takiego zajmuje ci czas, że nie możesz się uczyć?
_____Chłopak utkwił wzrok za oknem.
- Myślę - odpowiedział - Całymi nocami.
- Myślenie do niczego nie prowadzi - odparł Sławek - Weź się w garść i przygotuj do poprawki.
- Pierdolę poprawkę - burknął Pielas i zamknął oczy.
- Robert, nie mów tak! - zaczęła Ania, ale Sławek złapał ją za ramię.
_____Dała za wygraną.
_____Profesor Latos tymczasem odczytała ostatnie nazwisko:
- Tomek Łoś. Najlepszy wynik. Piątka.
_____Wręczyła kartkę i prześledziła oceny jeszcze raz.
- Brawo Łosiu! - zawołał Sławek, uśmiechnął się i wystawił kciuk.
_____Tomek zasalutował. Lubił salutować.
- Załóżcie ciepłe bluzy. Wychodzimy na boisko. Numer siedemnasty poprowadzi rozgrzewkę.
_____Roman Bogowicz, zwany przez uczniów Bogiem, był jednym z bardziej lubianych nauczycieli. Uczył WF-u, nie wymagał wiele. Traktował podopiecznych poważnie i w zamian oczekiwał tego samego. Szczególnie, że często pozwalał im decydować, co chcieliby robić.
- Podzielimy się na dwie drużyny - zarządził - Wiatr jest trochę chłodny, ale padać nie będzie. No już! Są te drużyny?
_____Tomek, Sławek i Pielas ustawili się pod bramką. Po kilku chwilach dołączyła do nich reszta drużyny.
- Idę na atak - rzucił Tomek, po czym pobiegł na środka boiska.
_____Tymczasem Sławek przyjrzał się zawodnikom.
- My z Pielasem zostaniemy na obronie. Damian stań na bramce. A reszta niech się jakoś rozstawi. Cofnął się, a Pielas poszedł za nim.
- Szybko się zwinąłeś z klubu w sobotę - rzucił Sławek.
- Poszedłem na parkiet - odparł Pielas.
- To jeszcze widziałem. Potem jakoś straciłem cię z oczu.
- Wyciągnąłem Olkę na zewnątrz.
_____Zaczęła się gra. Tomek wycofał piłkę do Sławka, a on posłał ją w pole karne. Akcja przeniosła się na połowę przeciwnika.
- Tą z pierwszej klasy? Jak poszło? - zapytał Sławek.
_____Przez chwilę było cicho.
- Całkiem gładko. Poszliśmy do niej. Miała wolne mieszkanie.
- Gratuluję. Będzie z tego coś więcej?
- Wątpię - Chłopak uciął krótko i ruszył pod przeciwną bramkę.
_____Tomek w tym samym czasie wyminął dwóch obrońców i ustawił piłkę przed bramkarzem. Podał ją jednak nadbiegającemu Pielasowi. Padł pierwszy gol.
- Nieźle - pochwalił Sławek.
_____Gra jednak toczyła się dalej.
*
_____Wszystkie dźwięki dochodzące uszu Pielasa były przygłuszone. Jego nogi, ręce i kark zdawały się być ciężkie. Bolała go głowa, bolała szyja. Miał wrażenie, że kręci się na karuzeli._____Wstrząsnęło nim. Usłyszał odgłos. Jakby "Plach". Nie... Usłyszał go ponownie, wyraźniej. Plask. Oślepiło go światło. Wrócił dźwięk, wróciło czucie i nagle cały ból zlał się z ciała i zagnieździł w jednym punkcie w nodze. Wrzasnął, aż zabrakło mu powietrza. Wziął głęboki wdech i zakrztusił się, kiedy do krtani dostał się pył.
- Pielas?! Chodźcie tu! Ocknął się!
_____Znajomy niski głos. Chłopak nie mógł otworzyć oczu. Kaszlał, dusił się, a jego noga bolała. Bolała, jak nigdy wcześniej.
- Pielas! Pomóżcie mi!
_____Usłyszał kroki wielu stóp.
- Przenieśmy go, bo się udusi!
_____Silne ręce złapały go za ramiona, dwie inne za lewą nogę. "Tylko nie za nogę, tylko nie za nogę!" pomyślał i wrzasnął, kiedy ostry ból przeszedł wzdłuż kręgosłupa i eksplodował w prawej nodze. Wierzgnął z całych sił. Ręce puściły go i wylądował na ziemi. Skulił się natychmiast...
- Uważajcie na nogę! Nie widzicie, że jest złamana?!
- Skąd mogłem wiedzieć?! Kurwa mać... Ledwo widzę w tym syfie!
- Nie panikuj. Wydostaniemy się stąd...
- Niby jak, kurwa?! Zasypało nas! Do wieczora się udusimy.
_____Pielas ledwo słyszał. Krzyki zagłuszał pisk. Poczuł, że opada z sił. Ból w nodze powoli ustępował. Było mu dobrze. Ogarniał go spokój i przyjemne ciepło. Rozchodziło się od kręgosłupa wzdłuż kręgów, po całym ciele. Miał wrażenie, że się zapada, ale zupełnie mu to nie przeszkadzało.
_____Poczuł kolejny wstrząs i ból natychmiast wrócił. Wydarł się na całe gardło. Tym razem jednak nie nabrał powietrza tak raptownie. Odczekał chwilę i powoli napełnił płuca.
- Pielas, cholera, zostań ze mną!
_____Rozsunął powieki wkładając w to mnóstwo wysiłku. Najpierw zamajaczyły kształty, potem zobaczył zarys twarzy. Było ciemno.
- Pielas, słyszysz mnie? - Sławek patrzył na niego. Na jego twarzy na przemian pojawiało się przerażenie i skupienie - Stary, masz złamaną nogę. Oddychaj spokojnie, spróbuję ci ją usztywnić.
- Coo... c...c... - wychrypiał. Nie starczyło mu siły, żeby skończyć pytanie.
- Nie mamy pojęcia co się stało - wydyszał Sławek, ściągając koszulę. Rozdarł ją wzdłuż rękawa.
_____Przez chwilę nie mógł opanować nerwów i w jego oczach pojawiły się łzy. Pozbierał się jednak szybko. Odszedł na bok i wygrzebał spod gruzu drewnianą deskę - prawdopodobnie fragment ławki.
- Jesteśmy w szatni, pamiętasz? Nie mam pojęcia dlaczego, ale nagle ściana po prostu runęła. Wszystko się trzęsło... Przysypało nas... - Zamilkł. Po chwili jednak dodał: - Nie wiemy, kogo przywaliło... Brakuje czterech osób.
_____Pielas przetoczył głowę i spojrzał pod ramieniem Sławka. Spod sterty gruzu wystawała czyjaś dłoń. Jego oddech stał się nagle ciężki, na twarzy poczuł ciepło, jego żołądek skurczył się kilkakrotnie i chłopak zwymiotował.
_____Poczuł łzy napływające do oczu i ogarniającą rozpacz.
_____Sławek uderzył go w nogę.
_____Przeszywający ból natychmiast przywrócił Pielasowi trzeźwość. Wrzasnął, bo wrzask mu pomagał.
- Nie mdlej! - krzyknął Sławek obwijając fragmentem koszuli nogę kolegi - Wyjdziemy stąd - powiedział do siebie. - Wyjdziemy stąd, rozumiecie?! - krzyknął.
_____Pielas siedział oparty o mur i półprzytomny wpatrywał się w ścianę. Wisiał na niej zegar, który cudem uniknął zniszczenia. Przytwierdzony trzema gwoździami, wskazywał godzinę czternastą sześć. Minęło dwadzieścia minut, odkąd Sławek i kilku chłopaków wspólnymi siłami zdołali wydobyć spod gruzu ciało jednego z kolegów. To był Andrzej z równoległej klasy. Pielas znał go dobrze. Nie przepadał za nim za życia, teraz jednak powtarzał jego imię raz za razem, śledząc wskazówkę na cyferblacie. Nie czuł już bólu. Noga zdrętwiała.
- Andrzej, Andrzej, Andrzej... - mamrotał - Widzisz, co się stało?
_____Spojrzał na bladą twarz chłopaka. W jego puste oczy. Andrzej nosił okulary. Odłamki szkieł pokaleczyły go, ale ranki zbielały. Pod oczami miał sińce, jego górna warga była rozcięta, aż po sam nos. Spod skóry wyłaniały się zęby. Andrzej był jednak spokojny. Zupełnie jakby uznał swoją śmierć za zwyczajny niefart.
_____Pielas nabrał powietrza. Powstrzymał wymioty. Właściwie to wcale ich nie powstrzymywał, po prostu nie miał już siły wymiotować.
_____Chłopacy próbowali przedostać się na korytarz. Był więc w szatni sam. Nie przeszkadzało mu to. Całe życie był sam. Zostawił go ojciec, ignorowali kumple. A teraz zdechnie tu i tylko Andrzej patrzy na niego tak, jakby rozumiał... Jakby... Pielas miał wrażenie, że chłopak wpatruje się w niego. W jego oczach było coś przerażającego... Spokojny wyraz twarzy najpierw stał się zatroskany, później zamienił w złośliwy uśmiech szydzący z tego, co było nieuniknione... Umrze z wycieńczenia, patrząc we te potworne, szalone oczy i słysząc tykanie zegara, które z każdą sekundą stawało się coraz wolniejsze...
_____Zaczął się dusić. Złapał gardło, desperacko próbując zaczerpnąć powietrza. Jego krtań była zaciśnięta. Przewrócił się na bok i zaczął szukać oparcia. Chciał wstać, ale nie mógł złapać równowagi. Uniósł się na zdrowej nodze, zachwiał... i upadł. Tuż koło Andrzeja. Chłopca, ze sklejonymi krwią włosami, wyłysiałym czołem. Leżącego z przeraźliwym uśmiechem na ustach, cedzącego przez zęby "Będziesz martwy, tak jak ja".
- Pielas?! Co ty robisz?! - Sławek przyskoczył do przyjaciela i odciągnął go od trupa.
- On... On mówi... On... On...
- Pielas, uspokój się! Zaraz cię stąd zabierzemy! Pielas!
- O...Oczy... Sam... S... Sam... - wybełkotał chłopak, po czym opadł nieprzytomny.
_____Sławek sprawdził mu tętno. Upewniwszy się, że Pielas stracił tylko przytomność położył go na ziemi. Coś jednak kazało mu spojrzeć na leżące w kącie ciało. Andrzej... Potworne... Jego twarz wykrzywiona była w przerażającym grymasie. Sławek złapał leżącą na ziemi kurtkę i przykrył głowę martwego chłopaka.
_____Korytarz był zawalony. Można było jednak bez problemu przedostać się do głównego wyjścia. Podtrzymując omdlałego przyjaciela, Sławek szedł za dwoma kolegami. Pierwszy z nich - Tomek - zajrzał do damskiej szatni, ta była jednak pusta. Dziewczyny widocznie nie miały problemu z wydostaniem się ze szkoły.
_____Kiedy zbliżyli się do wyjścia poczuli chłodny powiew. Sławek spojrzał w górę i przez dziurę w dachu zobaczył zadymione niebo. Pośród chmur, nad gruzami, stada wron zataczały kręgi, nawołując się nawzajem płaczliwym skrzekiem.
_____Tomek otworzył drzwi i wyszli na boisko. Kilkanaście ciał leżało na ziemi patrząc ślepymi oczami w niebo. Kilkudziesięciu uczniów siedziało na ziemi, kolejnych piętnastu biegało roznosząc opatrunki i koce wydobyte z kantorka. Widok przypominał szpital polowy,
_____Na boisku stały dwa samochody należące niegdyś do nauczycieli. Kilkoro uczniów bezskutecznie usiłowało uruchomić silnik. Wśród ciał biegał w tę i z powrotem Bogu - nauczyciel WF-u, udzielając pomocy rannym. Sam nie ucierpiał wiele. Kulał lekko, a na głowie miał opatrunek. Wokół niego leżało otwartych kilka apteczek.
_____Sławek położył Pielasa na ziemi i ruszył w stronę nauczyciela. Ten jednak spostrzegłszy go podbiegł szybciej.
- Wszystko w porządku? - zapytał, chwytając Sławka za ramiona i przyglądając się drobnym ranom na jego głowie.
- Ze mną tak. Pielasa trochę połamało... Ledwo zipie - odarł chłopak i wskazał przyjaciela.
_____Profesor Bogowicz podbiegł do Roberta. Przyjrzał się szybko jego nodze, podniósł powieki i obejrzał głowę.
- Wygląda na wstrząśnienie - powiedział - Tych dwóch próbuje odpalić samochód. Mój zasypało - wskazał na gruzowisko na parkingu - Możecie poczekać i sprawdzić, czy im się uda. Zabierzemy wtedy najciężej rannych do najbliższego szpitala. Chociaż tam pewnie mają niemałe urwanie głowy. Całe miasto wygląda jak jedna wielka ruina.
_____Sławek rozejrzał się zrezygnowany..
- Zaraz będziemy wchodzić z chłopakami do środka - profesor odwrócił się w stronę kilku uczniów - Zgłosili się na ochotnika. Pójdziemy sprawdzić, czy jest szansa dotrzeć do zasypanych. Nie powinniśmy, ale w tej sytuacji...
_____Spojrzał na chłopaka.
- Wyszliśmy z szatni - wymamrotał Sławek. Czuł, że nie musi już nad sobą panować - Tam jest kilka ciał - powiedział, łzy napłynęły mu do oczu.
_____Nauczyciel złapał go za ramię. Drugą ręką pogładził po głowie.
- Zajmij się Robertem - powiedział - Dobrze się spisałeś.
_____Zawołał chłopaków i ostrożnie zaczął wspinać się po gruzowisku. Po chwili zniknęli za murem.
_____Sławek usiadł na ziemi i oparł się o ścianę. Wsparł głowę na dłoniach i zaczął szlochać. Rozejrzał się i powoli zaczęło docierać do niego, co się stało.
_____Jego znajomi - ludzie, których codziennie widywał na korytarzach, ludzie, których szanował, z którymi bawił się na imprezach... zniknęli. Nie wiadomo, czy żyją, czy też duszą się uwięzieni pod zwalonymi ścianami. Szlochał jak dziecko.
_____Spojrzał na dłonie. Były brudne od pyłu. Białe, podrapane. Spróbował je wytrzepać. Pozbyć się białego koloru. Zapragnął doprowadzić się do ładu. Chciał być czysty. Tak, jak rano, kiedy wychodził z domu.
_____Chciał zasnąć... Bardzo chciał zasnąć i obudzić się z powrotem w łóżku. W chłodnej pościeli, pełen życia. Nie spodziewając się niczego. Zjadłby śniadanie, spakował zeszyty... Albo nie. Nie poszedłby do szkoły. Poczytałby książkę. Albo obejrzał film. Jakąś komedię - na rozweselenie... Dalej śmiałby się śmierci w twarz, dalej planował życie. Studia... Miał wybrać studia. Prawo? Nie... Nie pociągało go to. Może filologia?
- Robert! Sławek! - dotarło gdzieś zza światów - Boże! Żyjecie!
_____Ania? Głos brzmiał znajomo... Uniósł powoli głowę.
_____Ania biegła w ich kierunku. Wciąż miała na sobie strój od WF-u. Długie spodnie i luźną koszulę. Tylko włosy miała białe. Białe od pyłu.
- Nic wam nie jest?! Boże! - Złapała Pielasa za rękę i zaczęła gładzić go po twarzy - Co mu się stało? - zapytała przez łzy.
- Ma złamaną nogę. Ale żyje... - powiedział Sławek - Bogu poszedł do...
_____Zagłuszył go huk. Środkowa część budynku zawaliła się, a główne wejście zniknęło zasypane cegłami. W powietrze wzbiła się chmura pyłu.
_____Ania nie podniosła się. Obydwoje patrzyli zszokowani na zapadającą się wieżę szkoły.
Czekam na komentarze :-)