Zatrute Miasto(krótki fragment!)-Horror

1
Mam nadzieje że jest to początek czegoś dłuższego, ale po waszych ocenach i komentarzach wszystko diametralnie może się zmienić :)....chodź to tylko bardzo krótki fragment tekstu. Jestem początkujący więc jeżeli trzeba nie zostawiajcie na mnie suchej nitki.

WWWBył chłodny poranek. Clark zbudził się jak zwykle punktualnie pięć minut po siódmej, ze zmarszczonego czoła spływał mu strumień zimnego potu, niczym osobie która właśnie ujrzała makabryczną scenę zbrodni w klasowym filmie grozy.
- Co się ze mną wciąż dzieje?- Rzekł.
WWWWydawał się on typem człowieka zrównoważonego i pozbawionego emocji, bez względu na zaistniałe okoliczności. Jednak wszystko w życiu Clarka zmieniło się diametralnie po śmierci jego żony Alice, która zaginęła w niewyjaśnionych okolicznościach, by po blisko dwóch tygodniach poszukiwań odnaleziono ją martwą, przybitą do drzewa w lesie na obrzeżach miasta. To wydarzenie wstrząsnęło Clarkiem, który po namowach swojego przyjaciela Billa udał się do specjalisty. Clark bardzo dobrze pamięta pierwszą wizytę u Dr.Greena, mimo nieustającego kłębu myśli które nawiedzały jego głowę.
- Panie Stanley, proszę w skrócie zobrazować dzień w którym dowiedział się pan o śmierci żony- Powiedział Green.
Clark milczał.
- Proszę odpowiedzieć na moje pytanie.
Clark nie był w stanie wydusić chociażby jednego słowa...
- Panie Stanley! pobudka!- Dodał donośnym głosem.
WWWDr. Green uważany był za jednego z najlepszych psychologów w stanie Arizona. Jego osoba głównie znana była dzięki „niekonwencjonalnemu” sposobowi leczenia pacjentów, polegająca na wyduszeniu całej prawdy od pacjenta, wykorzystując to potem w sposób znajomy tylko sobie.
WWWClark powoli wstał z łóżka i podszedł do okna na którym widoczny był tylko szron. Do ręki wziął zieloną skrobaczkę, podobną do tej którą ludzie odśnieżają śnieg z szyb swoich aut. Miasteczko New Hampshire prawie całe pokryte było grubą warstwą białego puchu. Po odśnieżane były jedynie podjazdy, oraz drogi dla samochodów.
- Paskudna pogoda - stwierdził.
Wolnym krokiem skierował się z powrotem w stronę łóżka, by założyć swoje stare skórzane kapcie po czym udał się do kuchni. Choć od śmierci Alice minął już rok, Clark nie był w stanie normalnie funkcjonować bez pomocy Dr.Greena.
WWWZ lodówki wyjął biały ser, który po chwili schował w to samo miejsce. Nie miał kompletnie ochoty na jedzenie. W głowie ciągle przepływała mu myśl kto, lub co mogło potraktować tak bestialsko Alice, jego kochaną Alice która przecież była dla Clarka jedyną bliską osobom. Teraz pozostał mu jedynie portret ukochanej, zawieszony niewysoko nad blatem kuchennym, oraz papuga Maurice, która co jakiś czas skrzeczała wesoło.
Ostatnio zmieniony pn 20 cze 2011, 23:28 przez Świstak, łącznie zmieniany 2 razy.

2
Świstak pisze:Clark zbudził się jak zwykle punktualnie pięć minut po siódmej, kropka ze zmarszczonego czoła spływał mu strumień zimnego potu, niczym osobie przecinek która właśnie ujrzała makabryczną scenę zbrodni w klasowym filmie grozy.
klasowy film grozy - co zacz? Zrobiony w klasie/przez klasę? Może klasyczny? Może kasowy? Co miało być Świstaku?
Swoją drogą, nigdy się nie spociłam na filmie grozy. Wystraszyć i owszem zdarzyło się parę razy, ale spocić tak, żeby mi pot płynął po zimnym czole?? Never.
Czy fakt, że czoło jest zmarszczone coś znaczy? Ze stary? Że się we śnie martwił? Że jakoś tak spał, że je na poduszce pomarszczyło? Po gładkim czole pot spływałby tak samo. Nie wiem, nie mam doświadczeń w tym aspekcie.

quote="Świstak"]- Co się ze mną wciąż dzieje?- Rzekł.[/quote]
Może zamiast "rzekł" - pomyślał, powiedział, szepnął. Rzekł jest takie zdecydowanie ostateczne. A on dopiero co się ocknął. Pyta sam siebie, co z nim nie tak. Rzekłbyś do siebie coś po przebudzeniu?
czasownik "dzieje się" - niedokonany, więc wciąż się dzieje. Po co w pisać - "Co się ze mną wciąż dzieje?"? wciąż - pa, pa, wraca do słownika.
"rzekł" małą literą - rzekł.
Świstak pisze:Wydawał się on typem człowieka zrównoważonego i pozbawionego emocji, bez względu na zaistniałe okoliczności.
on - won!
Za dużo wszystkiego w tym zdaniu. I kto to mówi. Wiem, ze narrator, ale jaki. Ten sam, który powiedział kilka zdań wcześniej? Jakoś mi to nie zgrywa. Inna bajka. Facet budzi się przerażony, nie wie co się z nim dzieje, a narrator tłumaczy, ze jest typem człowieka zrównoważonego?
"Do śmierci żony był człowiekiem zrównoważonym i z pozoru pozbawionym emocji."
"Jeszcze niedawno, przed śmiercią żony, był człowiekiem
Świstak pisze:Jednak wszystko w życiu Clarka zmieniło się diametralnie po śmierci jego żony Alice, która zaginęła w niewyjaśnionych okolicznościach, kropka by po blisko dwóch tygodniach poszukiwań odnaleziono ją martwą, przybitą do drzewa w lesie na obrzeżach miasta.
..."
Rozbij to na dwa zdania, bo gdzieś poprawność składniowa uciekła.
"Jednak wszystko w życiu Clarka zmieniło się diametralnie po śmierci żony Alice, która zaginęła w niewyjaśnionych okolicznościach. Po dwóch tygodniach poszukiwań odnaleziono ją martwą, przybitą do drzewa w lesie na obrzeżach miasta."
"jego żony Alice" - wiadomo, że żona jest jego, o cudzą by się tak martwił? Wywal "jego".
Świstak pisze:To wydarzenie wstrząsnęło Clarkiem, który po namowach swojego przyjaciela Billa udał się do specjalisty.
"Chyba za duży skrót. To wydarzenie wstrząsnęło Clarkiem do tego stopnia, że zaczął świrować. Wreszcie za namową Billa udał się do specjalisty."
Pozostaje problem - jakiego specjalisty? Zamiast ogólnego - specjalisty, może podać - psychologa, czy coś w ten deseń, bo nie wiem, do kogo go wysłałeś.
Świstak pisze: Clark bardzo dobrze pamięta pierwszą wizytę u Dr.Greena, mimo nieustającego kłębu myśli przecinek które nawiedzały jego głowę.
Nagle wskakujesz na czas teraźniejszy, choć wszystkie zdania wokół są w czasie przeszłym.
Odwróć kolejność zdań składowych.
"Mimo nieustającego kłębu myśli, które nawiedzały jego głowę, Clark bardzo dobrze pamiętał pierwszą wizytę u dr. Greena."
I jeszcze - kłąb myśli - co zacz? Owszem myśli się kłębią w głowie, ale "nieustający kłąb myśli" widzę pierwszy raz.
I jeszcze - myśli nawiedzały jego głowę. Myśli wpadały a potem znikały? Duch jak nawiedza, to wpada na chwilę. Jego myśli wpadały na chwilę i znikały?

Ogólnie ciężko mi szło czytanie. Poprawianie jeszcze gorzej, bo by trzeba analizować zdanie po zdaniu. A na to nie mam cierpliwości.

Arizona, dr Green, Clark, Alice - znowu moja nacjonalistyczna fobia. Zrób z tego Karola i Alicję, dr. Pawlaka i Małopolskę. Też będzie dobrze. A realia są ci lepiej znane.

A propos realiów - szron na oknie wewnątrz domu. Ewidentnie twój bohater preferuje zimny wychów. Żeby się zrobił szron na oknie wewnątrz domu, to musi być w nim diabelnie zimno. A na dworze mróz 20 stopni. I powiedz mi, po co on ten szron skrobie? A może on zimny trup, starszy w domu i mu ten chłód nie przeszkadza?

Ogólnie - O rany! Popraw! Wstaw przecinki, bo ich wiele brakuje, odszukaj błędy ortograficzne, bo się zakradły, przeczytaj zdania pod względem budowy. Popraw!

Pozdrawiam.
Ostatnio zmieniony pt 17 cze 2011, 12:55 przez dorapa, łącznie zmieniany 1 raz.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

3
Dziękuję za wyczerpującą wypowiedź :). Zadecydowałem że w tym tekście nie będę już niczego zmieniał, ponieważ sam nie mam już pomysłu na dalsze losy bohaterów. Na samym początku chcę skupić się na pisaniu krótkich opowiadań, a dopiero potem czegoś dłuższego.
Jeszcze raz dziękuję za ocenę mojego tekstu. Przy kolejnym tekście na pewno nie popełnię tych samych błędów!.

4
Był chłodny poranek. Clark zbudził się jak zwykle punktualnie pięć minut po siódmej, ze zmarszczonego czoła spływał mu strumień zimnego potu, [1]niczym osobie która właśnie ujrzała makabryczną scenę zbrodni w klasowym filmie grozy.
[2]- Co się ze mną wciąż dzieje?- Rzekł.
Doskonałe wprowadzenie, szybkie i dosadne, ale już przy punkcie [1] zaczynasz przegadywać. Clark jest osobą, więc niejako powtarzasz (dość okrężnie, ale jednak) scenę. Bo i jemu spływa pot z czoła, i osobie w klasowym filmie. Warto to przerobić (przykład poniżej).

[2] - To, że rzekł, wynika z tekstu - nie mniej, nie pasuje do wprowadzenia. Wkleiłbym to w narrację i już. Zobacz na te dwie zmiany:

Był chłodny poranek. Clark zbudził się jak zwykle punktualnie, pięć minut po siódmej, ze zmarszczonego czoła spływał mu strumień zimnego potu jakby ujrzał makabryczną scenę zbrodni w klasowym filmie grozy. Co się ze mną wciąż dzieje? - zapytał z przerażeniem.
Wydawał się on typem człowieka zrównoważonego i pozbawionego emocji, bez względu na zaistniałe okoliczności. [1]Jednak wszystko w życiu Clarka zmieniło się diametralnie po śmierci jego żony Alice, [2]która zaginęła w niewyjaśnionych okolicznościach, [3]by po blisko dwóch tygodniach poszukiwań odnaleziono ją martwą, przybitą do drzewa w lesie na obrzeżach miasta.
Miarą dobrego tekstu jest znajomość autora z faktami. Jeśli na pierwszy plan wysuwa się próba wyjaśnienia co i jak, widać, że autor sam sobie próbuje uświadomić realia stworzonego świata. Niby drobnostka, ale jednak... tutaj jest.
[1] - napisz wpierw imię, a później, kim była. Naprawdę mała-wielka zmiana.
[2] - Zadanie domowe: unikaj wyrazu "który" - w tej chwili jest on fundamentem twoich tekstów i bardzo źle wpływa na zdania.
[3] - Za dużo w jednym koszyku. Dawkuj te informacje stopniowo - wzbudzisz zainteresowanie!

Zobacz po zmianach:

Wydawał się on typem człowieka zrównoważonego i pozbawionego emocji, bez względu na zaistniałe okoliczności. Jednak wszystko w życiu Clarka zmieniło się diametralnie po śmierci Alice. Żona zaginęła w niewyjaśnionych okolicznościach. Po blisko dwóch tygodniach poszukiwań odnaleziono ją martwą, przybitą do drzewa w lesie na obrzeżach miasta.
Clark bardzo dobrze pamięta pierwszą wizytę u [1]Dr.Greena, mimo nieustającego kłębu myśli [2]które nawiedzały jego głowę.
[1] - skrótami w prozie? Nie może być. Poprawnie: doktor (poza tym, jeśli już skrót, to bez kropki - piszemy po polsku).
[2] - Pamiętasz zadanie domowe? Podam ci przykład, jak uniknąć tego natręctwa:

Clark bardzo dobrze pamięta pierwszą wizytę u doktora Greena, mimo nieustających kłębów myśli nawiedzających jego głowę.
- Panie Stanley, proszę w skrócie zobrazować dzień w którym dowiedział się pan o śmierci żony- Powiedział Green.
Clark milczał.
Zapis atrybucji dialogowych: jeśli atrybut dotyczy sposobu wypowiedzi (powiedział, rzekł, szepnął, krzyknął, wycedził itd.) to zapisujemy z małej i bez kropki.
- Panie Stanley, proszę w skrócie zobrazować dzień w którym dowiedział się pan o śmierci żony - powiedział Green.
Clark milczał.

Jego osoba głównie znana była dzięki „niekonwencjonalnemu” sposobowi leczenia pacjentów, polegająca na wyduszeniu całej prawdy od pacjenta, wykorzystując to potem w sposób znajomy tylko sobie.
Nawet w relacjach nie zapisuje się tak sztampowo o formacie danej osoby. Zobacz na takie coś:
Był znany głównie dzięki „niekonwencjonalnemu” sposobowi leczenia pacjentów, polegająca na wyduszeniu całej prawdy od pacjenta, wykorzystując to potem w sposób znajomy tylko sobie.

I tutaj wykłada się tekst. Jeśli piszesz o lekarzach, medycynie, i "sposobach", które nazywasz niekonwencjonalnymi, to warto jednak przytoczyć, czym owa niekonwencjolaność się objawiała - niech czytelnik zrozumie jego wyjątkowość, niech poczuje to, co osoby wspomniane w tekście.
Nie miał kompletnie ochoty na jedzenie. W głowie ciągle przepływała mu myśl kto, lub co mogło potraktować tak bestialsko Alice, jego kochaną Alice która przecież była dla Clarka jedyną bliską osobom.
sztampowy zabieg rodem z bajek dla dzieci. Jeśli opisywany świat jest realny, to i człowiek myśli realnie - dlatego "co" (jako demon, np.) nie może istnieć zanim się nie objawi. Musisz mieć miejsce na suspens, na niepewność i zakryć to, co faktycznie jest nośnikiem fabuły. Chyba, że prolog dobitnie pokazuje, co i jak.

I jeszcze błąd ortograficzny na końcu...

Ogólnie początek jest dobry. Później, choć to krótki fragment, widać brak pomysłu na przedstawienie wydarzeń. Na pierwszy rzut oka brakuje pomysłu prowadzenia narracji: chcesz bardzo szybko przedstawić jak najwięcej detali - dlatego pojawia się doktorek, bohater, śmierć, retrospekcja i jakiś widoczek za oknem. Wygląda to tak, jakbyś wrzucił kilka elementów do jednego worka. Za twoim bohaterem nie kryje się realna postać (wg tego fragmentu - tak to oceniam), brakuje tutaj życia. Narracja natomiast jest zbyt rwana, zbyt zlepiona z kawałków, traci na płynności. Mnie się nie podobało.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

5
Mnie się ten początek zupełnie nie podoba. Ok, jest krótko i rzeczowo. Tyle że temperament tekstu jest zbliżony do serii komunikatów na centralnym (chociaż... Jak słyszysz, ze Twój pociąg ma 300 minut opóźnienia i opóźnienie może ulec zmianie i za opóźnienie osoby oczekujące przepraszamy, to emocje rosną... A tutaj nie bardzo).

Próbujesz upchać mnóstwo wiadomości na raz. Przedstawić bohatera, jego relacje z żoną, zagadkową śmierć żony, niekonwencjonalnego doktorka, relacje z nim itd. itp. Przez to dostaję zlepek zdań, na dodatek niezbyt artystycznie skomponowanych, przez które z trudem się brnie.

Robisz sporo błędów składniowych, interpunkcyjnych itp.
Świstak pisze:Jego osoba głównie znana była dzięki „niekonwencjonalnemu” sposobowi leczenia pacjentów, polegająca na wyduszeniu całej prawdy od pacjenta, wykorzystując to potem w sposób znajomy tylko sobie.
Jak "sposobowi", to "polegającemu na". Do tego powtórzenie.
Świstak pisze:Clark powoli wstał z łóżka i podszedł do okna (,)na którym widoczny był tylko szron.
Rozumiem, że można nie ogarniać przecinków przy imiesłowach, zdaniach wtrąconych, niektórych spójnikach... Ale przecinek przed "który" to już chyba podstawa podstaw.
Świstak pisze: Jednak wszystko w życiu Clarka zmieniło się diametralnie po śmierci jego żony Alice, która zaginęła w niewyjaśnionych okolicznościach, by po blisko dwóch tygodniach poszukiwań odnaleziono ją martwą,
Ona zginęła, żeby ją odnaleziono przybitą do drzewa? To normalnie brzmi, jakby kobieta to sobie zamierzyła.
Pocięcie na mniejsze zdania dobrze zrobi temu kawałkowi.
Świstak pisze:Clark bardzo dobrze pamięta pierwszą wizytę u Dr.Greena, mimo nieustającego kłębu myśli które nawiedzały jego głowę.
Przeskoczenie na czas teraźniejszy - to raz. A dwa to wypadałoby zaznaczyć, kiedy te myśli mu się po głowie kłębiły? Czy teraz, kiedy usiłuje sobie przypominać, czy wówczas (i to miałoby utrudnić zapamiętanie). Dla mnie to trochę niejasne.
Świstak pisze:Po odśnieżane były jedynie podjazdy, oraz drogi dla samochodów.
"poodśnieżane" albo lepiej "odśnieżone"
"drogi dla samochodów" brzmią jak z narracji pięciolatka. Jesteś pewien, że nic: ulica, jezdnia nie będzie Ci tu pasowało?

I tak co chwilę można by się czepiać.

Dla mnie brakuje też w tekście wiarygodności. Informujesz, ze facet nie może się zebrać do kupy, ale nie dajesz nam jego emocji poza budzeniem się spoconym. Mówisz, że doktor miał takie niekonwencjonalne metody, ale nie dajesz nam ich. Bo sorry, ale zmuszenie pacjenta do stanięcia twarzą w twarz z problemem to nie jest znowu taki oryginał.
I tak dalej.

Jak dla mnie cały fragment do gruntownej przeróbki niestety.

Powodzenia i pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

6
Poza tym co już zostało napisane:
Wydawał się on typem człowieka zrównoważonego i pozbawionego emocji,
Rozumiem, że skoro człowiek zrównoważony - równoważy emocje, to znaczy, że jakieś emocje posiada.
, mimo nieustającego kłębu myśli które nawiedzały jego głowę.
Zalewający potok myśli; napływ myśli, ale nawiedzający kłąb myśli?
- Panie Stanley, proszę w skrócie zobrazować dzień w którym dowiedział się pan o śmierci żony- Powiedział Green.
Może się czepiam, ale jakoś mi tu bardziej pasuje pospolite "opisać".
- Proszę odpowiedzieć na moje pytanie.
Clark nie był w stanie wydusić chociażby jednego słowa...
- Panie Stanley! pobudka!- Dodał donośnym głosem.
Znowu się uczepię, ale "dodał" sugeruje, że ktoś "dodaje" coś do głównej myśli, a powyższe dwa pytania doktorka nie mają jakiegoś szczególnego związku.
Jego osoba głównie znana była dzięki „niekonwencjonalnemu” sposobowi leczenia pacjentów, polegająca na wyduszeniu całej prawdy od pacjenta, wykorzystując to potem w sposób znajomy tylko sobie.
1)Powtórzenie
2) znany zamiast znajomy.

Do ręki wziął zieloną skrobaczkę, podobną do tej którą ludzie odśnieżają śnieg z szyb swoich aut.
No i poczułem się jak idiota Obrazek
. Po odśnieżane były jedynie podjazdy, oraz drogi dla samochodów.
Przymiotniki piszemy nierozłącznie.Bezpieczniejsza forma - "odśnieżone".
bliską osobom
Obrazek
,,Tylko rzeczy święte są warte dotknięcia"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”