
Ateny. Kochała te miasto, tak bardzo jak tylko mogła. Ona, przepyszna hetera o wielu twarzach. Tak ja nazywali i był to dla niej zaszczyt. Co prawda wątpliwy, ale jednak. Czuła się dumna, że posiada tą namiastkę swobody, którą były wstanie posiadać kobiety w tych czasach. Przechadzała się po tarasach swojego apartamentu w zadumie kontemplując zbliżający się ukradkiem wieczór. Nie była to luksusowa posiadłość jednak zaspokajał jej potrzeby całkowicie. A za widok, który rozciągał się z jej posiadłości oddałaby o wiele więcej niż tylko swoje ciało. Po chwili jednak oddaliła się w głąb pokojów. Nie była jedną z nich. Nie była greczynką, co wielu nie umiało jej wybaczyć, biorąc pod uwagę wpływy, jakie miała. Jednak Etruria jej nie pociągała. Być Etruskiem… usiadła ze złością przed lustrem i wzięła do ręki grzebień. Rozczesując długie czarne włosy zastanawiała się czy jest coś, co łączy ją z tym starym światem, od którego uciekła mając nie wiele ponad 17 lat. Czy wiąże ją coś z tym, co minęło oprócz głęboko skrywanych wspomnień. Odłożyła grzebień i spojrzała z uwaga w swoje odbicie. Co tak bardzo pociągało w niej mężczyzn? Duże czarne oczy okolone długimi rzęsami czy może te usta, koralowe, czerwone jak krew… zaśmiała się z lekką ironią, wzięła list, który leżał koło lustra i wstała by znów niespokojnym krokiem przemierzać pokój.
- Julio!- krzyknęła głośno przywołując młoda niewolnicę, która zjawiła się prawie natychmiast. Podała jej złożony list przewiązany czerwoną wstążką.
-Trzeba to natychmiast zanieść Demetriuszowi.- Tu zastanowiła się przez chwile by podjąć znowu – przekaż także, że pani Nortia potrzebuje dużo więcej czasu do namysłu niż wcześniej sądziła. I zaakcentuj to proszę bardzo wyraźnie - widok przerażonej twarzy służącej słyszącej tak dziwne polecenia nie wprawił ją jednak w zakłopotanie. Wiedziała, czego chce, nie widziała jednak jak to osiągnąć, ale na wymyślenie planu miała jeszcze czas. Odesłała niewolnice i powoli udała się do łoża. Czekał ją jutro długi i trudny dzień. Trzeba zarobić na te przepiękny widok- to były jej ostatnie myśli nim zapadła w głęboki sen na swym satynowym łożu…
Czuła lekki powiem wiatru na twarzy, był on jednak inny chłodny i nieprzyjemny. Jednak te usta, które tak zapamiętale całowały ją w szyje. Och, domyślała się, kto to jest, jednak nie wiedziała, że miał takie poważanie pośród jej służących, że wpuszczono go nie pytając jej o zdanie. Będzie musiała zaprowadzić jakieś porządki. Otworzyła powoli oczy by dać upust swemu niezadowoleniu, choć sama nie widziała czy chce by mężczyzna przestał. Otworzyła oczy i krzyknęła odsuwając się z odrazą na sam koniec łóżka. Przerażona patrzyła na obcego mężczyznę, który także odsunął się w głąb pokoju patrząc na nią swymi dziwnymi oczami pełnymi zainteresowania jak i obojętności. Ona także wpatrywała się w niego z przerażeniem bojąc się wydać choćby najmniejszy dźwięk. Oddychała głęboko i powoli, starając się uspokoić, nie wpadać w panike. Wpatrywała się w tego przedziwnego mężczyznę nie mogąc oderwać od niego oczu. Nie widziała nawet czy jest człowiekiem gdyż para potężnych skrzydeł wyrastała mu jakby z pleców. Czarnych jak noc, czarnych jak jego oczy, czarnych jak jej oczy. Przeraziło ją to, co pomyślała. Nagle mężczyzna uśmiechnął się tak jakby była ofiara już skazana, która nie wymknie się z rąk swemu katowi. I ta twarz, tak przeraźliwie dzika, smukła, piękna, ale zarazem tak groźna. Setki myśli przewijało jej się przez głowę. Wpatrywali się jednak nadal w siebie jak zahipnotyzowani.
-Witaj Nortio- rzekł skrzydlaty uśmiechając się drapieżnie i wykonując zarazem grzeczny ukłon w jej strone. Jego głos był głęboki i młody zarazem, jednak miał w sobie nutę istoty starszej od świata
-Kim jesteś i czemu mnie całowałeś? -rzekła przestraszona dziewczyna dalej siedząc skulona w kącie swojego łóżka, trzymając kurczowo wielką poduchę tak jakby to była jedyna rzecz, jaka mogła ją obronić przed nieznajomym.
-Nie ważne, kim jestem, ważne, że jesteś moja, bo tak było powiedziane. Ważne, że ja jestem twój… i tu zawiesił głos by dodać po chwili- ważne, że to ty zagłuszysz ten krzyk ciszy, zagłuszysz go, bo zostałaś wybrana, bo nie jesteś stąd. Ważne, że jeszcze się spotkamy – mówiąc uśmiechnął się znowu pokazując białe mocne zęby. Ukłonił się i wyszedł powoli na taras jak gdyby nigdy nic. Po chwili słyszała już tylko szum skrzydeł, metaliczny, ostry i wręcz hipnotyzujący dźwięk, jakiego nigdy nawet nie umiałaby sobie wyobrazić. Siedziała jeszcze chwile skulona z przerażenia na brzegu łóżka wpatrując się w otwarte drzwi tarasu. Bała się krzyknąć, bała się zrobić cokolwiek. Leżąc tak przez dłuższą chwile powoli ogarnęło ją znużenie. Ktoś kiedyś powiedział jej, że najpotężniejszym bogiem jest tak naprawdę bóg snu…