181

Latest post of the previous page:

Właśnie przez to, że opublikuje jeden i drugi, później kolejny tekst, uczę się. Korektorem raczej nigdy nie będę, bo zaawansowany język polski jest dla mnie za trudny;) Ale jak będę miała więcej kasy w kieszeni, to zapewnię sobie redakcje tekstu ... przy kolejnych książkach, jeśli takie będą.

Cieszę się, że fabularnie zyskało Twą aprobatę. Ale to był tylko fragment. To moja pierwsza powieść. Nie wiem czy utrzymałam równy ton przez 230 stron ebooka. Chciałabym.
A dlaczego self-publishing? Jestem trochę zniechęcona czekaniem na danie mi szansy. Zazwyczaj, w innej dziedzinie sztuki, wychodziła dupa blada. Zawsze był ktoś lepszy - zdaniem innych;) Trochę ze mnie skryty narcyz i sądzę, że jestem niedoceniona. Dlatego self-publishing;)

Jeśli chodzi o wydanie papierowe Livii to stale jest szansa, bo ebook (ze swej strony na wydaje.pl) nie widzi przeciwskazań by wydac powiesc w sposob tradycyjny. Będę próbowała. Jednak w mojej ksiazce pojawiaja sie elementy dramatu (scenariusza filmowego) a wiekszosc wydawnictw odrzuca dramat. Z tymże w mojej Livii zajmuje on objętościowo kilka procent całości. Nie wiem jak to będzie...

182
W Rosji był kiedyś taki mafiozo, który nagrał i wydał swoją płytę i został muzykiem roku. Bo za to zapłacił. Z tym selfpublishingiem to trochę jak z fotografią w ostatniej dekadzie. Cyfrowe lustrzanki dla każdego. Każdy może robić zdjęcia tylko nie każdy potrafi. Wydać się sam też może każdy chociaż nie każdy jest pisarzem. Tylko właściwie po co? Żeby połaskotać własne ego? Kto poczyta taką książkę jeśli nie prezentuje ona jakiegoś przyzwoitego poziomu? Oczywiście zawsze można uderzyć w nastolatków czy jakąś inną grupę, która poziom krytycyzmu ma obniżony emocjonalnie, a dostęp do kasy posiada. Przepis na disco polo gotowy. Może zamiast użalać się nad bezdusznymi wydawcami lepiej popracować nad swoim warsztatem, aż osiągnie się odpowiedni poziom. Papier przyjmie wszystko. Jeśli mamy kasę też wydamy wszystko. Tylko po co??? Bo świat się nie poznał na naszym talencie? Mówcie mi miliardy bo jestem jak miliardy i cierpię za miliardy. Trochę pokory i do roboty. To forum pisarskie a nie wydawnicze.
Życzę Ci ogólnie powodzenia, ale nie daj się zwieść „obiecującym perspektywom”. Pozytywne myślenie – plus, fantazjowanie – minus. Najpierw napisz coś, co ktoś poza Tobą i Twoją rodziną uzna za wartościowe. Dobrze by też było, żeby to nie był ktoś kto dzięki temu może wyciągnąć od Ciebie pieniądze bo wmówi Ci wiele, a może nawet wszystko.
I jeszcze ten zaawansowany język polski… Ja też mam kłopoty z ortografią, czasem z gramatyką, ale nie zamierzam się tym chwalić… to nasz język ojczysty, dla pisarza narzędzie pracy. Pozwolisz budować swój dom murarzowi, który powie, że z kielnią to mu trochę robota nie idzie?
Wydawnictwo to przedsięwzięcie komercyjne. Nastawione na zysk (to nie jest kryptoreklama). Tak jak producent skarpet, karmy dla kotów i cudownych środków na odchudzanie, które od pierwszego dnia sprzedaje się w promocji w telezakupach. Tylko, że tradycyjny wydawca zamierza zarabiać za sprzedaży. Pieniądze chce czerpać z kieszeni czytelników. Wie, że jak wyda gniota to może popsuć sobie markę. Selfpublishing to akcja obliczona nie na czytelników ale na „autorów”. Nie bez powodu jest ten cudzysłów. Być może są jakieś wyjątki, ale jeśli wydawca pisze, że wydam książkę w trzech krokach przy pomocy kreatora na stronie internetowej to jak można go traktować poważnie. Ma gdzieś czy ktokolwiek będzie chciał to czytać. Wystawia rachunek na dzień dobry autorowi i ryzyko finansowe z głowy. A jeśli przypadkiem jakieś dzieło eksploduje to chętnie w przyszłości skonsumuje zyski. Tylko jeśli wydawnictwo wydaje każdą grafomanię to kto normalny potraktuje je poważnie? Kto poza rzeszami naszych fanów mieszkającymi w naszej wyobraźni?
Jako pisarz odpowiadam jedynie za pisanie.
Za czytanie winę ponosi czytelnik.

183
Miałem się nie odzywać, ale nie wytrzymałem:

Gorecka - zanim coś napiszesz zastanów się, bo delikatnie mówiąc piszesz... aby pisać.
Jeśli nie stać Cię nad refleksją nad swoim tekstem i wiedząc, że tekst nie jest dopracowany wydajesz go w "self", to o czym to dowodzi.
Po pierwsze: że traktujesz self jako coś gorszego - z czym się akurat zgadzam
Po drugie: że nie cenisz swojego pisania, skoro nie masz do niego cierpliwości
Po trzecie: że teraz masz taki kaprys, a nie wiadomo jak długo będziesz jeszcze pisać
Po czwarte: że nie traktujesz poważnie swoich czytelników
Po piąte: że nie masz pojęcia, że self nic ci nie zapewnia, poza hasłem wydałam książkę... i resztę przemilczamy
Po szóste: że 99% wydawców nie jest zainteresowany książką którą Autor wydał już w self, POD, czy ze współfinansowaniem własnym. To tytuł wyrzucony na śmietnik
Po siódme: że uczymy się pisząc i pracując nad tekstem (czytaj poprawianiu) a nie na wydawaniu rzeczy jak leci, bo takie możliwości daje self
Po ósme: fabuła to jest pomysł, który ma 35 milionów Polaków i o niczym nie świadczy. Trzeba go jeszcze dobrze opowiedzieć, aby coś z tego było.
Po dziewiąte: wydawcy nie odrzucają dramaty, czy inne gatunki literackie, ale starają się odsiać plewy od ziarna. Spój na to z pokorą, a nie na zasadzie "odrzucili MOJE"
Po dziesiąte; nie wiem czy jest sens punktować dalej, bo już widzę, że TY wszystko wiesz lepiej... :?

ps. Podpisuję się pod tekstem u góry, który jest po prostu lepszy od mojego :mrgreen:
Ostatnio zmieniony wt 17 maja 2011, 09:58 przez Naturszczyk, łącznie zmieniany 1 raz.
Władysław "Naturszczyk" Zdanowicz

184
Muszę się zgodzić z przedmówcą. Dodam jeszcze od siebie, że ebooki wydawane bez korekty i redakcji przyczyniają się do tego, że czytelnicy są dość sceptyczni do ich zakupu. Nawet milion darmowych czytników nie sprawi, że czytacze rzucą się się na książki pełne literówek i błędów stylistycznych. Do tego potrzeba dobrych, profesjonalnych wydawnictw. A to w czym uczestniczysz (poprzez wydanie Livii) jest psuciem rynku i kopaniem dołków pod samą sobą. Może nawet nie psuciem, do spółki z serwisem obniżacie (i tak wciąż niską) opinię o ebookach. Na szczęście bardziej obeznani z rynkiem czytelnicy nie sięgają po marne edytorsko książki (zwróć, uwagę, że nie odnoszę się wcale do kwestii wartości literackiej dzieła). Tak więc nie wiem, czy jest sens się spieszyć. Jeśli to co napisałaś jest dobre, to samo się obroni i jakiś wydawca to kupi, jak nie teraz, to po wprowadzonych przez Ciebie poprawkach. Ale jak ego popycha do działania, to czasem dostanie po tyłku ;-)

A Twój wydawca, Ahsan Ridha Hassan, promując Twoją książkę poprzez akcję mailingową nie zachował się zbyt poważnie - ładował po kilkadziesiąt adresów do wiadomości i wysyłał je jak leci do wszystkich zarejestrowanych w serwisie, ujawniając przy okazji pozostałe adresy nieupoważnionym osobom. Wstyd i słabizna. Tak mnie tym wkurzył, że nie zamierzam więcej się interesować wydaje.pl bo jak tak chronione są adresy użytkowników.
Aż przytoczę fragment korespondencji z właścicielem, żebyście sami mogli zobaczyć (bo tłumaczenie jest wyborne)
Podczas wysyłania propozycji najnowszej książki Ani Góreckiej tylko w jednym mailingu, wyjątkowym pechem przeoczono szyfrowanie maili. Następnym razem wstrzymamy się przed robieniem mailingu w trzynaste piątki każdego miesiąca, jak to było dzisiaj.
Sam nie wiem, czy śmieszne to, czy straszne...

185
Też się miałem nie odzywać. I też nie wytrzymałem...

Do Seener:

Piszesz tak: "Tylko, że tradycyjny wydawca zamierza zarabiać za sprzedaży. Pieniądze chce czerpać z kieszeni czytelników. Wie, że jak wyda gniota to może popsuć sobie markę. Selfpublishing to akcja obliczona nie na czytelników ale na „autorów”. Nie bez powodu jest ten cudzysłów. Być może są jakieś wyjątki, ale jeśli wydawca pisze, że wydam książkę w trzech krokach przy pomocy kreatora na stronie internetowej to jak można go traktować poważnie. Ma gdzieś czy ktokolwiek będzie chciał to czytać. Wystawia rachunek na dzień dobry autorowi i ryzyko finansowe z głowy."

Jedno stwierdzenie jest tutaj aż do bólu prawdziwe: wydawca chce zarobić na czytelnikach. Ale to przecież nie znaczy, że wydawnictwa NIGDY nie wydają gniotów, prawda? A skoro (co usłyszałem od osoby pracującej w wydawnictwie) odrzucają oni 99% nadchodzących materiałów - nie ma gwarancji, iż wśród tych odrzuconych będzie coś zasługującego na publikację. I - dodam od siebie - nie wszystkie serwisy self-publishing chcą "na wejściu" pieniądze od Autorów. A praktycznie wszystkie z nich oferują honoraria wyższe, niż w przypadku "klasycznych" wydawnictw.

Do Naturszczyka:

Piszesz tak: "Po pierwsze: że traktujesz self jako coś gorszego"

I to zdanie BARDZO mi się podoba. Self-publishing może być alternatywą dla wydawnictw "papierowych", które nie są zainteresowane publikacją książki o sposobach parzenia yerba-mate, albo o technikach nagłaśniania dźwięku w studio nagrań. To jest materiał dla wąskiej grupy osób, ale taki materiał jest! Traktowanie zaś self-publishing jak "śmietnika" - to nieporozumienie i właśnie przez takie podejście Autorów na razie jest to zjawisko niszowe.

Piszesz dalej tak: "Po szóste: że 99% wydawców nie jest zainteresowany książką którą Autor wydał już w self, POD, czy ze współfinansowaniem własnym. To tytuł wyrzucony na śmietnik"

Otóż czasami jest tak, iż self-publishing jest zjawiskiem odwrotnym, czyli "wyjęciem utworu ze śmietnika". Dwa przykłady - książka napisana 17 lat temu, klasyczny romans, nigdy nie zostanie wznowiona, bo wydawnictwo zmieniło profil i "oddało prawa" Autorce. Książka wśród romansoholiczek ma opinię "kultowej" (pewnie lekka przesada, ale ja się na romansach nie znam za bardzo...), a na Allegro jej pojedyncze egzemplarze "chodzą" za grube pieniądze. Drugi przykład - książka o pisaniu tekstów reklamowych, której cały nakład "zszedł" w dziesięć miesięcy, czeka na wznowienie od siedmiu lat, bo wydawca twierdzi, że w dobie internetu nie ma sensu drukować tego typu rzeczy.

Oczywiście w przypadku self-publishing może zdarzyć się tomik wierszy nastoletniej autorki zainspirowanych twórczością Dody i "wydanych" pod tytułem "Moje przemyślenia o życiu i przemijaniu". Ale założenie, że będą w tym nurcie WYŁĄCZNIE takie utwory jest krzywdzące...

Do Gorecka:
Być może postawiłaś na "złego konia" ;-)

Do Maladrill:

W kwestii "profesjonalnej redakcji" - w przytoczonym wyżej przykładzie z romansem wydarzyła się taka oto sytuacja, iż Pani Redaktor z wydawnictwa zmieniła opis w scenie erotycznej i dodała od siebie określenie "przeszył ją swym boskim piorunem" (AUTENTYK!). Więc jeśli idzie o redakcję - Autor powinien sam ją umieć przeprowadzić na tyle, aby rzecz była "czytelna". Jeśli nie umie - niech znajdzie kogoś, kto to zrobi za niego (nie, my się tym nie zajmujemy, a przynajmniej - nie za pieniądze). Ale trzeba zachować zdrowy rozsądek; wielu czytelników wcale nie wymaga perfekcji w każdej linijce tekstu... Podobnie jak wielu słuchaczy muzyki nie wymaga Chopina i Bacha - wystarcza im przywoływana przeze mnie wcześniej Doda...
Ostatnio zmieniony wt 17 maja 2011, 10:05 przez MaciejŚlużyński, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam
Maciej Ślużyński
Wydawnictwo Sumptibus
Oficyna wydawnicza RW2010

186
Optuję za drugim.
A maile "tego wydawcy" ( i to nie było w piątek, trzynastego) od razu wrzuciłem do "spamu".
Więcej nie komentuję :?
Władysław "Naturszczyk" Zdanowicz

187
Macieju, piszesz "otóż czasami" :mrgreen: I z tym się z Tobą zgodzę, w końcu tak kultową książkę jak Harry Potter odrzuciło ileś tam Wydawnictw i teraz plują sobie w brodę.
Nie ma i nigdy nie było pewności, że redaktor pozna się od razu na otrzymanym materiale - taka jest prawidłowość, że do "tanga trzeba dwojga". Czasami jest zupełnie odwrotnie, że redaktor zachwyci się "gniotem" i będzie za nim optowął do końca. Można złośliwie powiedzieć, że to jest tak samo jak z małżeństwem: na początku jest wielka miłość i zaślepienie, a później obie strony zastanawiają się gdzie one miały oczy i rozum. Tego się nie wybieram to przychodzi samo :mrgreen:
Może dlatego pisanie jest takie ekscytujące, oczywiście pod warunkiem że nie chcemy iść skrótami.
Władysław "Naturszczyk" Zdanowicz

188
Naturszczyk pisze:Macieju, piszesz "otóż czasami" :mrgreen: I z tym się z Tobą zgodzę, w końcu tak kultową książkę jak Harry Potter odrzuciło ileś tam Wydawnictw i teraz plują sobie w brodę.
Nie ma i nigdy nie było pewności, że redaktor pozna się od razu na otrzymanym materiale - taka jest prawidłowość, że do "tanga trzeba dwojga". Czasami jest zupełnie odwrotnie, że redaktor zachwyci się "gniotem" i będzie za nim optowął do końca. Można złośliwie powiedzieć, że to jest tak samo jak z małżeństwem: na początku jest wielka miłość i zaślepienie, a później obie strony zastanawiają się gdzie one miały oczy i rozum. Tego się nie wybieram to przychodzi samo :mrgreen:
Może dlatego pisanie jest takie ekscytujące, oczywiście pod warunkiem że nie chcemy iść skrótami.
No, powiedzmy, że nie "skrótami" - my po prostu chcemy iść trochę inną drogą... Ale nie rezygnujemy z "porzundnego" (to poznańskie) przygotowywania tekstów, przynajmniej własnych i zachęcamy też do tego innych Autorów z nami współpracujących.

Przykład z HP jest wspaniały i dziękuję zań. Ale wielu takich przypadków w świecie książek nie ma, albo też nikt się nimi nie chwali...
Pozdrawiam
Maciej Ślużyński
Wydawnictwo Sumptibus
Oficyna wydawnicza RW2010

189
maciejslu... czy Ty się przypadkiem nie koncentrujesz za mocno na wyjątkach?:)
a co do zarabiania to nic w tym nadzwyczajnego. większośc autorów też chce na pewnym etapie coś zarobić. dawniej można było znaleźć mecenasa sztuki, teraz można poszukać sponsora. ostatecznie najczęściej ma szansę zostać nim czytelnik. emocje kupuje się za pieniądze (w dużym uproszczeniu). tak samo jest kiedy idzie się do kina, teatru, albo na koncert. Ktoś wykonuje pracę. Nie mam problemu, żeby zapłacić w piekarni za chleb, nie mam problemu, żeby zapłacić w księgarni za książkę.
Jeśli kiedyś napiszę coś, co będzie reprezentowało jakiś poziom to dopuszczam możliwośc wydania się za własne pieniądze. Tylko najpierw potrzebuję od siebie poziomu, a od wydawcy redakcji, i dostępu do księgarnii. Większość wydawców dojących kasę na dzień dobry od autora tego nie zapewnia. Brak profesjonalizmu wydawców nie jest winą autorów. Może znajdą się wyjątki i to na polskim rynku. Tylko z wyjątkami jest jak z pomyłkami prezesa pewnej znanej partii. Prawie ich nie ma.
Na tym forum jest jeden "fioletowy", który jest takim wyjątkiem. Udziela się w tym wątku. Ma poważną redakcję, ma dostęp do księgarni. A do tego reprezentuje swoim pisaniem poziom. A co reprezentuje wspomniana tutaj autorka Górecka? Dlaczego jeszcze nie jest fioletowym autorytetem? Przecież się wydała. Jej wydawca ma głęboko w doop!@ co za literki tam wstukała i w jakim jest to języku. Byle mu za to zapłacić. Wyda wszystko i nawet nie stara się wiarygodnie kłamać. A może nie potrafi? Na wysyłaniu maili, podobnie jak na wydawaniu wcale nie musi się znać.
Co by mu szkodziło zrobić selekcję dziel, które decyduje się wydawać? I nie muszą to byc od razu cykle dramatów laureata literackiej nagrody Nobla. Może być fachowa niszowa literatura. Ale reprezentująca jakiś poziom. Co by mu szkodziło zapłacić profesjonalnemu redaktorowi za redakcję tekstu. To dodatkowe koszty, a więc większe ryzyko finansowe.
To wina poważnych autorów, że nie chcą się w ten sposób wydawać? To wina Szymborskiej, że nie chce wisieć w sieci obok Góreckiej?
Oczywiście zdażają się wyjątki. Tylko ten odsetek poniżej jednego procenta ma być dowodem na cokolwiek? Na allegro czasem znajdzie się obraz o wysokich walorach estetycznych i artystycznych. Ale to nie nada serwisowie rangi Narodowego Muzeum Sztuki.
Jako pisarz odpowiadam jedynie za pisanie.
Za czytanie winę ponosi czytelnik.

190
No, przecież napisałem, że:
- przykład HP jest wyjątkiem i wielu takich nie ma,
- zachęcamy do pracy nad tekstami Autorów z nami współpracujących,
- nie widzę nic złego w tym, aby większość pieniędzy wynikających ze sprzedaży otrzymywał Autor jako honorarium.

Nie wypada mi się wypowiadać ani o "konkurencji", ani o twórczości p. Góreckiej.

O twórczości Naturszczyka się nie wypowiadam, bo jeszcze nie dopadłem Jego książek w Poznaniu, choć dwa razy już byłem na "polowaniu". Ale przeczytam z prawdziwą przyjemnością.
Pozdrawiam
Maciej Ślużyński
Wydawnictwo Sumptibus
Oficyna wydawnicza RW2010

191
Naturszczyk pisze:Miałem się nie odzywać, ale nie wytrzymałem:
"Gorecka - zanim coś napiszesz zastanów się, bo delikatnie mówiąc piszesz... aby pisać."
-> Chyba właśnie napisałeś o sobie.
Naturszczyk pisze:Jeśli nie stać Cię nad refleksją nad swoim tekstem i wiedząc, że tekst nie jest dopracowany wydajesz go w "self", to o czym to dowodzi.
-> Pisz do rzeczy - Co znaczy, że nie stać mnie na refleksje nad swym tekstem. Tekst JEST dopracowany. Jeśli wiedziałabym, że zrobiłam błąd, poprawiłabym go. Proste.
Naturszczyk pisze:Po pierwsze: że traktujesz self jako coś gorszego - z czym się akurat zgadzam
-> coś łatwiejszego dla Autora (mówię o wydaniu tekstu)
Naturszczyk pisze:Po drugie: że nie cenisz swojego pisania, skoro nie masz do niego cierpliwości
-> Cenie swoje pisanie, ale nigdy nie będę redaktorem. A to jest różnica.
Naturszczyk pisze:Po trzecie: że teraz masz taki kaprys, a nie wiadomo jak długo będziesz jeszcze pisać
-> Nic złego w tym nie widzę ... ale dla Ciebie widzę jest to problem.
Naturszczyk pisze:Po czwarte: że nie traktujesz poważnie swoich czytelników
-> Traktuję poważnie. Postarałam się jak mogłam. Jak przeczytasz kiedyś książkę, wtedy się wypowiedz. Tak Twoje komentarze są wynikiem Twej bujnej wyobraźni
Naturszczyk pisze:Po piąte: że nie masz pojęcia, że self nic ci nie zapewnia, poza hasłem wydałam książkę... i resztę przemilczamy
->Nie mam:)
Naturszczyk pisze:Po szóste: że 99% wydawców nie jest zainteresowany książką którą Autor wydał już w self, POD, czy ze współfinansowaniem własnym. To tytuł wyrzucony na śmietnik
-> Skąd masz te dane?
Naturszczyk pisze:Po siódme: że uczymy się pisząc i pracując nad tekstem (czytaj poprawianiu) a nie na wydawaniu rzeczy jak leci, bo takie możliwości daje self
-> Bardzo mądre zdanie. Zeby poprawiać trzeba mieć wytknięty błąd. Dalej dokończ sobie sam.
Naturszczyk pisze:Po ósme: fabuła to jest pomysł, który ma 35 milionów Polaków i o niczym nie świadczy. Trzeba go jeszcze dobrze opowiedzieć, aby coś z tego było.
-> Myślę, że to mi się udało ale skąd Ty to możesz wiedzieć
Naturszczyk pisze:Po dziewiąte: wydawcy nie odrzucają dramaty, czy inne gatunki literackie, ale starają się odsiać plewy od ziarna. Spój na to z pokorą, a nie na zasadzie "odrzucili MOJE"
-> Jeszcze nic mi nie odrzucili. Ta książka to mój debiut.
Naturszczyk pisze:Po dziesiąte; nie wiem czy jest sens punktować dalej, bo już widzę, że TY wszystko wiesz lepiej... :?
-> Miałam to samo wrażenie czytając Twoją wypowiedź. Również chciałabym zakończyć temat. Nie podoba Ci się self-publishing - nie zwracaj na niego uwagi. Czytaj książki tradycyjne, one będą wiecznie. Co ma być i tak będzie.
pozdrowienia,

p.s. a styl mojej wypowiedzi jest taki jak Twój, chamski.

Szymon_Edit: Radzę się więc dobrze zastanowić przed napisaniem kolejnych postów podobnym stylem.
Ostatnio zmieniony wt 17 maja 2011, 17:17 przez gorecka, łącznie zmieniany 1 raz.

192
A nie mówiłem, że tak będzie. Nic jeszcze pani Górecka nie wydała a już WSZYSTKO WIE :mrgreen: i innym wara od tego, bo da po łapach.

Nic więc dziwnego, że osoby które coś na temat wydawania książek wiedzą, nie chcą się tu udzielać i znikają. A miałem nic nie pisać, żeby nie urazić PANI AUTORKI :mrgreen:
podobno "fiolet" na pewno "chamski" lub bezpośredni - do wyboru.
Seener i inni bójcie się, teraz pora na was!
Władysław "Naturszczyk" Zdanowicz

193
Najważniejsze byśmy wszyscy zdrowi byli ;)

Gorecka nie jest wszechwiedząca ale nie ucieka od dyskusji :)

pozdrowienia i miłego popołudnia:)

194
-> Pisz do rzeczy - Co znaczy, że nie stać mnie na refleksje nad swym tekstem. Tekst JEST dopracowany. Jeśli wiedziałabym, że zrobiłam błąd, poprawiłabym go. Proste.
Ojej, ojej, Ramona miała zamknąć pyszczek na kłódkę, bo napisała co miała napisać w Twoim temacie powitalnym, więc tu musi dodać, żebyś do niego zajrzała. A jeśli na prawdę nie widzisz błędów, to wrzuć fragment na kilka for, poczekaj na korektę, chociażby taką, forumową, która i tak niejednokrotnie daje wiele, poczytaj o technice zapisu prozy i zastanów się jeszcze raz nad stwierdzeniem "Tekst JEST dopracowany. " - błagam wręcz.
Zeby poprawiać trzeba mieć wytknięty błąd.
lub poczynić kroki w kierunku tego, aby ktoś nam je wytknął, lub - NAJLEPIEJ - edukować się, edukować, edukować, a nie czekać, że nam korektor z nieba spadnie i odwali brudna robotę.
-> Jeszcze nic mi nie odrzucili. Ta książka to mój debiut.
Odpowiedz sobie na pytanie - czy nie lepiej zadebiutować na papierze, w profesjonalnym wydawnictwie? (uwierz, że Ramona do niedawna równiez myślała, że nie)
Ostatnio zmieniony wt 17 maja 2011, 11:53 przez Ramona, łącznie zmieniany 1 raz.
Kiedy ktoś spotyka kogoś
Idąc pośród zbóż
Gdy ktoś pocałuje kogoś
Płakać chciałby któż?

195
Władku, myślę, że nie ma co się przejmować. Skoro p. Górecka uważa, że jest w porządku i nie masz racji, to niech tak uważa.

Wstawiła fragment tekstu do zweryfikowania, to może weryfikatorzy jej pomogą zobaczyć, że jeszcze wiele jest do zrobienia. A jak oni nie pomogą, bo czasem bywa tak, że ego kładzie obiektywizm na łopatki, to widocznie tak miało być :-)

196
Co do znaczenia fioletu - to kolor ten oznacza niebezpieczeństwo, zwiastuje coś strasznego - ale nie będę rozwijała tematu, bo zostanę oskarżona o zastraszanie :)

Na pewno nie jest to kolor zwycięzcy - odsyłam do książek dot. scenopisarstwa, znaczenia kolorów.
I znowu górecka wychodzi na wszechwiedzącą ;)

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”