106

Latest post of the previous page:

Przez biblijne konteksty Kai mana i wypowiedzi przypomniał mi się "Tryptyk rzymski" Karola Wojtyły

Może to wskazanie dla erotyki?

A oni?
«Mężczyzną i niewiastą stworzył ich».
Został im przez Boga zadany dar.
Wzięli w siebie — na ludzką miarę — to wzajemne obdarowanie,
które jest w Nim.
Oboje nadzy...
Nie odczuwali wstydu, jak długo trwał dar —
Wstyd przyjdzie wraz z grzechem,
a teraz trwa uniesienie. Żyją świadomi daru,
choć może nawet nie umieją tego nazwać.
Ale tym żyją. Są czyści.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

107
Natasza pisze:przypomniał mi się
no to dalszy ciąg strumienia...
Skojarzył mi się św Augustyn z tym jego Kochaj i rób co chcesz... (popraw mnie jeśli przekręcam)
Taka dewiza we współczesnym świecie to niemal pewny wyrok za pornografię ;)
A tymczasem chodzi o coś bardzo głębokiego - Miłość nie pozwala nam robić rzeczy złych
co, wracając do tematu, znaczy, ze tekstem porno jest tekst bez uczucia.
Ale to już zostało chyba powiedziane
http://ryszardrychlicki.art.pl

108
znaczy, ze tekstem porno jest tekst bez uczucia.
Nie - bez myśli!
Albo to to samo... ?
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

110
Ale seks to nie tylko miłość. A gwałt? Wolno opisać gwałt? Pytanie retoryczne.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

112
Ty wiesz, co to jest pytanie retoryczne? :D To też jest pytanie retoryczne.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

113
Jeśli jesteśmy już przy religiach... To może wspomnijmy o bogini, która otworzyła bramy seksu dla ludzi. Zyskaliśmy, dzięki niej, ważny powód, by traktować akty seksualne, jako przyjemność samą w sobie... :P

fragmenty eposu babilońskiego, na bazie jeszcze starszych, bo sumeryjskich mitów...
(...)Skarżą się mężowie Uruku: "Gilgamesz chłopców i dziewice od rodziców odbiera. Na wojny chodzi i zabawia się. Chce mieć pierwszą noc z oblubienicą." Ich skargi posłyszał Anu, bóg nieba i ojciec bogów. Boski władca Uruku wezwał Aruru, biegłą w stwarzaniu, i rzekł: "Stwórz teraz istotę Gilgameszowi podobną. Niechaj ci będzie jak jego odbicie, jako burza sercu tamtemu równa. Niech w gród Uruku wstąpi, z Gilgameszem porywczym pójdzie o lepsze. Niechaj dzięki temu Uruk odpocznie." To usłyszawszy, Aruru stworzyła w sobie istotę na podobieństwo Anu. Ręce swe umyła, uszczknęła gliny, plunęła na nią i w step rzuciła Walecznego Enkidu w stepie stworzyła. (...)

Spotkał go myśliwy i w domu rzekł do ojca: "mąż jakiś ze wzgórz się zjawił, siła jego na kraj nasz ogromna. Nieustannie ugania się po wszystkich górach. Z dzikim bydłem karmi się trawą. Do wodopoju się tłoczy ze zwierzętami. Straszny mi jest." Rzekł mu ojciec: "Pójdź do Uruku, tam jest Gilgamesz, którego jeszcze nikt nie pokonał. Opowiedz o potędze tego przybysza. Poproś go o nierządnicę ze świątyni Isztar i weź ją ze sobą. Ona go powali jak mąż potężny. Skoro ją ujrzy, wnet zbliży się do niej. Wtedy obcy się uczyni dla dzikich zwierząt, które z nim wyrosły na jego puszczy."

Gilgamesz kazał myśliwemu zabrać z przybytku Isztar nierządnicę Szamchad. W trzy dni miejsce swego przeznaczenia ujrzeli, w zasadzce siedli. Przyszło dnia trzeciego dzikie bydło do wodopoju i on z nim, Enkidu. Rzecze myśliwy: "Oto on, niewiasto. Obnaż swe piersi, przyrodzenie odsłoń, aby mógł cię posiąść. Zbądź się wstydu, wzbudź w nim żądzę, szaty swe rozrzuć, ukaż mu się naga. Spraw, by siła w nim wezbrała. Niechaj legnie na tobie. Uczyń mu, dzikiemu, sprawę kobiecą miłą. Obcym się uczyni dla dzikich zwierząt, które z nim wyrosły w puszczy." Obnażyła Szamchad swe szaty, srom odkryła. Ujrzał to Enkidu i zapomniał, gdzie się był urodził. Przez sześć dni i siedem nocy wciąż dopadał i zapładniał Szamchad. Aż siódmego dnia miłością się nasyciwszy na zwierzęta swoje zwrócił oblicze. Zobaczywszy Enkidu, w skok pierzchły gazele. Porwał się Enkidu, lecz ciało ma słabe, nogi w ziemię mu wrosły. Obłaskawił się Enkidu, ale zyskał za to rozum i słyszenie rozszerzył.
(...)

Gilgamesz miał sprawę z Iszcharą, przyszłą oblubienicą, noce z nią spędzał. Drogę mu zaszedł Enkidu, drzwi nogą zagrodził, do weselnego domostwa nie wpuścił. Starli się jako dwa byki, strzaskali odrzwia i murem zatrzęśli. Jednak Gilgamesz gniew swój powściągnął i uśmierzył. Rzekł tedy Enkidu: "Enlil dał ci rządy nad żyzną ziemią, Anu zawierzył ci miasto swe, Ea ucho twe rozszerzył na głos mądrości. Czemu zachciało ci się do przybytku małżeństwa drogę zamykać i pierwszemu mieć sprawę z oblubienicą. Masz władzę nad ludem, tobie sądzone bitwy wygrywać. Władzy niezmiernej swej źle nie używaj, bądź sprawiedliwy wobec ludu i wobec Szamasza." Wysłuchał go Gilgamesz i ucałowali się i przyjaźń zawarli.

(...)Gilgamesz, więc tak rzecze do przyjaciela: "Za dni dawnych, kiedy niebo od ziemi odepchnięto (I 1,4), kiedy ustalono imię człowieka, kiedy Ereszkigal jako łup w kraj podziemny była uniesiona, żagiel swój postawił ojciec Ea, aby płynąć w kraj podziemny, aby wziąć pomstę na potworze gór. Ów zaczął kamieniami razić władcę. Wówczas wyrosło na brzegu Purattu drzewko wierzbowe i rosło aż burza z korzeniami je wyrwała i poniosły je wody Purattu. Wtedy kobieta jakowaś dłoń nań położyła i zaniosła do miasta Uruk, by posadzić je w gaju Isztar. Pragnęła by było z niego owocne krzesło i owocne łoże. Jednak wąż siadł w korzeniach, a ptak Indugut gniazdo w nim założył. Płakał Isztar, lecz brat jej, mężny Szamasz, nie ujął się za siostrą. Wówczas ja, Gilgamesz, za Isztar się ująłem, węża zabiłem, ptaka przepędziłem. Wyrwałem wtedy z korzeniami drzewo wierzbowe i świętej Isztar dałem je na krzesło i łoże. A ona pałkę i bęben zwołujący dała. Uderzałem w bęben i mężczyzn zwoływałem. A gdy gwiazda wieczorna zaszła, miejsca naznaczyłem, gdzie byłem ze swym bębnem. O świcie zaś w miejscach naznaczonych gorycz i smutek. W końcu, przez płacz młodych dziewcząt za mężczyznami, kraj zmarłych się otworzył i wpadł mój bęben w wielkie domostwo. Nie mogłem ich dostać i do dziś nikt mi ich nie przyniósł.
(...)Gilgamesz z brudu się obmył, oręż oczyścił, na kark sobie kędziory odgarnął, w czysty strój się odział i kołpak swój królewski włożył. Aż na piękność Gilgamesza sama boska Isztar oczy podniosła:
- Pójdź do mnie, oblubieńcem mym zostań, nasienia swego użycz mi w darze, bądź mi mężem. Dam ci złoty powóz w burze zaprzęgnięty, będę ci składać hołd.

- Gilgamesz: lepiej lica swe piękne umaluj i na rojnych ulicach przebywaj. Ciało swe w powabne suknie odziewaj. Niechaj cię tam weźmie ktokolwiek zechce. Tyś koszyk z żarem gasnącym, gdy zimno. Któremu z kochanków swych byłaś wierna ? Niechże ci wyliczę gachów twoich. miłośnika twej piękności w kraju zmarłych zostawiłaś za siebie w okup. Później pasterza kóz kochałaś i w wilka przemieniłaś, że jest przez własnych przyjaciół ścigany, od psów własnych kąsany. Mnie, kochając, tak samo zgubisz.

.
Tacitisque senescimus annis
Najmądrzejsza rzecz, to wiedzieć co jest nieosiągalne, a nie w głupocie swojej, dążyć ku temu za wszelką cenę
- Zero Tolerancji -

114
Ale rozmawiamy "jak"
rozmawiamy "czy"

Ani razu w tym opisie nie pomyślałam pornografia (w linku pocięty)
Nie podoba mi się powieść jako całość.
Ale to jest właśnie pisanie myślą (czy uczuciem) o seksualności.
Ta gwałcona kobieta pozostała CZYSTA.
Tak rozumiem.

[ Dodano: Czw 06 Paź, 2011 ]
[quote="Kai Man"]Jeśli jesteśmy już przy religiach... To może wspomnijmy o bogini, która otworzyła bramy seksu dla ludzi. Zyskaliśmy, dzięki niej, ważny powód, by traktować akty seksualne, jako przyjemność samą w sobie... :P

Chyba dość powierzchownie odczytanie.
Otwarcie bram nie stanowiło otwarcia samego w sobie. Stało się DYLEMATEM.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

115
ja potraktowałbym swoje odkrycie z ironią :P Na zasadzie: Od czego mogło się to wszystkie zuo zacząć.
Tacitisque senescimus annis
Najmądrzejsza rzecz, to wiedzieć co jest nieosiągalne, a nie w głupocie swojej, dążyć ku temu za wszelką cenę
- Zero Tolerancji -

116
Thana pisze:PS. Co to jest walenie kwasa?
To samo co zarzucanie kartonu, albo łykanie kwadratów. ;) Albo bardziej po ludzku- spożywanie LSD-25.
"Wow wow wow est"

117
mdrv pisze:spożywanie LSD-25.
Aha. I uważasz, że po tym da się pisać? Toż przecież utoniesz w meandrach klawiatury albo Cię długopis ugryzie w... no w coś.
Nie, pisanie to jest zbyt precyzyjna, czasem wręcz zegarmistrzowska robota - myślę, że nie da się w ten sposób.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

118
Thana pisze:Aha. I uważasz, że po tym da się pisać? Toż przecież utoniesz w meandrach klawiatury albo Cię długopis ugryzie w... no w coś.
Beatlesi jakoś grali, to może i pisać się da? Zresztą, doświadczenia psychodeliczne mogą być po prostu źródłem pomysłów, które na papier przelewa się później. Huxley ponoć sobie cenił LSD, nie mówiąc o Hunterze Thompsonie. Dick pewnie też sięgał, jak znam świat.
Nie, pisanie to jest zbyt precyzyjna, czasem wręcz zegarmistrzowska robota - myślę, że nie da się w ten sposób.
Jest taki dowcip: Gorbaczow robi inspekcję w fabryce i zaczepia inżyniera:
-A jakbyście wypili ćwiartkę, dalibyście radę pracować?
-Dałbym!
-A jakbyście wypili pół litra, dalibyście radę pracować?
-Dałbym!
-A jakbyście wypili litra, też dalibyście radę pracować?
-Przecież pracuję!

Różni są zegarmistrze :P. Dalej jednak jestem zdania, że to loteria i metodyczne działanie daje większe prawdopodobieństwo sukcesu.
"Wow wow wow est"

119
mdrv pisze:doświadczenia psychodeliczne mogą być po prostu źródłem pomysłów
No, mogą. Tak jak wszystkie inne doświadczenia. Ani mniej, ani więcej. Tu sparafrazuję Ciebie - gdyby oni pisali o kiblu w fabryce śrub, a nie o doświadczeniach psychodelicznych, to pewnie też napisaliby coś fajnego. Myślę, że sedno nie leży w rodzaju doświadczeń, tylko w umiejętności ich przetwarzania i przekazywania.

Nataszo, ten zalinkowany fragment "Szczęściary" zupełnie mi się nie podoba, ale być może dlatego, że jest pocięty, a całości nie znam. Nie podoba mi się nie dlatego, że brzydkie rzeczy opisuje, tylko jest w moim odbiorze jakiś taki fałszywy, jakby ktoś próbował nieładnie manipulować odbiorcą. Ale możliwe, że manipulatorem był ten, kto tekst ciął, nie autorka.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

120
Powieść - nie wiem na pewno, czy to powieść - jest swoistym apelem. Autorka jest zaangażowana w ruch na rzecz pomocy ofiarom przemocy. Nie byłam powieścią jako taką zachwycona

Nie wiem... Chodziło mi o demonstrację, że literatura może pokazać gwałt w całym jego plugastwie. Nie wiem, czy musi, ale zakładam określone intencje autorki. Ona opisuje żmudny mechanizm wychodzenia z traumy. Opis miał nas osadzić w nienawiści do gwałciciela - jakże ona go nienawidzi! Ona próbuje własne ciało wyłączyć z tej nienawiści. To mnie w powieści wzięło - jej walka o godność własnego ciała. Może w tym sensie to manipulacja. To "pocięte" - wybiera najostrzejsze kawałki.

Rozmawiamy o seksie w literaturze. Także tym złym. To mi przyszła na myśl ta powieść, która obnaża to najgorsze.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

121
Strasznie czepiacie się jednego tekstu. Uważam, ze autor zrobił to całkiem całkiem. Nie widzę w tym pornografii. Wydaje mi się, że przy seksie można opisać uczucia, które targają bohatera.
Ja się przyznam, że swego czasu nie bałam się opisywać gwałtów. Bardziej próbowałam się skupiać na uczuciach bohaterki niż na ruchach kata. Pozwolę sobie to tu przytoczyć.
Carliam siedząca na fotelu nie zwracała uwagi na pijącego wino Darkora, który leżał rozłożony na swoim łożu. Przybita swoją beznadzieją sytuacją, wbijała wzrok w podłogę, jakby szukała w niej czegoś ciekawego, choć nic interesującego nie było. Zwyczajny skrawek ziemi wyłożony ciemnymi płytami marmuru. Największy ból sprawiło jej szyderstwa Morvalatów, którzy siedzieli w sali jadalnej, kiedy wraz z Darkorem spożywała swój jedyny tego dnia marny posiłek. Zabaweczka – to słowo głownie padało z ich ust i wiedziała, że mieli rację; przecież była niczym innym niż tylko rzeczą, z którą można robić, co się chce. Może była też psem, które dowoli prowadziło się na smyczy nie zwracając uwagi, że to ją upokarza i sprawia jej ból?
Teraz, gdy znów była z nim sama w komnacie, dusiła sobie wszystkie uczucia, które niczym woda zbierająca w zaporze gromadziły się wewnątrz jej duszy, nie dając jej żadnego ukojenie i pogłębiała ran. Rany, które rozdzierały jej serce na miliony kawałeczków. Dziewczyna z ogromnym trudem powstrzymywała łzy, które były ostatnią rzeczą, którą chciałaby pokazać swemu panu-oprawcy. Jedyne, co do niego czuła był palący gniew, nienawiść tak wielka, że była gotów poświęcić nawet własne życie, by go zabić. Chciała uwolnić się od swego oprawcy całą sobą. Nie bała się śmierci, bo wiedziała, że ona jest znacznie lepsza niż bycie zabaweczką, która ma zaspakajać chore zachcianki Morvalackiego arystokraty.
Darkor opróżnił kolejny kieliszek wina, cały czas obserwując dziewczynę. Świadomość, że go ignoruje rozpalała w nim coraz większe podniecenie i pożądanie tej pięknej, aczkolwiek bardzo kruchej istoty. Odstawił pusty kieliszek obok pustego dzbana po winie. Choć dużo wypił, nie czuł się w ogóle pijany. Szybko podszedł do dziewczyny i objął ją wpół. Carliam szarpnęła się w jednym, rozpaczliwym geście obrony, lecz nic jej to nie pomogło. Patrzyła w oczy Morvalata, jak małe, przestraszone dziecko. Poczuła jak jego dłonie wsuwają się w jej bluzkę, chciwie drażniąc jej wrażliwe sutki i piersi.
– Przestań! – krzyknęła rozpaczliwie dziewczyna. – Nie rozumiesz, że nie chcę byś mnie dotykał?!
Odpowiedział jej tylko cichy, zimny śmiech oprawcy, którego nawet nie poruszyły jej słowa ani protesty.
– Chyba nie muszę się pytać o zgodę swojej zabaweczki? – zapytał Darkor z wyraźnym rozbawieniem. – Jesteś rzeczą należącą do mnie i pomogę ci to zrozumieć!
Zmiażdżył jej usta w brutalnym pocałunku, dziewczynie zabrakło tchu i nie miała odwagi ani siły na wyrwanie się z jego uścisku. Jakby pocałunek wyssał z niej wszystkie siły. Czuła jak oprawca uciskał brutalnie jej piersi, nie przerywając równocześnie pocałunku. Po paru minutach przestał. Carliam wbiła w niego wyzywające spojrzenie, które kontrastując ze strachem w jej oczach wypadał bardzo słabo. Uderzyła go niewielką piąstką z całej siły w szeroką pierś, lecz Darkor nawet nie drgnął. W czerwonych oczach pojawił się złowrogi blask.
– Chcę żebyś traktował mnie normalnie! – Powiedziała ostro, uderzając go ponownie. – Żądam byś przestał mnie traktować jak psa, którego bezkarnie można trzymać na uwięzi. Jestem osobą, nie rzeczą, ty zarozumiały, cholerny sukinsynie!
Był to jednak błąd – najgorszy, jaki mogła popełnić. Darkor uderzył ją z całej siły w twarz wierzchem dłoni, ze skrajną pogardą odpychając ją od siebie. Carliam z trudem powstrzymała łzy, które zaczęły się wyciskać z oczu, odruchowo położyła dłoń na piekącej twarzy. Nie zauważyła nawet, jak Morvalat podchodzi do niewielkiego stolika. Szybko złapał pusty dzban i kieliszek, po czym rzucił nimi o podłogę. Dziewczyna usłyszała brzęk tłuczonego szkła i gniewne kroki swego oprawcy, złowrogo odbijające się od posadzki. Chwycił ją mocno za włosy i jednym brutalnym szarpnięciem zrzucił z fotela.
– Mam cię traktować normalnie? Tak, suko? – Zapytał złowrogim szeptem. Wpił się brutalnie wargami w jej szyję w szybkim i brutalnym pocałunku, po czym równie prędko oderwał się od niej. – Dobrze. Pokażę ci moje normalne traktowanie nieposłusznych zabawek, które chcą gwiazdkę z nieba!
Z tymi słowami brutalnie zdarł z niej ubranie i pchnął ją prosto na rozbite na podłodze szkło. Uderzyła plecami o posadzkę, poczuła jak ostre odłamki bez żadnej litości wbijały się w jej ciało. Z jej ust wyrwał się krótki okrzyk bólu. Darkor roześmiał się cicho, bez pośpiechu podchodząc do leżącej dziewczyny. Rozpiął swój pas. Ten zdecydowany gest, zmroził Carliam. Nie potrafiła wydobyć z siebie, choćby słowa z przerażenia. Morvalat uśmiechnął się lubieżnie, w czerwonych oczach lśniła pogarda i pożądanie.
– Bój się, maleńka – wyszeptał z wyraźnym podnieceniem. – Twój strach jest pokarmem dla mych chorych zmysłów. Poza tym jesteś piękna, kiedy się boisz.
– Jesteś potworem, Darkor – wymamrotała słabym głosem.
– Potworem? – Mężczyzna zaniósł się okrutnym, szaleńczym śmiechem. – Dopiero teraz to zauważyłaś, suczko? – Kucnął przy niej, wpatrując się w coraz większą rządzą w jej piękne, nagie ciałko.
Dziewczyna ze strachu nie mogła się poruszyć, choć teraz bardzo tego pragnęła. Chciała się wycofać jak najdalej od jego rąk, lecz nie mogła. Oprawca brutalnie przygniótł ją mocno do ziemi, przywierając do jej nagiego, delikatnego ciepłego ciała tak mocno jak potrafił, a szkło wbiło się w nie jeszcze mocniej. Musnął wargami jej lewą pierś, po czym pocałował ją brutalnie w usta i szyję. Podrażnił jej podbrzusze swoją twardą męskością, sprawiając, że kobieta mimowolnie jęknęła i zacisnęła ze wszystkich sil uda. Usłyszała lodowaty śmiech Darkora, który doskonale wiedział, że to nic nie da. Bez większego wysiłku docisnął swoje przyrodzenie między nogami kobiety i dotknął jej łona. Dziewczyna zagryzła wargi niemalże do krwi czując w całym swoim ciele narastające mrowienie, które było kusząco przyjemne i dziwne.
Nagle wszedł w nią tak brutalnie jak tylko potrafił, wkładając w to pchnięcie wszystkie swoje siły. Carliam wrzasnęła z bólu, na twarzy odmalował się grymas cierpienia. Zbierało się jej na płacz, lecz z trudem zdołała odpędzić od siebie to uczucie słabości. Darkor, niezrażony jej oporem nadal penetrował jej wnętrze. Czuła ból i upokorzenie, które rozrywały ją od środka. Każde pchnięcie obdzierało ją z godności, a świadomość swojej bezsilności stawała się coraz silniejsza. Miała wrażenie, że każdy ruch wewnątrz ciała rozrywał całe jej jestestwo na maleńkie kawałeczki. Ból i upokorzenie towarzyszyły każdemu szybkiemu, rytmicznemu ruchowi w jej ciele, a każde kolejne pchnięcie oprawcy było coraz brutalniejsze. Miała wrażenie, że ten potwór rozerwie ją na strzępy. Krzyczała. Krzyczała tak głośno, jak nigdy w całym swoim życiu. Ani razu nie przerwała, mimo że zachrypnięte gardło bolało ją cholernie. Z każdym ruchem w jej ciało wbijało się coraz więcej odłamków szkła. Kamienna posadzka była już szkarłatna od jej krwi. Plamiła zmierzwione pasma włosów kobiety.
Oprawcę nie obchodziło, że dziewczyna cierpi, liczyła się dla niego tylko rozkosz, którą odczuwał. Nic więcej.
– Widzisz, jaka jesteś beznadziejna? – zapytał nagle jakby chciał dobić swą ofiarę jeszcze bardziej. – Teraz już nic nie znaczysz. Jesteś moją zabaweczką i teraz tylko od twoich starań zależy twój dalszy los.
Te słowa ostatecznie załamały opór w Carliam, po której policzkach popłynęły zdradzieckie łzy. Nie starała się ich już kryć, nie miało to żadnego znaczenia. Darkor miał rację, była dla niego nikim. Czuła się brudna i wykorzystana jak tania dziwka. Morvalat ponownie przyspieszył sprawiając jej jeszcze więcej cierpienia. Nadal penetrował brutalnie jej łono, choć to było niczym w porównaniu z piekłem, które odczuwała wewnątrz. Ból i poniżenie kotłowały się w niej niczym rwący potok. Nawet zabrakło jej łez, szlochała sucho, żałośnie, czując na swoich ciele niespokojny oddech oprawcy i jego język wędrujący po piersiach i sutkach. Lecz ona parzyła na wszystko jakby poprzez mgłę, wycieńczona i bezsilna.
Po kilku godzinach Morvalat dał jej spokój. Wokół leżącej kobiety była ogromna kałuża krwi, która wypływała z ran na jej ciele. Darkor z zadowoleniem przyglądał się swojemu dziełu, wziął ją na ręce i położył na swoim łożu. Zaczął wyjmować z jej ciała kawałki szkła, a rany przemywał wodą. Carliam oddychała z trudem, miała zamknięte oczy.
– Sama jesteś sobie winna – rzekł zimno. – Starałem się być na początku miły i nie należało mnie denerwować. Będziesz już pokorna?
– Tak... – wyszeptała słabym, zachrypniętym od ciągłego wrzasku, głosem.
Morvalat pokiwał głową z zadowoleniem, bo wiedział, że dotrzyma słowa.
to jest w zasadzie fragment dłuższego tekstu.
Podejrzewam, że to jest bardziej pornograficzne niż tamten tekst, którego się tak uczepiliście :)

Wróć do „Kreatorium”