16

Latest post of the previous page:

Andrzej Pilipiuk pisze:rany można i po 40-tce. Tylko po jaką cholerę czekać tak długo?
Bo się robi w życiu inne, ciekawsze rzeczy?
Zadebiutowałem mając 44 lata. Dziś mam 48 i sześć książek na koncie. O czym to świadczy?
O niczym.
Każdy dzierga wedle własnych reguł.
Marcin Ciszewski
www.facebook.com/pages/Marcin-Ciszewski

17
Kurczaki. Mam 34 lata i też chyba zaliczam się do późnych debiutantów. Ale nie z lenistwa, bo dziecięciem będąc, a potem nastolatką, pisałam namiętnie, choć fatalnie. Do pisania wróciłam po trzydziestce i stwierdzam, że to była dobra decyzja - dojrzałam, umiem już spojrzeć znacznie bardziej realnie na swoje możliwości. No i nabrałam cierpliwości - nie zakładam już, jak w wieku 15 lat, że napiszę książkę, która okaże się bestsellerem i zrobię wielką karierę. Teraz ową "karierę" planuję dokładnie, skrupulatnie, krok po kroku. Nie spieszę się. Pracuję i jestem cierpliwa, bardzo cierpliwa.

Ale najważniejsze jest to, że dopiero po trzydziestce poczułam nie tylko chęć pisania i publikowania - przede wszystkim zdałam sobie sprawę, że przede wszystkim potrzeba mi solidnej pracy nad warsztatem. Zakładałam, że potrwa to jakieś 2-3 lata wytężonej pracy, zanim będę mogła bez wstydu wysyłać teksty na konkursy. A wysyłać zaczęłam w momencie, kiedy poczułam, że nadszedł odpowiedni czas i stwierdziłam: "No dobrze, teraz czas sprawdzić, ile się nauczyłam przez te lata ćwiczeń, pisania, poddawania tekstów ocenie innych".

Nie żałuję, że moja przygoda z pisaniem rozpoczęła się bliżej wieku średniego niż młodzieńczego. Po prostu wcześniej nie potrafiłam pisać. Do dziś wyję ze śmiechu, przypominając sobie twory spłodzone gdy miałam kilkanaście lat. Mogłyby one służyć jako baza do artykułu "jak NIE pisać"...
I wear my red lipstick, grab my coat and gun...

18
Bo się robi w życiu inne, ciekawsze rzeczy?
A tam, ******* farmazony. Po co pisać skoro ci to nie sprawia frajdy? Można by to zinterpretować tak, że zacząłeś pisać bo już nie możesz robić w życiu ciekawych rzeczy. Ale częściowo się zgodzę. Warto w młodym wieku coś przeżyć, żeby mieć o czym pisać. Bardziej cenię pisarzy, których książki mają nutkę autobiografizmu. Co nie zmienia faktu, że będąc młodym można pisać o tym, że się jest młodym. Tak nawet lepiej.

Zadebiutowałem mając 44 lata. Dziś mam 48 i sześć książek na koncie. O czym to świadczy?
Że stary, a może? ;-) Gdybyś zadebiutował mając 20 lat, kilka lat później też mógłbyś mieć kilka książek na koncie, a za to więcej czasu na napisanie całej reszty. O ile byś się nie wypstrykał. Im wcześniej tym moim zdaniem, lepiej.

Grimzon: Bez wulgaryzmów proszę
Ostatnio zmieniony czw 30 sie 2012, 17:15 przez merdevsky, łącznie zmieniany 1 raz.

19
każdy wiek jest dobry na debiut, bo każdy ma co innego do opowiedzenia.

inny jest punkt widzenia osiemnastolatka, inny sześćdziesięciolatka, a jeszcze inny trzydziestolatka.

każdy na pewnym etapie swojego życia ma co innego do powiedzenia, każdy w tym czasie wyznaje inne wartości, które nie zawsze są ze sobą zbieżne.

jeśli ktoś kto miał osiemnaście lat i nie wydał książki, po dziesięciu latach znów nic nie wydał, to nie znaczy że nie napisze dzieła życia, którym będą się zachwycać na całym świecie, gdy będzie mieć czterdzieści osiem lat.

i na odwrót. ktoś kto dobrze zadebiutował mając lat dwadzieścia niekoniecznie będzie pisać przez całe życie dobre książki.

może więc lepiej poczuć ten swój "wewnętrzny" czas, tę wewnętrzną chwilę i zadebiutować wtedy, kiedy się poczuje ten moment.

nie wcześniej, na siłę, ale właśnie wtedy, kiedy ma się do opowiedzenia dobrą historię.

i chyba błędem jest spoglądanie na wielkich pisarzy, no i tych przeciętnych, by na podstawie ich życiorysu próbować wyliczyć średnią arytmetyczną wieku, w którym się najlepiej/najczęściej debiutuje. albo w którym warto bądź nie warto debiutować.

bo można się nabawić kompleksów, ale oczywiście można się podratować. spoglądając na takiego chociażby Eco, który debiutował dość późno.

a wracając do tematu: "tym, którym się nie spieszyło". w tych słowach właśnie zawarty jest sens - nie spieszyło. to znaczy, że właśnie dobrze jest, gdy literatura nie powstaje w pośpiechu. bo gorzej chyba dla rynku, dla czytelników byłoby to, gdyby na pólkach stały same woluminy pisane w pośpiechu, wcześnie, gdzie średnia wszystkich autorów byłaby w pograniczu powiedzmy 18-25 lat.

bo czy to oby na pewno byłaby wielka literatura?
ODPOWIEDZ

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”