16

Latest post of the previous page:

wwwJak nisko mam się skłonić, żebyś przebaczył mi porażkę? Wolałbym wymazać te wspomnienia, nie wiedzieć, że dzień, który miał być największym zwycięstwem, okazał się nie tylko straszliwą klęską , ale i moim ostatnim.
wwwZacząłem od modlitwy i gorąco wierzyłem w to, że byłeś ze mną. Nie byłem pokorny, tego oczekiwałeś? Wierzyłem, że mamy siłę i moc, że z tobą zaniesiemy pokój. Czy nie takie były twoje nauki?
wwwAle tamci też się modlili. W cieniu drzew, nie w świątyniach. Czy ich modły były bliższe twemu sercu? Przecież to ja byłem twoim rycerzem, twoim prawdziwym sługą.

wwwNie byliśmy stalową ławą , która gniotła szeregi wroga. Dlaczego historia zapamiętała nas jako jeźdźców na rumakach, a ich jako dzikusów?

wwwZaczęliśmy od wzajemnego zastraszania. To był mój pomysł i szczerze żałuję. Byłem zbyt pewny zwycięstwa. Nie chciałem czekać, już wtedy byłem gotowy do walki. Wysłałem posłów, żeby nazwali go tchórzem. Przekazałem podarunek, który miał być odebrany jak policzek w twarz. Przebacz mi zuchwalstwo i pychę, dopiero teraz to rozumiem.
wwwPrzywitaliśmy ich dwoma salwami z machin, a niebo nas letnim deszczem.
Zaczęli śpiewać pogańskie pieśni i ruszyli do walki. Dla nas to był bój o życie i przetrwanie, dla nich też.
Widziałem ludzi, którzy naszą śmierć traktowali jak widowisko. Obsiadli gałęzie jak trybuny na arenie, nie wiem, nie chcę wiedzieć komu kibicowali.
wwwMoże ruskim ze Smoleńska? Widziałem ich chorągiew, dumną, strzelistą w niebo. Mimo, że wrogowie zarządzili odwrót, oni zostali. Byli murem, który zniszczyliśmy. Zdeptaliśmy symbol, zostawiliśmy stos ciał. Czy poświęcenie Smoleńszczyków będzie docenione przez Polaków? Czym im zapłacą? Złotem? Obietnicami?
wwwWalczyłem na równi ze wszystkimi, a ten gnój chował się za plecami swojej straży. Zwinęli chorągiew! Myśleli, że nikt nie zauważy tchórzostwa ? Dowiedziałem się od sług, że Dypold, mój przyjaciel, widział, co wyczyniają. Ruszył sam na króla, ale zatłukli go zanim zdołał dotknąć go kopią. Dypold, w pięknej białej szacie, ze złotym pasem… Dla mnie został męczennikiem…
wwwOtoczyli nas. Najpierw zginął mój marszałek, potem komturzy. Wokół mordowano moich braci. Strącono mnie z konia, dostałem śmiertelna ranę.
wwwLeżałem tak tylko chwilę - wdychając kurz i podziwiając niebo, które miało mnie przyjąć na wieczność. Ale ktoś zasłonił je i przebił czoło. Z litości czy z nienawiści?
Mój trup zniknął wśród sterty innych. Odnajdą mnie, jestem pewien. Poznają po relikwiarzu przypiętym do boku.

Co będzie dalej?
wwwBracia zapomną o porażce, a tamci będą się pławić w zwycięstwie po wieki. Werner pewnie przejmie dowództwo, a życie będzie toczyć się dalej.
wwwMyślisz, ze to była polityka? Odmawiasz mi prawdziwej wiary?
Ile jeszcze mam klęczeć u twych bram? Boże?

17
Pewnego dnia rak w końcu mnie zabił.
Uczyłem się stać nago wobec śmierci przez całe życie. Nawet jeżeli potrafisz zmieniać świat dookoła, to nie znaczy, że możesz nadać sens wszystkiemu w swoim życiu. Nawet jeżeli stać cię na bezbolesną śmierć, to nie znaczy, że nie będziesz się bał.
-Wow-powiedziałem. Nie było to uduchowione, głębokie „wow”, chociaż Laurene i dzieciaki mogli tak pomyśleć. „Wow” na widok tamtego świata. „Wow, jakie trudne pożegnanie”.

Bzdura. To było „wow, umieram, to nieco zaskakujące”.

Patrzyłem na nich długo, usiłując nie myśleć o firmie. O tych wszystkich rzeczach, które spieprzą beze mnie. A potem... Potem zupełnie odpłynąłem. Pojawiła się ta fantazja: stoję przed Jego obliczem i sobie gawędzimy, jak koledzy po fachu.
Całe życie czułem się trochę jak On. Wiedziałem lepiej. To była moja słabość i siła zarazem. Byłem nieco skrępowany tą wielkościową fantazją na łożu śmierci.

Doznałem ulgi, jednocząc się z pustką, przekonując się, że On nie istnieje, zresztą zupełnie tak jak ja nigdy nie istniałem. Było fajnie.
"Wow wow wow est"
Zablokowany

Wróć do „Ćwiczenia - część I”