16

Latest post of the previous page:

Matematyk który zabiera się za przeprowadzenie dowodu, wie, że może to zrobić albo poprawnie, albo wcale.
W przypadku działalności literackiej główny problem polega na tym, że cokolwiek by się nie napisało, ZAWSZE można by napisać lepiej. I powstają pytania: kiedy tekst jest już wystarczająco dobry? Kto powinien to ocenić?
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words

17
Marcin Dolecki pisze:I powstają pytania: kiedy tekst jest już wystarczająco dobry? Kto powinien to ocenić?
Wydawca. Według mnie to wydawca. Albo spółka - w sensie kiedy Autor jest gotowy to dziecko puścić w świat, i wydawca też uzna dziecię za dojrzałe, by mu zawierzyć
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

18
A później przychodzi Czytelnik i mówi (o dziecięciu): a cóż to za smarkaty podlotek? Kto takiego w świat wypuścił?! ;)
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

Re: Autorski weltschmerz

19
Sepryot pisze:Ach, świecie, czemuż tak ciężko doświadczasz umysły giętkie i gibkie, obdarzone fantazji nadmiarem i tęsknotą do błyszczących spiży?
bo tak samo jest w każdym zawodzie, czy chcesz być muzykiem czy garncarze,, czy szewcem to musisz się natyrać zanim opanujesz arkana sztuki.

a jak chcesz być wybitnym solistą czy genialnym krawcem to przed tobą ok 10 tyś godzin doskonalenia kunsztu.

Na kasie w Biedronce wprawy nabierzesz szybciej - tj. po miesiącu - dwu, a wykłądanie towaru na półki po 3-4 miesiącach pracy.

Czemuż, ach, czemuż rozrywa mnie ten ból palący, piekący i czemuż klawiaturę okrywa rój burzowych chmur...?
sądząc z objawów ten ból i chmury to efekt pomyłki. Miałeś łyknąć ibuprofen a to było LSD. ;)
Dobra, serio. :P
i teraz mówisz? ;)
Wstajecie rano. Wypijacie kawkę albo dwie, głaszczecie kota,
kot nie jest obowiązkowy.
odpalacie "Do muzy suplikację przy ostrzeniu pióra" Kaczmarskiego i siadacie do klawiatury. Włączacie dzieło, nad którym aktualnie pracujecie. Czytacie, żeby wdrożyć się w klimat. Ale coś nie gra. Coś jest nie tak. Włączacie inny plik. Kolejny. Następny. Jeszcze inny. Najlepsze, co kiedykolwiek napisaliście. Wasze operis magnis...
zraz zaraz - to ile masz tych rozgrzebanych!?
... chała. Badziew. Dno. Kompletny szajs. Matko Bosko loretańsko i wszyscy Święci pańscy do spółki, nigdy nie napisaliście nic dobrego.
nadmierny samokrytyzym. Po prostu masz depresję - drobne niepowodzenia urastają w łańcuch górski. Wywal ten ibuprofen i to lsd, niech ci psychiatra zapisze zastrzyki z serotoniny.
Nic nie wnosicie do historii literatury.
to tak jak ja. I cóż - trzeba z tym jakoś żyć.
Dramat. Tragedia. Całkowita. Groteskowe połączenie Ajschylosa i Sofoklesa w wydaniu późny postmodernizm.
"Antygona w Nowym Jorku" - powiadasz? To akurat obsypali nagrodami
Historie nudne i płytkie, styl sztywny i płaski jak decha, wiersze grafomańskie, opowiadania tandetne, powieść chałturna, koncepcja literacka naiwna i bezwartościowa. Wszystko nie tak.
yhym...
Znacie to?
Co wtedy?
nazbierać doświadczeń. doczytać to i owo. Pojechać gdzieś i coś zobaczyć. coś przeżyć. Przemyśleć. Poszukać cool fabuł w historii.

*

Ps. to co opisujesz to zwykły dół i blok.

Weltschmerz - dosłownie ból świata - to taki stan psychiatryczny gdy się kolesiowi wydaje że jest tak niesłychanie wrażliwy że mieszkając w Polsce nie może znieść zła i bezwzględności wojny domowej w Syrii więc nie pisze bo lutnia ma milczeć gdy zdychają słowiki, a on musi walnąć lufę wódy bo inaczej umrze z bólu i rozpaczy.

Ergo: takie fikuśne usprawiedliwienie niemocy twórczej i alkoholizmu. Niektórzy się na to nabierają.

*

Osobiście współczuję Syryjczykom i ze dwudziestu innym narodom nie wyłączając naszego. I chętnie pojechałbym do Szwecji dokonać szeregu aktów rasizmu & islamofobii. Ale w pisaniu mi to nie przeszkadza.

[ Dodano: Pon 03 Cze, 2013 ]
Thana pisze:A później przychodzi Czytelnik i mówi (o dziecięciu): a cóż to za smarkaty podlotek? Kto takiego w świat wypuścił?! ;)
wypuścił wydawca - to jego psi obowiązek zrobić selekcję tego co idzie do druku.

[ Dodano: Pon 03 Cze, 2013 ]
Caroll pisze: PS. Napisałam kawał powieści fantasy, jakieś 250 tys znaków i ostatnio tak jakoś doszłam do wniosku, że trzeba by to... napisać od nowa :)
Feliks Kres miał tak samo. W efekcie napisał od nowa większość swoich książek.

20
Często osoby, które uważają, że pisanie to przede wszystkim nieustanna męka, inne zajęcia, które przyszło im wykonywać, również tak traktują, a zwykle i całe życie. Trudno liczyć na satysfakcję z wyników pracy, jeśli człowiek ciągle przy tym narzeka i tylko wypatruje końca: byle ukończyć książkę, byle do dyplomu, byle do emerytury.. I co dalej, czy oczekiwane lepsze momenty kiedyś nadejdą, gdy człowiek sam nie wie, czego chce? A może... byle do grobu?

Uważam, że satysfakcja powinna wynikać przede wszystkim z samej pracy, w tym pisarskiej, a radość z wyników jest wtedy naturalnym skutkiem. Ciężka praca ze słowami może być również fascynującą zabawą. Jeśli jest dla kogoś tylko ciężka, a "twórca" roi sobie, że odniesie sukces, to nie tędy droga.
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words

21
Pracowałem w paru różnych zawodach. Stopień ich upierdliwości był różny. Zasadniczo nie nigdy nie lubiłem pracować - znacznie wolałbym bym być cholernie bogaty i leżeć w hamaku pod palmą. Jednak gotów byłem zaakceptować fakt że trzeba się będzie natyrać na tę palmę i hamak.

Choć liczyłem że dalszy rozwój technik informatycznych i automatyzacja produkcji uwolnią nas wszystkich od konieczności pracy zarobkowej.

Lubię wymyślać, pisanie mnie cholernie męczy, cieszę się z efektów, chcę odnieść sukces i coś tam zarobić...

za "Kaczorów" liczyłem że 10 lat ostrego zapieprzu i emerytura. Na emeryturę przestałem liczyć po wejściu vat. Dziś widzę ze przede mną dziki zapieprz by w ogóle utrzymać to co osiągnąłem...

22
Andrzej Pilipiuk pisze: Choć liczyłem że dalszy rozwój technik informatycznych i automatyzacja produkcji uwolnią nas wszystkich od konieczności pracy zarobkowej.
(ponuro, z pozycji programisty) ZALEŻY KOGO... :P ;)

Co do pisania JUŻ OPUBLIKOWANYCH dzieł od nowa, to uważam, że nie jest to do końca fair w stosunku do czytelników. Tzn. jak ktoś przerabia opowiadanie na powieść, to spoko. Ale jak ktoś przerabia powieść na powieść to ja jako fan mam focha. Przyznaję bez bicia: nie czytałam nowej wersji książki Ewy Białołęckiej, a do tej Ani Brzezińskiej dopiero się zbieram (w tym sensie, że kupiłam całość z nowym pierwszym tomem, więc mam dwa pierwsze tomy, znajdź 1000 różnic jeszcze przede mną :P). Ale jak ktoś polubił wersję poprzednią, a potem dostaje inną, to to jest dla mnie strzał w kolano w dziedzinie "zawieszenie niewiary".
Anna Nieznaj - Cyberdziadek
Nocą wszystkie koty są czarne
Gwiezdne wojny: Wróg publiczny

23
Ja często spotykam się z osobami, które narzekają: byle tylko pracę semestralną, magisterkę (czy doktorat) napisać... Zamiast tracić energię na biadolenie, że temat nie taki, jakby się chciało, promotor niedobry, koledzy nieżyczliwi itp., można tak ująć zagadnienie, żeby mieć przyjemność z pisania, a wtedy efekt będzie naturalnym uwieńczeniem sukcesu. Wiadomo, że pisanie nie będzie samą przyjemnością, to ciężka praca (kiedyś przez trzy tygodnie układałem jedno zdanie :) ) To samo można odnieść do literatury.

[ Dodano: Wto 04 Cze, 2013 ]
Andrzej Pilipiuk pisze: Zasadniczo nie nigdy nie lubiłem pracować - znacznie wolałbym bym być cholernie bogaty i leżeć w hamaku pod palmą. Jednak gotów byłem zaakceptować fakt że trzeba się będzie natyrać na tę palmę i hamak.
Te słowa mają ciężar kilkudziesięciu książek Andrzeja:)
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words

24
cranberry pisze:[. Tzn. jak ktoś przerabia opowiadanie na powieść, to spoko.
moim zdaniem to też jest nie do końca fair.

metody są dwie:

a) bierzemy opowiadanie albo kilka, sklejamy, uzupełniamy luki fabularne i dopisujemy solidna porcję nowych przygód - wtedy czytelnik nie będzie mocno rozczarowany.

(tak zrobiłęm w przypadku opowiadania i powieści "Kuzynki")

b) bierzemy opowiadanie, zostawiamy początek i koniec a środek szprycujemy by rozdmuchać go wątkami pobocznymi jak balonik... - to już mi zgrzyta...

Co do pisania na nowo - Orson Scot Card napisał swego czasu rewelacyjną powieść "Gra Endera". Po latach chyba żal mu się zrobiło niewykorzystanych możliwości fabularnych więc napisał "Cień Endera". To jest ta sama historia - ale opowiedziana z punktu widzenia innego bohatera. Pokazująca to czego nie wiedział Ender.

Powiem tak - nie byłem rozczarowany. Ale boję się że po pierwsze jest to numer do wykręcenia raz i gdyby pisał to ktoś mniej doświadczony to by totalnie spieprzył.

[ Dodano: Sro 05 Cze, 2013 ]
Marcin Dolecki pisze:Ja często spotykam się z osobami, które narzekają: byle tylko pracę semestralną, magisterkę (czy doktorat) napisać...
ja bym rozróżnił. Część jojczy bo jojczy. Część jojczy bo chciałaby wykonać krok dalej a nie może bo ten krok wymaga udokumentowania kroku poprzedniego.

zapieprzałem 4 lata w liceum przeżywając katusze - bo potrzebowałem matury. A Potrzebowałem jej tylko po to żeby pokazać w dziekanacie gdy zapisywałem się na archeologię. Dyplom magistra był mi potrzebny by móc w przyszłości kopać. Gdy kończyłem studia zawód stał się korporacją i okazało się że ten papierek to tylko papierek.

może się przydać - jak go pokażę w kasie wchodzę do muzeów archeologicznych za darmo...

9 lat życia... I jak tu nie biadolić?

[ Dodano: Wto 04 Cze, 2013 ]
Andrzej Pilipiuk pisze: Zasadniczo nie nigdy nie lubiłem pracować - znacznie wolałbym bym być cholernie bogaty i leżeć w hamaku pod palmą. Jednak gotów byłem zaakceptować fakt że trzeba się będzie natyrać na tę palmę i hamak.
Te słowa mają ciężar kilkudziesięciu książek Andrzeja:)[/quote]

niby mogę - ale to nie będzie własna palma.

Tragizm postaci Andrzej Pilipiuka polega na tym że gdy był pewien że znalazł sobie sposób na życie, coraz to nowi urzędnicy zaczęli pokazywać mu środkowym palcem tzw. "słowiański znak pokoju"

25
Odniosę się jeszcze do tego, co napisałem wcześniej. Chociaż każdy tekst można ulepszyć, jednak czasami osiąga się etap, gdy spory nakład pracy daje już niewielką poprawę jakości, inwestowanie w tekst daje coraz mniej efektów. Dzięki temu można uniknąć pułapki ciągłego poprawiania tego, co powstało.

Podobny efekt dotyczy zakupów. Do pewnego poziomu zainwestowanie w droższy towar przekłada się zwykle na lepszą jakość. Droższa bateria zazwyczaj dłużej działa, na droższym rowerze lepiej się jeździ, a droższy komputer bardziej efektywnie pracuje itp. Jednak dochodzi się do momentu, że wydawanie sporej sumy przekłada się na niewielką poprawę sprzętu. Np. wieczne pióro za 1000 zł raczej lepiej będzie pisać niż takie za 10 zł, ale pióro za 10 000 niewiele już różni się jakością od tego za 1000 (przede wszystkim dochodzi w takich przypadkach bardziej modna marka i niepotrzebne bajery).
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kreatorium”

cron