16

Latest post of the previous page:

ravva pisze:Chwilę później na sąsiednim pasie dołącza chłopak na Auguście.
:D

To zdanie jest the Best.
A w temacie opka...
Przeskok czasu w narracji (z przeszłego na teraźniejszy) - zbędny moim zdaniem. Nic nie wniósł. Ujednoliciłabym.
Nie czytuję opowiadań, więc nie podejmę się oceny.
Gdyby to była powieść...
;)

17
ravva, pan_ruina,
przepracujcie w tandemie autorskim ten tekst, przemyślcie fabułę i bohaterów, narrację trzeba uporządkować i uwinąć wokół nich. Jakoś Wam razem wyszły babole literackie, jakbyście wzajemnie się wykosili z tego, co w Waszym pisaniu jest wartościowe.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

18
Dyskusja się rozpełzła nawet na SB, więc i ja dorzucę swoje. Na razie w jednej kwestii.
ravva pisze: Andżelika specjalnie zaścieliła łóżko najładniejszym, mamowym kompletem, zanim jej gość skończył parkować samochód na tyłach gospodarstwa, bo matka zgodziła się na nocowanie, ale kazała wóz ukryć, żeby ludzie nie gadali. Andrzej Więcek, jako podpora „Vaders” i – według informacji ze strony internetowej zespołu – muzyk znany w całej Polsce, był osobą, której noclegu odmówić nie wypadało. No i kto wie, może Dżesi się poszczęści i jeszcze na jej weselu zespół zagra, oczywiście z zastępczym perkusistą. Niestety, w Falbogach Wielkich ludzie jeszcze ciemni byli, a moralność zaściankowa, więc Rajowa wolała dmuchać na zimne i – mimo, że podzielała zachwyt córki artystą - zadbała o pozory.
Kto tu jest narratorem?
Zasadniczo, ta sprawa nie powinna mnie obchodzić, jako czytelniczki. Narrator trzecioosobowy, niewidoczny, za to wszystkowiedzący, nie przyciąga uwagi sam w sobie. Ale, od samego początku opowiadania, Twój narrator reprezentuje Andźelikę - to jej oczyma ogląda świat i jej myśli przekazuje. I raptem, ni z tego, ni z owego, przyjmuje punkt widzenia matki - w tym fragmencie zaznaczonym kursywą. Przecież Andźelika nie myśli o sobie jako o "Dźesi", do tego w trzeciej osobie, a o matce - Rajowa.
Takie przeskoki, owszem, są możliwe, jeśli wprowadza się kolejnego bohatera, ale ta matka tutaj pojawia się wyłącznie we wspomnieniu córki! To powinno być inaczej podane, za pośrednictwem Andźeliki, która wie? domyśla się? jakie są poglądy i pragnienia jej matki.
Tu podobnie:
ravva pisze:Dziewczyna z niemym zachwytem przyglądała się nieznajomemu – wysoki, potężny mężczyzna, ubrany w wojskowe buty, błękitne dżinsy i czarną, wzmocnioną kevlarem kurtkę siedział na masywnym, czarnym jak sama śmierć Road Star 1700. Maszyna mruczała cicho na wolnych obrotach czterocylindrowego V-twina, jakby zirytowana nieoczekiwanym postojem, a chromowane, lśniące w letnim słońcu elementy błyszczały królewskim blaskiem, zmuszając autostopowiczkę do zmrużenia oczu.
A tutaj narrator zyskał nieoczekiwaną samodzielność, zdystansował się od Andźeliki, za to ona rozpoznaje detale, o których zapewne nie ma pojęcia. Czy kevlar w tkaninie można dostrzec na pierwszy rzut oka? A te cztery cylindry?
To, co Andźelika widzi, miesza się z tym, czego, zważywszy stopień jej wyrobienia życiowego, raczej (a właściwie na pewno) nie wie.
ravva pisze:- Charon. – Mruknął, czując jak panienka wspina się na kanapę
No i znowu zmiana optyki w narracji. Dalej są przeskoki co zdanie albo dwa.

Na coś trzeba by się zdecydować.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

19
Czuję się jak kijem obity :D to moja wina że nie doszlifowaliśmy tekstu, to przez pośpiech, zawsze mi się śpieszy... chciałem przed swoim wyjazdem jeszcze wrzucić tę motocyklową historyjkę.
Natasza pisze: Bo zadam pytanie: co jest dominantą historii o Angelice? Przesłaniem opowieści?
żeby nie łapać stopa wyłażąc na połowę jezdni?
żeby nie wsiadać na motocykle z nieznajomymi?;)
czy musi być dominata? (edytor mi podkreśla dominatę:/)

20
pan_ruina pisze:żeby nie łapać stopa wyłażąc na połowę jezdni?
żeby nie wsiadać na motocykle z nieznajomymi?;)
aha! I Charon był do tego potrzeby? :D

[ Dodano: Nie 30 Sie, 2015 ]
DOMINANTA – element nadrzędny wobec innych elementów utworu, zasada podporządkowania
Może być:
KOMPOZYCYJNA - nadrzędny obraz, który wynika fabuły
STYLISTYCZNA - zasada stylistyczna, na której opiera się język
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

21
Natasza pisze:
pan_ruina pisze:żeby nie łapać stopa wyłażąc na połowę jezdni?
żeby nie wsiadać na motocykle z nieznajomymi?;)
aha! I Charon był do tego potrzeby? :D
Gosc był wrecz niezbedny, a andzelika kanonem blond idiotki, i oboje spełniają swoje role :-) chociaż coś mi się wydaje, że powinnam pójść za głosem serca i zrobić to, co mi wychodzi najlepiej - napisać text z pkt widzenia faceta :szatan:

[ Dodano: Nie 30 Sie, 2015 ]
Natasza pisze:Trochę łapanki:
więc po kolei:
ravva pisze:Blondynka uniosła kołdrę i poczuła obejmującego ją partnera.
- Gdzie idziesz? – spytał, nie otwierając oczu.
podkreślone - POCZUŁA? Mam skatologiczne skojarzenia tego "poczucia" ;)
zupełnie nie rozumiem tej uwagi.
Dalej strasznie się te dziewczyny starsze mnożą - Jole, Sylwie...
większosc ludzi spędza zycie w realu, pewnie stad mają dużo znajomych ;-)
ravva pisze: A już tego, że Więcek zostanie na cały weekend, nie spodziewała się nawet Andżelika.
A ktoś się spodziewał?
Kim jest Więcek?
jest w tekście.
ravva pisze: trzy miesiące temu ufarbowała długie za tyłek, gęste włosy na platynowy blond
hi hi - długie za tyłek, gęste włosy moją wyobraźnię strasznie zbałamuciły - gdzie ona te włosy miała?
natasz, masz kudłate myśli, moja droga. nic z tym nie zrobie.
Moim zdanie te zmiany narracji są niekorzystne (tu nagle mamy od matki Andżeliki i w dodatku z przesadzoną stylizacją)
tego nie da się "przesadzić", tego trzeba doświadczyć, pojechac pod siedlce i pogadać z miejscowymi.
ad narracja - rozumiem twoje zdanie.
ravva pisze:- Gumkę wezmę! – Więcek z westchnieniem podwinął koszulkę dziewczynie pod brodę i obdarzył jej piersi szorstką pieszczotą. – I majtki ściąg!

ech - taka narracja "baba w babie" i się gubię, Houston. Przecież wyżej jest "zasnął",
natasz, "zasnął" odnosi się do wydarzeń z nocy i wyjasnia brak andzelikowego entuzjazmu dla porannych igraszek,
a potem znów:
ravva pisze:Wziął, co dała, i poszedł spać, mimo jej marudzenia, że też by chciała się zabawić.
to moze po kolei, uwaga:
późno spać poszli, a oboje wypili na poprawinach tyle, że Więckowi w nocy zupełnie nie chciał stanąć, i dopiero gdy dziewczyna wykradła z mamowej apteczki ruską viagrę, którą Rajowa czasem podtykała mężowi, mogła liczyć na rycerskość kochanka. A i tak wszystko skończyło się zanim na dobre zaczęło, a „Misiaczek” zasnął, zupełnie nie dbając o zapewnienie rozrywki towarzyszce.

Popatrzcie tu:
ravva pisze:- Kiedy umyć się muszę… - zaoponowała niepewnie.
- Później się umyjesz. – Andrzej przyciągnął dziewczynę bliżej, nakrywając oboje lekką kołdrą w kwiatowy wzór.
ravva pisze:- Pójdę się umyję – Zdecydowała, korzystając, że partner stoczył się z niej i ciężko oddychał, rozłożony na całym łóżku. – Do Warszawy mnie zawieziesz?
babole narracyjne - (dalej"baba w babie" i sami się zgubiliście, bo do kogo ona mówi to "- Pójdę się umyję" ? )
wydawąło mi się, ze panna z gościem w łóżku jest, ale co ja tam wiem :-D
i to tego Pójdę się umyję - to jakaś nowatorska forma czasu przyszłego ruchliwego ;) ?
nie, to zaimek zwrotny - znaczy, panna podlega czynności, tyle, ze w czasie przyszłym.
Nie chodzi o to, by je szeroko rozwijać (te postaci), ale żeby one COŚ znaczyły i były kontekstem.
moze wystarczy przesunac perspektywę - masz typową panne, których jest na tony w wawce, mozemy ją ubrac w archetyp "słoika", dodasz do tego pęd do lepszego życia, co realizuje w jeden znany sobie sposób, brak szans na poprawę losu, nieuchronnośc fiaska zmagań i masz COŚznaczenie.

dzięki, natasz, za weryfkę.
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

22
Teraz trochę o fabule.
Podoba mi się pomysł z Charonem i motocyklem. Tyle, że nie został w pełni wykorzystany. Andżelika do końca nie zauważyła, że nie żyje, w motocykliście też dostrzegła jedynie "ciacho". W gruncie rzeczy, gdyby na parking pod Arkadią dowiózł ją zwykły, przystojny facet na niezwykłym cruiserze, efekt byłby właściwie ten sam. Przecież aparat w telefonie naprawdę mógł zawieść z przyczyn całkiem prozaicznych, brak zdjęć nie dowodzi niczego. A w każdym razie nie jest dowodem, że motocyklista pochodzi z innego świata.Tymczasem Charon jest postacią jednej roli, tylko i wyłącznie przewoźnikiem umarłych, więc jeśli się go wprowadza do opowiadania, to chyba nie po to, żeby nic z tego nie wynikało? Na końcu, owszem, mamy sugestię, że drzwi do centrum handlowego są wrotami do innego świata, i to tyle. Fabuła pozostaje liniowa: Andżelika chciała dojechać do pracy i, mimo różnych przeszkód, dojechała. Koniec.
Cały czas czekałam, że coś jednak wyniknie ze spotkania postaci z dwóch różnych światów, że ta Andżelika, chociaż głupia, mimo wszystko wyczuje, że to nie jest zwyczajny facet (braki w wykształceniu i inteligencji ogólnej nie wykluczają intuicji), a tu - nic. Czytelnik wie, co jest grane (albo i nie wie, trafił się na Wery gość, który nie wiedział, co to są Judaszowe srebrniki, więc Charon też nie musi wszystkim być znany), tylko co z tego, skoro bohaterka sama nie wie i nigdy się już nie dowie, co ją spotkało. Zmarnowana szansa...
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

23
Ogólnie podobało się. Przede wszystkim ciekawy i nieźle zrealizowany pomysł, przedstawiający bardzo ważny, a jednocześnie powszechny problem, bo śmierć, taka czy inna, spotka każdego z nas. Miałbym jednak pewną uwagę. Wspólna praca nad tekstem, a priori nie jest łatwa, zwłaszcza podjęta po raz pierwszy. W tym wypadku, każda z piszących osób ma swój charakterystyczny i stosunkowo łatwo rozpoznawalny styl, których zmieszanie nie dało najlepszego efektu. A mogło, gdyby każda z nich koncentrowała się na fragmentach, stanowiących jej domenę, z jasnym zaznaczeniem kontrastu, między nimi, bo przecież oboje piszą bardzo różnie, a szczególnie w doskonale dobranej tematyce tego opka do takiej współpracy, można było rozgraniczyć zarówno temat (najogólniej: kwestie związane z odczuciami dziewczyny, a sprawy „drogowo - motoryzacyjne”) jak i formę, w tym tempo czy ujęcie akcji. I te fragmenty mogłyby być celowo wyodrębniane, na przykład odstępem między nimi. Zdaję sobie sprawę, że do końca, to by się raczej nie udało, ale w znacznym stopniu – tak. Oczywiście, należałoby wszystko wygładzić i zsynchronizować, ale z pozostawieniem indywidualnego, autonomicznego charakteru.

„ Moja ukochana ma na imię Hania,
Cała jest jak z bajki, jak wyczarowana!
Czarne, czarne oczy, jak czarne diamenty(…)” - rytmiczne brzmienie piosenki zespołu muzycznego Vaders splotło się z ciepłymi promieniami letniego słońca rozświetlającymi pokój i Andżelika powoli otworzyła oczy.
Sądzę, że dobrze by było, aby otwierające słowa tekstu utworu muzycznego, w jakiś – dyskretny, subtelny i niejednoznaczny – sposób, nawiązywały do sedna przedstawionej historii, może nawet stanowiły niejasne proroctwo (proroctwa z reguły bywają niejasne), odnoszące się do przyszłości.
Usunąłbym też nawiasy, oznaczają urwanie cytowanego tekstu, odbierając mu jednak muzyczny charakter – jako rozbrzmiewającej piosenki. I dałbym przecinki po „Vaders” i „słońca”.
- Do pracy się musze gotować – powiedziała, usiłując wykręcić się z objęć mężczyzny.
„muszę” - chyba, że chodzi o świadome oddanie wymowy, ale to trochę razi.
więc Rajowa wolała dmuchać na zimne i – mimo, że podzielała zachwyt córki artystą - zadbała o pozory.
Nie wiem, czy to celowe, ale nazwisko kojarzy mi się z rajem, teologicznym aspektem zaświatów – bardzo dobre nawiązanie.
Zresztą, Andżelika, odkąd zaczęła pracować w Carrefour Arkadia,
Podobnie Arkadia – jako kraina wiecznego szczęścia, budzi – podświadome nawet – skojarzenia.
i w końcu usłyszała znajome skąd inąd, zapożyczone od premiera z Gorzowa, rytmiczne jak z metronomem „Yes!Yes!Yes!”.
„skądinąd”

- Pójdę się umyję – Zdecydowała, korzystając, że partner stoczył się z niej i ciężko oddychał, rozłożony na całym łóżku.
- Pójdę się umyję. – Zdecydowała, korzystając, że partner stoczył się z niej i ciężko oddychał, rozłożony na całym łóżku.
I do roboty,
I do roboty.
- Autobus będzie za piętnaście minut! – Warknęła.
- Autobus będzie za piętnaście minut! – warknęła.
- Skocze do kibla – opowiedział się Andrzej.
„Skoczę” - chyba, że jw.
Wysiadła, z irytacją sprawdziła rozkład jazdy – następny kurs za trzydzieści trzy minuty, co oznaczało,
Znamienne, że za trzydzieści trzy minuty. Bardzo dobra liczba.
- Nie da rady, bejbe, po wsiach mogę jeździć, ale na Siódemke nie wyjadę, bo jeszcze jestem najebany. Jak mnie psy zgarną, będzie po prawku. Radź se sama.
W kontekście „Radź se sama”, „Siódemke” przez „e” - wygląda już wiarygodnie. Ale ujednoznaczniłbym jego wymowę (jeśli to celowy zabieg), pisząc „moge” albo „wyjade” (albo – żeby nie przesadzić).
Piętnaście minut i prawie sto samochodów później wciąż tkwiła w tym samym miejscu i czuła narastające zniecierpliwienie.
Przez piętnaście minut, na trasie dojazdowej do Warszawy i to o takiej godzinie na dokładkę, przejeżdża wielokrotnie więcej samochodów.
- Kurwa! – Warknęła, z determinacją wychodząc niemal na połowę zewnętrznego pasa Siódemki.
- Kurwa! – warknęła, z determinacją wychodząc niemal na połowę zewnętrznego pasa Siódemki. (warknięcie jest jednak otwarciem dzioba i bezpośrednią wypowiedzią)
A z tym wychodzeniem na połowę – niechby i zewnętrznego pasa Siódemki – no cóż, rozumiem, że potrzebne do nadchodzącego wypadku, który jednak mógłby zaistnieć i bez tego patentu na zaplanowane samobójstwo. Jeździłem trasą na Łomianki i wiem ile samochodów tam pędzi i z jaką prędkością; jak zresztą na każdej takiej trasie. I jak nie patrzeć, nie brzmi to wiarygodnie, praktycznie nie da się tak wychodzić, instynkt samozachowawczy musiałby wziąć urlop.
Napisałbym tutaj: „- Kurwa! – warknęła, z determinacją przekraczając magiczną, białą linię pobocza.” Szansa na przeżycie, również nader ograniczona, a wydaje się bardziej realistyczne.
Nieznajomy warknął coś pod nosem, wystarczająco głośno, żeby rozpoznała gniewny ton, ale na tyle cicho, że znaczenie słów zagłuszyła przyłbica kasku, i bez ceregieli złapał blondynkę za rękę i zepchnął na margines ekspresówki.
Jak dotąd warczała ona. A potem jeszcze maszyna będzie warczeć. Może „mruknął”?
„i bez ceregieli” - „i” zastąpiłbym przecinkiem, albo rozpoczął nowe zdanie.
Dziewczyna z niemym zachwytem przyglądała się nieznajomemu – wysoki, potężny mężczyzna, ubrany w wojskowe buty, błękitne dżinsy i czarną, wzmocnioną kevlarem kurtkę siedział na masywnym, czarnym jak sama śmierć Road Star 1700.
Przecinek po „kurtkę” by się przydał.
- Do Arkadii – powiedziała, zaglądając nieznajomemu w oczy.
Znakomicie. Trzy w jednym (miejsce pracy w realu, realna kraina szczęścia i taka sama mistyczna, już po Tamtej Stronie).
prawie trzystukilowy roadster niemal nie zauważył dodatkowych pięćdziesięciu paru kilo drobnej pasażerki.
No, tutaj to już chyba nic nie ważyła (co prawda, niektóre badania wskazują, że od trzech do jedenastu gram, ale nie jest to zweryfikowane).
- To nie jest polskie imię? – Spytała, unosząc się na chwilę, żeby pociągnąć spódniczkę w dół ud.
- To nie jest polskie imię? – spytała, unosząc się na chwilę, żeby pociągnąć spódniczkę w dół ud.
Andżelika wrzasnęła – nigdy nie jechała czymś, co w w cztery sekundy przyspiesza do setki na godzinę.
Jedno „w” do usunięcia.
Po prawej stronie Siódemki Dżesia rozpoznała stację Statoil, na której miesiąc temu, w drodze na domówkę u Krzyśka Burdy, kupowali najtańsze piwa i trzy półlitrówki. Pamiętała, jak brat bliźniak Krzyśka, Boguś, zaproponował jej wtedy, żeby była jego laską. Obiecała, że się zastanowi, ale jeszcze tego samego wieczora poszła do ogrodu z jego najlepszym przyjacielem – Maćkiem. Oboje byli tak pijani, że nie dbali o dyskrecję. Gdy wrócili na imprezę, Andżelika miała pełno trawy we włosach, a Maciej ogromną malinkę na środku szyi, tuż pod jabłkiem Adama.
Jedyne, co jej zepsuło radosne wspomnienie, to pełny smutku i rozczarowania wzrok Bogumiła. I fakt, że zamiast z nią, do końca domówki bawił się z nijaką panną, mieszkającą niedaleko twierdzy Modlin, na Chrzanowskiego. Podobno ciągle byli razem – Boguś i ta… Andżelika nie zapamiętała imienia konkurentki, ale gdzieś z tyłu głowy uwierało ją wspomnienie smutku w oczach chłopaka.
Wydaje mi się, że takie dygresje nie są potrzebne. Zwalniają akcję, nadają wrażenie rozwlekłości, rozładowują napięcie, a właściwie nic z nich nie wynika.
- Czemu zwalniamy? – Krzyknęła do mężczyzny. – Przecież tu nie ma korka!
- Czemu zwalniamy? – krzyknęła do mężczyzny. – Przecież tu nie ma korka!
Jak człowiek łapie stopa, nie spodziewa się, że będzie dokładać do benzyny.
Dawno nie jeździłem stopem, ale kiedyś każdy mógł się tego spodziewał.
– To jedziemy! – Zarządził.
– To jedziemy! – zarządził.
- Już niedaleko… - Mruczy cicho do siebie. – Niedaleko.
- Już niedaleko… - mruczy cicho do siebie. – Niedaleko.
- Nie masz ochoty nic zobaczyć zanim… Nikogo odwiedzić?
Świetna aluzja.
Ale.
Nie wiem czy potrzebny jest następny akapit (również dygresja bez dalszego ciągu), który dość jednoznacznie determinuje, kim jest Charon. Osłabia odczucie tajemniczości. Podejrzewam, że kto nie domyślił się/nie skojarzy jeszcze kim jest Charon, utożsami go po prostu ze Śmiercią (jako postacią). Poza tym, właściwie nic jeszcze do końca nie jest jednoznaczne, można się domyślać, ale margines powątpiewanie pozostaje, wzbudza ciekawość, i chyba nie należy go niwelować.
Dżesia pamiętała, że gdy dostał awans Jagłowa przez miesiąc chodziła nadęta, jakby ktoś ją nadmuchał helem,
Dżesia pamiętała, że gdy dostał awans, Jagłowa przez miesiąc chodziła nadęta, jakby ktoś ją nadmuchał helem,
Wielkie tablice z informacją o osiemdziesięcioprocentowej wyprzedaży w Casa Regal, w Sadowej,
Coś ma wspólnego z ulicą w „Mistrzu i Małgorzacie”? W każdym razie aluzja 9zmierzona czy nie) bardzo dobra.
szerokim na metr potworem miedzy blisko stojącymi wozami nie było proste.
„między”
Mężczyzna warknął coś paskudnego na temat jej pochodzenia do siódmego pokolenia wstecz i poczekał aż zjedzie mu z drogi.
Przecinek przed „aż” by się przydał.
Westchnęła z zachwytem i natychmiast skrzywiła z niesmakiem – Marymoncka, jak zawsze od grudnia 2013, śmierdziała gównem – zwykle Andżelika zatykała nos, modląc się, żeby otwarte okna w pekaesie wpuściły świeże powietrze. Wszyscy narzekali na trwające prawie dwa lata utrudnienia w ruchu, bo budowa kolektora ściekowego przeciągała się jak rehabilitacja źle zoperowanego kolana i na dobrą sprawę nikt nie wiedział kiedy się skończy, ani – tym bardziej - dlaczego w niektórych miejscach śmierdzi, a w innych nie. Niewiele dalej, przy Szpitalu Bielańskim, drogowcy wepchnęli samochody z czterech pasów w dwa, a pozostałe dwa rozkopali na trzy metry w dół, a jednak można tam było swobodnie oddychać. Za to już przy lasku Bielańskim fetor był nie do wytrzymania, co skutecznie przepędziło wszystkich lokalnych żuli.
Kolejna dygresja, która nie jest chyba konieczna.
Drugą ręką wybrała odpowiedni folder i otworzyła zdjęcia. Na pierwszym była sama, chociaż bardziej przypominała rozmazaną plamę niż cokolwiek innego. Na drugim i trzecim też. Na czwartym widać kawałek motoru.
Wydaje się, że motoru również nie powinno było widać.
Gdzieś niedaleko przejmująco zawył pies.
„Gdzieś” było przed chwilą”. Napisałbym: „Niedaleko przejmująco zawył pies.” lub „W pobliżu przejmująco zawył pies.” lub „Tuż obok, rozległo się przejmujące wycie psa.”

Zakończenie wyjaśnia sytuację, o ile w kimś budziła jeszcze mniejsze lub większe wątpliwości, co właściwie byłoby pożądane. Dobre, zwarte, nieprzegadane zakończenie, doskonale wieńczące całość, zmuszającą do refleksji i przemyśleń.

Re: Criuser.

24
Koleżanka z pracy, rodowita Warszawianka, mówiła, że to dlatego, że wszystkie „słoiki” wracają ze swoich wsi do miasta, do pracy w nadchodzącym tygodniu.
Koleżankę bym zacytował np.:
Koleżanka z pracy, rodowita Warszawianka, mówiła: "To dlatego, że wszystkie >>słoiki<< wracają ze wsi do miasta, do pracy w nadchodzącym tygodniu."

'Swoich' bym usunął, wiadomo że nie z cudzych wsi.
- Do pracy się musze gotować
Muszę.

Andżelika specjalnie zaścieliła łóżko najładniejszym, mamowym kompletem
Jak dla mnie za bardzo udziwniasz. Kompletem, który dostała od mamy nie brzmi prosciej i przejrzyściej?
Andżelika przez pół sekundy próbowała wydostać się z ramion Artura – późno spać poszli, a oboje wypili na poprawinach tyle, że Więckowi w nocy zupełnie nie chciał stanąć, i dopiero gdy dziewczyna wykradła z mamowej apteczki ruską viagrę, którą Rajowa czasem podtykała mężowi, mogła liczyć na rycerskość kochanka.
Bardzo wątpliwym jest że facet tak szybko 'doszedł', zwłaszcza że alko przewaznie przedłuża stosunek u mężczyzn.
I oczywiście spotkał się z odmową.
Serio trzeba pisac o takich szczegółach? Jakie dla fabuły ma znaczenie czy koleś miał ochotę na anal, oral czy jakiś inny rodzaj seksu? Bo mnie to osobiście kompletnie jako czytelnika nie interesuje; ani to nie ma zabarwienia erotycznego, ani to bez znaczenia dla bohaterów... I skąd to 'oczywiście'? Jakieś uprzedzenia autorki tekstu?
z wprawą, jak pod remizą w Wojnach, kiedy Jola przypadkiem zbiła ostatnie wino.


Stłukła?
- Musisz mnie odwieźć na metro do Warszawy!
Andrzejek powoli pokręcił głową.
Może zamiast imienia czasem zastąpić to po prostu Vadersem albo Perkusistą?
Więcek włączył radio – muzyka ryknęła z potężnych głośników zamontowanych w drzwiach i pod siedzeniami Lanosa
Cóż to za głośniki musiały być... Tak jakby wysokość dźwięku zależała od wielkości głośnika... Może muzyka ryknęła wspomagana potężnym basem ze wzmacniacza?
czarno-srebrnym motocyklu.
Znaczy się jakie konkretnie elementy miał czarne a jakie srebrne? Może jakiś nieco bardziej szczegółowy opis, w końcu to tytułowy bohater ten motor, a opisałaś go jak pierwszoklasista w podstawówce.
Andżelika odruchowo zrobiła krok w bok
zrobiła to odruchowo, nauczona doświadczeniem
powtórzenia
loki robiłyby dużo większe wrażenie, zupełnie jak jak filmach
Na zakrętach przechylasz się ze mną, na tę samą stronę, inaczej się wywalimy, rozumiesz?


Tylko że oni nie jadą 'ścigaczem' żeby tak się kłaść na winkla... znaczy zakrętach, toteż cytowany tekst jest głupszy niż tytułowa bohaterka zwłaszcza że wypowiada go właściciel criuser'a.
Już ją mógł lepiej pouczyć żeby się nie wierciła tyłkiem jak bedą wchodzić w te zakręty czy coś.
przy przygazowniu
dziwnie to jakoś brzmi.
nigdy nie jechała czymś, co w w cztery sekundy przyspiesza do setki na godzinę
dwa razy 'w'. Czytałaś w ogóle ten tekst przed wstawieniem?
Cztery sekundy do setki... turystycznym motocyklem, powiadasz? No ale nie znam się, więc ufam Ci, że wiesz o czym piszesz.
patrzyła na rozmazujące się otoczenie – wszystko, co było blisko zmieniało się w zamazaną smugę kolorów: samochody, wiadukty, drzewa znikały jak elementy mokrego obrazu, po którym ktoś przesunął dłonią.
Niesłychane, oni chyba z prędkością światła podróżowali
Zagryzła wargi, mając nadzieję, że nie przekraczają dozwolonej prędkości
No tak, jak się zapierd@l@ tak że się obrazy rozmazują to można podejrzewać że nie przekroczyło się dozwolonej prędkości...
spojrzenia kierowców samochodów, gdy mijali ich statecznym, dość wolnym jak na możliwości cruisera tempem.
No ciężko żeby zapierda...li w korku sto na godzinę.


I tak sobie jadą i jadą przez cały ten tekst, gadają, stoją w korkach, znowu jadą... a im dłużej podróżują tym większe mam wrażenie że autorka nie ma pojęcia o czym pisze. Fabuła wlecze się niemiłosiernie, w dodatku niepotrzebne wstawki o przeszłości bohaterki tylko przedłużające tekst. Opowiadanie smiało mogłoby być krótsze.
Na interpunkcji się za bardzo nie znam, ale usunął-bym w paru miejscach przecinki. Brakuje mi też jakichś porównań, metafor zamiast rozważań bohaterki o kompletnie nie interesujących pierdołach typu pikniki z rodziną, słit focie z nowym nieznajomym itd.

*takie tam by :) N
Ostatnio zmieniony pt 04 wrz 2015, 17:00 przez Kreator, łącznie zmieniany 1 raz.

25
na początek coś prościutkiego:

Blondynka uniosła kołdrę i poczuła obejmującego ją partnera.
w sensie, że buchnęła woń jego?

coś o gubieniu sensu nawet w tak małym fragmencie jak akapit:

Nawet w pracy kierownik sekcji kas na dziale samoobsługowym chwalił ją za podejście do klienta, czule gładząc po plecach. Doskonale wiedziała, że gdyby nie sztywne zasady HR firmy, mocno wyczulonej na poprawność polityczną, Jurek pozwoliłby sobie na znacznie bardziej zażyłe okazywanie zadowolenia z pracownicy – za każdym razem, gdy się do niej zwracał, widziała w jego oczach błysk pożądania. A przecież facet miał żonę i dwoje dzieci. Jak się spóźni, być może będzie musiała być dla niego znacznie milsza niż zwykle i zignorować przesuwającą się coraz niżej rękę przełożonego.
Zerknęła na wyświetlacz telefonu komórkowego – miała coraz mniej czasu!

pogrubione fragmenty przeczą sobie- albo się powstrzymywał, albo obmacywał

wiarygodne dialogi:

- Charon. – Mruknął, czując jak panienka wspina się na kanapę – prawie trzystukilowy roadster niemal nie zauważył dodatkowych pięćdziesięciu paru kilo drobnej pasażerki. Mężczyzna zerknął w tył. – Jesteś bardzo lekka.

- Dziękuję, to nowa dieta, znalazłam w „Życiu na gorąco”, dwa miesiące temu, po tym, jak Jola powiedziała, że boczki mi się robią…


taa, laska najpierw się na niego napala, a potem wyjeżdża o boczkach, niech wspomni jeszcze o grzybicy. akurat panna o świadomości swego powodzenia nie będzie sama się deprecjonować, to przywilej zahukanych humanistek. oczywiście może to robić, ale z dotychczasowej prezentacji tej bohaterki nie wynika, by miała to robić- jest tu niespójność.
osobną kwestią są kilogramy i zbędne drobnej pasażerki już wiemy, że jest zgrabna itd. masa jest trzykrotnie wspomniana tu- czy aby nie za dużo?

kulawa semantyka, przypadkowa frazeologia

bohater uwozi ukochaną w stronę zachodzącego słońca, a jej włosy powiewają na wietrze niczym złoty płaszcz.

włosy powiewające jak deszcz? lol
złoty deszcz kiedyś pisałem, na przykładzie ciągnąć i dawać że trzeba uważać na każde możliwe znaczenie wyrazu i jego konotacje- złoty deszcz w języku polskim oznacza... a sama spytaj wujka

babole na poziomie zero:

Andżelika wrzasnęła – nigdy nie jechała czymś, co w w cztery sekundy przyspiesza do setki na godzinę.

dalej mi się nie chce, nie chodzi zresztą o łapankę, ale o ogólną opinię. niestety jest źle. jedziesz strasznym stereotypem żądnej kariery wieśniary, słoika zaplątenego w warszawiaków od drugiego już pokolenia! to by pasowało, ale jakieś dwadzieścia lat temu, proszę Cię! wyraźnie nie sympatyzujesz z bohaterką i do tego akurat masz święte prawo, lecz za bardzo przypomina to portret sanacyjnego oficera w oficjalnej literaturze lat pięćdziesiątych. jakoś tak nie widzę jej zindywidualizowanej, raczej jest to zlepek podobnych jej kobiet, jednak w literaturze zlepek nie tworzy postaci i tak naciągać nie masz prawa.
za bardzo jest to wycinek panoramy współczesnej Warszawy i Polski, kolejne epizody to bardziej wywalenie tego co na sercu leży niż elementy mające tworzyć sensowną całość. strasznie nużące są opisy jazdy, a fachowe czy slangowe określenia wepchane na siłę, bardzo zbędne, mające niby wzmocnić tekst.
tak się nie robi- ale to tylko moje zdanie- i tą samą skłonność zauważyłem u Zoli i Reymonta- obaj przynudzali wielokrotnie powtarzając o szczegółach fabryk czy kopalni, te wszystkie tłoki, pasy turbiny, drżenia itp. itd. - rozumiem jednak, że był to okres fascynacji industrializacją, ale w 2015 jarać się motorami w literaturze- wygląda na to, że narrator może przybić piątkę z opisywaną przez niego słoikówną

chyba tyle wystarczy, niestety jest źle.

26
oooooooooooooooooooooooooooooch!
no dobra, jakoś zajebiście to nie wyszło - wspaniałomyślnie zwale połowe odpowiedzialności na pan_ruina, wróci, to go zaciukam i zakopie w ogródku, akurat się sklada, że takowy mam.

swoją drogą przyznac muszę, że to, co gdzieś sie przewija w komentarzach - u nataszy chyba? - plus tu i ówdzie, że ciekawiej byłoby, gdyby poszlo z punktu widzenia charona (miał byc "haron" )
pewnie tak, pewnie byłoby bosko i cudownie :twisted: że nie jest - wina blond dziuni i mojego braku psychicznej synchronizacji z rodzajem żeńskim. sorry bardzo.

<samokrytyka mode on>druga rzecz: czas sie nauczyc cierpliwosci i innych takich. <samokrytyka mode off>
kiedyś.
:szatan:

dzięki za komentarze, w sumie dawno nic tak animującego weryśrodowisko się tu nie pojawiło - nawet natasz skomentował, co mnie bardzo cieszy, bo natasz sensowne komentarze produkuje.

smoke - nie krzycz na mnie, bo się zacznę jakać!
:wp:

btw:
smoke pisze:
ravva pisze:bohater uwozi ukochaną w stronę zachodzącego słońca, a jej włosy powiewają na wietrze niczym złoty płaszcz.
włosy powiewające jak deszcz? lol
złoty deszcz kiedyś pisałem, na przykładzie ciągnąć i dawać że trzeba uważać na każde możliwe znaczenie wyrazu i jego konotacje- złoty deszcz w języku polskim oznacza... a sama spytaj wujka
złoty płaszcz, matołku :-D
w 2015 jarać się motorami w literaturze
no, teraz to pojechałeś po bandzie - motory sa zajedwabiste, jeden mi stoi na podwórku i pieknie lsni w świetle ksiezyca, i tak dalej - sorry wodzu, ale tu się nie zgodzę - motocykle i ich jeźdźcy to nośny motyw, i zawsze przyda się kilka okresleń technicznych - podobnie jak przy opisach broni, szabel czy technik kung-fu - vide, żeby daleko nie szukać, ćwiekowi "chłopcy".

plus - no, kurde, nic nie poradze, "jarają" mnie motory.
btw2: dobrze, że napisałeś "narrator", bo gdybyś napisał "autor", dostałbyś łomot.
kreatywny.
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

27
nie chodzi o to, że o motorach masz nie pisać, ale masz nie sprzedawać czytelnikowi swojego nimi zachwytu! (w taki sposób).
język motoryzacyjny to wyższa szkoła jazdy- u Ciebie jest nędza- powtarzasz, road star, że ciężka, że coś tam, że ten taki, a tamten taki, że TYLNYM kołem (x3) - a jaki w mordę jeża ma być napęd w motorze- przedni? prawy? AWD?
widzisz, język motoryzacyjny to osobna dziedzina, rozwijana od lat i nie da się tam po prostu wejść jak do Francji czy Czechosłowacji i ustawić się bez wysiłku. przez ćwierć wieku fachowa prasa motoryzacyjna wytworzyła niezliczone perełki- określenia cech pojazdów i naprawdę bariera wejścia jest tu duża. moje ulubione zwroty to: ociekający chromem i bulgot widlastej ósemki
przejrzyj stare gazety, zobacz co w trawie piszczy i nie pisz więcej streszczenia szybkich i wściekłych.

żem pojechał z tym deszczem :shock:

narrator - autor - myślisz, że nie pomyślałem o tym? :*

btw
przemeblowywując mogłabyś wypchnąć część narracji na babkę z bmw i rycerza z drugiego motoru lub innych kierowców, uprzednio ich opisując- oni opisaliby parkę głównych bohaterów np- techniczny opis jazdy charona i przez to jego kunszt (rycerzyk)

28
Smoke pisze:nie chodzi o to, że o motorach masz nie pisać, ale masz nie sprzedawać czytelnikowi swojego nimi zachwytu! (w taki sposób).
język motoryzacyjny to wyższa szkoła jazdy- u Ciebie jest nędza- powtarzasz, road star, że ciężka, że coś tam, że ten taki, a tamten taki, że TYLNYM kołem (x3) - a jaki w mordę jeża ma być napęd w motorze- przedni? prawy? AWD?
widzisz, język motoryzacyjny to osobna dziedzina, rozwijana od lat i nie da się tam po prostu wejść jak do Francji czy Czechosłowacji i ustawić się bez wysiłku. przez ćwierć wieku fachowa prasa motoryzacyjna wytworzyła niezliczone perełki- określenia cech pojazdów i naprawdę bariera wejścia jest tu duża. moje ulubione zwroty to: ociekający chromem i bulgot widlastej ósemki
przejrzyj stare gazety, zobacz co w trawie piszczy i nie pisz więcej streszczenia szybkich i wściekłych.

żem pojechał z tym deszczem :shock:

narrator - autor - myślisz, że nie pomyślałem o tym? :*
;>
btw
przemeblowywując mogłabyś wypchnąć część narracji na babkę z bmw i rycerza z drugiego motoru lub innych kierowców, uprzednio ich opisując- oni opisaliby parkę głównych bohaterów np- techniczny opis jazdy charona i przez to jego kunszt (rycerzyk)
myślisz, ze przemeblowanie tego coś da?
trza to od nowa napisać.

btw - ruina próbował mnie powstrzymać ad technika, ale nie dał rady :szatan:
poza tym - jak idzie z punktu widzenia charona, nawet ta technika, na która tak narzekasz, jest zupelnie w porzadku, wali się, gdy mamy narrację panienki.
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

29
ravva pisze:trza to od nowa napisać.
oj, trza :mrgreen:

myślę, że przemeblowanie wiele da- niech oni nawzajem się taksują, niech czytelnik pozna opinię o pani w bmw, a potem jej opinię o karku na motórze z przyklejoną barbie do pleców (np i socjologicznie i/lub emocjonalnie itp. itd.) eksperymenty są wskazane.\
i nie wiem czy nie musisz zrewidować poglądów na wiejskie dziewczyny rzekomo wpatrzone w wawę jak w tęczę, może tak jest i dziś, napewno tak było jeszcze kilkanaście lat temu, przed otwarciem granic. dziś owszem, marzą o stolicy i cały czas do niej suną (zwłaszcza w poniedziałki rano :twisted: ) ale prawda jest też taka, że ciężko znaleźć w Polsce rodzinę w której ktoś nie byłby zagranicą, więc mają alternatywę i bliżej im do Londynu czy Dortmundu niż do Warszawy.

30
ravva pisze:w sumie dawno nic tak animującego weryśrodowisko się tu nie pojawiło
Może i ja coś wstawię?
:D :D :D

Żart.

[ Komentarz dodany przez: ithilhin: Nie 06 Wrz, 2015 ]
Obrazek

31
Jeżeli zamierzacie zajmować się nową wersją opowiadania, to warto byłoby wyeliminować takie dość dziwaczne stwierdzenia, które do współczesnych realiów mają się nijak:
Niestety, w Falbogach Wielkich ludzie jeszcze ciemni byli, a moralność zaściankowa
Andżelika, odkąd zaczęła pracować w Carrefour Arkadia, znacznie bardziej miastowa się zrobiła i otwarta na nowości niż jej mieszkające na stałe na wsi koleżanki. I zachowanie miejskie już miała, i ubierała się odważniej,
Pomijam styl - ni to gwarowy, ni archaiczny. Ale to ma być podwarszawskie tu i teraz, czy jakaś Konopielka? Przeprowadziłam się z Warszawy na wieś (co prawda, w okolice Otwocka, ale nie sądzę, żeby po drugiej stronie stolicy była przepaść cywilizacyjna :P ) kilkanaście lat temu i już wówczas łatwo dało się stwierdzić, że miejscowe dzieciaki może nie były w Łazienkach i na Starym Mieście, ale doskonale znają warszawskie centra handlowe i wiedzą, co jest na topie i trendy. A te miejskie zachowania, to co? Andżelika nie chciała jeść z jednej miski razem z resztą rodziny? Podobno teraz standardy zachowań wyznaczają seriale, jeśli jakaś pościel czy serwis pojawiają się w Klanie, to od razu jest na nie większy popyt w sklepach. Dajcie więc sobie spokój z tą opozycją wieś - miasto, zwłaszcza że w przypadku wsi podwarszawskich, skąd ludzie od pokoleń codziennie dojeżdżają do miasta do pracy, takie przeciwstawienie w ogóle nie gra.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”