Latest post of the previous page:
Na to pytanie w zasadzie sobie sam odpowiedziałeś w "po pierwsze".
A wracając do tematu głównego, gdzie przewija się przede wszystkim aspekt samo-redakcji, to mam taką anegdotę malutką.
Przez dwa lata jeździłem po Polsce z takim autorskim szkoleniem na temat poprawności językowej, komunikacji i takie tam różne historie. Szkolenie było podzielone na trzy części i ta ostatnia, trzecia część, była pomyślana jako taka rozrywkowa, rozluźniająca zabawa bardziej; na przykładach różnych błędów językowych pokazywałem, jaki jest mechanizm powstawania tych błędów. Okazało się, że ta część miała największy walor edukacyjny, a postawiona przy okazji teza, że człowiek sam swoich błędów nie poprawi, bo ich po prostu nie widzi, okazała się w stu procentach słuszna.
Dlatego samo-redakcja w zasadzie nie ma wielkiego sensu, bo skoro się robi jakiś błąd, to robi się go bez świadomości błędu, więc i poprawić go trudno.