O stylu: co było pierwsze, kura czy jajko? :)

16

Latest post of the previous page:

Ja dobieram styl do tekstu, który zamierzam napisać, dlatego też jedne moje opowiadania podobają się większej grupie osób, a inne mniejszej 8)
Niektórzy autorzy mają tak charakterystyczny styl, że ich powieści poznałabym nawet gdyby się nie podpisali, a inni mają bardziej ogólny, ale to wcale nie jest złe, bo gdy styl jest niezbyt charakterystyczny bardziej skupiam się na akcji.
Kto czyta książki - żyje podwójnie. Umberto Eco

O stylu: co było pierwsze, kura czy jajko? :)

17
Najpierw jest historia, niosący ją bohater. Jak to mam, zastanawiam się nad stylem, formą wypowiedzi. A często jak zaczynam pisać, to założenia szlag trafia...

W sumie mam wrażenie, że to nie jest do końca inny styl, że mam jeden główny i co najwyżej go lekko modyfikuję. A to więcej dowcipkuję, a to więcej monologizuję wewnętrznie, zależnie od tego, do jakiej postaci mam przyczepioną trzecioosobową. Ale nie wiem, na ile są to elementy niepoddającego się definicji stylu, a na ile mierzalne technikalia :|
http://lubimyczytac.pl/autor/141613/nat ... czepkowska

O stylu: co było pierwsze, kura czy jajko? :)

18
A wracając do rzeczywistości - pixy już zeszły - i do głównego pytania, to zauważyłem, że pisarze często nie są lojalni wobec obranego na początku powieści stylu - bo w danej powieści mogą istnieć różne style. Wygląda to tak, jakby priorytetem był pomysł i jeśli trzeba, to poświęca się pierwotnie obrany styl. Dobrze widać to na przykładzie Mistrza i Małgorzaty i Zbrodni i kary - obie powieści dostają na pewnym dystansie zadyszki i po wartkim początku następuje zmiana stylu - zaczyna się przegadanie, filozofowanie, spowalnianie na siłę akcji, psychologizowanie. Styl jest nierówny. Wygląda to tak, jakby autorzy nie umieli/nie chcieli przekazać swojego przesłania pierwotnym stylem i pozwolili sobie na zmianę, poświęcenie (dobrego) stylu bez mrugnięcia okiem. Tak że cel uświęca środki, a środkiem jest styl.
Z drugiej strony styl może uratować pomysł i umożliwić jego przekazanie. Gdyby Gombrowicz nie sięgnął w Ferdydurke po groteskę (czyli konwencja=styl) to wyszłaby mu jakaś siermiężna filozoficzno-psychologiczno-socjologiczna ramota, nieczytalna i martwa z zasady. Ewidentnie więc dokonał wyboru i zaczął tworzyć treść dopiero gdy mógł upupić ją w odpowiednią formę :mrgreen:
ODPOWIEDZ

Wróć do „Jak pisać?”