Mi tam się podoba. Przeczytałem potem uwagi Godhanda i powiem, że się z nimi zgadzam i co do brudnej whisky (lepiej może "mętnej"?) i szklanki/kieliszka, ale rzecz polega na tym, że zauważyłem to dopiero po przeczytaniu uwag Godhanda właśnie; a skoro błędy tego typu nie zauważa się w czasie czytania, znaczy, że rzecz nie jest taka zła.
Iwar pisze: kiedy Junior był dość trzeźwy, by grać, ale na tyle pijany, by grać dobrze.
Tutaj ja bym jednak zmienił, bo zdanie ma budowę jednak nieco burzącą płynność czytania. Jedno z dwóch miejsc w tekście, kiedy się zatrzymałem.
Iwar pisze: pochylona nad kolejnym, nie ostatnim.
Koljenym, nie ostatnim czym?
Iwar pisze: Brudna whiskey w szklance o poszczerbionych brzegach wypłukiwała ze mnie osad wyjątkowo daremnego dnia. Mój świat zamknął się w kwadrat przypalonego petami kontuaru i tej szklanki, którą z pijacką precyzją ustawiałem przed sobą, wyznaczając oś wszechrzeczy. Opływała wszystko rzeka chrapliwego głosu Juniora.
Zwykle nie lubię metafor, osi wszechrzeczy, przymiotników doczepiających się ząbkami do każdego słowa, oblepiających każde zdanie. A tutaj właśnie mi to pasuje. Nastawiony filozoficznie i melancholijnie pijak tłumaczy i te przymiotniki, i tę oś wszechrzeczy (która normalnie by była nie do zniesienia), i poezję wciśniętą w podrzędną spelunę. Kojarzy mi się to z fantasy takiego autora od książek o trzyczęsciowych tytułach (nie chce mi się guglać: smutek cynowych talerzy, melancholia miedzianych naczyń czy coś takiego, wszystkie części miały identyczną budowę tytułu) i leży mi ten styl.
Iwar pisze: Jestem ja, Abel i kilka odcieni lokalnego kolorytu.
Formalnie rzecz biorąc, niezgodność czasów, ale do diabła z niezgodnością. Zaznaczam tylko gwoli kompletności/.
Drugi Twój kawałek, który czytałem ostatnio, i drugi, który mi się dość podoba, chociaż ten bardziej niż poprzedni (może z uwagi na to, że takie klimaty bardziej mi pasują). Więc jest OK.