Jeden, dwa, trzy... (fantasy, fragment powieści)

16

Latest post of the previous page:

Cześć , mam nadzieję że nie poknocę czegoś przy zamieszczaniu tego komentarza. Pierwszy raz więc wyrozumiałość będzie mile widziana:)

Nie wiem czemu akuratnie wybrałam ten fragment powieści bardziej z horroru niż fantasy. Ale skoro wybrałam to jak każdy nowicjusz nie znam się , ale się wypowiem. Rzecz prosta, nieskomplikowana, którą dobrze się czyta , napięcie rośnie i opada . Taki interwał biegowy.
Przewidywalność zachowań i bohaterów( no chyba że zamierzona) nie powoduje wysiłku intelektualnego u czytelnika. Ponieważ utwór skierowany jest do czytelnika który lubi SF i fantasy to trzeba liczyć się z tym że zna ich wiele - skoro polubił- więc szybko znajdzie analogie do RIDDICKA walczącego z bandą głupawych najemników i wężami( potworami) podczas nadciągającej burzy.
Jeśli wydasz , to pewnie będzie fajna rzecz dla zabicia czasu w pociągu ale wymaga poprawek sformułowań które zaburzają logikę językową.

cytaty;
" Skóra parzyła" skóra może piec po oparzeniu ale sama nie będzie parzyła, raczej:)
"raz co raz" - wydaje mi się że powinno mówić się " raz po raz".
Najsmutniejszym aspektem dzisiejszego życia jest to, że nauka osiąga wiedzę szybciej niż społeczeństwo osiąga mądrość. http://cytatybaza.pl/autorzy/isaac-asimov.html?cid=41

Jeden, dwa, trzy... (fantasy, fragment powieści)

17
Hej Mary!
Dzięki za komentarz, który wręcz uratował mnie przed wstydem, bo "raz po raz" jest rzeczywiście poprawną formą.
Początkowo określenia "parzącej skóry" (czytaj - podkreślenia, że była niewiarygodnie rozgrzana) miałem zamiar bronić, ale im dłużej się zastanawiam, tym bardziej mam wrażenie, że rzeczywiście lepiej będzie ją podmienić. Może ktoś inny pomoże? :D
Mary Ann May pisze: (ndz 16 sty 2022, 07:42) . Rzecz prosta, nieskomplikowana, którą dobrze się czyta , napięcie rośnie i opada . Taki interwał biegowy.
W to właśnie celowałem po tym, jak poległem (takie mam wrażenie i brak odpowiedzi wydawnictw na to wskazuje) przy pierwszej powieści z 1 mln znaków. Tymi wstawkami buduję głównie świat, na co nie ma zbyt wiele miejsca w głównej fabule, jako że chce wszystko zamknąć w powieści z maksymalnie ~80000 słowami.

Jeden, dwa, trzy... (fantasy, fragment powieści)

18
Wybacz, ale będę bezlitosna. Nie traktuj tego jednak jako krytyki tego tekstu, ale jako wskazówki na przyszłość, na co trzeba zwracać uwagę i czego unikać. Zaznaczam, że wyszukiwałam tylko problemy (taki los krytyka ;) ) i nie wspominam o dobrych stronach.

Oj, nie bardzo. Nie mówię tu o samej historii, ta jest całkiem ciekawa, ale sam zapis do porządnej przeróbki. Chyba że taka właśnie niedoskonałość była zamierzona? Ogólnie, mamy tu opis dość dramatycznych wydarzeń, ale są one tak rozwlekle i ze szczegółami rozpisane (i do tego nieco chaotycznie, zwłaszcza jeśli chodzi o budowanie napięcia), że to zgrzyta. I mnóstwo drobnych potknięć językowych. Z upodobaniem używasz związków frazeologicznych, niestety tu są zupełnie nie na miejscu.
Ogólnie, zasada jest taka, że sama akcja powinna być opisywana w miarę zwięźle, bez zbędnych szczegółów i „szybkimi” wyrażeniami, a tu się ślimaczy. Poza tym - wyobraź sobie, że masz na ramieniu kamerę którą pokazujesz co się dzieje. Pamiętaj, że ty masz obraz w głowie, ale czytelnicy widzą tylko to co, i jak, ty im pokażesz (tą kamerą).
Mała postać wpadła do chatki, potykając się na progu, po którym od razu zaczęły pełzać języki mgły.
Za dużo. Mamy postać (i do tego małą), chatkę (też małą?), jest próg, i nie wiedzieć czemu, to akurat po tym progu pełza mgła. I ta mgła tu robi dużo zamieszania.
- po co to? Ma to jakieś znaczenie dla wątku? (że aż trzeba o tym pisać?)
- Jak ktoś w pośpiechu wpada przez drzwi to robi przeciąg i mgła w ogóle nie mogła by się utrzymać. Chyba że to dym ze środka? Nie napisałeś, że jest na zewnątrz.
- zamula obraz (wspomniane wyżej). Mamy osobę i chatkę i próg, mgła to już przesada jak na jedno zdanie.
Uderzyła twarzą prosto w klepisko, ale zamiast rozpłakać się, masując dłonią puchnący w oczach policzek, dyszała ciężko na czworakach.
Jak wyżej, za dużo.
Więc – uderzyła się – nie rozpłakała – dyszała – NA CZWORAKACH??
Spróbuj może opisać tę scenę jakoś inaczej?
Próbowała coś z siebie wykrztusić, ale bez skutku. Sprawiała wrażenie, jakby coś ściskało jej gardło w żelaznym uścisku.
Nie lepiej? Zwracaj uwagę na słowotok.
Jej ubrania były mokre, skóra parzyła i kleiła się od potu. Dygotała, dzwoniąc zębami, jak w febrze, choć rankiem była zupełnie zdrowa.
- Jej ubrania były mokre - skojarzenie, że padał deszcz,
- skóra parzyła i kleiła się od potu - a to skąd się wzięło? Spróbuj to może połączyć, że były mokre bo się spociła? I co do „parzyła”, ja bym to zostawiła, to taki mały skrót myślowy, dość popularnie używany.
- Dygotała, dzwoniąc zębami - a tu skojarzenie, że zmarzła, a przecież „kleiła się od potu”?
- jak w febrze, choć rankiem była zupełnie zdrowa - jeśli to fragment, to ok, ale jako samodzielny kawałek – to co mnie obchodzi czy była zdrowa rano? (W sensie, że jak już o tym piszesz, to chyba powinno?)
i ogólnie, scena przesadzona.
– Na welesowe rany, co się dzieje? – powiedziała kobieta niepewnym, drążącym głosem, upadając obok niej na kolana i przytulając. – Spokojnie, ciiii, nic na razie nie mów. Najpierw się uspokój, proszę.
Tylko trochę poprzestawiałeś, co nic nie zmieniło w tym, że wypowiedź niewłaściwie sformułowana. Zaczynamy z hukiem (drzwi), dziewczę w opałach, śmiertelnie przerażone wpada do domu, nawet nie ma siły wycisnąć z siebie słowa, a tu nagle mamusia się „ciii”, potem: „Mięśnie dziewczynki rozluźniły się w uspokajających objęciach matki. Oddech uspokoił”, hę? Napięcie zupełnie rozwalone. I bez większego sensu. Bo jeśli była aż tak przerażona, to chyba powinna za wszelką cenę chcieć wykrztusić z siebie, co ją tak przerażało? Pisałeś przecież: „Próbowała coś z siebie wykrztusić, ale bez skutku”, a chyba raczej była po prostu przerażona i nic nie musiała mówić bo matka to już wiedziała? Te sceny z matką i córką dużo zwięźlej, chyba niebezpieczeństwo jest/powinno być tu najważniejsze?
Mięśnie dziewczynki ubranej w prostą szarą sukienkę wreszcie rozluźniły się w uspokajających objęciach matki. Oddech zwolnił, a rozpaloną twarz coraz bardziej szpecił ciągle rosnący siniec.
A tu za bardzo „fizycznie”. Unikaj takich określeń, jeśli nie mają powodu dla swojego istnienia w tekście. I, naprawdę - jest przerażona i nagle coś o „szpeceniu” twarzy? Nie ma większych zmartwień?
Hałas ogłuszał.
Niewykorzystana okoliczność. Pamiętaj o płynności obrazu. Był huk i przerażenie, potem mamusianie, potem nagły wiatr, ale ja cały ten czas słyszę najwyżej porywy wiatru (nie ogłuszający hałas), a przecież nadchodzi burza i to powinno być jakoś wcześniej napomknięte, bo tak to wyskakuje zbyt nagle. I znowu napięcie padło choć właśnie tutaj mogłoby pięknie wygrać.
Tym razem do chaty weszła trójka wysokich chłopców
Po pierwsze, jak ktoś wchodzi przez drzwi, to jak mamy stwierdzić, czy ta osoba jest wysoka czy niska? W porównaniu z czym? z framugą? (nie ma punktu odniesienia). Po drugie, jeśli mamy taką pełną napięcia scenę, to takie informacje są niepotrzebne, tylko zamulają obraz.
z siekierami w poznaczonych odciskami dłoniach.
Ej, a jak niby mamy to widzieć jeśli trzymają te siekiery w zaciśniętych dłoniach? Rozumiem, że chciałeś zwrócić tu nam uwagę, że to pracowite chłopaki są. Poprzednio zrobiłeś to samo z workami z węglem. Czy to naprawdę aż takie ważne w tej scenie? Nie zwracaj uwagi, pisz, co widać. Ostatecznie można by coś, że mają ubrania całe w czarnym pyle (że oderwali się nagle od pracy)
Ich stan był daleki do stanu dziewczynki,
Jaki stan? Czego? I na pewno nie - stan daleki od
ale na twarzy całej czwórki malowało się dokładnie to samo.
To ci czterej mieli jedną twarz? Zwracaj uwagę na takie kwiatki. (na ich twarzach)
Cisza przed burzą, pomyślała kobieta,
Myśli pisze się w cudzysłowie.
ciemność pogłębiała się w oczach,
Nie
elektryzujące mrowienie na skórze stóp.
Czy w twoim uniwersum znają określenie – elektron, elektryczność, elektryzować? Bo jak na razie, to określenie razi obcością. Poza tym, zwykle "elektryzujące" kojarzy się z ekscytacją: „elektryzująca wiadomość”, a nie z odczuciami na stopach.
głosem, który szybko nabrał rezonu
głos nie nabiera rezonu
ale na szczęście nie zwlekali ze strachu.
Hę? Czyli zwlekali z innego powodu?
zerwała się na nogi, podrywając za sobą córkę. Zwaliła się na
zerwała się na nogi i od razu zwaliła się na? W górę i w dół? („zwaliła” to chyba niewłaściwe określenie)
Zebrali wystarczająco zamówionego węgla drzewnego, dlatego przezornie zostawili sobie cały tydzień na podróż z wozem.
Jakoś nie widzę sensu. Zebrali wystarczająco zamówionego węgla dlatego cały tydzień na podróż? Chociaż skoro to ma być fragment, to ok, ale i tak miło by było jakoś to przystępniej opisać?
– Będę potrzebowała twojej pomocy Janeczko – powiedziała najspokojniej, jak tylko mogła, korzystając tylko z odrobiny mocy.
Drobiazg. Zauważyłeś, że się rymuje? Staraj się unikać takich konstrukcji i powtórzeń. I ona miała moc? Czego? Jakiej? Takie nagłe niewiadomo co (wymagałoby małego napomknięcia, np. - korzystając tylko z odrobiny własnej / wewnętrznej mocy / mocy którą potrafiła… / mocy nadanej jej przez / pochodzącej z .. . ).
Córka ponownie się nie odezwała.
Nie można się ponownie „nie odzywać” – nadal / ciągle
Taką cię kocham – szepnęła bardziej do siebie, niż do niej. Raz co raz wyrzucała z nich na ziemię jakieś przedmioty
Niewłaściwe przejście. Było o matce, córce i miłości, a nagle „wyrzucała z NICH”. Nie sprawdziłeś tekstu po zmianach. Poza tym, scena z przytulaniem zbyt rozwlekła, rozwala napięcie (znowu!). Zastanów się, jaki nastrój/ genre chcesz prowadzić, bo ja tu widzę raz – horrorek, a dwa – stosunki rodzinne. Nie jest problemem mieć oba, problemem jest odpowiednio je połączyć, a tu kompletnie się nie klei (są jak z innych bajek). Proponowałabym skrócić rodzinkę, czasami krótkie napomknięcia mówią więcej niż rozwlekły opis.
Roznieciła ogień na dogasającym palenisku i rzucała w chciwie pomarańczowe języki zioła i gałązki. Zanim skończyła rozstawiać po kątach rzeźbione z drewna figurki
Płynność! Kamera na ramieniu - widzimy dziewczynkę rozpalającą w piecu i nagle kończyła rozstawiać figurki. Szybkość nadświetlna?
narysowała na drzwiach
W tej scenie lepiej by wyszedł czas niedokonany – rysowała. Przecież córka widzi ją w trakcie tej czynności.
a dumnie wyprostowany mężczyzna
Nie. Patrzymy na wchodzącego, to skąd my mamy wiedzieć, że jest wyprostowany „dumnie”? To jest jego odczucie, nie nasze.
z rękami ubrudzonymi po łokcie w węglu drzewnym.
„po łokcie” to związek frazeologiczny, czyli powiedzenie, ale tutaj wygląda jak w znaczeniu dosłownym (opisujesz wygląd), czyli był brudny tylko do wysokości łokci? O to ci chodziło? Unikaj takich konstrukcji w opisach.
Nie odzywał nie dlatego, że brakowało mu słów.
Zabrakło „się”. Sprawdziłeś tekst dokładnie przed wstawieniem?
Nie mógł znaleźć języka, bo wycięto mu go już przed laty.
„znaleźć języka” to znów związek frazeologiczny, używa się go w sytuacjach, gdy ktoś nie wie, co ma powiedzieć, gdy brakuje mu słów, lub nawet, że szuka się kogoś żeby go o coś zapytać. Tu, w tym znaczeniu, jest zupełnie nie na miejscu. To jest piękna, emocjonalna scena, więc przydałoby się tu użyć lepszego określenia?
Nie mógł znaleźć języka, bo wycięto mu go przed laty, dlatego mógł tylko gestykulować. Przyzwyczaili się do tego. Podobnie zresztą, jak do tego, jak wyraża przez te gesty emocje.
Powtórzenia! (te – dlatego, do tego, do tego, te, teraz)
Teraz gestykulował spokojnie i powoli z twarzą wykutą, jakby w marmurze. Połączenie mówiące jasno, że nie ma teraz mowy o sprzeciwie.
Oj. Do remontu. Znów związek frazeologiczny, w tej napiętej sytuacji naprawdę jest to koniecznie niezbędne, że miał „twarz wykutą, jakby w marmurze”?? To brzmi strasznie sztucznie. I połączenie twarzy i gestów? Które do tego coś „mówi”? Poprzednio miałeś:
Zamiast gwałtownie i niedbale, gestykulował spokojnie i powoli.
To chyba było jednak lepsze? (choć sam zapis nadal do opracowania) Bo podkreślało tę różnicę, że wszyscy byli zdenerwowani, ale on nie: „Każdy inny w tej sytuacji gestykulowałby gwałtownie i niedbale, ale on zamiast tego robił to spokojnie i powoli.”
Przytuliła córkę, pocałowała ją w spuchnięty policzek i popchnęła lekko w stronę drzwi.
Nie opierała się. Jej twarz ozdobił nawet szczery uśmiech,
Kto tu jest podmiotem? Matka czy córka?
córkę na siodło karej klaczy, dosiadanej przez najstarszego syna.
Chyba chodziło o to, że on już na niej siedział? Bo „dosiadanej” sugeruje dłuższy czas. I a propos – kamera! Ja nie widzę tych wszystkich synów na koniach, i nagle - uścisnął następnie dłonie każdego z osobna. Kogo? Gdzie oni są?
Spojrzał jej w oczy. To było granicą.
Nie!
Skrzywił usta i jęknął. Zdjął z twarzy maskę pewności i zdecydowania. Padł na kolana,
Tego się nie robi. Masz czynności realne, widzialne „Skrzywił, jęknął, padł”, a między tym wstawiasz (znów!) ten nieszczęsny związek frazeologiczny, który w tym kontekście czyta się dosłownie, czyli że - zdjął coś z twarzy. I przesada w suchym wymienianiu po kolei czynności (skrzywił usta w wyrazie bólu i jęknął padając na kolana, załamany tym co..)
Pozwoliła mu na to. Gładziła jego śmierdzące dymem włosy,
Tu masz piękną, intymną scenę, i psujesz ją tym negatywizmem „śmierdzące”. Mogło być chociaż „przesiąknięte zapachem dymu”
jego oczy stwardniały,
oczy nie twardnieją (chyba że je ugotujesz?), jak już to spojrzenie
pocałował mocno. Zbyt ostro, ale adekwatnie. Teraz potrzebowała tego równie mocno,
Powtórzenia! I nie wiem, czy taki „fachowy” wyraz jak „adekwatnie” pasuje do tego settingu.
Odkleili się od siebie po kolejnym gromie
Dwoje nastolatków, którzy nie mogą się od siebie odkleić. Napięcie znów leży!
odnaleźli największe noże
Zamieniłeś toporki na noże, chociaż w następnej scenie jest toporek. Bałagan. I w sprawie: topór vs siekiera". Nie tyle chodzi o ich używanie, co o skojarzenia: topór – broń / siekiera – narzędzie, do rąbania drewna. Nad tym trzeba się zastanowić. Najlepiej byłoby użyć tylko jednej nazwy (plus noże :) ), można też obu, ale wtedy należałoby to jakoś zaznaczyć, np. – że mieli w pogotowiu topory i siekiery, i sprawa załatwiona (tak na marginesie)
Uścisnęli sobie wolne dłonie, stojąc odwróceni do siebie plecami.
Jak stoją do siebie plecami i zakładam, że w prawych dłoniach trzymają noże/toporki, to jak mogą uścisnąć swoje lewe? Na krzyż?
Pierwszy dosięgnął ją topór mężczyzny. Ostrze rozłupało czaszkę i zatrzymało się dopiero na zdeformowanym nosie, ale w odpowiedzi pazurzasta łapa przeorała zaciśnięte na trzonku palce. Musiał puścić broń,
Podmiot! I jest tego więcej w tekście, poszukaj.
Na ten widok oboje cofnęli się od niego. Widząc to swoimi przekrwionymi oczami, potwór uśmiechnął się paskudnie i zaśmiał, a śmiech ten słyszeli nie z jego ust.
Bałagan. „oboje cofnęli się od niego”. Widząc oczami? Uśmiechnął się paskudnie – czyli jak? To jest wyrażenie emocjonalne, odczucie, a przecież opisujesz wygląd. Jak powiesz – „był ubrany w paskudny garnitur”, to to znaczy, że ty tak to odczuwasz, to jest twoja o nim opinia, garnitur sam w sobie nie może być „paskudny”. Poza tym, znów bałagan w podmiotach. Oni cofnęli się – on się zaśmiał – oni usłyszeli.
Rozległ się krzyk. Męski pewny krzyk, a następnie stęknięcie, mokre mlaśnięcie, głuchy trzask i upiorne zawodzenie.
Wybacz, ale to jest śmieszne.
Korzystając z okazji, mężczyzna podniósł broń, która zgodnie z opowieściami nie była skuteczna prawie w ogóle i długi pogrzebacz z nadzieją, że następnego utrzyma na dystans.
Jakimi opowieściami? Ja o niczym nie wiem? I skoro była nieskuteczna, to po kiego ją w ogóle podnosił? I znów podmioty!!! I na marginesie, czy ta informacja, że „zgodnie z opowieściami”, jest tu naprawdę koniecznie konieczna?
Coś wytrąciło mu widoczną nawet w ciemności broń, przypominającą rozgwieżdżone niebo i rzuciło się na niego.
Małe usprawnienie (szyk zdania) - Coś wytrąciło mu widoczną nawet w ciemności, przypominającą rozgwieżdżone niebo broń, i rzuciło się na niego.
Stwór wprawdzie nie odkleił się od olbrzyma, ale kupił mu czas, w którym jego wielka dłoń złapała skurczony łeb i przekręciła z chrzęstem. Kolejne stwory nie odpuściły, ale zamiast rzucić się w jej stronę, bo to jej tak naprawdę chciały, rzuciły się na wojownika.
Podmioty!!!! Dalej mi się już nie chce zaznaczać.
Ostrze przeszło przez trudnego do zobaczenia upiora, jak przez powietrze, którym zresztą ten mógł być. Była przecież burza. Najgorsze zawsze się w niej budziło.
Domyślam się co chcesz powiedzieć, ale może spróbuj to napisać inaczej?
Tym razem atak pociągnął za sobą właściciela tak, że impet uderzenia pociągnął go wprost pod zniszczone okno.
Powtórzenie. I jaki ma sens to zdanie? Atak pociąga za sobą? I pociąga właściciela tego ataku?
Gdyby nie stukot kopyt i rżenie koni, które zaczęło do nich dobiegać, staliby nieruchomo aż do świtu, nie mogąc pojąć tego, co właśnie przeżyli.
O tym już była mowa? O ich strachu? No więc, ta ostatnia scena, to wcale z tego nie wynika (przynajmniej dla czytelnika tego fragmentu). Po pierwsze - przeżyli już niezłą chryję, pokoty paskudnych potworków, a skamienieli na widok tego faceta? Bo: „Patrzyli na niego z taką samą zgrozą, jak na to, co leżało teraz przed nim i dygotało w pośmiertnych drgawkach”. Czyli, co im tam potwory, mają przecież toporki, ale ten gościu :shock: . Po drugie – no właśnie, poradzili sobie, brali w tym (prawie) aktywny udział, i nagle, nie wiadomo skąd, zastygają w przerażeniu na samym końcu. PTSD? Mogli zastygnąć, ale najwyżej na minutę, a jeszcze lepiej, że opadli bez sił na ziemię oszołomieni po przeżyciach.

Ogólnie, ale to już moje osobiste zdanie, jeśli chodzi o warstwy emocjonalne, to są one tu przedstawione w skrajny sposób (ale przypominam, że ja się czepiam, dobrze że one tu są, problem jest w opisie). Czytając ten tekst mam wrażenie, że akcja sobie, a rodzinka sobie. Mamy horror, trzaskanie grzmotów, i nagle mamusianie i przytulaski (przesada), tu stoją jak słupy soli (nawet całą noc). To wszystko powinno być opisane łagodniej, napomknięte. Czasem jedno krótkie spojrzenie wystarczy za cały opis.

I skoro już przy tym jesteśmy:
– Na welesowe rany, co się dzieje? – powiedziała kobieta niepewnym, drążącym głosem, upadając obok niej na kolana i przytulając. – Spokojnie, ciiii, nic na razie nie mów. Najpierw się uspokój, proszę.
– Na welesowe rany, co się dzieje? – krzyknęła kobieta i zaraz przytuliła córkę. – Cii, kochanie – dodała już łagodniejszym głosem starając się uspokoić dziewczynkę.
To samo a oszczędniej. I ogólna uwaga do emocji bohaterów - najlepiej jest postawić się na ich miejscu – co ty byś czuł, gdybyś tam był, spróbuj to sobie wyobrazić, jak te emocje się zmieniają. Poza tym, koniecznie się zastanów, co jest konieczne, co trzeba pokazać, a co jest zbędne. Widzę, że starasz się podać wszystko, ale są rzeczy ważne, podstawowe, niezbędne dla akcji czy nastroju, i są rzeczy zbędne, które wręcz przeszkadzają w odbiorze (jak z „mięśnie dziewczynki”, czy że pracowite chłopaki).

Podsumowując. To o czym piszesz jest ciekawe, dużo wyobraźni, byle tak dalej. Jednak koniecznie musisz popracować nad warsztatem – tym JAK pisać. To co nam tu przedstawiłeś, potraktowałabym jako brudnopis, po prostu bez zahamowań spisujesz całą historię, i tak jest Ok. Ale potem trzeba jeszcze raz przysiąść i porządnie przetrzepać cały tekst pod względem gramatyki, stylistyki, logiki, i i i …
Dream dancer

Jeden, dwa, trzy... (fantasy, fragment powieści)

19
Medea33 pisze: (wt 18 sty 2022, 18:59) Wybacz, ale będę bezlitosna. Nie traktuj tego jednak jako krytyki tego tekstu, ale jako wskazówki na przyszłość, na co trzeba zwracać uwagę i czego unikać. Zaznaczam, że wyszukiwałam tylko problemy (taki los krytyka ) i nie wspominam o dobrych stronach.
Wybaczam :D i z całego serca dziękuję za wszystkie wskazówki. Myślałem nad nimi kilka godzin, przerobiłem tekst wedle Twoich celnych uwag i niestety odkryłem, że bez tak krytycznego beta-readera się nie obejdę na ten moment. To dla mnie bardzo cenna lekcja.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”