31

Latest post of the previous page:

A to chyba jeszcze za wcześnie, by omawiać tytuł ;)

Ścisły związek istnieje szczególnie między czterema pierwszymi księgami.

Przykład z Dantem miał pokazać nie tylko to, że łatwo zatrzymać się na bólu i mroku (co może prowadzić do błędnych interpretacji), ale też to, że książki mają pewne zamysły i tezy, i bierne chłonięcie tekstu może uniemożliwić dotarcie do nich.
"Istnieje na świecie parę rzeczy ważniejszych niż pokój, a jedną z nich jest godne człowieczeństwo. Koncepcja, że ludzkość miałaby zrezygnować z wojen wyłącznie ze strachu, to poniżenie ludzkiej godności, zwłaszcza gdy w grę wchodzi strach przed czymś tak banalnym jak technika, którą ludzie sami przecież wymyślili" (Chesterton)

32
Chociaż za wcześnie się wyrywam, przyznaję, pozwolę sobie na jeszcze jedno pytanie. Jaki sposób umieszczenia tezy preferujesz? Bo są różne możliwości. Na przykład, zwodzimy czytelnika aż do ostatniej strony książki. Albo nasi bohaterowie toczą ze sobą ukryty dialog światopoglądowy. Jego uczestników osądzamy poprzez rozwiązania fabularne (Tomasz Mann "Czarodziejska góra"). Albo jednego z bohaterów czynimy wyszczekanym diabłem (Waldemar Łysiak)... Albo...

Chociaż jak na razie tylko przejrzałem, Kruk zdążył na mnie zrobić wrażenie kogoś, kto nie mówi prawdy o własnych emocjach, czy wartościach, którymi się kieruje. Zaiste sadysta i szalony. :)
\

33
To zależy od książki ;) Przyznam, że jeszcze dziewczątkiem szkolnym będąc, dziwiłam się niezmiernie, że ludzie nie widzą pewnej prostej prawdy - to, że pisarz o czymś pisze, nie znaczy, że coś pochwala ani nawet że coś wyznaje, ale że chce coś pokazać. W czasie pisania WPO, rozmyślałam - dlaczego ludzie nie zadają sobie pytań i dlaczego rzetelna analiza utworu literackiego nie jest czymś powszechnym?
"Istnieje na świecie parę rzeczy ważniejszych niż pokój, a jedną z nich jest godne człowieczeństwo. Koncepcja, że ludzkość miałaby zrezygnować z wojen wyłącznie ze strachu, to poniżenie ludzkiej godności, zwłaszcza gdy w grę wchodzi strach przed czymś tak banalnym jak technika, którą ludzie sami przecież wymyślili" (Chesterton)

34
Szkolnym będąc chłopaczkiem, najróżniejsze dziwy wyczyniałem z interpretacją książek. Potrafiłem - dla przykładu - przekonać swoją polonistkę, że powieści Stefana Żeromskiego: "Ludzie bezdomni", czy "Przedwiośnie' są źle napisane. Analizowałem je i nie robiłem założenia, wedle którego jeśli autor o czymś pisze, to jednocześnie czyni wyznanie. Chociaż zdarza się, że przemilczenia, bądź (nie)uświadomione wartościowania są wielce wymowne. :)

Sugerujesz, że powieść jest o bezmyślności i sytuacji trochę kafkowskiej (to już dodaję od siebie na podstawie przejrzenia książki). Chyba nie poszłaś w kierunku mocno ideologicznej teorii osobowości autorytarnej? ;)
\

35
Ale czytelnicy dochodzą nieraz do zaskakujących wniosków. Jeśli np. bohater jest rasistą, to autor obrywa za rasizm, itp.

Mnie zadziwiła np. taka uwaga - "Kruk - okrutny, ale sprawiedliwy. Ideał. Dziękuję, nie lubię brylantów". 0.o

Nic takiego nie sugeruję. Nie napisałam wcale skomplikowanej książki. ;)
"Istnieje na świecie parę rzeczy ważniejszych niż pokój, a jedną z nich jest godne człowieczeństwo. Koncepcja, że ludzkość miałaby zrezygnować z wojen wyłącznie ze strachu, to poniżenie ludzkiej godności, zwłaszcza gdy w grę wchodzi strach przed czymś tak banalnym jak technika, którą ludzie sami przecież wymyślili" (Chesterton)

36
dlaczego ludzie nie zadają sobie pytań
Skąd to przekonanie? :)
Może zadajemy, ale inne pytania z innymi odpowiedziami?
-Może jak będę dużym chłopcem, ludzie będą mnie prosić o pomoc.
-Albo żebyś się przesunął.

37
Z doświadczenia.

Ciekawe, że choć teoria "każda interpretacja jest dobra" wydaje się wiecznie żywa, to nikt jakoś nie spieszy się pisać na maturze (i bronić tego), że wiersz Mironczarnia czy Świtezianka opowiada o wędzeniu kiełbasy.

Kiedy są i inne pytania, i inne odpowiedzi, to zapewne w ogóle nie dochodzi do kontaktu twórca - odbiorca. Oglądając "Narodziny Wenus" też mogę zadać sobie pytanie, czy takie kolory pasowałyby mi do kuchni i żadnego innego ;)
"Istnieje na świecie parę rzeczy ważniejszych niż pokój, a jedną z nich jest godne człowieczeństwo. Koncepcja, że ludzkość miałaby zrezygnować z wojen wyłącznie ze strachu, to poniżenie ludzkiej godności, zwłaszcza gdy w grę wchodzi strach przed czymś tak banalnym jak technika, którą ludzie sami przecież wymyślili" (Chesterton)

38
Już Ci wierzę, że nie napisałaś. ;)
Mnie zadziwiła np. taka uwaga - "Kruk - okrutny, ale sprawiedliwy. Ideał. Dziękuję, nie lubię brylantów".
Autorko myślę, że taki wniosek mógł się nasunąć po cytacie:
Wówczas jednak nie pojmował jeszcze, że tak, jak chłopcom potrzebny jest mężczyzna, aby pozostali chłopcami, nieświadomymi swych morderczych zdolności i kotłujących się na dnie ich mózgów pokładów nieludzkiego bestialstwa, tak ludziom potrzebny jest ktoś, kto nad nimi zapanuje niby nad oszalałym koniem. Jeszcze nie rozumiał, że tylko dzięki Irokunowi, tylko dzięki komuś, kto potrafi szarpnąć za Uzdę, dozować ból i ukojenie, jedynymi istotami, którym wyłupywano oczy i wyciągano na wierzch wnętrzności, były tu myszy, koty i ptaki. Ks. I, "Morze", s. 73.
To nie jest o Kruku, ale o czymś bardzo podobnym, nieprawdaż? Być może narrator jedynie wyprzedza wypadki, informuje o przyszłych mniemaniach bohatera... Niemniej mówi tak, jakby składał deklarację. To znaczy, wypowiadał prawdę o naturze ludzkiej, którą Rin zrozumie po latach. Owszem, później pojawia się tajemniczy jednooki nauczyciel, który przewyższa Irokuna, bo trafi operować wyrafinowanym zawstydzeniem i uwolnieniem podmiotowości. Ale czemu owa przyszła wiedza tegoż nie odzwierciedla? Może dowiem się w trakcie dalszej lektury. Muszę jednak przyznać, że Rin momentami budzi moją irytację, nie wierzę w istnienie ludzi do tego stopnia pozbawionych poczucia wolnej woli. Swoją drogą Ci, którzy się z nim stykają również w to nie wierzą. Wynikają z tego różne nieporozumienia i nikt nie widzi sedna psychicznego skrzywienia Rina. Na jego tle, przynajmniej na razie, Kruk robi wrażenie normalniejszego... Jeśli ma pomysły na reformę armii, to tym samym ma też swoje chciejstwo. :)

Ps: Czy armia królestwa słyszała o prochu? Jeśli nie, to jakim sposobem wyszła na poziom, przewyższający "legendarne" rycerstwo?

39
Humanozerca pisze:nie wierzę w istnienie ludzi do tego stopnia pozbawionych poczucia wolnej woli
Ja do dziś nie mogę uwierzyć w istnienie ludzi, którzy poświęcali czas i zdolności, by dowodzić innym, że wolna wola nie istnieje.

Idzie Ci chyba raczej o bezsens opierania się prądowi rzeki.

Słyszała, słyszała. Nic jednak nie wiem o tym, by przewyższali rycerzy poziomem ;)
"Istnieje na świecie parę rzeczy ważniejszych niż pokój, a jedną z nich jest godne człowieczeństwo. Koncepcja, że ludzkość miałaby zrezygnować z wojen wyłącznie ze strachu, to poniżenie ludzkiej godności, zwłaszcza gdy w grę wchodzi strach przed czymś tak banalnym jak technika, którą ludzie sami przecież wymyślili" (Chesterton)

40
Ja do dziś nie mogę uwierzyć w istnienie ludzi, którzy poświęcali czas i zdolności, by dowodzić innym, że wolna wola nie istnieje.
Myślę, że mówisz o dwóch całkiem różnych grupach. Jedni, myśliciele, zwolennicy determinizmu, w sferze społecznej, czy nawet obyczajowej, opowiadali się za rozszerzeniem wolności obywatelskich, poszanowaniem indywidualności itp. Na poglądy polityczne, w szczególności, nie przekładało się to, jak zapatrywali się na możliwość wpisania wolnej woli w deterministyczny obraz świata. Drudzy, podobni do Twojego "Wolnego Kruka", dowodzili tego w sposób bardziej praktyczny, ale na dłuższą metę, przynajmniej jak dotąd, mniej skuteczny... Momentami, skoro już przy niej jestem, wydaje mi się, że ją marnujesz. Jego pyskówka z młodocianym więźniem bardzo mi się podobała. Tymczasem wszelką ciekawość, czy nawet rozsądną samodzielność Rina dusi przemocą na podstawie jakiegoś uprzedzenia. Takim sposobem nie wychowa go na generała, co najwyżej zrobi z niego szeregowego, zakompleksionego służbistę (w jednej scenie tak nazywa innego żołnierza). Zamiast machać pięściami po wymianie zdań o gryzieniu przeciwnika - dla przykładu - mógłby uświadomić swojego podopiecznego, iż użył ironii, albo sarkazmu. Dziwne, że ten mistrz psychicznego "znęcania się" nie skorzystał z takiej możliwości... Może zdaje sobie z tego sprawę i kolejny tom zawiera intrygę, mającą na celu zmuszenie bohatera do uświadomienia sobie swego "ja chcę"? Swoją drogą ciekawe, jak pogodzi to z odbytym rytuałem? Zamierza nauczyć wychowanka, że to są takie żołnierskie "zabawy"?

Po lekturze całości pierwszego tomu zauważyłem, że jednak u Rina od czasu do czasu wolna wola się odzywa i każe bohaterowi przeglądać medyczne uwagi o swoim wychowawcy. Przy okazji dowiaduję się o nich ciekawych rzeczy. Mam wrażenie, że Kruk jest masochistą. Jestem też ciekaw, czy ową chorobę wymyśliłaś z głowy, czy też ma ona swój rzeczywisty odpowiednik. Szkoda tylko, że ta niesubordynacja pojawia się tak rzadko, mam wrażenie, iz została zaaranżowana przez Autorkę. Podobnie ta historia ze szkołą. Brak rozmowy między Rinem a tym jednookim nauczycielem i jego nieobecność podczas wykładów, odbieram jako zmarnowane szanse. Jeśli wszystko potoczy się wedle dotychczasowej logiki, Rina spotka marny koniec (w sensie moralnym lub egzystencjalnym)...
Idzie Ci chyba raczej o bezsens opierania się prądowi rzeki.
Jesteś zbyt lakoniczna, wybacz.
Słyszała, słyszała. Nic jednak nie wiem o tym, by przewyższali rycerzy poziomem ;)
Jeśli słyszała, to przewyższa przynajmniej technologicznie i strukturalnie (nie jest wolnym ruszeniem). Być może dołuje moralnie. Jak na razie światu przedstawionemu przyglądam się od środka. Mało widać, bohater trochę jak u Kafki jest pchany przez niepojęte i irracjonalne siły. Ale jeśli zna proch, to czemu żołnierze bawią się głównie bronią białą? Dziwi mnie też słownictwo. Nazwiska brzmią egzotycznie, nazwy miejscowości swojsko i nie wyszukanie a nazwy tańców całkiem swojsko... Skąd u licha Kruk zna słowo "oberek"? Analogicznie dziwię się, czemu zjawienie się Rina określił mianem "objawienia". Albo jakim sposobem może istnieć "bluźnierczy wyraz twarzy". Możliwe, że w ogóle nie przykładasz się do tych rekwizytów, skoro - o ile dobrze pamiętam - jeden z przytułków jest pod wezwaniem trzech żywiołów (czemu nie czterech?). ;) Na zakończenie: czym się różni diabeł od "Dżasko"?

41
Humanozerca pisze:Na poglądy polityczne, w szczególności, nie przekładało się to, jak zapatrywali się na możliwość wpisania wolnej woli w deterministyczny obraz świata
To się nie przekłada na nic. Jeśli nie ma wolnej woli, to karanie złoczyńców jest niesprawiedliwe. Nie mówiąc o tym, że bez wolnej woli nie ma mowy nawet o wyborze miejsca na wakacje albo smaku lodów na deser :)
Humanozerca pisze:Tymczasem wszelką ciekawość, czy nawet rozsądną samodzielność Rina dusi przemocą na podstawie jakiegoś uprzedzenia.


W istocie. Choć może nie do końca pasuje tu termin "uprzedzenie".
Humanozerca pisze:Zamiast machać pięściami po wymianie zdań o gryzieniu przeciwnika - dla przykładu - mógłby uświadomić swojego podopiecznego, iż użył ironii, albo sarkazmu.
1) Musiałby jej faktycznie użyć.
2) Musiałby obrać inną strategię - tak do Rina, jak i do świata. Ale wtedy nie byłby Krukiem.

[ Dodano: Czw 13 Cze, 2013 ]
Humanozerca pisze:Jeśli wszystko potoczy się wedle dotychczasowej logiki, Rina spotka marny koniec (w sensie moralnym lub egzystencjalnym)...
A przeczytałeś Przedprolog? ;)
Humanozerca pisze:Jesteś zbyt lakoniczna, wybacz.
Boję się wyjawić zbyt wiele ;)
Humanozerca pisze: Ale jeśli zna proch, to czemu żołnierze bawią się głównie bronią białą?
A czemu Chińczycy bawili się w fajerwerki? ;)

[ Dodano: Czw 13 Cze, 2013 ]
Humanozerca pisze: jeden z przytułków jest pod wezwaniem trzech żywiołów (czemu nie czterech?)
Kurczę, a myślałam, że "bractwo róży" brzmi wystarczająco niemądrze...
Humanozerca pisze:Skąd u licha Kruk zna słowo "oberek"?
To brzmiało lepiej niż "skoczny, żywy taniec". Skoro zna Peruna i Żmija, nie przeszkadzało dorzucić coś jeszcze.
Humanozerca pisze:Analogicznie dziwię się, czemu zjawienie się Rina określił mianem "objawienia"
Rin robi - mimo wszystko - na nim wrażenie. Z czasem coraz większe. I tak to bywa, że czasem człowiek coś powie, a dopiero patrząc wstecz pojmuje, że powiedział coś więcej niż wówczas myślał.
Humanozerca pisze:Na zakończenie: czym się różni diabeł od "Dżasko"?
To jest wyjaśnione w trzecim tomie.
"Istnieje na świecie parę rzeczy ważniejszych niż pokój, a jedną z nich jest godne człowieczeństwo. Koncepcja, że ludzkość miałaby zrezygnować z wojen wyłącznie ze strachu, to poniżenie ludzkiej godności, zwłaszcza gdy w grę wchodzi strach przed czymś tak banalnym jak technika, którą ludzie sami przecież wymyślili" (Chesterton)

42
To się nie przekłada na nic. Jeśli nie ma wolnej woli, to karanie złoczyńców jest niesprawiedliwe. Nie mówiąc o tym, że bez wolnej woli nie ma mowy nawet o wyborze miejsca na wakacje albo smaku lodów na deser :)
W obronę determinizmu i uzgadnianie go z rzeczywistością, bawić się nie będę. :)
W istocie. Choć może nie do końca pasuje tu termin "uprzedzenie".
Jeśli "usprawiedliwia się" przywiązaniem do powiedzenia: "ciekawość to pierwszy stopień do piekła...", czy łamania prawa, to owszem, całkiem trafne.
1) Musiałby jej faktycznie użyć.
Czyli jednak przegryzał gardziel olbrzymowi i się wypiera. Taka interpretacja wydała mi się zbyt nieżyczliwa względem postaci. :)
2) Musiałby obrać inną strategię - tak do Rina, jak i do świata. Ale wtedy nie byłby Krukiem.
Być może, niemniej z zewnątrz wyglądałby bardzo podobnie a w środku ciekawiej. Swoją drogą, czy mam rozumieć, że w drugim tomie Rin się łudzi, odnośnie przyzwolenia na samowolną "pomoc biednym". Kruk - mam takie wrażenie - trochę się zmienia i staje się osobnikiem bardziej ironicznym.
A przeczytałeś Przedprolog? ;)
Rzeczywiście, to co powiedziałem wynika z "przedprologu". Trochę nietypowo zdradziłaś zakończenie. Po przyjrzeniu się i zestawieniu z opisem trzeciego tomu, doszedłem do wniosku, ze uśmiercasz w nim Kruka.
A czemu Chińczycy bawili się w fajerwerki?
Nie twierdzę, że powinni machać szablami, rzecz w tym, że nigdy nie chodzą na strzelnicę. ;)
Kurczę, a myślałam, że "bractwo róży" brzmi wystarczająco niemądrze...
Róża skojarzyła mi się z "różą wiatrów". Przez analogię wyobraziłem sobie "różę żywiołów", symbol istotny dla miejscowej magii, czy religii. ;)
To brzmiało lepiej niż "skoczny, żywy taniec". Skoro zna Peruna i Żmija, nie przeszkadzało dorzucić coś jeszcze.
Rzeczywiście, zbyt mało uwagi zwróciłem na te słowa. Dotarło to do mnie przy lekturze drugiego tomu i wpadłem w lekką konfuzję. Rzeczywistość pod względem technologii jest kompletnie pokręcona. Znają - dla przykładu - różne skomplikowane mechanizmy i jednocześnie używają zegarów słonecznych. Niektóre mądrości o wojnie i walce kojarzą mi się z dalekim wschodem. Nie przeszkadza to w wyznawaniu jakieś słowiańskiej wersji rodzimowierstwa w świecie "post-chrześcijańskim". A może to jest opowieść o nawrocie neopogaństwa i wojnie religijnej, o której czytelnik nic jeszcze nie wie? Z jakiegoś powodu narrator zamiast słowa "więzień", czy "aresztant", używa określenia "jeniec".

Po lekturze bloga ciekawi mnie, co też jeden z czytelników napisał o Edynielu. O ile dobrze kojarzę oberwał prosto w twarz. Czemu więc piszesz o policzku? Chcesz podkreślić, że świecie wojska dobrzy tak obrywają? A może Edyniel skrywa jakiś sekret? :)

43
Uprzedzenie to nieuzasadniona niechęć. Nie chciałam za bardzo spoilować tym, co by może zechcieli przeczytać, ale lęk bardziej tutaj pasuje.

Nie, nie wypiera się. Ale też nie ironizuje. W jego pojęciu Brdana tylko ugryzł, skaleczył. Lepiej nie myśleć, jak to wyglądało u tego drugiego 0.o

Raczej przeżywa doświadczenie istnienia takiej sfery, gdzie może nie być "drugim Krukiem", nie zdradzając Kruka.

[ Dodano: Czw 13 Cze, 2013 ]
Oni obaj się zmieniają ;)

Nie będę dalej spoilować ;)

Chaos i mglistość były zamierzone. Ale bardzo skomplikowane mechanizmy? Chyba nie mówisz o zabawce z cieniem konia ;)

[ Dodano: Czw 13 Cze, 2013 ]
Fakt, mam jakieś nagminne przywiązanie do pewnych słów. Nikt nie zwrócił mi dotąd uwagi na to słowo 0.o

[ Dodano: Czw 13 Cze, 2013 ]
Policzek na pewno był wymieniony. Tylko tyle powiem. ;)
"Istnieje na świecie parę rzeczy ważniejszych niż pokój, a jedną z nich jest godne człowieczeństwo. Koncepcja, że ludzkość miałaby zrezygnować z wojen wyłącznie ze strachu, to poniżenie ludzkiej godności, zwłaszcza gdy w grę wchodzi strach przed czymś tak banalnym jak technika, którą ludzie sami przecież wymyślili" (Chesterton)

44
Policzek na pewno był wymieniony. Tylko tyle powiem. ;)
Rzeczywiście był, pobity, leżąc łapie się za prawy policzek. Ale czy na pewno pasuje to do stwierdzenia, że oberwał prosto w twarz? ;) Mi to bardziej pasuje do ciosu między oczy, albo w nos, albo w szczęki tuż pod nosem. Czy chcesz powiedzieć, że bijący, chciał bić honorowo? :)
Uprzedzenie to nieuzasadniona niechęć. Nie chciałam za bardzo spoilować tym, co by może zechcieli przeczytać, ale lęk bardziej tutaj pasuje.
Ma powody, by uznać, że Rin zachowa się jak Pawka Morozow? Tylko czy tym sposobem nie pakuje się w dodatkowe problemy a jego słabości stają się bardziej publiczne, izby chciał? Ok, nie drążę, chociaż żadnego przesadnego spoilerowania jak na razie nie widzę.
[ Dodano: Czw 13 Cze, 2013 ]
Fakt, mam jakieś nagminne przywiązanie do pewnych słów. Nikt nie zwrócił mi dotąd uwagi na to słowo 0.o
To ja teraz sięgam do słownika PWN: "jeniec «żołnierz wzięty do niewoli»", wedle SJP: "jeniec - osoba, która dostała się do niewoli w wyniku działań wojennych". Tymczasem większość dotychczasowych akcji wojskowych, pomimo ich brutalności, można spokojnie uznać za policyjne. Mam nadzieję, że ciąg dalszy usprawiedliwi użycie omawianego słowa. :)
Chaos i mglistość były zamierzone. Ale bardzo skomplikowane mechanizmy? Chyba nie mówisz o zabawce z cieniem konia ;)
A owszem, ją mam na myśli. Zabawka rzecz niepoważna, niemniej zegarmistrzostwo opiera się na podobnych mechanizmach. Łącznie z wspomnieniem o dawnych konstruktorach, usiłujących wznieść się w niebo, mówi mi, że technika pozwala wyjść poza "prymitywny" zegar słoneczny. Albo przynajmniej ongiś pozwalała.

Jeszcze odnośnie mglistości... Dlaczego narrator mówi:
Rin nie miał najmniejszych złudzeń, że gdyby z wysokości spłynął na ziemię anioł czystszy niż kryształ..."Kosmos", s. 166.
Anioł ewidentnie kojarzy się z religiami monoteistycznymi. Ciekawe skąd wziął się w głowie bohatera... Właściwie nic nie wiemy o jego edukacji, czy świadomości religijnej. Podobna zagadką pozostają traktaty Kruka... Kiedy je pisał? ;)
Raczej przeżywa doświadczenie istnienia takiej sfery, gdzie może nie być "drugim Krukiem", nie zdradzając Kruka.
A mi się wydaje, ze on sobie coś wmawia i racjonalizuje, stąd powstaje "litość, która nie była litością", albo "jestem tworzony przez okoliczności". :)

45
Być może chciałam być zbyt subtelna. Gdybym od razu napisała, w który policzek oberwał, musiałabym domyślnie określić rękę Reana, a tego nie chciałam robić, bo inaczej rozmyłoby się zamierzenie. Zdecydowałam, że po prostu po ciosie w twarz, delikatnie wskażę policzek.

To nie ma nic wspólnego z honorem, oczywiście.

Hm, myślę, że str. 13 tomu II to tłumaczy. Rzecz jasna nie wyczerpuje to tematu.

Kruk mówi, że świat dzieli się na armię i resztę - jesteś z armią lub przeciw armii. Takie podejście pozwoliło mi lekko traktować słowo "jeniec". Dopiero po Twojej uwadze naszła mnie myśl, że być może jednak wymagałoby to "oficjalnej" walki.

Nie wspominając o prochu i Chinach, hodowlę ryb wymyślono na 300 lat przed wprowadzeniem jej w życie, pierwszy bijący zegar to chyba XI wiek, czyli też jakieś XIII lat do zegarów wieżowych, ruchome czcionki istniały przed Gutenbergiem, itd. Tak to jest w Eskaflonie - znają szkło, ale bez rewelacji z wyrobami, z wysiłkiem dorobili się winnic, wyrzekając się rodzimych trunków. A maszyny oblężnicze im się śniły się tym, którzy - jak podaje tekst - musieli się zadowolić zabawianiem możnych. Stąd mamy zabawkę z koniem, którą, prawdy rzekłszy, wyobrażam sobie jako rodzaj oszukańczego mechanizmu (z facetem pod podłogą, który kręci korbą), albo wielkim pudłem z dużymi trybami, napędzającymi coraz mniejsze, by poruszyć cienkie druciki.

[ Dodano: Czw 13 Cze, 2013 ]
Najprościej założyć, że wchłonął to pojęcie, tak jak pojęcie diabła - od ludzi, z książek... W trzecim tomie jest np. legenda o bogu, który zszedł na ziemię. Widzimy za to, że jest to "wiedza" dość mizerna - anioł w jego myśli jest cielesny i śmiertelny.

Oczywiście, że sobie wmawia i racjonalizuje. Nie ma wszak niezbitego dowodu, że się nie myli - jednak dlaczego to, co sam sobie tłumaczy, nie miałoby być prawdą? Kruk chyba by jednak zareagował, nie jest ślepy.
"Istnieje na świecie parę rzeczy ważniejszych niż pokój, a jedną z nich jest godne człowieczeństwo. Koncepcja, że ludzkość miałaby zrezygnować z wojen wyłącznie ze strachu, to poniżenie ludzkiej godności, zwłaszcza gdy w grę wchodzi strach przed czymś tak banalnym jak technika, którą ludzie sami przecież wymyślili" (Chesterton)

46
Kruk mówi, że świat dzieli się na armię i resztę - jesteś z armią lub przeciw armii. Takie podejście pozwoliło mi lekko traktować słowo "jeniec". Dopiero po Twojej uwadze naszła mnie myśl, że być może jednak wymagałoby to "oficjalnej" walki
Na pewno wymagałoby to większej obustronnej świadomości konfliktu, istnienia partyzantki lub anty-armii... Pewne wydarzenia wskazują na to, ze ona istnieje. Na przykład znalezienie listu z ostrzeniem o powstaniu nowej siły... Skoro język Kruka wpływa na zachowania narracyjne, zacierasz jego metaforyczność, można mieć poważne wątpliwości, czy przypadkiem nie podzielasz jego wartościowań. ;)
Nie wspominając o prochu i Chinach, hodowlę ryb wymyślono na 300 lat przed wprowadzeniem jej w życie, pierwszy bijący zegar to chyba XI wiek, czyli też jakieś XIII lat do zegarów wieżowych, ruchome czcionki istniały przed Gutenbergiem, itd. Tak to jest w Eskaflonie - znają szkło, ale bez rewelacji z wyrobami, z wysiłkiem dorobili się winnic, wyrzekając się rodzimych trunków. A maszyny oblężnicze im się śniły się tym, którzy - jak podaje tekst - musieli się zadowolić zabawianiem możnych. Stąd mamy zabawkę z koniem, którą, prawdy rzekłszy, wyobrażam sobie jako rodzaj oszukańczego mechanizmu (z facetem pod podłogą, który kręci korbą), albo wielkim pudłem z dużymi trybami, napędzającymi coraz mniejsze, by poruszyć cienkie druciki.
Przyznaję się, umieściłem Eskaflon w czasach znacznie późniejszych, post-średniowiecznych, cywilizacyjnie bardziej zaawansowanych, ze względu na spory dystans względem czasów legendarnych. Moją uwagę przykuł również termin "poligon". Wedle słownika PWN:
1. «wydzielony i odpowiednio wyposażony teren, przeznaczony do ćwiczeń wojskowych»
2. «miejsce, w którym dokonuje się prób i eksperymentów»
3. «w miernictwie: obszar ograniczony liniami prostymi»
Szkoła Rina została przerobiona na poligon, pal licho, że bardziej pasowałoby słowo "koszary". Czy w przypadku tak mało zaawansowanej techniki i wiedzy można mówić o "poligonie"? (W mojej wyobraźni nie każdy plac ćwiczeń zasługuje na miano "poligonu".)
To nie ma nic wspólnego z honorem, oczywiście.
Rozumiem.. Niemniej mam dziwne odczucie, że uderzenie w lewy policzek w kontekście znanej ułomności Edyniela jest mniej honorowe, podobnie jak uderzenie od tyłu. :) Być może to ja mam zbyt zawężone pojęcie "prosto w twraz".
Oczywiście, że sobie wmawia i racjonalizuje. Nie ma wszak niezbitego dowodu, że się nie myli - jednak dlaczego to, co sam sobie tłumaczy, nie miałoby być prawdą? Kruk chyba by jednak zareagował, nie jest ślepy.
Nie jest, ale sam prowadzi działalność charytatywną, choć jednocześnie zapewnia swego wychowanka o jej bezsensie. Zatem chociaż widzi, może nie widzieć, pewne przesłanki na to wskazują...

Zgadzam się, że Rin nie ma zbyt wielkiego pojęcia o chrześcijaństwie, ale to nie rozwiązuje zagadki emocji. Dla przykładu, czytałem mity greckie, ale nigdy nie przyjdzie mi na myśl: "choćby Demeter, bogini piękna i czysta z Olimpu zstąpiła, Ci dranie dopadliby ją i zgwałcili". Ciekawe też jak na takim poziomie zaawansowania cywilizacyjnego może istnieć jednocześnie: zakaz wyznawania danej religii, indyferencja wyznaniowa i wolność słowa. Cenzura nie położyła kreski na słowie "anioł" i "diabeł"?

Wrócę jeszcze do "Przed-prologu". Dowiaduję się z niego, że dzięki jakiemuś nędzarzowi Rin nie spoczął w bezimiennym grobie. Ale każdy grób, nawet ten imienny, po upływie czasu staje się bezimiennym. Imiona wyryte na tablicach i inskrypcje typu: "wspomnij, że tu spoczywa ten a ten", stają się jakby bezimienne. Wiemy zaś, że historia Rina miała miejsce bardzo dawno temu. Ale zostaje opowiedziana z zadziwiającą szczegółowością. Wobec tego można się zastanawiać nad rolą tegoż nędzarza lub innych ludzi z tamtych czasów. Rozumieć owo odebranie bezimienności głębiej, bardziej metaforycznie. :)

Wróć do „Archiwum Pisarzy”