Latest post of the previous page:
jak dobrze, że maturę zdawałam lata temu
a na serio: ok, jako fragment może być, ale czytać tak napisaną całą powieść? Może po 5 stroniczek dziennie, na pewno nie więcej.
Ja właśnie mówienia Waszego o tym potrzebuję i pożądam. Mów!ale moża powiedzieć, jakie środku są potrzebne/pożądane
Napisałam, że dla mnie się widziRomek Pawlak pisze:Fakt, zawsze można wziąć kanapkę kupioną na dworcu kolejowym
To Schulz, ale chyba nie było go w lekturach obowiązkowych
To jest dobre pisanie, Augusta, tylko nie dla Ciebie. Ale zbyt uniwersalizujesz własny gust. Ty masz tak, Natasza inaczej, ja też inaczej. Nie ma tu wspólnego mianownika, o czym poniekąd pisze Navajero
Intelektualne wydmuszki bywają bardzo fajne.Navajero pisze:Przybliżenie pierwsze.
- autor musi wiedzieć o czym pisze ( znaczy pożądana wiedza i praktyka/ doświadczenie, tekst oparty na czystej teorii to intelektualna wydmuszka)
1. TakThana pisze:Intelektualne wydmuszki bywają bardzo fajne.Navajero pisze:Przybliżenie pierwsze.
- autor musi wiedzieć o czym pisze ( znaczy pożądana wiedza i praktyka/ doświadczenie, tekst oparty na czystej teorii to intelektualna wydmuszka)![]()
Ale idąc dalej: czy można powiedzieć, że dobra historia to jest historia w jakiś sposób "złowiona" w świecie? Czy emocje nie świadczą o tym, że przyjmujemy historię jako prawdziwą, bo coś ze świata zostało do niej przeniesione i rozpoznajemy to jako swoje, jako angażujące nas (odbiorców) osobiście? Ale z drugiej strony - w świecie zdarzają się też rzeczy nudne i nieciekawe. Co sprawia, że niektóre zdarzenia, sekwencje zdarzeń, uznajemy za dobre historie, a inne - nie? Dlaczego tak wiele książek, w których jest tak zwana wartka akcja i dużo się dzieje, nudzi mnie śmiertelnie? Dlaczego nudzą mnie (pełne emocji przecież!) romanse?
IMO to pewien rys autentyzmu pozwala pisarzowi "generować" emocje czytelnika. To nie musi być skala 1:1. Wystarczy szczypta autentyzmu, reszta to kwestia talentu i rzemiosła. Na przykład opisując scenę erotyczną, musisz w jakiś sposób czerpać ze swojego doświadczenia. Nie dosłownie, ale aby przelać pewne emocje na papier, musisz mieć doświadczenie podobnych emocji. Podobnie jeśli chodzi o walkę. Nie musisz być najemnikiem czy komandosem po kilku turach w Afganie, wystarczy, że gdzieś, kiedyś musiałaś walczyć o życie. To zmienia postrzeganie świata. Teoretyk, choćby na sali treningowej był mistrzem broni białej, czarnej i różowej, nigdy nie osiągnie takiego stanu świadomości. Takie sceny pisze się bebechami: własną krwią, strachem, koszmarami nocnymi. Wtedy są autentyczne. I czytelnicy to kupią.Thana pisze: Ale idąc dalej: czy można powiedzieć, że dobra historia to jest historia w jakiś sposób "złowiona" w świecie? Czy emocje nie świadczą o tym, że przyjmujemy historię jako prawdziwą, bo coś ze świata zostało do niej przeniesione i rozpoznajemy to jako swoje, jako angażujące nas (odbiorców) osobiście?
Też mi się tak wydaje. Szukałam potwierdzenia.Navajero pisze: Takie sceny pisze się bebechami: własna krwią, strachem, koszmarami nocnymi. Wtedy są autentyczne. I czytelnicy to kupią.
Zgadzam się, ale tylko trochęThana pisze:Też mi się tak wydaje. Szukałam potwierdzenia.Navajero pisze: Takie sceny pisze się bebechami: własna krwią, strachem, koszmarami nocnymi. Wtedy są autentyczne. I czytelnicy to kupią.
Nie znam.Thana pisze:"Perfekcyjna niedoskonałość"
"Miasto i miasto"
"Mulholland Drive"