Coś w tym jest. Zawsze pociągały mnie teksty (nie ważne czyje) w których jest zawarta jakaś myśl i nie koniecznie głębia psychiczna albo filozoficzna, tylko taka, że widzę, np. autor chce pokazać brudną szklankę i wie, dlaczego to chce uczynić.
A to już jest sprawa fundamentalna - Czy uważam za rozsądne podejmować działanie bez przyczyny, i czy warto iść, nie mając celu ? Nie dość, że nie jest rozsądnie i nie warto, to jeszcze się nie da. Jest tu taki cwaniak, co potrafi iść, iść, iść, spojrzeć tu, gwizdnąć tam, mrugać na nieznajomych, i tak w nieskończoność ? Nie sądzę. Tak samo z książkami, flaki sobie człowiek wypruwa, czytając dokładny wspaniały opis dokładnie wspaniałego pod słońcem najwspanialszego dokładnie kwiatka. Jak sztuka nie ma tematu, to to g**no jest, nie sztuka. A prawdziwe książki to takie, w których wspomniana myśl określa nie tylko akcję i bohaterów, ale samą konstrukcję tekstu.
Co do filozofii - to też uważam, że się dobry tekst nie obejdzie. Spójność nadaje, o autentyczności bohaterów decyduje...Zresztą, uważam, że na pisarza najlepiej nadaje się "dziecko". Dzieciak to sobie wszystkie zęby wybije, łapki pokaleczy, i węże kołysanką pousypia, byle tylko dotknąć, dowiedzieć się, zrozumieć...I pisarz to osoba w której ciekawość świata, potrzeba zrozumienia praw, itd. bierze górę. Szukać, zanotować, doświadczyć, zapisać spostrzeżenia, odnaleźć, utrwalić.
"I swear, by my life and my love of it that I will never live for the sake of another man nor ask him to live for mine."
"Atlas Shrugged" Ayn Rand.