Stowarzyszenie Przedświtu ( brutalne sceny)

1
Brutalne sceny i mroczne klimaty (jak ktoś lubi)








Drewniana kratka zaklejona przeźroczystą folią. Po drugiej stronie siedział młody mężczyzna. Mnich z równo przystrzyżoną brodą, trzymał na kolanach Biblię.
- Prosiłam o czyjąś śmierć – powiedziałam, urywając dla zaczerpnięcia powietrza i czekając na słowa potępienia. Kiedy nadal panowała cisza, ciągnęłam dalej. – Zostałam wysłuchana. – Nadal nic, mimo że wyznanie czegoś takiego było dla trudne, zaczęłam się zastanawiać, czy nie zasnął. – I nie żałuję. – Byłam pewna, że teraz mnie wywali. Powoli odwrócił twarz w moją stronę. Miał ciepłe orzechowe spojrzenie.
- To po co tu przyszłaś? – Ciekawość, dla mnie gorsza niż potępienie przez człowieka. Zrobiło mi się duszno.

******

( Wcześniej)

Mała nocna lampka, nie rozjaśniała zbyt wiele. Ciemność wypełzała z kątów, liżąc cienie skulone na granicy światła. Za oknem czaił się Mrok, a po drugiej stronie drzwi słychać było wesołe rozmowy i śmiechy. Rodzina Gudrun świętowała spotkanie. Podczas gdy ta, w małym pokoiku walczyła o każdy oddech.
Oparta o łóżko, słyszałam każdy świszczący wdech i sekundy odmierzone tykaniem, a potem wdech. Każdy przedostatni.
Przez całe dziesięć lat, kiedy tu pracowałam, nie dotykałam podopiecznej inaczej niż w rękawiczkach. Powodów było mnóstwo ale tylko jeden prawdziwy. Kiedy Gudrun chwyciła dłoń, w ciągu ułamka sekundy wylało się na moją głowę, całe szambo paskudnych wspomnień. Topiłam się w krwi i gnijących mięsistych ochłapach. Przeleciała przeze mnie, jak przez sito, cała rzeczywistość obozu koncentracyjnego. I ta dziewczyna, wleczona na łańcuchu za samochodem, jej ulubienica.
To, że wymiotuję, zrozumiałam wycierając usta.
Błękitne oczy Gudrun przewiercały mnie na wylot z tą pogardą, którą serwowała mi zawsze, jak ja, zupę mleczną na śniadanie. Życie to kiepski żart. Konająca aryjka i Polnisches Schwein, czuwająca nad nią. Ciemność kłębiła się za mną. Rosła ale zbyt wolno. Niechętnie.
- Czekasz, aż umrę? – wychrypiała. Przez chwilę milczałam tłumacząc co usłyszałam. Nie cierpiałam niemieckiego, był taki grubo ciosany.
- Wtedy stracę pracę.
- Pff. Schwein. – Zamknęła oczy. Tykanie i śmiechy za drzwiami odmierzały czas. Mrok przywarł do okien. Starałam się nie patrzeć w tamtą stronę. – Nie zamierzam.
Wzruszyłam ramionami. To kiedy umrze nie zależało, ani od niej, ani ode mnie. Ale w jednym miała rację. Prędko nie umrze i wcale nie lekko.
Zimna ręka trzymała mocno.
Po prawej stronie, pojawił się On. Ciężkie pióra szturchnęły w lewy bok głowy. Siedziałam pod skrzydłem, modląc się aby mnie nie zauważono. Lepki strach udzielał się.
Nie wiedzieć czemu, przypomniał mi się Snape i jego tekst o pocałunku dementora, kiedy Śmierć pochylał się nad Gudrun. Nie wiedzieć czemu, przez chwilę widziałam jego uśmiech zawieszony w powietrzu. To wcale nie było śmieszne.
Do pokoju wszedł Willy z zapytaniem, czy wszystko w porządku. Koślawo, kalecząc niemiecki, poinformowałam, że jeśli coś będzie się działo, to go zawołam. Przez chwilę przyglądał mi się uważnie, a potem wyszedł. Jak miałam mu powiedzieć, że za oknem niecierpliwią się demony, jego matka całuje się ze Śmiercią, a wszystkie męki jakich doświadczy przy umieraniu, przejdą przeze mnie bo trzymana jestem za rękę. Tego się nie da powiedzieć, nie trafiając do psychiatryka.
- Agnieszka, wybaczysz mi? – Tu mnie zaskoczyła. Przez cały ten czas, kiedy opiekowałam się nią, nie wymówiła mojego imienia, tylko wskazywała palcem i warczała: ty.
- Już dawno to zrobiłam. – Nie trzymam urazy. Nie potrafiłabym się obrazić. Choć czasem to trudne.
Dla efektu, mogłabym powiedzieć, że okno rozwarło się gwałtownie, wyleciały szyby, a wiatr hulał w pomieszczeniu. Jednak nic takiego się nie stało. Po prostu, pozwolono im wejść i nagle pojawili się, rozrywając na strzępy duszę, wijącą się w agonii, wrzeszczącą i błagającą o litość na przemian. Czułam ból, rozpacz. Rozdzieranie, pożeranie, szarpanie, a kiedy zdawało się, że to już koniec, wszystko rozpoczynało się od początku. Chyba ze strachu nie próbowałam wyrwać ręki z uścisku. Modliłam się żarliwie, jak nigdy wcześniej. Modliłam się, żeby w końcu umarła.

****


Wychodziłam właśnie z domu, ciągnąc za sobą dużą walizkę, kiedy uwagę przykuł biegnący mnich. Chyba nawet ten sam, u którego była kilka dni temu. Zasapany zatrzymał się niedaleko i wyrzęził:
- Astma. – Z trudem złapał oddech, więc dałam mu chwilę, ciekawa czego chce. – Musi się pani z kimś spotkać – wysapał poważnie. Zaczęłam się zastanawiać czy inkwizycja nadal istnieje, i czy czasem nie palą jeszcze czarownic. – Teraz jeśli można.
Przez ułamek sekundy miałam wrażenie, że zabrudzone skrzydła wleką się za nim, kiedy ruszył w stronę kościoła. Poszłam za nim powoli. Co jeśli naprawdę chcą mnie wykończyć i wyląduję w psychiatryku. Podobno sporo jest tam ludzi, którym coś się wydaje. Gdzieś po drodze, straciłam z oczu mojego przewodnika ale przecież wiedziałam dokąd idę.
Ujrzałam go rozmawiającego z jakimś facetem o hiszpańskiej urodzie, siedzącym na ławeczce.
- To ta pani – powiedział mnich i szybko się ewakuował.
Bąknęłam przywitanie.
- Artur, powiedział tylko, że koniecznie muszę się z panią spotkać.
Uniosłam brew powątpiewająco i przyjrzałam się mu uważniej. Długi, czarny rękaw, golfa wyciągniętego niemal na brodę, chusta zawinięta na głowie.
- No, to jestem – Wyciągnął do mnie rękę. Rękawiczki? W lipcu? Czyżbym miała do czynienia z kimś podobnym? Nigdy nie przyszło mi nawet do głowy, że może być ktoś taki jak ja. Podałam dłoń. – Więc co ma na celu to spotkanie?
Wyciągnął z kieszeni wizytówkę i podał.
- Stowarzyszenie Przedświtu? Nigdy nie słyszałam. – Z jakiegoś powodu, przyglądał mi się uważnie.
- Szukamy wyjątkowych ludzi o specjalnych zdolnościach.
- Nie jestem wyjątkowa. Jestem normalna.
- Oczywiście. – Podążył za mną. – Nie jesteś jedyną. A ta wizytówka? Nie wszyscy są w stanie ją przeczytać.
Obracałam tekturkę w palcach.
- Czym się zajmujecie?
- Czasem ratujemy świat, a czasem delfiny. - Uśmiechnęłam się. – Przyjdź na spotkanie. - Wskazał na wizytówkę. – Pojawi ci się adres i data.
Odszedł szybkim krokiem.
Nie sądziłam, żeby cokolwiek pojawiło się na świstku. Tak czy inaczej dobrze wiedzieć, że nie jesteś sam.
„Ludzie myślą, że ból zależy od siły kopniaka. Ale sekret nie w tym, jak mocno kopniesz, lecz gdzie”. - Neil Gaiman

Stowarzyszenie Przedświtu ( brutalne sceny)

2
Iwonka pisze: (sob 13 lut 2021, 19:50) Nadal nic, mimo że wyznanie czegoś takiego było dla (KOGOŚ?) trudne, zaczęłam się zastanawiać, czy nie zasnął. –
(...)
Oparta o łóżko, słyszałam każdy świszczący wdech i sekundy odmierzone tykaniem, a potem w( Y )dech. Każdy przedostatni.
(...)
Przeleciała przeze mnie, jak przez sito, cała rzeczywistość obozu koncentracyjnego. I ta dziewczyna, wleczona na łańcuchu za samochodem, jej ulubienica.
(z interpunkcji nie jestem orłem ale tutaj nie lepiej byłoby zamiast przecinka wstawić myślnik?)
(...)
- Astma. – Z trudem złapał oddech, więc dałam mu chwilę, ciekawa czego chce. ( <- Czy podzielenie tego zdania na dwa - opisujące sytuacje i przemyślenia bohaterki byłoby czymś złym?)
Jako wstęp do jakichś przygód z paranormal activity, bardzo mi się podoba ;)
Przypomina mi trochę klimaty N.K. Jemisin.
Nie czytało się źle ale miejscami podzielenie zdań na mniejsze, myślę, że by nie zaszkodziło. I czasem zastanawiam się czy w niektórych miejscach myślnik zamiast przecinka nie byłby bardziej czytelny. Ale jak pisałem - orłem z interpunkcji nie jestem.

Stowarzyszenie Przedświtu ( brutalne sceny)

3
Iwonka, a może byś jednak przestrzegała reguł zapisywania dialogów? Bo w tej chwili czasem nie wiadomo, kto wypowiada jakąś kwestię.
Iwonka pisze: (sob 13 lut 2021, 19:50) - To po co tu przyszłaś? – Ciekawość, dla mnie gorsza niż potępienie przez człowieka. Zrobiło mi się duszno.
Jeżeli po zdaniu dialogowym dajesz myślnik i po nim kolejne zdanie, jest ono przypisane do tej osoby, która wypowiedziała kwestię dialogową. Czyli tutaj pytałaby Ciekawość, która do tego była gorsza niż...
- To po co tu przyszłaś?
Ciekawość, dla mnie gorsza niż potępienie. Zrobiło mi się duszno.
Pomijam "przez człowieka", gdyż to dosyć oczywiste.
Podobnie w dialogu końcowym, tym z Arturem, bo tam jest kompletny galimatias.
Iwonka pisze: (sob 13 lut 2021, 19:50) - Stowarzyszenie Przedświtu? Nigdy nie słyszałam. – Z jakiegoś powodu, przyglądał mi się uważnie.
- Szukamy wyjątkowych ludzi o specjalnych zdolnościach.
- Nie jestem wyjątkowa. Jestem normalna.
- Oczywiście. – Podążył za mną. – Nie jesteś jedyną. A ta wizytówka? Nie wszyscy są w stanie ją przeczytać.
Obracałam tekturkę w palcach.
- Czym się zajmujecie?
- Czasem ratujemy świat, a czasem delfiny. - Uśmiechnęłam się. – Przyjdź na spotkanie. - Wskazał na wizytówkę. – Pojawi ci się adres i data.
Odszedł szybkim krokiem.
- Stowarzyszenie Przedświtu? Nigdy nie słyszałam.
Z jakiegoś powodu przyglądał mi się uważnie. - Szukamy wyjątkowych ludzi o specjalnych zdolnościach.
- Nie jestem wyjątkowa. Jestem normalna.
- Oczywiście. – Podążył za mną. – Nie jesteś jedyną. A ta wizytówka? Nie wszyscy są w stanie ją przeczytać.
Obracałam tekturkę w palcach.
- Czym się zajmujecie?
- Czasem ratujemy świat, a czasem delfiny.
Uśmiechnęłam się.
– Przyjdź na spotkanie. - Wskazał na wizytówkę. – Pojawi ci się adres i data. - Odszedł szybkim krokiem.

Pamiętaj: zdanie dialogowe i atrybucję dialogu łącz zawsze z osobą, która mówi, a nie z tą, która jej odpowiada!
Iwonka pisze: (sob 13 lut 2021, 19:50) Mała nocna lampka, nie rozjaśniała zbyt wiele. Ciemność wypełzała z kątów, liżąc cienie skulone na granicy światła. Za oknem czaił się Mrok, a po drugiej stronie drzwi słychać było wesołe rozmowy i śmiechy. Rodzina Gudrun świętowała spotkanie. Podczas gdy ta, w małym pokoiku walczyła o każdy oddech.
Oparta o łóżko, słyszałam każdy świszczący wdech i sekundy odmierzone tykaniem, a potem wdech. Każdy przedostatni.
Zbyt wiele - to nic nie mówi. Nie rozjaśniała całego pokoju albo podobnie.
Pokoiki z natury swojej są małe, nie ma dużych pokoików. I nie "ta", bo nie pokazujesz jej palcem. Podczas gdy ona tutaj walczyła... Rodfzina tam się bawi, a ona tutaj walczy. I to wystarcza, nawet bez pokoiku.
Iwonka pisze: (sob 13 lut 2021, 19:50) Kiedy Gudrun chwyciła dłoń, w ciągu ułamka sekundy wylało się na moją głowę, całe szambo paskudnych wspomnień. Topiłam się w krwi i gnijących mięsistych ochłapach. Przeleciała przeze mnie, jak przez sito, cała rzeczywistość obozu koncentracyjnego. I ta dziewczyna, wleczona na łańcuchu za samochodem, jej ulubienica.
Kiedy Gudrun chwyciła dłoń? Przecież chyba nie chodzi o "teraźniejszą" sytuację w pokoiku? Opiekunka potem wymiotuje i obie dalej sobie spokojnie rozmawiają?
Kiedy któregoś dnia Gudrun chwyciła moją dłoń...
Wspomnienia ma się wyłącznie własne. Nie można "wspominać" cudzych przeżyć, więc całość brzmi tak, jakby Twoja bohaterka wspominała własny pobyt w obozie. A to przecież nieprawda. W tej specyficznej sytuacji opiekunka mogła zobaczyć paskudne obrazy, które były wspomnieniami/koszmarami Gudrun.
Iwonka pisze: (sob 13 lut 2021, 19:50) Po prawej stronie, pojawił się On. Ciężkie pióra szturchnęły w lewy bok głowy. Siedziałam pod skrzydłem, modląc się aby mnie nie zauważono. Lepki strach udzielał się.
Nie wiedzieć czemu, przypomniał mi się Snape i jego tekst o pocałunku dementora, kiedy Śmierć pochylał się nad Gudrun. Nie wiedzieć czemu, przez chwilę widziałam jego uśmiech zawieszony w powietrzu. To wcale nie było śmieszne.
Twoja bohaterka siedzi pod skrzydłem śmierci. Skoro się modli, żeby jej nie zauważono, to znaczy, że się boi. KOMU udziela się lepki strach?
A w drugiej części tego akapitu nie wiadomo, czy to uśmiech Snape'a widać zawieszony w powietrzu, czy uśmiech Śmierci.

Chyba nie przeczytałaś tekstu przed wrzuceniem, a na pewno nie dałaś mu poleżeć. Niechlujny jest, nie będę ukrywać.
Sama historia o kobiecie, która ma paranormalne zdolności, widzi demony (rozumiem, że anioły też) i jest zapraszana do jakiegoś tajemniczego stowarzyszenia osób o podobnych właściwościach, może być oczywiście ciekawa. Ale nad formą wypadałoby jednak popracować.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

Stowarzyszenie Przedświtu ( brutalne sceny)

4
Iwonka pisze: (sob 13 lut 2021, 19:50) Nie wiedzieć czemu, przypomniał mi się Snape i jego tekst o pocałunku dementora, kiedy Śmierć pochylał się nad Gudrun.
Tu dwie sprawy - w kwestii odwołań do literatury innej
1) HP to popularna franczyza, część czytelników skojarzy kto zacz, ale tekst o pocałunku dementora - osochozi?
2) Śmierć rodzaju męskiego pokazuje wielki neon z napisem "Pratchett" i można oczekiwać ZABAWNEGO BON MOTU
Ostatecznie zupełnie niedaleko odnalazłem fotel oraz sens rozłożenia się w nim wygodnie Autor nieznany. Może się ujawni.
Same fakty to kupa cegieł, autor jest po to, żeby coś z nich zbudować. Dom, katedrę czy burdel, nieważne. Byle budować, a nie odnotowywać istnienie kupy. Cegieł. - by Iwar
Dupczysław Czepialski herbu orka na ugorze

Stowarzyszenie Przedświtu ( brutalne sceny)

5
Podoba mi się nazwa „Stowarzyszenie Przedświtu”. Gdybym natknęła się gdzieś na taki tytuł książki, na pewno zerknęłabym, o czym to :)

I podoba mi się to zdanie:
Iwonka pisze: (sob 13 lut 2021, 19:50) Jak miałam mu powiedzieć, że za oknem niecierpliwią się demony, jego matka całuje się ze Śmiercią, a wszystkie męki jakich doświadczy przy umieraniu, przejdą przeze mnie bo trzymana jestem za rękę.
Prawie wszystko, do czego chciałam się przyczepić, już ktoś wychwycił. Prócz tego:
Iwonka pisze: (sob 13 lut 2021, 19:50)Po prostu, pozwolono im wejść i nagle pojawili się, rozrywając na strzępy duszę, wijącą się w agonii, wrzeszczącą i błagającą o litość na przemian. Czułam ból, rozpacz. Rozdzieranie, pożeranie, szarpanie, a kiedy zdawało się, że to już koniec, wszystko rozpoczynało się od początku.
Czy bohaterkę takie grube akcje jak rozrywanie czyjejś duszy spotykają na co dzień? Bo jeśli nie, powinna to odchorować jakimś PTSD.

Stowarzyszenie Przedświtu ( brutalne sceny)

6
Strzałka pisze: (czw 11 mar 2021, 16:02) Czy bohaterkę takie grube akcje jak rozrywanie czyjejś duszy spotykają na co dzień?
Tego mi zabrakło w tym fragmencie.
Iwonka pisze: (sob 13 lut 2021, 19:50) Nie trzymam urazy. Nie potrafiłabym się obrazić. Choć czasem to trudne.
Nie rozdzielałabym tych zdań. Ewentualnie : Nie trzymam urazy. Choć czasem to trudne. lub Nie trzymam urazy. Choć czasem to trudne
Iwonka pisze: (sob 13 lut 2021, 19:50) powiedział mnich i szybko się ewakuował.
Lepiej zniknąć, niż ewakuować. Nigdzie się nie pali.

Nie zajmuję się gramatyką i ortografią - na tym forum są mądrzejsi ode mnie. Nie będę ukrywać, że początek bardzo mi się spodobał, ale dalsze poprowadzenie akcji już niekoniecznie. Najpierw opis babeczki na łożu śmierci i walki jej demonów a potem 'sztampowy' obraz o członkostwie w grupie dla wybranych. Coś bym dodała pomiędzy - pamiętaj, to tylko moja PRYWATNA opinia. :)
Z wyrazami szacunku,
Fallen

Stowarzyszenie Przedświtu ( brutalne sceny)

7
To drugi tekst prozatorski, do którego wrzucam swoje grosiki na tym forum i muszę powiedzieć, że odczuwam przyjemność z czytania. Podoba mi się standard, jaki członkowie sobie tu narzucili.
Iwonka pisze: (sob 13 lut 2021, 19:50) Drewniana kratka zaklejona przeźroczystą folią. Po drugiej stronie siedział młody mężczyzna. Mnich z równo przystrzyżoną brodą, trzymał na kolanach Biblię.
No to było tam coś widać, czy nie? Mam wątpliwości co do tej "równo przystrzyżonej". Kratka plus rozmywająca kontury folia - tyle to już by się chyba nie dało zobaczyć.
Poza tym domyślam się, że to był konfesjonał (kratka z folią). Drugą nieciągłość rzeczywistości poczułem, kiedy stwierdziłaś, że on tę Biblię trzymał na kolanach. Z pozycji klęcznika konfesjonału chyba nie widać nóg spowiednika.
I dalej to spojrzenie... Przez folię?
Iwonka pisze: (sob 13 lut 2021, 19:50) Mała nocna lampka, nie rozjaśniała zbyt wiele. Ciemność wypełzała z kątów, liżąc cienie skulone na granicy światła. Za oknem czaił się Mrok, a po drugiej stronie drzwi słychać było wesołe rozmowy i śmiechy.
Fajne to przejście ze światła lampki do Mroku. Ale nagle przełączyłaś wrażenia wzrokowe na słuchowe. A to moim zdaniem błąd.

Nie wskazując licznych przykładów: przecinkoza. Czasami nie warto ich wstawiać. A czasami (jak między zdaniami) koniecznie trzeba.
Iwonka pisze: (sob 13 lut 2021, 19:50) Ciężkie pióra szturchnęły w lewy bok głowy.
Nie znam się, ale to musiały być pióra rzeźbione w spiżu. Tak mi się wydaje, że zwykłe pióra nie mogą szturchać, co najwyżej muskać, głaskać, łaskotać, ewentualnie trzepnąć.
Iwonka pisze: (sob 13 lut 2021, 19:50) Co jeśli naprawdę chcą mnie wykończyć i wyląduję w psychiatryku.
To jest pytanie. Znak zapytania?
Iwonka pisze: (sob 13 lut 2021, 19:50) kiedy ruszył w stronę kościoła. Poszłam za nim powoli. ...CIACH... Gdzieś po drodze, straciłam z oczu mojego przewodnika ale przecież wiedziałam dokąd idę.
Ujrzałam go rozmawiającego z jakimś facetem o hiszpańskiej urodzie, siedzącym na ławeczce.
- To ta pani – powiedział mnich i szybko się ewakuował.
Wyciągnął z kieszeni wizytówkę i podał.
...CIACH...
- Nie jestem wyjątkowa. Jestem normalna.
- Oczywiście. – Podążył za mną. – Nie jesteś jedyną. A ta wizytówka? Nie wszyscy są w stanie ją przeczytać.
Obracałam tekturkę w palcach.
Czyli: poszła powoli za mnichem w stronę kościoła. Gdzieś po drodze mnich ulotnił się, czyli raczej szybko szedł, a ona spacerkiem i to gapiąc się na strony, skoro zniknął jeszcze przed kościołem. Ale wiedziała, dokąd ma iść. Obiekt spotkała siedzący na ławeczce (ławie kościelnej, czy w parku przed kościołem?), jak z kimś rozmawia. Ten ktoś zniknął, nie, zniknięty wcześniej mnich na ławeczce rozmawiał z obiektem, już łapię. I znowu się ulotnił. A obiekt miał hiszpańską urodę. I dał jej wizytówkę, i zaczęła iść, bo on podążył za nią. Czyli szła i obracała w palcach tekturkę? Czyli dalej uśmiechała się w przestrzeń, a nie do niego, bo on wciąż podążał za nią.

Rozumiesz? Ten fragment jest napakowany informacją, ale wzajemnie sprzeczną, wykluczającą się. To wymaga przemyślenia i ponownego opisania.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”