Nina i czarna herbata - Rozdział czwarty (obyczajowe, kryminał) +P

1
Link do rozdziału trzeciego:viewtopic.php?f=93&t=23638

Od autorki: Po przemyśleniach postanowiłam dodać jeszcze jeden rozdział. Tym razem do pomocy w pisaniu używałam programu podkreślającego błędy stylistyczne, ortograficzne i interpunkcyjne. Starałam się też nie używać aż tylu powtórzeń "że" I jestem ciekawa jak tekst prezentuje się teraz :)

Rozdział czwarty - Natrętna przeszłość.

No to znowu mam dla was troszkę czasu, z czego bardzo się cieszę, bo nazbierało się pełno różnych rzeczy do opowiadania. Niestety są one głównie negatywne. Może jak zacznę od pozytywów, bo to jest łatwiejsze. Co prawda pozytywny był tylko jeden moment z poniedziałkowego poranka, lecz chyba to lepsze niż nic.

Poniedziałek, dwudziestego szóstego września.
Dzisiaj strasznie lało. Przez całą drogę do szkoły główkowałam nad tym, jak przejdę drogę z auta do budynku, tak by nie zachorować. Oczywiście nie mogłam podzielić się tymi myślami z mamą. W ogóle żyję w jakimś dziwnym odrętwieniu. Aż dotąd nie odważyłam się zapytać o tę całą sprawę z Pauliną. Wyciągnęłam lekcje z rozmowy przy pamiętnym śniadaniu i już nie inicjuję żadnych poważnych rozmów z rodzicielką. Niepoważnych w sumie też nie.
Na szczęście na parkingu w tym samym momencie pojawiła się pani Kasia. Odetchnęłam z ulgą, gdyż po pierwsze miała parasol, a po drugie nie musiałam iść do szatni i klasy z mamą. Zresztą rodzicielka ruszyła pierwsza ku budynkowi, zostawiając mnie i moją nauczycielkę wspomagającą na parkingu. Pani Kasia pomogła mi w szatni, a następnie zostawiła mnie w jeszcze pustej sali lekcyjnej. Mama jest nauczycielką ,więc przybywa do szkoły sporo przed uczniami, a ja razem z nią. Nie przeszkadza mi to jednak i dziś chłonęłam atmosferę cichej, szarej polskiej szkoły z postpunkiem na słuchawkach. Z racji też, że ostatnio też przeniosłam się, dla swojego pokoju do ostatniej ławki pod ścianą to prawie zasnęłam opierając się o ową ścianę. Obudził mnie czyjś dotyk na ramieniu. Kiedy uchyliłam powieki, ujrzałam Tomka. Zdjęłam słuchawki z głowy.
- Cześć Tome... to znaczy dzień dobry panu.
- Hej, mam tu coś dla ciebie. – Z reklamówki którą miał przy sobie wyjął grubą książkę z rysunkiem mózgu na okładce. -Jak na początek powinno wystarczyć. Wolałem przyjść wcześniej, bo pani Kasia i Dagmara są przeczulone na punkcie faworyzowania uczniów. - Puścił mi oczko. Już chciałam coś dodać, gdy nagle zadzwoniła jego komórka.
– Wybacz, żona dzwoni. Do zobaczenia na drugiej lekcji. - Fizjoterapeuta uśmiechnął się do mnie, po czym pośpiesznie wyszedł z sali. Natomiast ja aż do czasu, gdy cała klasa się zebrała, pochłaniałam pożyczoną książkę. Aż czułam, że się uśmiecham! Na przerwie również odkrywałam nową wiedzę. Na szkolnej rehabilitacji wręcz co chwile bombardowałam Tomka nowo zdobytymi informacjami. Widać było, że jest ze mnie dumny. Jeśli mam być szczera to również cieszyło mnie to, że Dagmara nic nie rozumiała z naszej rozmowy. Być może to niezbyt szlachetne, ale czułam się po prostu lepsza i mądrzejsza od niej.

Popołudnie, tego samego dnia.
Bardzo szybko uporałam się z pracą domową. Miałam ku temu sporą motywację w postaci czekającej książki. Tak się zaczytałam, że nawet nie przeszkadzały mi szeroko otwarte drzwi do pokoju. Dopiero gdy kątem oka zauważyłam przechodzącego korytarzem Oskara to humor mi się zważył. Dalej męczyła mnie sprawa Pauliny. Czułam potrzebę przedyskutowania tematu, a z rodzicami nie było sensu rozmawiać.
- Oskar! - Zawołałam, mając nadzieję, że jeszcze go złapię. Odłożyłam książkę i usiadłam na łóżku jak człowiek.
- Co jest? - Zapytał zdziwiony brat, wchodząc do mojego królestwa. Rzadko kiedy w końcu zaczynałam z nim rozmowę.
- Musimy pogadać. - Starałam się być stanowcza. - Czy mama odzywała się ostatnio do Pauliny Andrzejewskiej?
- Skąd wiesz? - Oskar aż zbladł, gdy wypowiadał te słowa.
- Skąd wiem? - Rozkręcałam się już na dobre. - A stąd wiem, bo przyszła do mnie na rehabilitację! Co prawda ona mnie nie widziała, bo byłam na końcu korytarza a ona tuż pod drzwiami, ale słyszałam jak gadała przez fona i wynikało z tego, że nasza matka nie daje jej spokoju, a jednocześnie nie chce jej wyjaśnić, o co chodzi. Szukała więc mnie. Tylko jakiś durny telefon sprawił, że wyszła, zanim mnie zauważyła.
Oskar usiadł ciężko obok mnie.
- No bo widzisz... Mama ubzdurała sobie, że Paulina odpowie za śmierć Pawła.
- Zawsze mi się wydawało, że wini nas. - Odparłam zdziwiona.
- No bo tak jest. Wydaje mi się, że ona wini dosłownie wszystkich.
- Ale dlaczego? Przecież Paweł dobrowolnie wszedł do wody!
- Jej to powiedz. Ona jest zdania, że ty nie powinnaś usilnie namawiać wtedy Pawła na pójście z nami nad wodę, do mnie ma pretensje, że go nie pilnowałem a do Pauliny za to, że weszła z nim w ten zakład. Teraz mama chce, by ona odpowiedziała za to, że narażała go na niebezpieczeństwo.
- Ale to nie ma sensu! Mieli wtedy po osiem lat! Paulina nie mogła wiedzieć jak to się skończy.
- Ja to wiem, ty to wiesz, Paulina to wie, ale mama nie dopuszcza do siebie rzeczywistości. Nie wiem jakim cudem, ale zdobyła numer Pauli. Zadzwoniła do niej i powiedziała, że odpowie za krzywdę wyrządzoną Pawłowi. Następnie mama zakończyła rozmowę i Paulina próbowała się do mamy dobić, ale nasza rodzicielka celowo nie odbierała, więc pewnie dlatego postanowiła dobić się do ciebie. Nie wiem jakim cudem dowiedziała się gdzie ćwiczysz. Mam już dość tego tematu na dzisiaj. - Na potwierdzenie swoich słów wstał i skierował się do wyjścia.
- A-ale... - dla mnie temat nie był skończony i próbowałam go zatrzymać, lecz brat totalnie mnie zignorował i wyszedł.
Do końca dnia zostałam z natłokiem myśli.

Wtorek, dwudziesty siódmy września.
Jakby było mi mało wczorajszych wrażeń po rozmowie z Oskarem, to już od rana szykowała się kolejna. Tym razem z Tomkiem! Jeszcze przed lekcjami weszłam na messengera i zobaczyłam wiadomość od fizjoterapeuty. Napisał wprost, żebym była pół godziny szybciej niż zwykle, bo chce ze mną pogadać. Wtedy wpadłam w zupełnie odrętwienie, a myśli mi kotłowały. Byłam prawie pewna, że chce gadać o Paulinie, w końcu też ją wtedy widział! Do końca dnia nie mogłam się na niczym skupić. W dodatku na każdej przerwie Dagmara gapiła się we mnie jak sroka w gnat, to jeszcze bardziej mnie dołowało i wkurzało! Nie miałam jednak siły, by zwrócić jej uwagę.
Tata przyjął bardzo spokojnie to, że zajęcia zaczynam pół godziny wcześniej. Przynajmniej on tu był opanowany.
Na miejscu drzwi do gabinetu były już szeroko otwarte. To jeszcze bardziej mnie przeraziło. Ojciec ulotnił się szybko jak zawsze. Usiadłam na granatowej kozetce. Tomek przykucnął przede mną, uprzednio zamykając drzwi.
- Blado wyglądasz. – Za to on wyglądał na przejętego. - Wszystko w porządku?
- Chciałeś poważnie ze mną porozmawiać, więc jestem. – Chciałam mieć to już wszystko za sobą.
Nie zdążył odpowiedzieć, bo do drzwi rozległo się pukanie. Wstał i pobiegł do nich jak oparzony. Za drzwiami stała około trzydziestoletnia, brązowooka kształtna blondynka z loczkami. Ubrana w garsonkę we wzór w pepitkę trzymała w rękach tacę, na której stały dwa kubki z parującą zawartością. Chyba to była jego żona, bo przywitał ją buziakiem w policzek, a po cichej wymianie paru zdań takim samym gestem ją pożegnał. Aż czuć było od nich miłość! Czy mogliby tak się nie obściskiwać, kiedy ja jestem w stresie?! To tylko wydłużało moment odczekiwania! W końcu zamknął za nią drzwi, po czym podał mi jeden kubek. W środku była moja ulubiona czarna herbata z cytryną. Tyle dobrego.
- To o czym chciałeś ze mną rozmawiać? - Chciałam jak najszybciej mieć to za sobą.
Mężczyzna wziął głęboki oddech pomiędzy jednym a drugim łykiem swojej herbaty.
- Pamiętasz tę dziewczynę, którą widzieliśmy na korytarzu tydzień temu?
- Tak, to Paulina... - Byłam śmiertelnie przerażona.
- Znasz ją?
- Powiedzmy... - zamilkłam, nie byłam w stanie nic wyjaśnić.
Po dłuższej chwili niezręcznej ciszy Tomek się odezwał.
- Ostatnio była bardzo nachalna. Przychodziła tutaj już parę razy. W recepcji budynku domagała się rozmowy z tobą. Parę razy też złapała mnie na parkingu. Widać, że zależy jej na tym, by się z tobą zobaczyć.
Nie planowałam tego, ale nagle wybuchłam płaczem niczym fontanna. Łzy dosłownie ciekły mi policzkach.
- Przepraszam... Ja naprawdę nie wiedziałam! Zrozumiem, jeśli nie zechcesz już mieć ze mną więcej zajęć! Naprawdę przepraszam!
- Nina, o czym ty mówisz? Nie zrezygnuję z naszych zajęć, tylko po prostu chcę wiedzieć, o co tu chodzi.
Tego też nie planowałam, ale nagle zwierzyłam się Tomkowi ze wszystkiego. Z tego, że miałam brata bliźniaka, który zginął tragicznie. Z tego, że moja mama obwinia mnie i Oskara za śmierć Pawła i w naszym domu z tego powodu jest przeraźliwie cicho. No i o tym, że moja rodzicielka teraz zaczęła obwiniać Paulinę i z tego powodu dziewczyna szuka kontaktu.
Tomek wysłuchał mnie z uwagą. W trakcie mojej spowiedzi chyba nawet chciał mnie przytulić. Wstał jakby z tym zamiarem, ale w środku gestu wycofał się i wrócił do poprzedniej przykucniętej pozycji. Kiedy skończyłam gadać, podał mi chusteczki.
- Według mnie powinnaś z nią pogadać. Jeżeli jest tak jak mówi twój brat, to Paulina też nie zasługuje, by żyć w takiej niepewności. Wszystkim dobrze ta rozmowa zrobi, tego jestem pewny.
- Ale ja się boję! - Wychlipałam.
- Wiem, więc tym bardziej powinnaś zakończyć ten cały cyrk, żebyś się nie katowała. To nie będzie łatwe, ale masz moje wsparcie. Obiecaj, że chociaż to przemyślisz, dobrze?
Pokiwałam głową. Chociaż to mogłam mu obiecać. Dochodząc do siebie, popijałam herbatę. Kiedy skończyłam byłam już na tyle uspokojona, by zacząć ćwiczenia.
Gdy wróciłam do domu, coś mi kazało sprawdzić folder „inne” w messengerze. Przeczucie mnie nie myliło i było tam pełno wiadomości od Pauliny. Tak się zestresowałam, że na chwilę zapomniałam o danej Tomkowi obietnicy i szykowałam się do usunięcia niechcianych próśb o spotkanie. Jednak nagle przyszła wiadomość od Tomka, która brzmiała tak:
„Jak się czujesz? Pamiętaj, tylko od ciebie zależy jak to wszystko się skończy. Jesteś dzielna i wierzę w ciebie. Powodzenia!”
Nagle zrobiło mi się głupio. Chciałam tak stchórzyć i go zawieść! Może nie czułam się na tyle pewnie by jej odpisać, ale zrezygnowałam z kasowania wiadomości. Odpiszę jej. Tylko nie wiem kiedy.

Uff, to wszystko z tego tygodnia. W sumie jest jakaś nadzieja. Może wszystko będzie dobrze?

Nina i czarna herbata - Rozdział czwarty (obyczajowe, kryminał) +P

2
Co jako pierwsze rzuca się w oczy - zdania bez większej łączności i zwykle o podobnej strukturze. Zwykła, sucha i nudna wyliczanka. To się bardzo źle czyta. Przykład:
Dzisiaj strasznie lało
- lało
Przez całą drogę do szkoły główkowałam nad tym, jak przejdę drogę z auta do budynku, tak by nie zachorować.
– droga z auta
Oczywiście nie mogłam podzielić się tymi myślami z mamą.
- mama
W ogóle żyję w jakimś dziwnym odrętwieniu
– stan umysłu
Aż dotąd nie odważyłam się zapytać o tę całą sprawę z Pauliną.
– jakieś pytanie

Czy te zdania mają ze sobą cokolwiek wspólnego? Bo każde z nich może spokojnie istnieć odrębnie.

Struktura:

Przez całą drogę do szkoły główkowałam - ja
Oczywiście nie mogłam - ja
W ogóle żyję – ja
Zresztą rodzicielka - ona
Pani Kasia - ona
Mama jest nauczycielką - ona

Po dwóch akapitach takiej „rąbanki”, się odechciewa. Dialogi nieco dodają, ale zbyt łopatologicznie opisane:

- Zawołałam, mając nadzieję, że jeszcze go złapię. Odłożyłam książkę i usiadłam na łóżku jak człowiek.
- Zapytał zdziwiony brat, wchodząc do mojego królestwa. Rzadko kiedy w końcu zaczynałam z nim rozmowę.
- Starałam się być stanowcza.
- Oskar aż zbladł, gdy wypowiadał te słowa.
Dream dancer

Nina i czarna herbata - Rozdział czwarty (obyczajowe, kryminał) +P

3
Po lekturze czterech już fragmentów Twojego tekstu widzę, ze jeśli chodzi o fabułę, to może ona rozwinąć się w całkiem interesującą historię, lecz ważnym problemem jest sposób, w jaki podajesz rozmaite informacje. Serwujesz czytelnikowi wiele szczegółów zupełnie niepotrzebnych, które tylko obciążają tekst. Proste sytuacje z życia codziennego nie wymagają takich dopowiedzeń, gdyż pozostajemy w kręgu doświadczeń potocznych, wszystkim dobrze znanych.
Przejrzałam pod tym kątem początek tego fragmentu. Na niebiesko zaznaczyłam powtórzenia, one także są do wyeliminowania.
LittleSara pisze: (pt 30 wrz 2022, 10:58) Dzisiaj strasznie lało. Przez całą drogę do szkoły główkowałam nad tym, jak przejdę drogę z auta do budynku, tak 1.by nie zachorować. Oczywiście nie mogłam podzielić się tymi myślami z mamą. W ogóle żyję w jakimś dziwnym odrętwieniu. Aż dotąd nie odważyłam się zapytać o tę całą sprawę z Pauliną. Wyciągnęłam lekcje z rozmowy przy pamiętnym śniadaniu i już 2. nie inicjuję żadnych poważnych rozmów z rodzicielką. Niepoważnych w sumie też nie.
Na szczęście 3. na parkingu w tym samym momencie pojawiła się pani Kasia. Odetchnęłam z ulgą, gdyż po pierwsze miała parasol, a po drugie nie musiałam iść do szatni i klasy z mamą. Zresztą rodzicielka ruszyła pierwsza ku budynkowi, zostawiając mnie i moją nauczycielkę wspomagającą 4. na parkingu. Pani Kasia pomogła mi w szatni, a następnie zostawiła mnie w jeszcze pustej sali lekcyjnej. Mama jest nauczycielką ,więc przybywa do szkoły sporo przed uczniami, a ja razem z nią. Nie przeszkadza mi to jednak i dziś chłonęłam atmosferę cichej, szarej polskiej szkoły z postpunkiem na słuchawkach. 5.Z racji t, że ostatnio też przeniosłam się, dla swojego pokoju do ostatniej ławki pod ścianą to prawie zasnęłam opierając się o ową ścianę. Obudził mnie czyjś dotyk na ramieniu. Kiedy uchyliłam powieki, ujrzałam Tomka. Zdjęłam słuchawki z głowy.
- Cześć Tome... to znaczy dzień dobry panu.
- Hej, mam tu coś dla ciebie. – Z reklamówki 6. którą miał przy sobie wyjął grubą książkę z rysunkiem mózgu na okładce. -Jak na początek powinno wystarczyć. Wolałem przyjść wcześniej, bo pani Kasia i Dagmara są przeczulone na punkcie faworyzowania uczniów. - Puścił mi oczko. Już chciałam coś dodać, gdy nagle zadzwoniła jego komórka.
– Wybacz, żona dzwoni. Do zobaczenia na drugiej lekcji. - Fizjoterapeuta 7.uśmiechnął się do mnie, po czym pośpiesznie 8.wyszedł z sali. 9.Natomiast ja aż do czasu, gdy cała klasa się zebrała, pochłaniałam pożyczoną książkę. Aż czułam, że się uśmiecham! Na przerwie również odkrywałam nową wiedzę. Na szkolnej rehabilitacji wręcz co chwile bombardowałam Tomka nowo zdobytymi informacjami. Widać było, że jest ze mnie dumny.
1. by nie zmoknąć. Przecież Sara nie zachoruje, przechodząc z samochodu do budynku, dopiero potem, jeśli przemoknie.
2. nie zaczynam.. Zwyczajnie, bardziej naturalnie.
3. W jakim momencie? Tu albo musiałabyś rozwinąć (kiedy dojechałyśmy, w tym samym momencie...), albo zmienić: Na szczęście, na parkingu od razu pojawiła się...
4. Zbędne. Przecież już w poprzednim zdaniu pisałaś o parkingu.
5. Zbędne i w dodatku nielogiczne. Przecież Sara nie zasnęła dlatego, ze ostatnio przeniosła się do ostatniej ławki! Tu by pasowało raczej, bezpośrednio po zdaniu o chłonięciu atmosfery (tez koślawe, wynika z niego, ze to szara polska szkoła słuchała postpunka), proste: prawie zasnęłam z głową opartą o ścianę. Jedno wiąże się z drugim: pusta sala - spokoj - sen, nie musisz dawać wtrętów o wcześniejszych przenosinach do ostatniej ławki dla własnego spokoju. Takie informacje niepotrzebnie rozbijają ciągłość krótkiego przecież opisu.
6. To raczej oczywiste, ze jeśli wyjmuje książkę z reklamówki, to z tej, którą miał przy sobie, a nie z wiszącej od trzech dni na jakimś krześle. Nie podawaj takich uściśleń, są całkowicie zbędne.
7 i 8. Znowu to niepotrzebne dopowiadanie. Bo do kogo miał się uśmiechnąć, skoro tam byli tylko we dwoje? I skąd miał wyjść, jeśli znajdowali się w sali lekcyjnej? Fizjoterapeuta uśmiechnął się i pospiesznie wyszedł całkowicie by wystarczyło.
9. A tu poważniejsza sprawa. Podajesz same ogólniki (pochłaniałam książkę, odkrywałam nową wiedzę, bombardowałam nowo zdobytymi informacjami), podczas gdy teraz właśnie potrzebny byłby jakiś konkret. Choćby tytuł książki. Np. "Twój mózg i ty" albo "Jak działa twój mózg"; skoro to książka na początek, to raczej nie "Biochemiczne aspekty funkcjonowania mózgu". I zamiast "bombardowania informacjami" (przecież nikt jej nie pyta przy tablicy) widziałabym raczej swobodną rozmowę o tym, co Sara właśnie przeczytała.
I jeszcze:
LittleSara pisze: (pt 30 wrz 2022, 10:58) Dopiero gdy kątem oka zauważyłam przechodzącego korytarzem Oskara to humor mi się 1.zważył. Dalej męczyła mnie sprawa Pauliny. Czułam potrzebę przedyskutowania tematu, a z rodzicami nie było sensu rozmawiać.
- Oskar! - 2.Zawołałam, mając nadzieję, że jeszcze go złapię. Odłożyłam książkę i usiadłam na łóżku jak człowiek.
- Co jest? - 3.Zapytał zdziwiony brat, wchodząc do mojego królestwa. Rzadko kiedy w końcu zaczynałam z nim rozmowę.
- Musimy pogadać. - Starałam się być stanowcza. - Czy mama odzywała się ostatnio do Pauliny Andrzejewskiej?
- Skąd wiesz? - Oskar aż zbladł 4., gdy wypowiadał te słowa.
1. zwarzył. To od "warzenia się", nie "ważenia". Edytory tekstu nie wyłapują różnicy znaczeniowej.
2. Zbędne. Po wykrzykniku widać, ze Sara zawołała. A gdyby nie miała nadziei, to by nie wołała.
3. Ze Oskar jest bratem Sary, to już wiemy. Że zapytał, także. Lepiej byłoby np. - Co jest? - zdziwił się [...]. Rzadko kiedy zaczynałam z nim rozmowę.
4. Wywal to.
LittleSara pisze: (pt 30 wrz 2022, 10:58) Mam już dość tego tematu na dzisiaj. - 5.Na potwierdzenie swoich słów wstał i skierował się do wyjścia.
5. To tez. Sytuacja jest całkiem jasna: Oskar wstaje i idzie do wyjścia, czyli potwierdza swoje słowa. Nie musisz dopowiadać.

To na razie tyle.

Dodano po 2 godzinach 49 minutach 17 sekundach:
I tak mi przyszło do głowy: może przeczytałabyś "Święto ognia" Jakuba Maleckiego? Tam jedną z narratorek jest niepełnosprawna dziewczyna (porażenie mózgowe, porusza się na wózku). Bardzo ciekawie pisze o sobie. Nie chodzi o to, żebyś ja naśladowała, co byłoby zresztą dość trudne, ale porównaj, jak można pisać o niepełnosprawności "od wewnątrz", z własnego punktu widzenia, bez medycznego żargonu, który, jak zauważyłam we wcześniejszych komentarzach, tez wzbudza zastrzeżenia, skądinąd słusznie.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

Nina i czarna herbata - Rozdział czwarty (obyczajowe, kryminał) +P

4
[/quote]
Rubia pisze: (sob 01 paź 2022, 14:08) I tak mi przyszło do głowy: może przeczytałabyś "Święto ognia" Jakuba Maleckiego? Tam jedną z narratorek jest niepełnosprawna dziewczyna (porażenie mózgowe, porusza się na wózku). Bardzo ciekawie pisze o sobie. Nie chodzi o to, żebyś ja naśladowała, co byłoby zresztą dość trudne, ale porównaj, jak można pisać o niepełnosprawności "od wewnątrz", z własnego punktu widzenia, bez medycznego żargonu, który, jak zauważyłam we wcześniejszych komentarzach, tez wzbudza zastrzeżenia, skądinąd słusznie.
Jeśli chodzi o Ninę to po prostu dałam jej moją własną niepełnosprawność i myślałam że tak mi będzie łatwiej. Być może po prostu jeszcze nie umiem zbytnio tego opisać. przystępnie dla pełnosprawnego człowieka :)

Nina i czarna herbata - Rozdział czwarty (obyczajowe, kryminał) +P

5
To jest w ogóle szerszy problem: jak dzielić się wiedzą niedostępną większości czytelników, żeby łatwo ją przyswajali. Fachowy dialog dwóch lekarzy tez może być kompletnie niezrozumiały dla osób niezorientowanych, chociaż oni sami doskonale wiedzą, o czym mówią :) Trzeba po prostu sprawdzać, jak robią to inni, porównywać i wyciągać wnioski :)
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

Nina i czarna herbata - Rozdział czwarty (obyczajowe, kryminał) +P

6
Odnośnie błędów...
Może jak zacznę od pozytywów, bo to jest łatwiejsze.
Mama jest nauczycielką ,więc przybywa do szkoły sporo przed uczniami, a ja razem z nią.
Ten błąd akurat program powinien wyłapać.
Z racji też, że ostatnio też przeniosłam się, dla swojego pokoju do ostatniej ławki pod ścianą to prawie zasnęłam opierając się o ową ścianę.
Pokoju? Skądinąd zdanie lekko koślawe.

Niezależnie od takich drobiazgów. Nie wiem, ale czy nie jest tak, że pan rehabilitant zahował się nieprofesjonalnie tutaj? W sensie profesjonalne podejście kazałoby mu po prostu powiedzieć, że nie może udzielać informacji o swoich pacjentach, a gdyby Paulina była nachalna, to w skrajnym wypadku ją nawet wyprowadzić i tyle. Czy udzielając informacji wręcz nie złamał prawa?

W szkole nie wiem, jakie obowiązują zasady. Może można przyjść do szkoły i domagać się od personelu rozmowy z jakimś uczniem, ale domyślam się, że tylko wtedy, gdy jest się bliskim tego ucznia. To był gabinet lekarski, ale może można argumentować, że to była taka pół szkoła...

Nie wiem, paragrafów nie zacytuję, argumentów twardych nie mam, ale na intuicję wydaje mi się, że zachowania pana Kalisza jest mocno nierealistyczne tutaj.

Chyba oczywiście, że ten fakt jest zamierzony i stanowi element intrygi?
Awatar: Mirounga leonina.jpg (wykadrowany i ze zmniejszoną rozdzielczością przeze mnie) Autor oryginalnego zdjęcia Serge Ouachée, (CC BY-SA 3.0)

Nina i czarna herbata - Rozdział czwarty (obyczajowe, kryminał) +P

8
Ah.

Te wiadomości na Messendżerze interpretowałem w ten sposób, że to Kalisz je spotkał ze sobą. CHyba byłem w błędzie, Paulina musiała samodzielnie wystalkować Ninę.
LittleSara pisze: (pt 30 wrz 2022, 10:58) po prostu chcę wiedzieć, o co tu chodzi
To też wydaje mi się przekroczeniem granic, ale może się mylę.
Awatar: Mirounga leonina.jpg (wykadrowany i ze zmniejszoną rozdzielczością przeze mnie) Autor oryginalnego zdjęcia Serge Ouachée, (CC BY-SA 3.0)

Nina i czarna herbata - Rozdział czwarty (obyczajowe, kryminał) +P

9
gaazkam pisze: (śr 23 lis 2022, 03:15) To też wydaje mi się przekroczeniem granic, ale może się mylę.
Tomek po prostu chciał wiedzieć czemu Paula go nachodzi w sprawie Niny, według mnie dość naturalne
A wiadomością na messengerze była dla dodania Niny otuchy w konfrontacji z Paulą a nie umawianiem :) Zauważ że wiadomość wysłał dopiero po tym jak Nina opowiedziała mu o całej sprawie:)
A co do przekraczania granic , to jasne przekraczać ich nie można, ale z własnego doświadczenia wiem że jak ma się pacjentów na stałe, to aż tak bardzo nie trzyma się dystansu i gadanie o życiu codziennym pacjenta w sumie nie jest takie rzadkie :)

Nina i czarna herbata - Rozdział czwarty (obyczajowe, kryminał) +P

10
Po tym fragmencie zrobiło mi się autentycznie żal Niny. Scena z bratem i pokazanie, jak on jej nawet nie wysłuchuje do końca, mimo że ona wyraźnie daje znać, że ją to wszystko martwi - w kontraście do fizjoterapeuty. Nina próbuje zdobyć jego uwagę i aprobatę i rzuca się zachłannie na każdy przejaw uwagi. Bardzo jest mi szkoda tej bohaterki. Pokazałaś, jak bardzo jest samotna i w gruncie rzeczy pomijana. Nie wiem tylko, czy zrobiłaś to celowo, czy samo wyszło. Zwłaszcza, że bohaterka widzi różne rzeczy, ale nie umie nazwać tego co widzi - co w jej wieku jest zrozumiałe, ale utrudnia życie czytelnikom. Mi przynajmniej.
Dalej: mam problem z postacią Tomka. Jest wspierający, życzliwy i pełen troski, tyle że zachowuje się jak kandydat na chłopaka/partnera, ewentualnie życzliwy starszy brat o mocno opiekuńczych zapędach. Ten fragment, że wyglądał, jakby ją chciał przytulić - no, to mnie zmroziło. Jedyne co ratuje ten fragment to to, że założymy, że bohaterka jest tak spragniona uwagi, czułości i zwykłego przytulenia, że widzi tę chęć u innych tam, gdzie ich nie ma :/ inaczej - zgroza. I nie chodzi mi o to, że sam kontakt fizyczny jest zły, zwłaszcza że mówimy o fizjoterapeucie, więc siłą rzeczy ten kontakt fizyczny musi między nimi być. No i przytulenie kogoś, komu jest smutno, to ludzki odruch. Tylko że całość. Siedzą we dwoje, ona chlipie, wcześniej on do niej pisze na messengerze, że chce pogadać... No, nie.
Plus za pokazanie skutków traumy (pretensje do tej Pauliny), minus za uproszczenie.
"ty tak zawsze masz - wylejesz zawartośc mózgu i musisz poczekac az ci sie zbierze, jak rezerwuar nad kiblem" by ravva

"Between the devil and the deep blue sea".
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron