Nina i czarna herbata - Rozdział piąty (obyczajowe, kryminał) +P

1
Link do rozdziału czwartego: viewtopic.php?f=93&t=23647

Rozdział piąty - Cholerne długie przerwy!


No i mamy piękny, złoty październik! Niestety mi te dni, a przynajmniej poniedziałek i wtorek nie będą się zbyt dobrze kojarzyć. Możecie to zwalić na mój neurotyzm i przewrażliwienie, ale gdybyście dowiedzieli się o sobie i innych tego, co ja, to też mielibyście mieli mętlik w głowie. Zaznaczę, że nie byłam w poprzedni piątek w szkole, gdyż nie chciałam brać udziału w tym całym Dniu Chłopaka. Dla mnie takie świętowanie typu prezenty, życzenia tylko dlatego, że ktoś urodził się danej płci to czysta głupota. No i zazwyczaj to całe świętowanie zawsze wygląda dość prymitywnie, szczególnie że moja klasa składa się tylko z prymitywów. Tak samo nie lubię świętowania ósmego marca. Dobra, zacznijmy jednak od relacji poniedziałkowych.

Poniedziałek, trzeciego października.
Była właśnie długa przerwa. Chwila spokoju w tym małpim gaju! Jak na takie szaraczki to moja klasa jest dość zgrana i wszyscy trzymają się razem niczym wielka paczka przyjaciół. W sumie to łącznie ze mną jest nas wszystkich jedenaścioro, więc jakieś płytkie relacje z taką ilością osób od biedy można jeszcze stworzyć. Wiadomo, tylko ja jestem poza. Zgrane stadko jak jeden mąż zawsze wychodzi na korytarz podczas długiej przerwy, a ja w tym czasie mam sposobność poczytania. Książkę od Tomka skończyłam pochłaniać już w weekend. Postanowiłam jednak, że oddam ją mu dopiero na naszych pozaszkolnych zajęciach. Nie wiem czemu, ale nie chciałam, żeby miał przeze mnie kłopoty w pracy. Tak więc dzisiaj czytałam „Pierwsze koty” Ewy Nowak oraz chłonęłam atmosferę polskiej, złotej jesieni. Nie spodziewałam się, że przez następne dwadzieścia minut usłyszę czyjekolwiek kroki w sali. Niestety! Do sali weszła ta cała Dagmara.
- Mogę usiąść? Nogi mnie trochę bolą od długiego stania, sama rozumiesz. - Usiadła na wolnym krześle obok, nie czekając na odpowiedź. Wredna małpa! Wbiłam wzrok w tekst i udawałam, że czytam. Niech wie, czym jest chamstwo!
- Musimy pogadać. – Ciągnęła dalej. - Sprawa jest poważna.
- Niby o co chodzi? - Cholera. To chyba zabrzmiało dość chamsko. Dagmara chyba po prostu udała, że tego nie słyszałam.
- Nie uważasz, że za bardzo spoufalasz się z Kaliszem?
Ach! Więc to o to chodzi! Strażniczkę moralności w oczy kuje niewinne faworyzowanie!
-To chyba moja sprawa, no nie? Najwyżej to ja popełnię błąd, nie ty.
- Radzę ci uważać. – Tu zmieniła ton na mniej przyjemny. - Tomuś lubi swoje uczennice, słyszałam, że czasami aż za bardzo.
Krew mi do głowy uderzyła! Jak można aż tak się pomylić w ocenie dobrego człowieka!
- Słuchaj, to, że ty nie lubisz ćwiczyć i nie wiesz praktycznie nic o swoim schorzeniu, nie oznacza, że możesz dorabiać gębę komuś, kto chce ci pomóc. No i biedaczko źle interpretujesz moje relacje z Kaliszem, które są oparte o wspólną pasję.
Dagmara spojrzała na mnie, jakbym co najmniej wytarzała się w gównie. Na jej twarzy widoczne były rumieńce. Aż tak się biedaczka wściekła!
- Żałosna jesteś! - Wycedziła przez zęby, po czym podniosła się. Najszybciej jak potrafiła, skierowała się ku wyjściu.
-Nawzajem! - Rzuciłam jej na odchodne. Wiem, byłam wredna i sprawiało mi to sporą satysfakcję. Do końca dnia traktowałyśmy się z tą idiotką niczym powietrze.

Wtorek, czwartego października.
No i nastał kolejny dzień w szkole. Na szczęście Dagmara nadal mnie unikała, więc nie było kolejnych pogadanek. Na długiej przerwie chciałam wrócić do tego, co mi zostało przerwane wczoraj. Niestety ponownie nie wyszło! Znowu te cholerne kroki! Uniosłam wzrok i już chciałam solidnie opieprzyć Dagmarę. Tyle że to nie była ona.
Przede mną stała Paulina! Poczułam nieznośny skurcz w żołądku i zobaczyłam gwiazdy przed oczyma. Ręce też zaczęły drżeć mi widocznie, a ciało lekko zesztywniało pod wpływem emocji! No tak, teraz mój brak zdecydowania się na mnie mści! Miałam do niej napisać, ale stchórzyłam. Teraz muszę mierzyć się z nią oko w oko. Paula niestety, o ile była ładnym dzieckiem, to teraz była pyzatą nastolatką ze sporą nadwagą i cienkimi prostymi blond włosami. Oczka ma małe niczym u świnki, a głos brzmi prawie męsko. Paweł, gdyby żył na pewno by na nią nie poleciał. Tyle że jej brzydota wcale nie sprawiała, że czułam się pewniej.
-Musimy pogadać. - Rzuciła tonem, który nie toleruje żadnej odmowy.
- Wiem... - Wyszeptałam. - Usiądź, proszę.
- To nie będzie konieczne, ponieważ nie mam zbyt wiele czasu. Chcę ci tylko przekazać, żebyś powiedziała swojej matce o tym, że jeśli nie przestanie mnie nękać tymi fałszywymi oskarżeniami to pójdę z tym do dyrekcji, a następnie na policję. Powinna być mi wdzięczna, że nie poszłam z tym od razu do nauczycielskiego! Wiesz, o jaką sprawę mi chodzi i nie udawaj głupiej.
Nie miałam pojęcia skąd wiedziała, że mama jest nauczycielką w tej szkole i że ja tu się uczę, lecz nie miałam siły na zadawanie pytań.
- Tak, ja wiem, że ty nie miałaś z tym nic wspólnego. Moja matka chyba obwinia wszystkich wokół za śmierć Pawła. Trudno jej zrozumieć, że nie jesteś winna tego, że tam byłaś i tego zakładu...
- Jakiego znowu zakładu do cholery jasnej?! - Paulina wyraźnie weszła mi w słowo. - Mnie tam nawet nie było! Byłam wtedy w szpitalu!
- Ale jak to...? Przecież dokładnie pamiętam ten zakład o słodycze i buziaka, twoją sukienkę i Pawła jak tonął!
- Nie wiem, co się ci się roi w tej główce! Ja tego twojego brata ledwo znałam, na pewno z nim się o nic nie zakładałam. Byłam tego dnia w szpitalu, miałam operację!
-Ale jak to? - Byłam w totalnym szoku – Przecież dokładnie wszystko zapamiętałam! - Wykrzyknęłam płaczliwie, bo już nie wiedziałam, co o tym wszystkim myśleć.
- Dziewczyno, nie okłamuj mnie! Jak chcesz to pokażę ci dokumenty ze szpitala! Nie obchodzi mnie to jak to załatwisz, ale nękanie ma się skończyć! - Skierowała się ku wyjściu. - Aha, i nigdy w życiu nie założyłabym sukienki. Niezła schizofreniczna rodzinka z was.
Zostawiła mnie taką otępiałą. Nie byłam w stanie niczego notować czy czytać. Pani Kasia zaniepokojona moim stanem po dwóch tak spędzonych lekcjach zadzwoniła po mojego tatę, aby mnie szybciej odebrał. Kiedy wychodziłam, odprowadzało mnie wzrokiem dziesięć par oczu. Nie były to przyjazne spojrzenia, raczej mieli ze mnie niezły ubaw.

Późne popołudnie tego samego dnia.
Tata chciał odwołać moje dzisiejsze zajęcia z Tomkiem, lecz gorąco go przekonywałam, że dam radę ćwiczyć. Oczywiście zależało mi na rehabilitacji, ale też musiałam się wygadać. Jedynie Tomkowi mogę to wszystko powiedzieć. Reszta świata jest mi wyjątkowo mało przychylna. Za dużo kotłowało mi się w głowie. To Paulina kłamie czy może faktycznie wymyślam sobie wspomnienia? No i niby jak mam przekonać do czegokolwiek mamę?! Chciałam to przegadać z Oskarem, ale jak na złość nie było go w domu przez cały dzień.
Byłam pewna, że ochłonę w gabinecie Tomka. Chciałam pogadać z nim na osobności, ale nawet to się nie udało! Dzisiaj towarzyszyła nam jego żona. Żona ma na imię Patrycja i z racji, że wykruszyli się jej ostatni dzisiejsi klienci więc postanowiła poczekać na męża u niego w gabinecie. W każdy inny dzień bym się wkurzyła, ale nie wtedy. Po prostu musiałam się wygadać, więc po oddaniu książki streściłam im przebieg rozmowy z Pauliną. Tą z Dagmarą ominęłam w relacji. Nie chciałam, żeby Tomek denerwował się głupimi plotkami, szczególnie w towarzystwie żony. Wszystko w związku z Pauliną dokładnie mu opowiedziałam. Wyglądał na zaskoczonego.
- Faktycznie, dziwna sprawa. Powinnaś porozmawiać z tatą o tym, jak dokładnie było. Nie mówię, że cię okłamał, ale możliwe, że coś przypadkiem przekręcił. Rozumiem też tę Paulinę, bo nikt nie chce być dręczony.
- Kotuś pomóżmy jej rozwiązać tę sprawę! - Patrycja nagle nabrała nieadekwatnej do sytuacji energii.
- Skarbie, z całym szacunkiem, ale to jest sprawa rodzinna, a nie jeden z kryminałów, które czytasz.
- Tomuś, proszę! Zrobimy dobry uczynek!
- Kochanie, proszę bądź trochę delikatniejsza względem uczuć Niny. - Patrycja już chciała coś odpowiedzieć, lecz weszłam im w rozmowę.
- Dobrze, przemyślę to. - Powiedziałam to tylko dlatego, żeby mieć już z nią spokój. Co za infantylna baba! Bawi ją czyjaś tragedia! Chyba zdecydowanie jej nie polubię. Co Tomek w niej widzi?!
Ta cała rozmowa na szczęście miała miejsce, gdy Tomek mnie rozciągał, więc nie straciłam nic z zajęć. Następnie płynnie przeszliśmy do chodzenia i temat się urwał. Niestety Patrycja pod koniec wybłagała mój numer telefonu. Mam jej dać znać co postanowiłam.
No i na dzisiaj to wszystko? Czy zostaniemy detektywami? Szczerze w to wątpię, ale Patrycja może sobie pomarzyć.
Trzymajcie się!

Nina i czarna herbata - Rozdział piąty (obyczajowe, kryminał) +P

3
Akcja zaiwania stanowczo za szybko. Rozumiem, że to niby jest pisane na blog Niny przez nią samą, ale naprawdę, nie ma po co trzymać się takiej meta-poprawności (mam nadzieję że dobrze użyłem tego słowa), bo cierpi na tym i tempo, i odbiór. Choć tu nawet ta meta-poprawność nie jest dobrym wytłumaczeniem, bo Nina mając te osiemnaście lat pisze jak dziecko z podstawówki – skakanie z tematu na temat, lakoniczne dialogi oparte na schemacie pytanie-odpowiedź-pytanie-odpowiedź...
Ponadto Nina sprawia wrażenie trochę bucowatej, choćby tu:
LittleSara pisze: (sob 08 paź 2022, 11:10) Zaznaczę, że nie byłam w poprzedni piątek w szkole, gdyż nie chciałam brać udziału w tym całym Dniu Chłopaka. Dla mnie takie świętowanie typu prezenty, życzenia tylko dlatego, że ktoś urodził się danej płci to czysta głupota. No i zazwyczaj to całe świętowanie zawsze wygląda dość prymitywnie, szczególnie że moja klasa składa się tylko z prymitywów. Tak samo nie lubię świętowania ósmego marca.
I tu:
LittleSara pisze: (sob 08 paź 2022, 11:10) - Dobrze, przemyślę to. - Powiedziałam to tylko dlatego, żeby mieć już z nią spokój. Co za infantylna baba! Bawi ją czyjaś tragedia! Chyba zdecydowanie jej nie polubię. Co Tomek w niej widzi?!
Rozumiem, jeśli jest to świadoma charakteryzacja, wszak osoba pokrzywdzona przez los chorobą może być zgorzkniała i mieć trudności w relacjach. Zwracam na to uwagę, bo przynajmniej w mojej opinii osąd Niny zionie małostkowością i ciężko mi ją polubić.

Fabularnie się to broni, jestem ciekawy co wydarzy się dalej, ale błędy w warstwie technicznej kładą się przykrym cieniem na finalnym odbiorze.

Ale żeby nie było zbyt negatywnie, to muszę przyznać, że w porównaniu z poprzednimi rozdziałami jest naprawdę dużo lepiej. Pracuj dalej nad warsztatem, bo jest potencjał, a możesz daleko zajść. Powodzenia :)
Live free or die.

Nina i czarna herbata - Rozdział piąty (obyczajowe, kryminał) +P

4
Przeczytałem wszystkie pięć części. Fabularnie jest tu potencjał. Ciekawi mnie, o co tu właściwie chodzi i dokąd historia nas zaprowadzi. Ale poza obietnicą intrygującej fabuły, nie ma tu za wiele plusów.
Bohaterka jest narratorką, więc może przelać na papier dowolną swoją myśl, obserwację, tymczasem każde zdanie w tych tekstach jest skupione na niej. Nie widzimy tła, otoczenia, środowiska w którym to wszystko się dzieje.
Pewne zachowania bohaterów są irracjonalne. Matka Niny wmawia jej, że Kalisz nie istnieje. To jest taki "mindfuck", że na miejscu bohaterki od razu zacząłbym temat drążyć, prowadzić jakieś miniśledztwo, tymczasem Nina przechodzi po tej rozmowie do porządku dziennego. A skoro o Kaliszu mowa, to jego spoufalanie się z pacjentką jest strasznie nieprofesjonalne. Nie pasuje mi też to, że Nina to spoufalanie odwzajemnia. Jako stara wyjadaczka fizjoterapii i w dodatku osoba o dość szorstkim charakterze, raczej powinna go spławić. Wolałbym, żeby to była trudna relacja, która z czasem ewoluuje. No ale pomysłowości na historię nie mogę odmówić. Na pewno warto ten materiał obrabiać.

Nina i czarna herbata - Rozdział piąty (obyczajowe, kryminał) +P

5
Czy Nina jest szorstka? Trudno to określić bo na pewno jest mało empatyczną narcyzką :) Stąd też te jej skupienie tylko na sobie:) Jednak chciałam też przekazać że za tą szorstkością kryje się coś innego i mam nadzieję że da się to wyłapać w tekstach :)
A temat nieistnienia Kalisza na bank zostanie poruszony :)

Dodano po 11 minutach 59 sekundach:
No i zauważ że właśnie dla Niny czyli osoby która jest w fizjoterapii praktycznie od urodzenia właśnie ten dystans nie jest aż taki oczywisty. Być może wy tego nie wiecie ale małe dzieci zazwyczaj mówią do swoich fizjoterapeutów "ciociu" i "wujku" żeby zbudować zaufanie. Z wiekiem zwroty znikają ,ale skojarzenia fizjo=zaufanie,fajny człowiek zazwyczaj zostaje w człowieku :) Szczególnie gdy ma się z tym fizjo o czym gadać i gdy nie ma się żadnej koleżanki ani przyjaciółki :)

Nina i czarna herbata - Rozdział piąty (obyczajowe, kryminał) +P

6
LittleSara pisze: (sob 08 paź 2022, 11:10) Nie miałam pojęcia skąd wiedziała, że mama jest nauczycielką w tej szkole i że ja tu się uczę, lecz nie miałam siły na zadawanie pytań.
Zobaczyła je na szkolnym korytarzu. Sama pisałaś, bodajże w trzecim odcinku, ze Paulina już wcześniej chciała rozmawiać z Sarą i tylko telefon jej w tym przeszkodził. A matkę Sary, kobietę w średnim wieku, bez trudu mogła rozpoznać, nawet gdyby nie widziała jej dziesięć lat.
LittleSara pisze: (sob 08 paź 2022, 11:10) - Słuchaj, to, że ty nie lubisz ćwiczyć i nie wiesz praktycznie nic o swoim schorzeniu, 1. nie oznacza, że możesz dorabiać gębę komuś, kto chce ci pomóc. No i biedaczko źle interpretujesz 2. moje relacje z Kaliszem, które są oparte o wspólną pasję.
1. Skąd Sara wie, ze Dagmara jest taka nieświadoma? Nie rozmawiają ze sobą o chorobie, ale to o niczym nie świadczy. 2. Lepiej by brzmiało: ... moje relacje z Kaliszem. Mamy wspólne zainteresowania.
LittleSara pisze: (sob 08 paź 2022, 11:10) -Musimy pogadać. - Rzuciła tonem, który nie toleruje żadnej odmowy.
- Wiem... - Wyszeptałam. - Usiądź, proszę.
- To nie będzie konieczne, ponieważ nie mam zbyt wiele czasu. Chcę ci tylko przekazać, żebyś powiedziała swojej matce o tym, że jeśli nie przestanie mnie nękać tymi fałszywymi oskarżeniami to pójdę z tym do dyrekcji, a następnie na policję. Powinna być mi wdzięczna, że nie poszłam z tym od razu do nauczycielskiego! Wiesz, o jaką sprawę mi chodzi i nie udawaj głupiej.
Popracuj nad dialogami, gdyż niektóre wypowiedzi brzmią mocno nienaturalnie. Nikt tak nie mówi. Literackie dialogi zwykle są trochę wygładzone w porównaniu z rzeczywistymi, lecz powinny być bliskie potocznemu sposobowi mówienia. Np. - Obejdzie się. Powiedz tylko swojej matce, żeby przestała mnie nękać tymi fałszywymi oskarżeniami. Jak nie, pójdę z tym do dyrekcji albo na policję. Chcę, żebyś [...] ze jeśli [...] a następnie [...] - rozbudowane zdania wielokrotnie złożone mogą pojawiać się w wykładach, ale nie w rozmowie dwóch dziewczyn. W razie wątpliwości spróbuj po prostu powiedzieć to, co napisałaś (albo chcesz napisać), tak, jakbyś miała przed sobą rzeczywistą osobę. Zobaczysz, że wtedy zmienia się rytm zdania i słownictwo :)
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

Nina i czarna herbata - Rozdział piąty (obyczajowe, kryminał) +P

8
Przepraszam bardzo za zmianę imienia bohaterki. Nie zmienia to jednak mojego podejścia do całości: Skoro Paulina widziała koleżankę (to chyba jednak ten sam kompleks budynków, skoro jedni uczniowie mają WF, a drudzy w tym czasie rehablitację), matka Niny jest nauczycielką w szkole, do której chodzi Paulina, to rozważanie, skąd ona mogła wiedzieć, itd., jest cokolwiek bezprzedmiotowe :)
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

Nina i czarna herbata - Rozdział piąty (obyczajowe, kryminał) +P

10
O losie, bardzo to wszystko komplikujesz. Sytuacja jest prosta, skoro Paulina i Nina chodzą do jednej szkoły i matka Niny jest tam nauczycielką. Tymczasem Paulina chce rozmawiać z Niną w prywatnym gabinecie (musiała się jakoś dowiedzieć, gdzie i o której Nina ma rehabilitację), ale jednak nie rozmawia, bo jej przeszkodził telefon... Zasypuje Ninę mailami (musiała jakoś znaleźć adres, może przez wspólnych znajomych?), aż wreszcie odnajduje ją w szkole. Niby tak mogło być, ale po co? Żeby Nina prawie zemdlała w gabinecie fizjoterapeuty? Jako pojedyncza scena to mogło być nawet efektowne, ale jako ciąg zdarzeń niespecjalnie się sprawdza. Przelotne spotkanie na szkolnym korytarzu i dzwonek, który uniemożliwił rozmowę, tez by wystarczyły, gdyż w realiach życia codziennego nie warto jednej, za to ważnej sytuacji ekstremalnej (prześladowanie Pauliny za czyn, który rzekomo popełniła jako mała dziewczynka) wzmacniać szeregiem drobnych sytuacji mało prawdopodobnych. Poza tym, akurat na te wątpliwości Niny (skąd Paulina wiedziała, ze Nina chodzi do tej samej szkoły) zwróciłam uwagę, bo mam wrażenie, że przeładowujesz tekst zbędnymi detalami. Sprawdziłam objętość ostatniego fragmentu - ponad 8000 znaków. Jeśli pozostałe są podobnej objętości, to masz już około 40 000. To dużo. W tym, co do tej pory napisałaś, istotne (ze względów fabularnych) punkty są właściwie trzy: zaprzeczanie, że istnieje ktoś taki jak Kalisz, prześladowanie Pauliny przez matkę Niny oraz - w ostatnim odcinku - stwierdzenie Pauliny, ze ona w ogóle nie ma nic wspólnego z wypadkiem Pawła. To są takie elementy, które będą decydować o tym, jak się rozwinie akcja. One jednak giną w masie drugo- i trzeciorzędnych szczegółów. Nie wiem, jak zapisujesz kolejne odcinki, ale jeśli jako osobne dokumenty, to połącz je w jeden tekst i przeczytaj jednym ciągiem, jak w książce. Nawet jeśli chciałabyś zachować strukturę bloga, to rzeczywiste blogi wydawane jako książki tez podlegają obróbce redakcyjnej, po to, by uniknąć powtórzeń, nielogiczności, itp. Skróć atrybucje dialogów, czasem możesz je w ogóle wykasować. Nie dopowiadaj każdego detalu, Tekst stanie się krótszy, lecz na tym zyska, gdyż obecnie, przy mniej więcej 40 000 znaków, ciągle mamy dopiero zawiązanie akcji.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

Nina i czarna herbata - Rozdział piąty (obyczajowe, kryminał) +P

13
Isabel, i Rubia, Z racji że dopiero teraz mam dostęp do komputera to pokazę wam że napisałam to wszystko składnie:
Co do przeprowadzki (rozdział pierwszy):
Było to dziesięć lat temu nad jeziorem niedaleko naszego dawnego domu.
W tym roku Paweł oficjalnie został uznany za zmarłego i urządziliśmy mu symboliczny pogrzeb. Wtedy mama postanowiła że przeprowadzamy się do jej rodziców czyli moich dziadków którzy mieszkają w sąsiedniej wsi. Nie myślała wtedy jak to wpłynie na studia Oskara, moją szkołę czy rehabilitację. Uparcie twierdziła że musi zamknąć ten stary rozdział w życiu. Najmniej ta przeprowadzka zmieniła w życiu taty bo on i tak pracuje w kawiarni mojej babci więc ma nawet bliżej do pracy.
Moja mama zaczęła pracować w tym całym wiejskim liceum. Niestety ja też musiałam się tam przenieść
Co do domu, to mój dziadek jest wójtem tej całej wsi więc to nie jest biedny człowiek. Na jego posesji są dwa domy. Jeden jest jego i babci a drugi kiedyś był mojej cioci i jej rodziny. Dziadek specjalnie dla niej wybudował posiadłość lecz rok temu tak się pokłócili że ciocia i jej familia wybyli aż do Poznania. Poznań jest siedemset kilometrów od nas bo mieszkamy w lubelskim, blisko ukraińskiej granicy. Fakt faktem dom stał wolny więc się tam wprowadziliśmy. Każde z naszej trójki ma osobny pokój i wygodnie nam się tu żyje. Co prawda wszystkie pomieszczenia są okryte boazerią ale darowanemu koniu w zęby się nie zagląda. Ta boazeria ma nawet swój klimat jeśli mam być szczera.
Rehabilitacja poza szkołą: (rozdział drugi i trzeci)
Tata zapisał mnie również na rehabilitację poza szkołą. Nie jestem na tyle głupia by wierzyć że na tym zadupiu jest jakikolwiek inny fizjoterapeuta niż Kalisz,więc tak czy siak muszę stawić mu czoła.
Sam Kalisz się wypowiada:
- Wiem, że tu są małe możliwości. Na zajęciach poza szkołą zrobimy więcej. No i przepraszam za wtedy.
To dziś miałam pierwsze zajęcia z Kaliszem poza szkołą. Nadal jego obecność sprawia, że czuję się nieswojo,tak jakbym była jakimś medium. Przynajmniej mogę na niego patrzeć, nie bez skojarzeń z Pawłem lecz przynajmniej już aż tak nie uciekam wzrokiem. Zajęcia zaczynam o osiemnastej a kończę o dwudziestej,czyli mam wykupione po dwie godziny terapii w każdy wtorek i czwartek
Opis budynku:
Nie jechaliśmy jednak długo gdyż po dziesięciu minutach jazdy byliśmy już pod piętrowym budynkiem z dużymi szklanymi drzwiami. Kalisz przyjmował oczywiście na parterze. W całej reszcie budynku pomieszczenia wynajmują ludzie o przeróżnych profesjach.
Jest nawet opis gabinetu:
Nie musieliśmy długo czekać. Ledwo tata zawiesił moją kurtkę na wieszaku,a Kalisz już zaprosił mnie do gabinetu. Tata szybko się ulotnił ponieważ jechał jeszcze na zakupy.

Gabinet Kalisza jest imponujący. Wielkości porządnej sali lekcyjnej. Granatowa wykładzina,białe ściany. Zero bzdurnych rysunków,czy to dziecięcych czy informacyjnych. Sprzęty,w tym duża kozetka sterowana na pilota na której siedziałam utrzymane są w kolorystyce biało-granatowej. Sala jest duża więc,mieści się tam i kozetka jak i mata do ćwiczeń, drabinki, bieżnia,tor chodu z poręczami, piłki do ćwiczeń i wiele innych rzeczy.
Znowu Kalisz o rehabilitacji poza gabinetem:
- Daj spokój,nie możesz kontrolować reakcji organizmu w takim stopniu by nie mdleć. I co ty na to by mówić mi po imieniu? Oczywiście tylko tutaj,bo wiadomo szkoła rządzi się swoimi prawami.
Scena z pierwszym pojawieniem się Pauliny (Rozdział trzeci) :
Zaproponował że poczeka ze mną przed gabinetem. Szybko posprzątał salę i wyszliśmy. Na korytarzu pomógł mi nałożyć kurtkę. Czekaliśmy na mojego tatę.

Nagle drzwi do budynku otworzyły się z hukiem. Wychyliłam się na moim krześle trochę do przodu. Miałam nadzieję że to był tata. Jednak była to kobieta w długim płaszczu. Na oko dość młoda. Zadzwonił jej telefon.

- Tak, mamo szukam ich! Nie,nie odpuszczę bo ta stara baba nie odpuszcza! Dręczy mnie,a potem nie chce niczego wyjaśnić! Jak nie z nią, to z jej córeczką sobie pogadam! Powinna mieć tu rehabilitację.

Zamarłam! Przecież to była Paulina! Po głosie trudno było ją rozpoznać,ale nawet z tej odległości ją poznałam jej twarz,oczywiście gdy się przyjrzałam. Dziewczyna zakończyła rozmowę po czym komórka rozbrzmiała na nowo. Tym razem rozmowa była krótsza,cichsza a Paulina tuż po niej wyszła raptownie z budynku.

Przez ten cały czas zastanawiałam się co moja matka znów zrobiła! Czyżby chciała zemścić się na Paulinie?!

Chyba musiałam wyglądać jak żywy trup,bo Tomek pytał parę razy jak się czuję. Chciałam go szybko zbyć,lecz się nie dał. W końcu poprosiłam o szklankę wody. Woda uspokoiła mnie na tyle,że gdy tata w końcu po mnie przyjechał wyglądałam całkiem normalnie. Tomek odprowadził mnie aż do auta i ciągle wyglądał na zatroskanego.

Nina i czarna herbata - Rozdział piąty (obyczajowe, kryminał) +P

14
No i tu mnie zaciekawiłaś. Sceną z Dagmarą :) Bo nie wiem teraz, czy Dagmara ma odgrywać rolę tzw. Scary Sue (czyli zazdrości naszej bohaterce, która pod koniec triumfuje i wspaniałomyślnie wybacza), czy bohaterka ma być krótkowzroczna i nauczyć się, że nie wszystko złoto, co się świeci ;) Jak dotąd, to jest ten fragment, który mnie najbardziej zaciekawił. Wprowadza niejednoznaczność.
Relacje Niny z klasą obrazują pewne pęknięcie, które widać w kreacji bohaterki. W sferze faktów to jest bardzo, bardzo samotna dziewczyna, która ma problemy z zaakceptowaniem samej siebie, odrzucana i niezrozumiana przez rodzinę, żyjąca cały czas w wiecznej niepewności i w cieniu własnych i cudzych traum. Jej własną nikt się nie przejmuje, bo liczy się głównie trauma matki. Nie potrafi się komunikować, więc ucieka w książki i szuka towarzystwa starszych od siebie (o mało co nie napisałam "dorosłych", bo nadal nie widzę jej jako 18-tki), którzy będą umieli jakoś ją naprowadzić w rozmowie. Tyle że to wszystko umyka jej jakoś. Próbuje się prezentować jako ta wredna, złośliwa, świadomie wyalienowana z klasy. No i ten brak samoświadomości mi zgrzyta.
Ten wątek z zaprzeczaniem wspomnieniom też jest ciekawy. Tak jakby ludzie radzili sobie z rzeczywistością poprzez tworzenie alternatywnych scenariuszy. To wszystko byłoby ciekawe, gdyby patologia była bardziej nazwana. A nie jest, bo to blog nastolatki.
I znowu wchodzimy w pułapkę formy. I te zwroty do czytelników na początku. Autorka bloga zakłada, że ktoś to czyta, więc pewnie stosuje jakąś autokreację. Mogłoby to być ciekawym zabiegiem, żeby wodzić czytelnika za nos. Tyle że nie jest.
"ty tak zawsze masz - wylejesz zawartośc mózgu i musisz poczekac az ci sie zbierze, jak rezerwuar nad kiblem" by ravva

"Between the devil and the deep blue sea".

Nina i czarna herbata - Rozdział piąty (obyczajowe, kryminał) +P

15
LittleSara pisze: (pn 10 paź 2022, 10:57) Isabel, i Rubia, Z racji że dopiero teraz mam dostęp do komputera to pokazę wam że napisałam to wszystko składnie:
Co do przeprowadzki (rozdział pierwszy):

Było to dziesięć lat temu nad jeziorem niedaleko naszego dawnego domu.



W tym roku Paweł oficjalnie został uznany za zmarłego i urządziliśmy mu symboliczny pogrzeb. Wtedy mama postanowiła że przeprowadzamy się do jej rodziców czyli moich dziadków którzy mieszkają w sąsiedniej wsi. Nie myślała wtedy jak to wpłynie na studia Oskara, moją szkołę czy rehabilitację. Uparcie twierdziła że musi zamknąć ten stary rozdział w życiu. Najmniej ta przeprowadzka zmieniła w życiu taty bo on i tak pracuje w kawiarni mojej babci więc ma nawet bliżej do pracy.



Moja mama zaczęła pracować w tym całym wiejskim liceum. Niestety ja też musiałam się tam przenieść



Co do domu, to mój dziadek jest wójtem tej całej wsi więc to nie jest biedny człowiek. Na jego posesji są dwa domy. Jeden jest jego i babci a drugi kiedyś był mojej cioci i jej rodziny. Dziadek specjalnie dla niej wybudował posiadłość lecz rok temu tak się pokłócili że ciocia i jej familia wybyli aż do Poznania. Poznań jest siedemset kilometrów od nas bo mieszkamy w lubelskim, blisko ukraińskiej granicy. Fakt faktem dom stał wolny więc się tam wprowadziliśmy. Każde z naszej trójki ma osobny pokój i wygodnie nam się tu żyje. Co prawda wszystkie pomieszczenia są okryte boazerią ale darowanemu koniu w zęby się nie zagląda. Ta boazeria ma nawet swój klimat jeśli mam być szczera.



Rehabilitacja poza szkołą: (rozdział drugi i trzeci)



Tata zapisał mnie również na rehabilitację poza szkołą. Nie jestem na tyle głupia by wierzyć że na tym zadupiu jest jakikolwiek inny fizjoterapeuta niż Kalisz,więc tak czy siak muszę stawić mu czoła.


Sam Kalisz się wypowiada:


- Wiem, że tu są małe możliwości. Na zajęciach poza szkołą zrobimy więcej. No i przepraszam za wtedy.



To dziś miałam pierwsze zajęcia z Kaliszem poza szkołą. Nadal jego obecność sprawia, że czuję się nieswojo,tak jakbym była jakimś medium. Przynajmniej mogę na niego patrzeć, nie bez skojarzeń z Pawłem lecz przynajmniej już aż tak nie uciekam wzrokiem. Zajęcia zaczynam o osiemnastej a kończę o dwudziestej,czyli mam wykupione po dwie godziny terapii w każdy wtorek i czwartek


Opis budynku:

Nie jechaliśmy jednak długo gdyż po dziesięciu minutach jazdy byliśmy już pod piętrowym budynkiem z dużymi szklanymi drzwiami. Kalisz przyjmował oczywiście na parterze. W całej reszcie budynku pomieszczenia wynajmują ludzie o przeróżnych profesjach.


Jest nawet opis gabinetu:

Nie musieliśmy długo czekać. Ledwo tata zawiesił moją kurtkę na wieszaku,a Kalisz już zaprosił mnie do gabinetu. Tata szybko się ulotnił ponieważ jechał jeszcze na zakupy.

Gabinet Kalisza jest imponujący. Wielkości porządnej sali lekcyjnej. Granatowa wykładzina,białe ściany. Zero bzdurnych rysunków,czy to dziecięcych czy informacyjnych. Sprzęty,w tym duża kozetka sterowana na pilota na której siedziałam utrzymane są w kolorystyce biało-granatowej. Sala jest duża więc,mieści się tam i kozetka jak i mata do ćwiczeń, drabinki, bieżnia,tor chodu z poręczami, piłki do ćwiczeń i wiele innych rzeczy.


Znowu Kalisz o rehabilitacji poza gabinetem:

- Daj spokój,nie możesz kontrolować reakcji organizmu w takim stopniu by nie mdleć. I co ty na to by mówić mi po imieniu? Oczywiście tylko tutaj,bo wiadomo szkoła rządzi się swoimi prawami.



Scena z pierwszym pojawieniem się Pauliny (Rozdział trzeci) :


Zaproponował że poczeka ze mną przed gabinetem. Szybko posprzątał salę i wyszliśmy. Na korytarzu pomógł mi nałożyć kurtkę. Czekaliśmy na mojego tatę.

Nagle drzwi do budynku otworzyły się z hukiem. Wychyliłam się na moim krześle trochę do przodu. Miałam nadzieję że to był tata. Jednak była to kobieta w długim płaszczu. Na oko dość młoda. Zadzwonił jej telefon.

- Tak, mamo szukam ich! Nie,nie odpuszczę bo ta stara baba nie odpuszcza! Dręczy mnie,a potem nie chce niczego wyjaśnić! Jak nie z nią, to z jej córeczką sobie pogadam! Powinna mieć tu rehabilitację.

Zamarłam! Przecież to była Paulina! Po głosie trudno było ją rozpoznać,ale nawet z tej odległości ją poznałam jej twarz,oczywiście gdy się przyjrzałam. Dziewczyna zakończyła rozmowę po czym komórka rozbrzmiała na nowo. Tym razem rozmowa była krótsza,cichsza a Paulina tuż po niej wyszła raptownie z budynku.

Przez ten cały czas zastanawiałam się co moja matka znów zrobiła! Czyżby chciała zemścić się na Paulinie?!

Chyba musiałam wyglądać jak żywy trup,bo Tomek pytał parę razy jak się czuję. Chciałam go szybko zbyć,lecz się nie dał. W końcu poprosiłam o szklankę wody. Woda uspokoiła mnie na tyle,że gdy tata w końcu po mnie przyjechał wyglądałam całkiem normalnie. Tomek odprowadził mnie aż do auta i ciągle wyglądał na zatroskanego.
Wolha.Redna, Wyżej, w tym poście zacytowałam ci że zajęcia po szkole (popołudniowe) odbywają się w gabinecie Tomka który jest poza szkoła, wyżej masz cytaty, jest tam nawet opis budynku...
Jakby co to jutro wstawię kolejny, szesnasty już rozdział przygód Niny, mam nadzieję że przeczytasz :)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron