Nowy Ja cz.I

1
Nowy Ja


Niniejszą relację spisuję jako przestrogę (choć ciężko mi określić, przed czym konkretnie) i usprawiedliwienie mojego zachowania, które niektórzy mogliby uznać za tchórzliwe. Jest to pierwszy i najważniejszy powód. To powiedziawszy, muszę również przyznać, że prawdopodobnie nie zrobiłbym tego, gdyby nie motywacja ze strony osób, do których w pierwszej kolejności skierowane jest to sprawozdanie. Osoby te twierdzą, iż taka aktywność, jako forma terapii, może pomóc uporać się z tym, co doprowadziło mnie do obecnego stanu. Bez zbędnych szczegółów, pozwólcie, że rozpocznę od momentu, który rozpoczął całą tę przeklętą historię.

Byłem bardzo podekscytowany nadchodzącymi dniami1. Skorzystałem z uprzejmości mojego starszego kuzyna, pozwalając się podwieźć z rodzinnej wsi do pobliskiego miasteczka, gdzie złapałem pociąg do oddalonego o trzydzieści kilometrów celu mej podróży. Tam byłem już umówiony z właścicielem mieszkania, które zamierzałem wynająć. Miał to być prawdziwy początek mojego dorosłego życia.
Wraz z rodzicami doszliśmy do konsensusu dotyczącego mojej najbliższej przyszłości – mieli oni ufundować mój pierwszy miesiąc życia w nowym miejscu, podczas którego moim zadaniem było znalezienie i objęcie stanowiska pracy. Z dyplomem ukończenia studiów prawniczych pierwszego stopnia nie powinno to być problemem.
Wizja usamodzielnienia się wydawała mi się naprawdę ekscytująca. Dlatego też, przemierzając okoliczne wsie, śniłem na jawie o barwnej przyszłości. Wyobrażałem sobie nowych znajomych, którzy odwiedzają mnie w częściowo udekorowanym mieszkaniu (uważam, że taki stan lokalu ma pewnego rodzaju urok - promieniujący niezliczonymi możliwościami); widziałem codzienne, nowe wyzwania w pracy, z którymi bohatersko sobie radziłem; wreszcie – samotne, ale ciepłe wieczory, z książką w dłoni lub filmem w telewizorze. Samotne na początku, a potem… – kto wie?
Marzenia nie tylko podnoszą na duchu, ale również przyspieszają upływ czasu. Tym sposobem, zanim się obejrzałem, już byłem u celu. Wysiadłem na dworcu i powolnie spacerując, ruszyłem w kierunku feralnego mieszkania usytuowanego w centrum miasta. Mogłem pojechać tramwajem, ale wolałem rozkoszować się widokiem ruchliwych ulic i wypełnionych kawiarni. Fascynował mnie kontrast pomiędzy światem rodzinnych stron i tym, w którym znalazłem się wtedy – światem metropolii.
Po dłuższym spacerze dotarłem na miejsce. Dla pewności, jeszcze raz sprawdziłem adres – wszystko się zgadzało. Budynek wyglądał dość nietypowo. Był zbyt mały, aby nazwać go blokiem mieszkalnym, choć sprawiał wrażenie miniaturowej jego wersji. Zauważyłem dwa wejścia po przeciwnych stronach, otoczone niewielkim podwórkiem. Nie było na nich nic prócz pożółkłej trawy i rozpadającej się szopy. Wstąpiłem do pierwszej klatki. Skrzynki pocztowe informowały, że w środku znajdują się jedynie dwa mieszkania. Minąłem schody na piętro i podszedłem do jedynych drzwi na parterze. Widniała na nich cyfra jeden.
Zapukałem. Drzwi otworzyły się natychmiastowo, jakby właściciel nie mógł się doczekać mojego przybycia. Przedstawił się jako Patches i uścisnął serdecznie moją dłoń.
- Młodziutki jesteś. Przeprowadzka na studia, hę?
- Do pracy. Studia już ukończyłem – uśmiechnąłem się lekko.
- O! A nie wyglądasz. Mniejsza z tym, pewnie chcesz sobie obejrzeć mieszkanie. Pokażę ci co i jak – powiedział i wpuścił mnie do środka. Nie spodobało mi się jego zachowanie. Wyczułem fałszywą serdeczność, a jego słowa były zbyt spoufalające. Przestałem jednak o tym myśleć od razu, gdy spojrzałem na mieszkanie.
Od wejścia prowadził krótki, jasny korytarz. Był spartańsko umeblowany. Niewielka komoda, nad nią lustro, w końcu lampa zwisająca u sufitu. Na jego lewej ścianie zauważyłem trzy wejścia. Najpierw do łazienki, potem kuchnia, a na końcu sypialnia.
Weszliśmy do łazienki. Białe płytki. Umywalka, stara pralka i kabina prysznicowa. Ohydny, różowy dywanik. Łazienka jak łazienka. Przeszliśmy dalej, do kuchni. Niewielka kuchenka w rogu. Mały stół z dwoma krzesłami naprzeciwko wejścia. Kilka szafek i piecyk. Również bez szału. Wreszcie, sypialnia – miejsce, które potencjalnie będzie moją oazą, świątynią spokoju i schronem przed wszystkim i wszystkimi. Otworzyłem drzwi i ujrzałem kolejne szare pomieszczenie. Pojedyncze łóżko, biurko ze sklejki, brązowa szafa. Wszystko to otoczone poplamioną zielenią. No cóż, od czegoś trzeba zacząć.
- Czy jest możliwość przemalowania ścian, przynajmniej w tym pokoju? – spytałem z nadzieją.
- A co, nie podoba ci się? Taki ładny kolor, przecież zielony uspokaja. Jak pomieszkasz jakiś czas, to się zastanowimy. Wiesz, gdybym tak pozwalał każdemu lokatorowi przemalowywać ściany, to by nie zdążyli nawet dokończyć, a już by się kolejny wprowadzał – usprawiedliwiał się Patches.
- Tak często się tu zmieniają lokatorzy? – spytałem podejrzliwie.
- Czy ja wiem czy często – odpowiedział lekko speszony – tak często, jak wszędzie.
- Rozumiem. No cóż, koszty już znam, więc zastanowię się i dam panu znać odnośnie decyzji wynajmu.
- Nad czym się tu zastanawiać? Mieszkanie jak ta lala. A cena jaka dobra! Nigdzie pan nie znajdziesz lepszej oferty.
Impertynencja nieciekawej osoby właściciela zaczęła działać mi na nerwy. Zawsze irytowały mnie takie narzucające się charaktery. Jednak, co do samej oferty miał rację. Cena była wyjątkowo atrakcyjna, więc lepszej nie znajdę. Mieszkanie co prawda, pozostawiało wiele do życzenia, ale w moich planach widniało ono jedynie jako okres przejściowy. Po krótkim czasie podjąłem więc najgorszą decyzję w moim życiu i zgodziłem się na wynajem. Niedługo potem rozpoczął się mój koszmar.

Nowy Ja cz.I

2
Quilty Sirin pisze: (śr 16 sie 2023, 10:01) Niniejszą relację spisuję jako przestrogę (...) To powiedziawszy, muszę również przyznać, że (...)
Skoro spisuje relację, to powiedziawszy jest nie na miejscu.
Quilty Sirin pisze: (śr 16 sie 2023, 10:01) To powiedziawszy, muszę również przyznać, że prawdopodobnie nie zrobiłbym tego, gdyby nie motywacja ze strony osób, do których w pierwszej kolejności skierowane jest to sprawozdanie. Osoby te twierdzą, iż taka aktywność, jako forma terapii, może pomóc uporać się z tym, co doprowadziło mnie do obecnego stanu.
Bardzo dużo ogólników. Jakieś osoby, aktywność, obecny stan. Może jakieś konkrety? Czy te osoby to najbliżsi, czy może raczej lekarze? W jakim tajemniczym stanie bohater się znajduje? Rozumiem stawianie pytań na początku, ale takie ogólniki nie budzą zainteresowania; potrzebny jest jakiś detal.
Quilty Sirin pisze: (śr 16 sie 2023, 10:01) Bez zbędnych szczegółów, pozwólcie, że rozpocznę od momentu, który rozpoczął całą tę przeklętą historię.
Powtórzenie. Poza tym: co to znaczy bez zbędnych szczegółów? Zgaduję, że chodziło o bez ceregieli.
Quilty Sirin pisze: (śr 16 sie 2023, 10:01) Skorzystałem z uprzejmości mojego starszego kuzyna, pozwalając się podwieźć z rodzinnej wsi do pobliskiego miasteczka, gdzie złapałem pociąg do oddalonego o trzydzieści kilometrów celu mej podróży.
Skorzystał z uprzejmości i pozwolił się podwieźć ma różny wydźwięk, zgrzyta. Poza tym jest to strasznie przeładowane zdanie. Jakie ma znaczenie to, że kuzyn był starszy, a cel podróży oddalony konkretnie o trzydzieści kilometrów?
Quilty Sirin pisze: (śr 16 sie 2023, 10:01) Wraz z rodzicami doszliśmy do konsensusu dotyczącego mojej najbliższej przyszłości – mieli oni ufundować mój pierwszy miesiąc życia w nowym miejscu, podczas którego moim zadaniem było znalezienie i objęcie stanowiska pracy. Z dyplomem ukończenia studiów prawniczych pierwszego stopnia nie powinno to być problemem.
Bohater wydaje mi się strasznie nadęty, ale skoro jest prawnikiem, to wiele wyjaśnia :P
Quilty Sirin pisze: (śr 16 sie 2023, 10:01) (...)ciepłe wieczory, z książką w dłoni lub filmem w telewizorze.
Niezręczne te filmy w telewizorze.
Quilty Sirin pisze: (śr 16 sie 2023, 10:01) Fascynował mnie kontrast pomiędzy światem rodzinnych stron i tym, w którym znalazłem się wtedy – światem metropolii.
To może jakiś przykład? Różnica jest oczywista, ale na co konkretnie bohater zwracał uwagę? Takie ogólniki nie działają na wyobraźnię.
Quilty Sirin pisze: (śr 16 sie 2023, 10:01) Dla pewności, jeszcze raz sprawdziłem adres – wszystko się zgadzało.
Niepotrzebny przecinek.
Quilty Sirin pisze: (śr 16 sie 2023, 10:01) Minąłem schody na piętro i podszedłem do jedynych drzwi na parterze. Widniała na nich cyfra jeden.
Tutaj z kolei wrzucasz detal, ale zupełnie nieistotny i powtarzający informacje.
Quilty Sirin pisze: (śr 16 sie 2023, 10:01) Impertynencja nieciekawej osoby właściciela zaczęła działać mi na nerwy.
A nie można by po prostu: impertynencja właściciela zaczęła działać mi na nerwy?
Quilty Sirin pisze: (śr 16 sie 2023, 10:01) Jednak, co do samej oferty miał rację.
Niepotrzebny przecinek.

Co mogę powiedzieć. Niewiele się wydarzyło, o bohaterze wiem tylko tyle, że ma nadęty styl opowiadania (jak to świeżo upieczony prawnik przenoszący się ze wsi do miasta). Dużo ogólników, prawie żadnych opisów -- może poza wyliczaniem mebli. Przeklęta historia, najgorsza decyzja w życiu, rozpoczął się koszmar -- trochę za dużo tych sugestii jak na tak krótki fragment, może wystarczyłaby jedna na sam koniec? Wyobrażam sobie, że mieszkanie było nawiedzone albo jego właściciel niebezpieczny. Czy mnie to zainteresowało? Nie. Głównie z powodu stylu. Opowiadasz, a nie pokazujesz. Zdania są przekombinowane i męczące. Brzmi to jak jakiś stylizowany pamiętnik pisany w psychiatryku sto lat temu (ale może taki był zamysł?). Jedyne, co mi się podobało, to ta fantazja o nie do końca umeblowanym mieszkaniu dającym nowe możliwości; to miało jakiś smaczek. Reszta -- szara breja.

Nowy Ja cz.I

3
Przyznam że wejście dość słabe. Najpierw że "bez zbędnych szczegółów" a potem dokładne wyjaśnienie ekscytacji i podróży do miejsca, które nawet nie bardzo z opisu wskazuje, że kryje się za tym coś istotnego. Po drugie- skoro szuka pracy bo skończył studia i to prawnicze (konkretny kierunek, nie byle ekonomię na wyższej szkole zawodowej w MałoMiasteczkowie) - to powinien już mieć obycie z ludźmi i przetarcie w kwestach lokalowych, choćby związanych z akademikami lub stancją u ciotki z miasta. Pominę kwestię że powinien otrzeć się też o jakieś praktyki i staże, nawet chyba w urzędzie skarbowym czy innym - są obowiązkowym elementem takich studiów, więc pracy nie zaczyna się tak na zielono zupełnie. To powoduje że wątpię że dalej usłyszę wiarygodną i intrygującą historię. Wygląd mieszkania mógłby zdziwić co najwyżej gdyby cena świadczyła, że spodziewał się czegoś innego. Do gramatyki się nie przyczepiam, są lepsi ode mnie. Ja umiem tylko narzekać na fabułę ;)

Nowy Ja cz.I

4
No... cóż... nie żeby nie ciekawiło mnie co takiego się w tym mieszkaniu kryje że bohater zapowiada jaki to horror go nie czeka - ciekawi mnie to. Ale... jednocześnie, sama historia nie jest zbyt wiarygodna, choćby dlatego, że jak jest już po studiach to, no wiesz, studia to raczej nie w małej wiosce. No chyba że robił przez internet, kto wie.

Nowy Ja cz.I

5
Za największą zaletę tekstu uważam pierwsze zdanie, które uważam za niezwykle istotne w kontekście całego tekstu. Zaciekawiło mnie i sprawiło, że chciałem dowiedzieć się, cóż takiego zrobił bohater. Niestety dalej... jest już sporo gorzej. Zaczynamy od pewnych nielogiczności, które pominę, bo wskazały je komentarze wyżej. Zaczynamy od jakichś osób, które zachęciły bohatera do spisania relacji — jeżeli ich tożsamość ma stanowić jakąś tajemnicę, to średnio udało ci się to ubrać w słowa, a jeśli z kolei nie jest to jakoś bardzo istotne, to po prostu wywaliłbym dalszą część akapitu. Zaczęcie relacji od Campellowskiego „zwykłego świata”, to niestety również błąd — jako czytelnik dosyć szybko zacząłem na tym etapie odpływać. Na minus zaliczyć muszę niestety również kwestię edycji: brak wcięć i dywizy rozpoczynające dialogi.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”