Temat zapożyczyłem od Pana Gibsona, który tłumaczył Yankowi Drzazdze jak należy napisać scenariusz.
Znów będę się ośmielał. Tym razem ośmielę się podzielić garścią informacji dotyczących konstrukcji. Wygrzebałem w googlach parę osób, które nie tylko żyją z pisania, ale również z pisania o tym jak pisać. Urządzają warsztaty, sprzedają kursy i podręczniki, spotykają się na konferencjach, itd. I wiele osób z ich wiedzy (nie takiej znowu tajnej) korzysta. Jeśli weźmiecie do ręki Zmierzch Meyer, albo Cyfrową Twierdzę Browna to prawie w ciemno będzie można tam znaleźć typowe elementy konstrukcyjne opowieści rozmieszczone z precyzją celownika laserowego (choć w tych dwóch przypadkach raczej do wiatrówki w promocyjnej cenie).
Talentu się raczej nabyć nie da. Ale już dobrej struktury opowieści da się nauczyć. Pamiętam, że jeszcze w podstawówce na polskim pani opowiadała o podziale sztuk teatralnych na akty. Ta sama struktura wykorzystywana jest z dużym powodzeniem w filmach. Tyle, że nie ma już antraktów tylko co najwyżej porcja reklam. Nie ma też jakichś szczególnych powodów, żeby nie używać jej w książkach. Toteż jest używana i też daje dobre rezultaty. Nie zastąpi pomysłowości, ale jeśli już tę opowieść się wymyśliło i chce się ją zapisać to pozwala uporządkować odpowiednie elementy i ewentualnie uzupełnić, żeby dzieło było z jednej strony kompletne, a z drugiej podane w miarę możliwości w strawnej formie.
W filmach ze względu na zwięzłość formy struktura przestrzegana jest dość rygorystycznie. Książka daje tu trochę więcej możliwości twórczego podejścia do tematu. Niemniej jednak wielu poczytnych autorów jest świadoma możliwości ekranizacji ich prozy więc od razu pisze bardziej pod potencjalny scenariusz.
Ale do rzeczy.
Najpopularniejszy chyba przypadek struktury wieloaktowej przewiduje tych aktów trzy. Początek, środek i koniec. Początek to naturalny stan rzeczy w świecie. Środek to różne aspekty problemu jaki w tym świecie się pojawił. Koniec to rozwiązanie problemu. Wstęp i zakończenie zazwyczaj mają przewidziane po około 25% czasu/objętości każdy. Zakończenie często trochę mniej bo większość rzeczy została już powiedziana/przedstawiona. Teraz tylko trzeba je poskładać. Na środek zostaje nam więc około 50%. W praktyce środek spełnia dość dużo funkcji więc jest dzielony na dwie części. W związku z tym z wygody niektórzy wolą mówić o strukturze czteroaktowej, w której każdy akt ma mniej więcej równą długość. Jak zwał, tak zwał. Faktem jest, że mamy do czynienia z czterema porcjami opowieści.
Akt I
I Bóg stworzył świat. Funkcją tego aktu jest pokazanie normalnego środowiska bohaterów i przede wszystkim przedstawienie tych bohaterów. Określenie do czego dążą, co nimi kieruje i stworzenie dylematu.
Często przed zasadniczym aktem pierwszym tworzy się coś w rodzaju prologu, który ma przykuć uwagę, choć niekoniecznie stanowi element głównej opowieści. W pierwszej sekwencji Poszukiwaczy zaginionej arki na początku jest akcja w dżungli. Sprawa złotego posążka nie pojawia się dalej w filmie, ale sekwencja pozwoliła przedstawić głównych bohaterów i od razu wciągnąć widzów w akcję, żeby nie uciekali z kina. Pierwsza strona w Zmierzchu działa podobnie, chociaż mnie przy książce nie utrzymała. Inaczej mówiąc czasem na początku rzuca się przynętę. Ogólnie pierwsza scena/sekwencja powinna przedstawić miejsce, klimat, a także często głównego bohatera i być może głównego przeciwnika.
Pamiętacie zielone łapsko wyrywające kartkę z pięknej klasycznej bajki o księżniczce uwięzionej w wierzy? To jedna z najdoskonalszych scen otwierających w filmach. W parę sekund dowiadujemy się z czym mamy do czynienia. Jeżeli pójdziemy o krok dalej i skończą się litery to dowiadujemy się, że Shrek mieszka sobie na bagnie, jest ogrem, miejscowi chcą go nadziać na widły, a cała opowieść będzie bajką inną niż wszystkie i do tego jeszcze wyjątkowo śmieszną. W dodatku uważa, że lepiej żyć sobie w samotności, w przeciwieństwie do osła, który uważa, że świetnie jest mieć przyjaciela. W Poszukiwaczach dowiadujemy się, że Jones jest archeologiem. Prowadzi poszukiwania dla dobra nauki, w przeciwieństwie do Belloq’a, który robi to dla własnej korzyści. W Klątwie czarnej perły poznajemy Elizabeth Swann, która chciałaby poznać pirata (co jest niezgodne z normami jej środowiska), a przy okazji czuwa nad nią Norrington, który piratów ma wieszać (co jest zgodne z normami tegoż środowiska). W Madagaskarze dostajemy piękny widok dzikiej przyrody wymalowany na murze Zoo, a niedługo później (choć nie w pierwszej scenie) poznajemy Martiego, który uważa, że miejsc zwierząt jest w dziczy i Alexa, który uważa, że lepiej im w ogrodzie zoologicznym. Twórcy nie czekali, żeby pokazać głównych graczy i zasadniczą oś konfliktu pomiędzy bohaterami. Zrobili to na wstępie. Wewnętrzna motywacja głównych bohaterów zazwyczaj odsłaniana jest bardzo szybko.
Kolejną funkcją pierwszego aktu jest pokazanie „O co chodzi”. Najłatwiej odnaleźć to w filmach. Siedemnasta strona w scenariuszu, siedemnasta minuta w obrazie.
W Shreku (tu akurat ciutek wcześniej, ale film ma tylko 80 minut) jest taka scena, gdzie Shrek mówi zgrai przeciętnych inaczej: „Skąd przyszliście, tam wrócicie.” On zgodnie ze swoją wewnętrzną motywacją chce być sam, więc daje im do zrozumienia, że się ich pozbędzie. Ale oni o niczym innym nie marzą. Są zesłańcami i chcą wrócić. Ogr dostaje owację na stojąco, pelerynkę i kwiaty, i staje się częścią społeczności, ale jeszcze tego nie chce. Ale, ale, miało być pytanie. Czy Shrek nauczy się żyć w grupie?
W Madagaskarze okazuje się, że Marty uciekł z Zoo. Grupa postanawia ruszyć za nim bo uważają, że muszą się trzymać razem. Czy dadzą radę trzymać się razem we wszystkich okolicznościach?
W Klątwie czarnej perły okazuje się, że wybawca Elizabeth to pirat. Norrington chce go powiesić, Elizabeth protestuje. Czy reguł należy przestrzegać bez względu na okoliczności. Itd., itp.
Kolejna rzecz niezbędna w pierwszym akcie to naciśnięcie spustu, fachowo nazywane incydentem inicjującym. Wszyscy już wsiedli, teraz pociąg musi ruszyć. Dotychczasowe (niekoniecznie zwykłe) życie bohaterów rusza w nowym kierunku. Marty ucieka z Zoo (dotrze do dziczy, czy nie dotrze), Jones ma szukać Arki (znajdzie czy nie znajdzie), Shrek dostaje lokatorów (odzyska swoją samotnię czy nie), złoty naszyjnik Elizabeth wysyła tajemny sygnał (co to do ciężkiej cholery za naszyjnik). Ogólnie maszyna ruszyła po szynach i powinien się pojawić jakiś ogólny cel dla bohatera. Ścisłych reguł tu nie ma. Incydent może być w dowolnym miejscu pierwszego aktu. Niektórzy sugerują, żeby nie czekać z nim zbyt długo o ile nie jesteśmy znanym pisarzem albo scenarzystą. Wciągamy czytelnika najszybciej jak się da. Incydent inicjujący to nie zawsze intencja bohatera, czasem skutek zewnętrznych okoliczności. Marty ucieka bo chce, Shrek musi ruszyć tyłek bo ktoś mu przysłał przesiedleńców.
No i ostatnia sprawa do punkt kulminacyjny aktu pierwszego. Pierwsza katastrofa, która pcha bohaterów na określony tor. W Madagaskarze dochodzi do zadymy na dworcu, Shrek musi się zmierzyć z rycerzami, piraci porywają Elizabeth, Jones bije się z nazistami, pali knajpę swojej byłej niedoszłej narzeczonej i dowiaduje się, że ma nowego wspólnika. Wszystkie te filmy są raczej kinem akcji więc punkt zwrotny to jakaś niezła akcja. W dramatach psychologicznych raczej możemy się spodziewać zmiany sytuacji albo nastawienia bohaterów.
Akt II
A w każdym razie jego pierwsza połowa. Jesteśmy już po pierwszej ćwiartce. Wiemy kim jest główny bohater, kto mu oficjalnie pomaga, a kto przeszkadza. Wiemy czego chce wewnętrznie, wiemy do czego dąży w tym konkretnym przypadku. Pierwsza połowa drugiego aktu powinna pokazywać to dążenie metodami oczywistymi z punktu widzenia bohatera. Shrek przyjmuje układ z Farquadem, Zwierzęta na Madagaskarze postanawiają odszukać człowieki, Jones leci do Egiptu, wszyscy chcą ratować uprowadzoną Elizabeth. Bohater przekroczył magiczną bramę i rusza w podróż w nieznane.
Gdzieś w środku tej części powinien pojawić się punkt ogniskujący (tak się to chyba po polsku nazywa), czyli trzeba jeszcze raz przypomnieć zasadnicze pytanie z siedemnastej minuty (a w każdym razie gdzieś z początku książki). Shrek opowiada, że ogry są jak cebula, ale nikt tego nie wie, wszyscy go nienawidzą i dlatego chce mieszkać sam. Alex i Marty zamknięci w skrzyniach awanturują się w sprawie pogryzienia ręki, która ich karmiła, potem na dokładkę jeszcze awantura na plaży zanim spotkają króla Juliana i Sp. Z o.o. Elizabeth dowiaduje się, że Barbosa nie zamierza dotrzymać danego słowa w taki sposób, jakiego oczekiwała. Dowiaduje się również, że Kodeks to nie jest zestaw ścisłych reguł tylko raczej zbiór wskazówek.
No i jeśli jeszcze nie przedstawiliśmy któregoś z bohaterów to raczej jest to ostatni dzwonek.
Szczególną funkcją pełni zakończenie pierwszej połowy drugiego aktu, czyli inaczej punkt środkowy historii. Dlaczego środkowy to chyba nie trudno policzyć. Kolejna poważna „katastrofa” czyli zmiana w życiu bohaterów i dynamice opowieści. Stawka poważnie wzrasta. Zwierzęta dowiadują się, że są w dziczy i żywych człowieków nie ma (koszmar dla Alexa). Shrerk poznaje Fionę, która uważa, że jej wybawiciel powinien dostać jej rękę. Jones ustala gdzie jest Arka. Piraci dowiadują się, że to nie Elizabeth jest dzieckiem, którego poszukują. W dodatku Jack Sparrow (o, przepraszam – kapitan Jack Sparrow) i Legolas… znaczy się Will Turner wyjawiają swój udział w grze.
Zazwyczaj punkt środkowy jest w jakiś sposób odbiciem punktu kulminacyjnego w zakończeniu. Jones odkrywa miejsce złożenia Arki w nieco magicznej ceremonii. Na koniec odbywa się magiczna ceremonia z udziałem samej Arki. Shrek uwalnia księżniczkę od Smoka, a potem od Farquada i złego czaru. Piraci próbują uwolnić się od klątwy przy pomocy złota i krwi.
Akt II
A w każdym razie druga jego część.
W życiu nie ma lekko. Bohaterowie chcieli załatwić sprawę w normalny sposób ale okazało się, że trochę tak się nie da. Do tej pory tylko reagowali na okoliczności, teraz muszą się zacząć wykazywać inicjatywą. Shrek kontynuuje swój plan, ale zaczyna czuć miętę do Fiony. Elizabeth ucieka piratom i dowodzi statkiem, którym przypłynął Sparrow. Marty buduje chatkę na plaży, a Alex z pomocą Melmana wielkie ognisko. Jones udając kopacza organizuje sobie nocne wykopaliska w obozowisku nazistów.
W tej części również musi się przejawić dylemat z siedemnastej minuty. Grupa zwierząt na Madagaskarze znów się jednoczy w domku na plaży. Shrek ucina sobie nocną pogawędkę z osłem na temat tego, że nikt go nie rozumie i nie chce. Załoga zamierza trzymać się kodeksu (reguł) i nie wracać po Sparrowa.
Zakończenie aktu drugiego też musi być z przytupem i powinno być w klimacie „Tak się tego nie załatwi”. Inaczej mówiąc wszystko wydaje się być stracone. Piraci mają Willa, a Elizabeth utknęła na bezludnej wyspie. Shrek stracił Fionę. Jones stracił Arkę. Alex stał się dziki i postanawia zjeść kicającego jak kucyk w krainie tęczy Martyego. Nawet jeśli naszym bohaterom wydawało się, że wszystko idzie jak powinno, to okazuje się, że albo nie idzie, albo nie przynosi spodziewanych rezultatów. Szczególnym przypadkiem jest tu Shrek, który właściwie osiągnął swój cel, ale mu to już nie odpowiada.
No to jak już wszystko zostało popsute, to teraz trzeba by to naprawić.
Akt III
Czyli czego życie nauczyło naszych bohaterów.
Początek aktu trzeciego to odreagowanie porażki i tak zwane olśnienie. To wtedy pojawia się lampka nad głową i nowy lepszy plan z dodatkowymi minutami. Czasem bohater dochodzi do tego sam, a czasem ktoś mu w tym pomaga. Shrek ma konfrontację z osłem, po której rusza za Fioną. Alex ukrywa się w jaskini, ale grupa z pomocą Martyego upomina się o niego. Elizabeth zostaje uwolniona dzięki ognisku na plaży, ale nie chce wracać bez Willa. Jones… ten to zawsze coś wymyśli. Wskakuje do wody i nurkuje za niemieckim okrętem podwodnym, żeby ratować Marion i Arkę.
Czyli ogólnie wiemy już najczęściej wszystko, wiemy co doprowadziło do takiej sytuacji, wiemy czego nie robić i wiemy co zrobić. No to do roboty. Nasz bohater wciela w życie ostateczny plan.
Pora na tzw. Climax, albo inaczej punkt kulminacyjny całej opowieści. Shrek robi zadymę na weselu i całuje Fionę. Alex wraca do grupy i ratuje Martyego przed innymi drapieżnikami. Elizabeth wraca po Williama i wspólnie z Jackiem Sparrowem pozbywają się złych piratów. Jones dzięki boskiej interwencji pozbywa się przeciwników, zdobywa Arkę i ratuje Marion. Ogólnie ostra akcja.
Finałowa scena, albo sekwencja nie musi oznaczać końca opowieści. Często jest jeszcze miejsce na tak zwane dożynki. Bomba wybuchła. Ale na koniec trzeba wszystkich rozliczyć. Czyli każdemu według zasług. Elizabeth może być jednak z Willem, który okazał się być synem pirata i trochę nabroił kradnąc statek. Załoga wraca po Sparrowa, dzięki czemu ten może uciec. Pingwiny organizują imprezkę na plaży, na której Alex zostaje smakoszem ryb.
Bywa też, że jednak po finałowej scenie nie ma już nic więcej do powiedzenia. W Shreku jest tylko imprezka do napisów końcowych.
No i gdzieś w tym całym zakończeniu powinna się znaleźć odpowiedź na kluczowe pytanie. Shrek nauczył się żyć w społeczności. Czasem można nie przestrzegać reguł – w końcu kodeks to nie są ścisłe przepisy, to raczej zbiór wskazówek. Przyjaciele powinni zawsze trzymać się razem i sobie pomagać.
Na koniec warto też pamiętać, że każda z tych czterech części to inne podejście do sprawy bohatera, inna dynamika opowieści. W pierwszej Shrek chce być sam. W drugiej uczy się przyjaźni. W trzeciej miłości. W czwartej akceptuje te relacje. W pierwszej części Elizabeth, żyje zgodnie z regułami. W drugiej przekonuje się, że traci na przestrzeganiu reguł. W trzeciej, akceptuje luźne do nich podejście. W czwartej przekonuje się, że czasem warto się zastanowić, zamiast ślepo ich przestrzegać, nawet jeśli się jest pozytywnym bohaterem.
Pamiętacie jeszcze pary bohaterów z początku tekstu? Zazwyczaj postawa jednego okaże się korzystna, a drugiego nie. Jeden się zmieni, a drugi nie. Shrek zaakceptował przywiązanie, Norrington odstępuje od reguł i nie ściga Sparrowa, Jones przeżył boską interwencję, Alex zaakceptował życie w dziczy. Dość zwięzłe przesłanie, że życie bez miłości i przyjaźnie nie jest pełne, że nie należy ślepo trzymać się reguł, że nie warto być chciwym i że zwierzęta są najszczęśliwsze w swoim naturalnym środowisku.
No to chyba tyle. Jest jeszcze parę innych podejść do struktury opowieści. Ale ogólnie to gryzienie tego samego kotleta tylko z innej strony. Jak kiedyś mi się będzie chciało to może coś skrobnę.
Ponownie pozdrawiam tych, którym chciało się czytać do samego końca:)
Trochę mi ciężko teraz z powodu tego tekstu, bo sam jeszcze nic nie wydałem. Czuję się jak krytyk literacki, kibic albo impotent. Wszyscy wiedzą jak, ale żaden nie potrafi;)
2
Podchodziłem do tekstu sceptycznie, ale szybko mnie przekonałeś. Jest konkret, jest ogólny podział - jest miło. Ale czegoś jednak brakuje, trochę szczegółów, mniej oczywistych oczywistości. To nie wygląda mi na artykuł, raczej na jakiś wstępniak do książki "jak pisać scenariusze", czy coś w podobie. Niemniej, jako kompletny ignorant dowiedziałem się mniej więcej "jak to się buduje" i jest mi z tym dobrze 

Victory is mine!
3
Odniosłam identyczne wrażenie jak Stewie - to jest bardziej jak poradnik pt. "Jak pisać scenariusz". Ale przyjemnie mi się to czytało i przy okazji dowiedziałam się też paru niezbędnych rzeczy, za co ci dziękuję, Seener 

Każdego ranka, każdej nocy
Dla męki ktoś na świat przychodzi.
Jedni się rodzą dla radości,
Inni dla nocy i ciemności.
Wieczność kocha dzieła czasu.
– William Blake
Dla męki ktoś na świat przychodzi.
Jedni się rodzą dla radości,
Inni dla nocy i ciemności.
Wieczność kocha dzieła czasu.
– William Blake
4
Może to dlatego, że w przykładach posłużyłem się wyłącznie filmami. Zrobiłem to ponieważ są prawdopodobnie znane szerszej publiczności. Wybierałem takie, które – jak mi się zdaje – większość ludzi miała szansę zobaczyć choćby w telewizji. Poza tym język filmowy (i scenariuszowy) jest dużo bardziej skodyfikowany niż książkowy. Z tego powodu więcej w sieci porad w kontekście filmu. W książce można trochę bardziej poszaleć:). Rozciągnąć sekwencję, upchać więcej wydarzeń, opowiadać dwie historie równolegle, itd. Tylko czy to coś zmienia? Opowieść to opowieść. Zrobienie filmu kosztuje zazwyczaj jednak więcej niż wydanie książki, w związku z tym przy kwalifikowaniu scenariusza do produkcji przywiązuje się dużo większą uwagę do elementów konstrukcyjnych. Inaczej trzeba będzie wydać dużo więcej na reklamę, albo ściągać wycieczki szkolne. Nieudane eksperymenty w postaci książkowej kosztują mniej.
Opisany powyżej schemat występuje w książkach więc niech was nie zmylą przykłady filmowe. Aczkolwiek nie we wszystkich jest użyty w postaci kompletnej. Jednak rozwiązanie fabularne, odpowiedź na pytanie dramatyczne, przesłanie, rozliczenie bohaterów zazwyczaj jest. Jeśli akurat sprzedają się koksy z mieczami to czasem pewnie wydawcy odpuszczają takie rzeczy, byle tylko podrzucić czytelnikom coś nowego, póki jeszcze schodzi. Aktualnie podobna sytuacja ma miejsce z wampirami. Temat się sprzedał trzeba go wydoić. Ale jeśli weźmiecie do ręki Zmierzch to średnio co sto stron coś się stanie. Może nie będzie lądować ufo i nie wybuchnie bomba atomowa, ale w relacji Belli i Edwarda coś wyraźnie się zmieni. Tu akurat z jednej strony pointy są emocjonalne, z drugiej opierają się na „wampiryźmie” Edka. Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że książka ma około 400 stron to akurat wychodzi nam, że koło 100 koniec aktu I, potem na 200 punkt środkowy, 300 – koniec aktu II, no i w okolicach końca punkt kulminacyjny całej opowieści. Tylko, że Pani Meyer jest stosunkowo młodą pisarką. W sensie, że pisze aktualnie. Przeszła zapewne edukacją w tym zakresie i od razu pisała pod potencjalną ekranizację. Tak jak zresztą cała rzesza współczesnych pisarzy Amerykańskich (i nie tylko), którzy nigdy nie zostali zekranizowani, a może nawet wydani. Dla odmiany taki H. Sienkiewicz pisząc Potop, nie myślał raczej jeszcze o ekranizacji i nie mierzył sobie z linijką punktów zwrotnych, ale jednak wiele elementów tej struktury opowieści u niego występuje.
Co do jakichś dodatkowych wskazówek, to coś tam jeszcze w swojej biblioteczce posiadam. Może się zbiorę i skrobnę jeszcze coś o bohaterach i drodze jaką przebywają podczas opowieści.
Dziś mogę dodać dwie sprawy.
1.
Każdy bohater (albo prawie każdy) powinien mieć jasno określony cel (niekoniecznie od razu znany czytelnikowi) i z niego na koniec rozliczony. Farquad chce zostać królem, ale jest zły i nie zostaje. Osioł chce mieć przyjaciela i ma. Shrek chce być sam, ale tylko mu się tak zdaje więc nie zostaje sam tylko znajduje swoją społeczność. Fiona ma cały plan, żeby być uwolnioną, pocałowaną i odczarowaną. I wszystko się staje. Elizabeth już na początku mówi, że chciała by pirata i zostaje z młodym Turnerem, który odkrywa w sobie pirata. Will Turner chce Elizabeth i ją dostaje. Sparrow chce odzyskać czarną perłę i ją odzyskuje. Piraci chcą się uwolnić od klątwy i się uwalniają. Norrington chce wieszać piratów i nie wiesza, bo akurat stał po przegranej stronie pytania – podobnie jak Shrek zresztą.
2.
Opowieść dzieli się na cztery części, z których każda ma swój cel. W trzecim kawałku Shreka (pomiędzy uwolnieniem Fiony a oddaniem jej Farquadowi) ogr i królewna mają się zakochać. No to na dzień dobry Fiona podsłuchuje zwierzenia Shreka, który przy świetle księżyca opowiada osiołkowi jak to mają go za złego i głupiego i chcą mu zrobić wentylację widłami. Nadmieniam, że jest akurat noc i królewna ma postać ogrzycy. Wszystkie jej lęki związane z tym stanem uosabia, zna z praktyki i przede wszystkim rozumie Shrek. Znalazła kogoś bliskiego sobie. Serce jej mięknie i rano robi jajecznicę, a potem beka i spuszcza łomot chłoptasiom w rajtuzach. W tym momencie już wiemy z poprzednich scen, że Shrek lubi dobrze zjeść (ach ta wykwintna kolacja przy świecy z wosku z uszu;), dać czadu mało dyplomatycznym otworem (usypianie ryb przy literach początkowych) i od czasu do czasu komuś przywalić, tak dla higieny psychicznej (turniej na zamku). Jakbyśmy mieli jeszcze wątpliwości to osioł mówi wprost „Trafił swój na swego.” Dany ogr znalazł kogoś bliskiego sobie.
Najważniejsze to ustalić jaki etap przemiany, albo jaki stan w danym kawałku chcemy przedstawić i dobrać do tego metodę. W książce czas ani budżet nas tak nie trzyma więc oczywiści historia rodzenia się uczucia mogłaby być dłuższa i bardziej rozbudowana. Ale niezależnie od ogólnej historii każdy bohater ewoluuje zazwyczaj przez poszczególne części opowieści. Trzeba to uwzględnić i... opowiedzieć. Kmicic awanturnik gromi mieszczan nie chcących dać obroku i urządza imprezkę z polowaniem na sikorki. O spaleniu Wołmontowicz nie wspominając. Kmicic chcący się nawrócić, ale stawiający na złego konia (czyli imć Radziwiła) to już zupełnie inny etap – pogrąża się ale z powodu przysięgi i manipulacji zwierzchnika. Też trzeba to było zobrazować konkretnymi wydarzeniami. Kmicic nr 3, czyli Babinicz dzielnie walczy ze Szwedem. A to klasztor obroni, a to króla uratuje. Coś mu tam trzeba podsunąć, żeby się wykazał. Wreszcie Kmicic bohater, który już pod swoim nazwiskiem u boku króla przegania Szwedów precz zyskując ostateczne odkupienie duszy i nazwiska. A przecież Sienkiewicz Shreka wtedy jeszcze nie oglądał...
3. Mały bonus:)
Często używaną sztuczką jest podział czterech części opowieści na sekwencje. W filmach zazwyczaj każda składa się z dwóch, ale jak film jest dłuższy to bywa, że któryś z kawałków aktu II, albo nawet oba składają się z części trzech. Za to akt III w krótszych filmach bywa jednoczęściowy. W książce, zwłaszcza jak jest gruba też tych części może być więcej. Każda kończy się jakimś małym punktem kulminacyjnym, chociaż te punkty związane z kluczowymi etapami całej opowieści są oczywiście mocniej zarysowane.
Zakończenia sekwencji w Shreku.
1. Zadyma z osiołkiem zakończona w lesie przez ogra. Się działo, ale bez przesady.
2. Zesłańcy pojawiają się na działce Shreka. Koniec aktu I.
3. Zadyma na turnieju u Farquada. Mogli się dogadać od razu, ale potrzebna była jakaś pożądna akcja w tym momencie.
4. Shrek uwalnia Fionę. Punkt środkowy – oj działo się, działo.
5. Zadyma w lesie z Romanem, akordeonistą i resztą kumpli.
6. Fiona okazuje się być trochę ogrzycą, a na skutek nieporozumienia Shrek sprowadza Farquada. Koniec aktu II.
7. Kłótnia między osiołkiem i ogrem na tle światopoglądowym. Dość krótki ten akt trzeci więc, sprawa została załatwiona małym kapiszonem, ale ważnym dla rozwoju akcji.
8. Bum. Dobro zwycięża, zło zostaje zeżarte. Punkt kulminacyjny całej opowieści, koniec aktu III, koniec filmu.
Ogłoszenia parafialne na koniec.
Gdyby istniał jakiś konkretny w 100% skuteczny sposób na napisanie dobrej historii, to ludzie zabijaliby się o książki, a wokół empików stacjonowałoby wojsko z ostrą amunicją. Cokolwiek znajdziecie, będą to tylko porady, wskazówki, schematy, które sprawdziły się lepiej niż inne. Nie zastąpi to talentu ani pomysłowości. Historię najpierw trzeba wymyśleć. Cała ta struktura to tylko rusztowanie, na które można ją nawlec. O tyle pomocne, że nie raz ma się tylko zalążek pomysłu – bohatera, scenę, ciekawy konflikt. Takie rusztowanie pomaga trochę zorganizować resztę i przede wszystkim ustalić czego jeszcze może brakować. Ale nie zastępuje procesu twórczego – tu jest się zdanym głównie na siebie. Porady Pana Andrzeja Pilipiuka, żeby poznawać świat, ludzi, zwiedzać czytać czy oglądać są jak najbardziej na miejscu. Mózg potrzebuje materii w postaci wiedzy i doświadczeń. Przypadki w których nastolatek mający problemy z interpretacją świata, Boga i samego siebie zbawi świat swoją literaturą są na tyle znikome, że w ogólnych rozważaniach można je chyba pominąć.
[ Dodano: Pią 22 Kwi, 2011 ]
Okres przedświąteczny zaowocował odrobiną wolnego czasu. Może więc spożytkuję go na coś w miarę pożytecznego.
Groziłem kiedyś, że dobiorę się do skóry bohaterom i pora dotrzymać słowa. Zanim jednak zaczniemy ich ćwiartować na czynniki pierwsze potrzebna będzie odpowiednia perspektywa. Czyli gdzie właściwie jesteśmy.
Historie ogólnie rozgrywają się w dwóch światach. Ten zewnętrzny to wszystko to co widać (albo i nie widać, ale jest). Ten wewnętrzny to wszystko to co siedzi w człowieku – przekonania, postrzeganie, sposób myślenia. Każdy z tych światów można podzielić jeszcze na dwie części. Stan rzeczy, czyli jak jest i procesy czyli jak to się zmienia. Zazwyczaj historie opowiadają interakcję pomiędzy tymi elementami. Np. ludzie na wyspie wycinają drzewa potrzebne do rusztowań przy stawianiu nowych pomników (proces) co prowadzi do zagłady ekosystemu wyspy i wyginięcia całego plemienia (stan), przekonanie, że ludzie innej rasy są gorsi (stan) prowadzi do odmawiania im równouprawnienia (proces) skutkiem czego jest pojawienie się niewolnictwa (stan), wyschnięcie źródła wody (stan) powoduje, że mieszkańcy wyruszają szukać nowego miejsca do osiedlenia (proces).
Oczywiście czasem stan umysłu prowadzi do procesów fizycznych, zmiany w umysłach powodują kształtowanie nowego stanu świata fizycznego itd. Generalnie w życiu zazwyczaj jest to łańcuch stan-proces-stan-proces… W historii lepiej nie przeciągać struny bo wyjdzie serial brazylijski i czytelnik może nie załapać o co autorowi właściwie chodzi.
Po co nam to wszystko? Bohaterowie historii coś przecież robią i coś myślą. Trzeba ich więc jakoś do tej rzeczywistości fizyczno-mentalnej przypiąć.
Pewnie wypadało by zacząć od tak zwanego głównego bohatera (od razu przypominają mi się lekcje języka polskiego z podstawówki). Jednak głównego bohatera zostawimy sobie na deser. Nie dlatego, że jest mało ważny, ale dla tego, że jest on subiektywnym wyborem autora, który postanawia wybrać perspektywę z jakiej pokaże swoją historię. Można się w tym momencie zastanowić jak wyglądałaby bajka o pewnym dobrze znanym ogrze, gdyby opowiedzieć ją z perspektywy pewnej znanej księżniczki uwięzionej w wierzy. Historia byłaby dokładnie ta sama ale wydźwięk prawdopodobnie zupełnie inny. Zaczniemy raczej od spojrzenia na obiektywne funkcje postaci w opowieści, a dopiero potem pomyślimy o ustawieniu lunety, przez którą ja obejrzymy.
Protagonista
Podstawową postacią, której można poszukać w każdej historii jest tzw. Protagonista. Podobno najłatwiej go poznać po tym, że przechodzi największą przemianę w całej opowieści. Jego główną motywacją jest dążenie do jakiegoś celu (świat fizyczny) i przekonanie, które się z tym wiąże (świat wewnętrzny). Np. „Chcę być sam bo inni mnie nie rozumieją” (przekonanie) „dlatego pozbędę się bandy przeciętnych inaczej z mojego bagna” ( dążenie). „jestem silnym facetem, który kocha swoja rodzinę i nie daje sobą pomiatać” (przekonanie) „dlatego zabiję każdego, kto występuje przeciwko nam” (dążenie). Często przekonanie lub dążenie jest odbiciem interesów grupy którą taka postać reprezentuje.
Antagonista
Ponieważ nieszczęścia chodzą parami nasz protagonista potrzebuje przeciwnika. Jest nim antagonista. Najłatwiej poznać go po tym, że chce zupełnie odwrotnego skutku. Nie chce, żeby protagonista osiągnął swój cel (bo ma w tym jakiś swój interes). Chce również, żeby protagonista zmienił zdanie, przemyślał swój pogląd. Czasem dążeniem protagonisty jest przeszkodzić antagoniście, a antagonisty – nie dopuścić do tego. Np. policjant ścigający terrorystę przygotowującego zamach.
Para protagonista-antagonista to główna oś historii. Wokół nich toczy się zazwyczaj cała fabuła. Ale to nie wszyscy. Każdy przecież potrzebuje przyjaciół.
Strażnik.
Nikt nie jest samowystarczalny. Nasza ostoja w postaci protagonisty czasem się zastanawia, czasem ma trudności. Ktoś musi go czasem ustawić. Strażnik to ktoś kto od strony fizycznej pomaga – a to rękę poda, a to kieliszek napełni, a to fechtunku nauczy. Ale też czasem musi poukładać w głowie. Podpowie protagoniście, że aby odszukać zagubione dziecko w lesie nie trzeba go od razu całego wykarczować. Zapewnia więc pomoc fizyczną i utrzymanie prawidłowej postawy psychicznej. Ale nie jest sam.
Kontagonista.
To postać dość oryginalna dla większości teorii. Prawa ręka zła. Reprezentant interesów antagonisty. Sam jest tylko sługą zła, ale tym który staje na pierwszej linii. Knuje, kombinuje i jątrzy. Podstawi nogę, podeśle atrakcyjną panienkę zarażoną syfilisem, nie opuści deski w toalecie. Słowem będzie się naprzykrzał. Jego funkcja jest przeszkadzanie i wodzenie protagonisty na pokuszenie. Cokolwiek, byle zepchnąć go z obranej ścieżki. Wszyscy wiemy kto jest czarnym charakterem w Gwiezdnych Wojnach (chodzi o pierwszy czyli IV klasyczny epizod). Astmatyczny Vader budzi grozę gdy tylko się pojawi. Ale czy on jest antagonistą? Cała wojna toczy się przecież nie przeciwko Vaderowi. Jego usunięcie niczego nie zmieni. Wojna jest przeciwko Imperium. To ono jest antagonistą – reprezentowanym w filmie przez nieco pomarszczonych dowódców wojskowych. Vader jest ręką zła, które staje przeciwko wrogom imperium.
Strażnik i kontagonista też tworzą swego rodzaju parę. Jeden wspiera bohatera, drugi rzuca mu pod nogi kłody.
Poza tymi głównymi graczami często w historiach pojawiają się jeszcze pomocnicy (zazwyczaj w obozie głównego bohatera).
Entuzjasta
Wspomoże protagonistę bez żadnych pytań. Nie ma większych wątpliwości jeżeli chodzi o podążanie w wyznaczonym przez niego kierunku. Kto jest takim pomocnikiem w Gwiezdnych Wojnach? Podpowiem, że jest ich dwóch.
Sceptyk
Ten dla odmiany uważa, że pomysły są bez sensu i przeciwstawia się ich realizacji. Co nie znaczy, że nie przykłada ręki do ich realizacji. Po prostu poprzez niego można podrzucić wątpliwości bądź minusy działania czy postawy.
Rozsądek
Ta postać argumentuje logicznie działania i zachowania. Zachowuje kontrolę nad sytuacją i analizuje ją na zimno.
Emocje
Drugi biegun logiki. Strona emocjonalna często wiążąca się z brakiem zimniej oceny i reakcjami niekontrolowanymi. Nie zawsze wiąże się to negatywnym odbiorem. Jeżeli dwie osoby się kochają, ale sobie tego nie mówią bo logika podpowiada, że nie powinny być parą, to może się okazać, że niekontrolowane emocje doprowadzają do ujawnienia uczuć i wszyscy żyją długo i szczęśliwie.
Podsumowując:
Protagonista – dążenie, przekonanie.
Antagonista – zapobieganie realizacji dążenia, próba zmiany przekonań.
Strażnik – pomoc, sumienie.
Kontagonista – przeszkadzanie, kuszenie.
Entuzjasta – wsparcie, wiara.
Sceptyk – opozycja, kwestionowanie.
Rozsądek – kontrola sytuacji, logika.
Emocje – brak kontroli, uczucia.
W sumie osiem potencjalnych postaci i dwa razy więcej motywacji.
A co jeśli w naszej historii są tylko dwie postacie?
Tymi charakterystykami można obdzielić dość swobodnie naszych bohaterów, łączyć je, dzielić. W Ojcu chrzestnym motorem fizycznego zagrożenia dla rodziny jest Barzini, ale już zmianę poglądów próbuje zrealizować Turek Solozzo (faktem jest, że pośrednio przez tego pierwszego przysłany). Tak więc funkcje antagonisty zostały rozdzielone. W Gwiezdnych Wojnach rolę entuzjasty pełnią dwa roboty. Jeden jest odważny, drugi odważny inaczej ale generalnie master Luke może liczyć, że zrobią wszystko co każe. Oba służą wsparciem chociaż w jednym wiary jest trochę mniej.
Teraz parę słów o lunecie czyli perspektywie z jakiej opowiadana jest historia. W jednym z wcześniejszych artykułów była mowa o pytaniu jakie pada gdzieś na początku historii i dwóch postaciach, które mają być sprzecznymi odpowiedziami na nie. To jest nasza perspektywa. Główny bohater i… No właśnie. Może to być przeciwnik, ale może to być ktoś z jego obozu, kto widzi rozwiązanie sprawy w inny sposób. W Piratach z Karaibów perspektywa jest bardziej obiektywna. Trochę widać Willa, trochę Sparowa, a trochę Elizabeth – chociaż to ostatecznie Will okazuje się być protagonistą (z pomocnika kowala staje się piratem) – to zasadnicze pytanie powstało między Elizabeth a Norringtonem. W Chinatown cała historia pokazana jest bardziej subiektywnie z pozycji detektywa.
Tak czy inaczej musimy się na coś zdecydować. W każdym razie nie zawsze musimy patrzeć oczami protagonisty. Kogokolwiek byśmy jednak nie wybrali staje się on naszym głównym bohaterem. Perspektywą, albo lornetką. Możemy np. pokazać walkę o władzę w świecie wampirów z perspektywy kobiety, która nie jest wampirem, a jedynie w jednym z nich się zakochała.
Jak już wybraliśmy głównego bohatera to teraz potrzebny nam kontrast, ktoś kto się z nim będzie spotykał i ostatecznie pozwoli pokazać czy droga wybrana przez bohatera jest dobra czy zła. Ogólnie główny bohater może pozostać przy obranej drodze albo się zmienić. Kontrast zazwyczaj zrobi na odwrót. Jeśli główny bohater się zmieni to kontrast musi pozostać przy swoim, jeśli główny bohater zostaje przy swoim to kontrast ostatecznie uznaje, że lepiej się zmienić.
Osiołek przez całą historię jest zwolennikiem życia w grupie i się na koniec zmienia i akceptuje życie w grupie. Michael Corleone i Key Adams chcą uczciwego życia w rodzinie nie będącej mafią, ale Michael na koniec się zmienia i zostaje ojcem chrzestnym. Lester w American Beauty postanawia na początku żyć zgodnie ze swoimi marzeniami i mimo przeszkód na koniec (mimo, że tragiczny) przez chwilę czuje się szczęśliwy. Jego żona przekonuje się, że jej droga nie przyniosła jej szczęścia. Przechodzi zmianę, ale jest już trochę za późno.
Czasem doświadczenia powodują, że główny bohater zmienia swoją drogę, czasem utwierdzają go w przekonaniu, że dobrze poszedł. Kontrast potrzebny jest, żeby pokazać druga możliwość i porównać je do siebie.
W zależności od tego czy piszemy dramat czy bajkę zmian może być pozytywna lub negatywna.
Wszystko zależy od tego co naszą historią chcemy opowiedzieć.
Następnym razem może napiszę cos o czterech historiach w jednej czyli dlaczego polskie romki (romantyczne komedie, nie zamierzam nikogo urazić) są żenujące.
Ponownie pozdrawiam wytrwałych.
Opisany powyżej schemat występuje w książkach więc niech was nie zmylą przykłady filmowe. Aczkolwiek nie we wszystkich jest użyty w postaci kompletnej. Jednak rozwiązanie fabularne, odpowiedź na pytanie dramatyczne, przesłanie, rozliczenie bohaterów zazwyczaj jest. Jeśli akurat sprzedają się koksy z mieczami to czasem pewnie wydawcy odpuszczają takie rzeczy, byle tylko podrzucić czytelnikom coś nowego, póki jeszcze schodzi. Aktualnie podobna sytuacja ma miejsce z wampirami. Temat się sprzedał trzeba go wydoić. Ale jeśli weźmiecie do ręki Zmierzch to średnio co sto stron coś się stanie. Może nie będzie lądować ufo i nie wybuchnie bomba atomowa, ale w relacji Belli i Edwarda coś wyraźnie się zmieni. Tu akurat z jednej strony pointy są emocjonalne, z drugiej opierają się na „wampiryźmie” Edka. Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że książka ma około 400 stron to akurat wychodzi nam, że koło 100 koniec aktu I, potem na 200 punkt środkowy, 300 – koniec aktu II, no i w okolicach końca punkt kulminacyjny całej opowieści. Tylko, że Pani Meyer jest stosunkowo młodą pisarką. W sensie, że pisze aktualnie. Przeszła zapewne edukacją w tym zakresie i od razu pisała pod potencjalną ekranizację. Tak jak zresztą cała rzesza współczesnych pisarzy Amerykańskich (i nie tylko), którzy nigdy nie zostali zekranizowani, a może nawet wydani. Dla odmiany taki H. Sienkiewicz pisząc Potop, nie myślał raczej jeszcze o ekranizacji i nie mierzył sobie z linijką punktów zwrotnych, ale jednak wiele elementów tej struktury opowieści u niego występuje.
Co do jakichś dodatkowych wskazówek, to coś tam jeszcze w swojej biblioteczce posiadam. Może się zbiorę i skrobnę jeszcze coś o bohaterach i drodze jaką przebywają podczas opowieści.
Dziś mogę dodać dwie sprawy.
1.
Każdy bohater (albo prawie każdy) powinien mieć jasno określony cel (niekoniecznie od razu znany czytelnikowi) i z niego na koniec rozliczony. Farquad chce zostać królem, ale jest zły i nie zostaje. Osioł chce mieć przyjaciela i ma. Shrek chce być sam, ale tylko mu się tak zdaje więc nie zostaje sam tylko znajduje swoją społeczność. Fiona ma cały plan, żeby być uwolnioną, pocałowaną i odczarowaną. I wszystko się staje. Elizabeth już na początku mówi, że chciała by pirata i zostaje z młodym Turnerem, który odkrywa w sobie pirata. Will Turner chce Elizabeth i ją dostaje. Sparrow chce odzyskać czarną perłę i ją odzyskuje. Piraci chcą się uwolnić od klątwy i się uwalniają. Norrington chce wieszać piratów i nie wiesza, bo akurat stał po przegranej stronie pytania – podobnie jak Shrek zresztą.
2.
Opowieść dzieli się na cztery części, z których każda ma swój cel. W trzecim kawałku Shreka (pomiędzy uwolnieniem Fiony a oddaniem jej Farquadowi) ogr i królewna mają się zakochać. No to na dzień dobry Fiona podsłuchuje zwierzenia Shreka, który przy świetle księżyca opowiada osiołkowi jak to mają go za złego i głupiego i chcą mu zrobić wentylację widłami. Nadmieniam, że jest akurat noc i królewna ma postać ogrzycy. Wszystkie jej lęki związane z tym stanem uosabia, zna z praktyki i przede wszystkim rozumie Shrek. Znalazła kogoś bliskiego sobie. Serce jej mięknie i rano robi jajecznicę, a potem beka i spuszcza łomot chłoptasiom w rajtuzach. W tym momencie już wiemy z poprzednich scen, że Shrek lubi dobrze zjeść (ach ta wykwintna kolacja przy świecy z wosku z uszu;), dać czadu mało dyplomatycznym otworem (usypianie ryb przy literach początkowych) i od czasu do czasu komuś przywalić, tak dla higieny psychicznej (turniej na zamku). Jakbyśmy mieli jeszcze wątpliwości to osioł mówi wprost „Trafił swój na swego.” Dany ogr znalazł kogoś bliskiego sobie.
Najważniejsze to ustalić jaki etap przemiany, albo jaki stan w danym kawałku chcemy przedstawić i dobrać do tego metodę. W książce czas ani budżet nas tak nie trzyma więc oczywiści historia rodzenia się uczucia mogłaby być dłuższa i bardziej rozbudowana. Ale niezależnie od ogólnej historii każdy bohater ewoluuje zazwyczaj przez poszczególne części opowieści. Trzeba to uwzględnić i... opowiedzieć. Kmicic awanturnik gromi mieszczan nie chcących dać obroku i urządza imprezkę z polowaniem na sikorki. O spaleniu Wołmontowicz nie wspominając. Kmicic chcący się nawrócić, ale stawiający na złego konia (czyli imć Radziwiła) to już zupełnie inny etap – pogrąża się ale z powodu przysięgi i manipulacji zwierzchnika. Też trzeba to było zobrazować konkretnymi wydarzeniami. Kmicic nr 3, czyli Babinicz dzielnie walczy ze Szwedem. A to klasztor obroni, a to króla uratuje. Coś mu tam trzeba podsunąć, żeby się wykazał. Wreszcie Kmicic bohater, który już pod swoim nazwiskiem u boku króla przegania Szwedów precz zyskując ostateczne odkupienie duszy i nazwiska. A przecież Sienkiewicz Shreka wtedy jeszcze nie oglądał...
3. Mały bonus:)
Często używaną sztuczką jest podział czterech części opowieści na sekwencje. W filmach zazwyczaj każda składa się z dwóch, ale jak film jest dłuższy to bywa, że któryś z kawałków aktu II, albo nawet oba składają się z części trzech. Za to akt III w krótszych filmach bywa jednoczęściowy. W książce, zwłaszcza jak jest gruba też tych części może być więcej. Każda kończy się jakimś małym punktem kulminacyjnym, chociaż te punkty związane z kluczowymi etapami całej opowieści są oczywiście mocniej zarysowane.
Zakończenia sekwencji w Shreku.
1. Zadyma z osiołkiem zakończona w lesie przez ogra. Się działo, ale bez przesady.
2. Zesłańcy pojawiają się na działce Shreka. Koniec aktu I.
3. Zadyma na turnieju u Farquada. Mogli się dogadać od razu, ale potrzebna była jakaś pożądna akcja w tym momencie.
4. Shrek uwalnia Fionę. Punkt środkowy – oj działo się, działo.
5. Zadyma w lesie z Romanem, akordeonistą i resztą kumpli.
6. Fiona okazuje się być trochę ogrzycą, a na skutek nieporozumienia Shrek sprowadza Farquada. Koniec aktu II.
7. Kłótnia między osiołkiem i ogrem na tle światopoglądowym. Dość krótki ten akt trzeci więc, sprawa została załatwiona małym kapiszonem, ale ważnym dla rozwoju akcji.
8. Bum. Dobro zwycięża, zło zostaje zeżarte. Punkt kulminacyjny całej opowieści, koniec aktu III, koniec filmu.
Ogłoszenia parafialne na koniec.
Gdyby istniał jakiś konkretny w 100% skuteczny sposób na napisanie dobrej historii, to ludzie zabijaliby się o książki, a wokół empików stacjonowałoby wojsko z ostrą amunicją. Cokolwiek znajdziecie, będą to tylko porady, wskazówki, schematy, które sprawdziły się lepiej niż inne. Nie zastąpi to talentu ani pomysłowości. Historię najpierw trzeba wymyśleć. Cała ta struktura to tylko rusztowanie, na które można ją nawlec. O tyle pomocne, że nie raz ma się tylko zalążek pomysłu – bohatera, scenę, ciekawy konflikt. Takie rusztowanie pomaga trochę zorganizować resztę i przede wszystkim ustalić czego jeszcze może brakować. Ale nie zastępuje procesu twórczego – tu jest się zdanym głównie na siebie. Porady Pana Andrzeja Pilipiuka, żeby poznawać świat, ludzi, zwiedzać czytać czy oglądać są jak najbardziej na miejscu. Mózg potrzebuje materii w postaci wiedzy i doświadczeń. Przypadki w których nastolatek mający problemy z interpretacją świata, Boga i samego siebie zbawi świat swoją literaturą są na tyle znikome, że w ogólnych rozważaniach można je chyba pominąć.
[ Dodano: Pią 22 Kwi, 2011 ]
Okres przedświąteczny zaowocował odrobiną wolnego czasu. Może więc spożytkuję go na coś w miarę pożytecznego.
Groziłem kiedyś, że dobiorę się do skóry bohaterom i pora dotrzymać słowa. Zanim jednak zaczniemy ich ćwiartować na czynniki pierwsze potrzebna będzie odpowiednia perspektywa. Czyli gdzie właściwie jesteśmy.
Historie ogólnie rozgrywają się w dwóch światach. Ten zewnętrzny to wszystko to co widać (albo i nie widać, ale jest). Ten wewnętrzny to wszystko to co siedzi w człowieku – przekonania, postrzeganie, sposób myślenia. Każdy z tych światów można podzielić jeszcze na dwie części. Stan rzeczy, czyli jak jest i procesy czyli jak to się zmienia. Zazwyczaj historie opowiadają interakcję pomiędzy tymi elementami. Np. ludzie na wyspie wycinają drzewa potrzebne do rusztowań przy stawianiu nowych pomników (proces) co prowadzi do zagłady ekosystemu wyspy i wyginięcia całego plemienia (stan), przekonanie, że ludzie innej rasy są gorsi (stan) prowadzi do odmawiania im równouprawnienia (proces) skutkiem czego jest pojawienie się niewolnictwa (stan), wyschnięcie źródła wody (stan) powoduje, że mieszkańcy wyruszają szukać nowego miejsca do osiedlenia (proces).
Oczywiście czasem stan umysłu prowadzi do procesów fizycznych, zmiany w umysłach powodują kształtowanie nowego stanu świata fizycznego itd. Generalnie w życiu zazwyczaj jest to łańcuch stan-proces-stan-proces… W historii lepiej nie przeciągać struny bo wyjdzie serial brazylijski i czytelnik może nie załapać o co autorowi właściwie chodzi.
Po co nam to wszystko? Bohaterowie historii coś przecież robią i coś myślą. Trzeba ich więc jakoś do tej rzeczywistości fizyczno-mentalnej przypiąć.
Pewnie wypadało by zacząć od tak zwanego głównego bohatera (od razu przypominają mi się lekcje języka polskiego z podstawówki). Jednak głównego bohatera zostawimy sobie na deser. Nie dlatego, że jest mało ważny, ale dla tego, że jest on subiektywnym wyborem autora, który postanawia wybrać perspektywę z jakiej pokaże swoją historię. Można się w tym momencie zastanowić jak wyglądałaby bajka o pewnym dobrze znanym ogrze, gdyby opowiedzieć ją z perspektywy pewnej znanej księżniczki uwięzionej w wierzy. Historia byłaby dokładnie ta sama ale wydźwięk prawdopodobnie zupełnie inny. Zaczniemy raczej od spojrzenia na obiektywne funkcje postaci w opowieści, a dopiero potem pomyślimy o ustawieniu lunety, przez którą ja obejrzymy.
Protagonista
Podstawową postacią, której można poszukać w każdej historii jest tzw. Protagonista. Podobno najłatwiej go poznać po tym, że przechodzi największą przemianę w całej opowieści. Jego główną motywacją jest dążenie do jakiegoś celu (świat fizyczny) i przekonanie, które się z tym wiąże (świat wewnętrzny). Np. „Chcę być sam bo inni mnie nie rozumieją” (przekonanie) „dlatego pozbędę się bandy przeciętnych inaczej z mojego bagna” ( dążenie). „jestem silnym facetem, który kocha swoja rodzinę i nie daje sobą pomiatać” (przekonanie) „dlatego zabiję każdego, kto występuje przeciwko nam” (dążenie). Często przekonanie lub dążenie jest odbiciem interesów grupy którą taka postać reprezentuje.
Antagonista
Ponieważ nieszczęścia chodzą parami nasz protagonista potrzebuje przeciwnika. Jest nim antagonista. Najłatwiej poznać go po tym, że chce zupełnie odwrotnego skutku. Nie chce, żeby protagonista osiągnął swój cel (bo ma w tym jakiś swój interes). Chce również, żeby protagonista zmienił zdanie, przemyślał swój pogląd. Czasem dążeniem protagonisty jest przeszkodzić antagoniście, a antagonisty – nie dopuścić do tego. Np. policjant ścigający terrorystę przygotowującego zamach.
Para protagonista-antagonista to główna oś historii. Wokół nich toczy się zazwyczaj cała fabuła. Ale to nie wszyscy. Każdy przecież potrzebuje przyjaciół.
Strażnik.
Nikt nie jest samowystarczalny. Nasza ostoja w postaci protagonisty czasem się zastanawia, czasem ma trudności. Ktoś musi go czasem ustawić. Strażnik to ktoś kto od strony fizycznej pomaga – a to rękę poda, a to kieliszek napełni, a to fechtunku nauczy. Ale też czasem musi poukładać w głowie. Podpowie protagoniście, że aby odszukać zagubione dziecko w lesie nie trzeba go od razu całego wykarczować. Zapewnia więc pomoc fizyczną i utrzymanie prawidłowej postawy psychicznej. Ale nie jest sam.
Kontagonista.
To postać dość oryginalna dla większości teorii. Prawa ręka zła. Reprezentant interesów antagonisty. Sam jest tylko sługą zła, ale tym który staje na pierwszej linii. Knuje, kombinuje i jątrzy. Podstawi nogę, podeśle atrakcyjną panienkę zarażoną syfilisem, nie opuści deski w toalecie. Słowem będzie się naprzykrzał. Jego funkcja jest przeszkadzanie i wodzenie protagonisty na pokuszenie. Cokolwiek, byle zepchnąć go z obranej ścieżki. Wszyscy wiemy kto jest czarnym charakterem w Gwiezdnych Wojnach (chodzi o pierwszy czyli IV klasyczny epizod). Astmatyczny Vader budzi grozę gdy tylko się pojawi. Ale czy on jest antagonistą? Cała wojna toczy się przecież nie przeciwko Vaderowi. Jego usunięcie niczego nie zmieni. Wojna jest przeciwko Imperium. To ono jest antagonistą – reprezentowanym w filmie przez nieco pomarszczonych dowódców wojskowych. Vader jest ręką zła, które staje przeciwko wrogom imperium.
Strażnik i kontagonista też tworzą swego rodzaju parę. Jeden wspiera bohatera, drugi rzuca mu pod nogi kłody.
Poza tymi głównymi graczami często w historiach pojawiają się jeszcze pomocnicy (zazwyczaj w obozie głównego bohatera).
Entuzjasta
Wspomoże protagonistę bez żadnych pytań. Nie ma większych wątpliwości jeżeli chodzi o podążanie w wyznaczonym przez niego kierunku. Kto jest takim pomocnikiem w Gwiezdnych Wojnach? Podpowiem, że jest ich dwóch.
Sceptyk
Ten dla odmiany uważa, że pomysły są bez sensu i przeciwstawia się ich realizacji. Co nie znaczy, że nie przykłada ręki do ich realizacji. Po prostu poprzez niego można podrzucić wątpliwości bądź minusy działania czy postawy.
Rozsądek
Ta postać argumentuje logicznie działania i zachowania. Zachowuje kontrolę nad sytuacją i analizuje ją na zimno.
Emocje
Drugi biegun logiki. Strona emocjonalna często wiążąca się z brakiem zimniej oceny i reakcjami niekontrolowanymi. Nie zawsze wiąże się to negatywnym odbiorem. Jeżeli dwie osoby się kochają, ale sobie tego nie mówią bo logika podpowiada, że nie powinny być parą, to może się okazać, że niekontrolowane emocje doprowadzają do ujawnienia uczuć i wszyscy żyją długo i szczęśliwie.
Podsumowując:
Protagonista – dążenie, przekonanie.
Antagonista – zapobieganie realizacji dążenia, próba zmiany przekonań.
Strażnik – pomoc, sumienie.
Kontagonista – przeszkadzanie, kuszenie.
Entuzjasta – wsparcie, wiara.
Sceptyk – opozycja, kwestionowanie.
Rozsądek – kontrola sytuacji, logika.
Emocje – brak kontroli, uczucia.
W sumie osiem potencjalnych postaci i dwa razy więcej motywacji.
A co jeśli w naszej historii są tylko dwie postacie?
Tymi charakterystykami można obdzielić dość swobodnie naszych bohaterów, łączyć je, dzielić. W Ojcu chrzestnym motorem fizycznego zagrożenia dla rodziny jest Barzini, ale już zmianę poglądów próbuje zrealizować Turek Solozzo (faktem jest, że pośrednio przez tego pierwszego przysłany). Tak więc funkcje antagonisty zostały rozdzielone. W Gwiezdnych Wojnach rolę entuzjasty pełnią dwa roboty. Jeden jest odważny, drugi odważny inaczej ale generalnie master Luke może liczyć, że zrobią wszystko co każe. Oba służą wsparciem chociaż w jednym wiary jest trochę mniej.
Teraz parę słów o lunecie czyli perspektywie z jakiej opowiadana jest historia. W jednym z wcześniejszych artykułów była mowa o pytaniu jakie pada gdzieś na początku historii i dwóch postaciach, które mają być sprzecznymi odpowiedziami na nie. To jest nasza perspektywa. Główny bohater i… No właśnie. Może to być przeciwnik, ale może to być ktoś z jego obozu, kto widzi rozwiązanie sprawy w inny sposób. W Piratach z Karaibów perspektywa jest bardziej obiektywna. Trochę widać Willa, trochę Sparowa, a trochę Elizabeth – chociaż to ostatecznie Will okazuje się być protagonistą (z pomocnika kowala staje się piratem) – to zasadnicze pytanie powstało między Elizabeth a Norringtonem. W Chinatown cała historia pokazana jest bardziej subiektywnie z pozycji detektywa.
Tak czy inaczej musimy się na coś zdecydować. W każdym razie nie zawsze musimy patrzeć oczami protagonisty. Kogokolwiek byśmy jednak nie wybrali staje się on naszym głównym bohaterem. Perspektywą, albo lornetką. Możemy np. pokazać walkę o władzę w świecie wampirów z perspektywy kobiety, która nie jest wampirem, a jedynie w jednym z nich się zakochała.
Jak już wybraliśmy głównego bohatera to teraz potrzebny nam kontrast, ktoś kto się z nim będzie spotykał i ostatecznie pozwoli pokazać czy droga wybrana przez bohatera jest dobra czy zła. Ogólnie główny bohater może pozostać przy obranej drodze albo się zmienić. Kontrast zazwyczaj zrobi na odwrót. Jeśli główny bohater się zmieni to kontrast musi pozostać przy swoim, jeśli główny bohater zostaje przy swoim to kontrast ostatecznie uznaje, że lepiej się zmienić.
Osiołek przez całą historię jest zwolennikiem życia w grupie i się na koniec zmienia i akceptuje życie w grupie. Michael Corleone i Key Adams chcą uczciwego życia w rodzinie nie będącej mafią, ale Michael na koniec się zmienia i zostaje ojcem chrzestnym. Lester w American Beauty postanawia na początku żyć zgodnie ze swoimi marzeniami i mimo przeszkód na koniec (mimo, że tragiczny) przez chwilę czuje się szczęśliwy. Jego żona przekonuje się, że jej droga nie przyniosła jej szczęścia. Przechodzi zmianę, ale jest już trochę za późno.
Czasem doświadczenia powodują, że główny bohater zmienia swoją drogę, czasem utwierdzają go w przekonaniu, że dobrze poszedł. Kontrast potrzebny jest, żeby pokazać druga możliwość i porównać je do siebie.
W zależności od tego czy piszemy dramat czy bajkę zmian może być pozytywna lub negatywna.
Wszystko zależy od tego co naszą historią chcemy opowiedzieć.
Następnym razem może napiszę cos o czterech historiach w jednej czyli dlaczego polskie romki (romantyczne komedie, nie zamierzam nikogo urazić) są żenujące.
Ponownie pozdrawiam wytrwałych.
Ostatnio zmieniony czw 26 maja 2011, 13:50 przez Seener, łącznie zmieniany 1 raz.