Z dedykacją dla kochanych synaps
Więc czytasz tę lub tą prace, bardziej tę, ale też możesz inną niż chciałeś, czyli tą. Zacząłem od „więc” ponieważ dobrze wiemy, że przed chwilą coś miało miejsce; coś z czego wynikła twoja obecność „tutaj”. Słówko „więc” wyraża zatem swoistą wdzięczność dla ciebie. Ale do sedna. Przeszłość budzi teraźniejszość wieloma odmiennymi sposobami. Na przykład pierwszy może być nienormalny, to znaczy gdy chwila, w której byliśmy, krótkim czasem wstrzymuje bieg. To nieokreślony moment, bo trochę i nie wiadomo gdzie pędzi. Drugi – wybrałem tylko dwa – dotyczy gwiazd. Spoglądając w magię przebiegniętego czasu niechcąco budzimy wspomnienia, co ma wpływ na „teraz”."Przeżyte chwile nie giną. Nie wiemy nigdy, kiedy wypłyną z dalekiej przeszłości, by nałożyć się na to, co przeżywamy obecnie." – Larysa Mitzner
Z definicji czas jest nieugięty, wybija następstwo i nierzadko kłujące. I tak najpierw forma, zalążek treści, a następnie życie. Wybierając nieustannie cel i z czasem przywołując dzieciństwo. A więc zahaczmy o wyjątkowe chwile.
Narodziny. Makropustka osobowości, choć pewnie mikro coś kombinuje. Jak więc zacząć, skoro nie ma pojęć, emocji i wspomnień. Cóż, geny pewnie albo i niepewnie wspólnie z preświatem – nasza pierwsza przestrzeń – zaplanowały idee przyszłego życia. Dalej potencjał inteligencji w nieskazitelnym poczuciu humoru plus olbrzymi zasięg zabawy, pragną, aby pusta znalazła swoją drugą połowę – ciało wyobraźni o dorosłym ubranku. Niestety dorosłość zazwyczaj gryzie, wołając roznegliżowanie i niezauważalnie wszystko plącząc. Kto jednak nie jest ciekaw pierwotnych macanek wczesnej rzeczywistości, z rozbieraniem będzie miał kłopot. Bo dzisiejszy Świat wymaga świeżości, i to jak! Propaganda TV, infantylne brednie władzy i wczesna edukacja modelem masowym; czynią społeczeństwo lustrem, gdzie przyjemność odbiciem dla wybranych. Nasza codzienność bez aktywnego masażu, aktywna nie będzie. Raczej zmętnieje bombardując jednorodnością.
Początek. Co było, co widziałem? Mógłbym przybliżyć pierwszy dotyk ukryty we wrzasku? Ten, który rozpoczął komunikat: „jestem i będę” – bądźcie mili. Szkoda, że nie pamiętam tamtego kształtu ja; kontur szybko zanika, gdy próbuje rysować. Widać dziecko ma jednak wielkie szczęście, jedyna wszechobecna nagość w życiu. Wtedy powietrze miało niczym zabarwioną lekkość. Dzięki cichej penetracji dawało przyjemność, a płuca dopełniały rozkosz. Rozkosz bez wyraźnych granic, one przychodzą dużo później. Granice póki uległe należy przedziurawić. Dlaczego śnić tylko w nocy?
Sen. W nim nie ma hamulców, uderzysz i jedziesz dalej. Raz miałem wycieczkę, bardzo chciałem choć zacząć, ale gdy rozpoczynałem wnet zakończyłem. Ktoś przegonił cel pozostawiając drobny żal - nadmuchali zmysły, po czym odjechali strzelając łzami. Obraz wyglądał mniej więcej tak: przed dużym budynkiem, chyba niebieskim w błysk szkła, stanął transport. Stałem w miejscu z kilkoma uczestnikami, a już po chwili nie mieliśmy po co stać. O ile sobie przypominam było słonecznie, słońce najwyraźniej chichotało chmurami. Kiedy już odchodziłem czyniąc to samotnie, inni wybrali budynek jako coś w zamian. Następnie dyskusja, przemieszczanie korytarzami i jakaś dziewczyna – zapinała smutek. Mgła chciała zakończyć, trochę dziwacznie prosząc jednak o rozmowę. Porozmawiałem. Krótki dialog przy obecności bliskiej mi osoby, nawet ciekawie. Arcyciekawość przyszła na spacerze, gdy stąpałem po chodniku patrząc w niebo. Godzina szeptała o dziewiątej, gwiazdy lekko zerkały, przeważnie widziałem dobrze zarysowane obłoki w ciemnoniebieskim nastroju. Przechadzkę podzieliłem na dwie strefy, jedna to ludzie, dostrzegłem kilka osobowości. Druga, upadek i zatrzymanie życia. Wtedy właśnie osobowość nieba tak jakby odbiła mój mózg, tak jakby zabrała głos – nadeszła chwila wnętrza:
- Teraz my się pobawimy, ale najpierw mini podział, będzie łatwiej rozumieć – na niebie chmury utworzyły kształt okręgu, zmobilizowały gwiazdy w cztery obręcze; taki miały kaprys.
Spójrz uważnie. U góry rozsądek, na dole zabawa, po lewej i prawej stronie Ty, i ja, powinno być śmiesznie. Zapamiętaj! Między każdym skupiskiem są połączenia, Ty i ja nie mamy ich za wiele. Nie masz żalu? Pewnie, tak przecież bywa czasem. Chwila, gdzie moje ciało? Ważna część, to dzięki niej mogę bywać w ludzkim świecie. Co z nim? Ufff, na szczęście zdążył wejść na trawnik, inaczej druga perspektywa, a szkoda gadać. Z chodnika, nie! Na szczęście nie. I jeszcze trud, trudniej byłoby przeprowadzić tę perwersje (jest trawka) – taki slang zanudziałych komórek nerwowych.
- No pewnie, mamy pretensję. Czemu nas nie puszczacie na długie spacery? Krótkie, małe, chwilowe, na pokaz dla komercji. Nie możecie tak robić, zbuntujemy się, bo przecież dysponujemy ogromną siecią. No tak, to jakieś usprawiedliwienie. Gdy czytacie jest lepiej, bo dostajemy wyniosły pokarm. Oczywiście, że dzielimy (egoizm jest cicho, cichutko), logika w lewy domek, rytm tej logiki w prawy – puk puk, wyobraźnia.
Na przykład czytasz: „Miała czarne włosy, długie z niebieskimi końcówkami. Fajnie jej było w obcisłych spodniach, białych w pętli czarnego paska. Koszulkę również nosiła białą, na niej napis „smyraj umysł” w kolorze zielonym bądź żółtym (wybierz sobie). Najpierw zobaczył byś niebieską czapkę – wyobraź sobie jasność tej czapki.” O, zaczynają gawędzić, posłuchajmy.
- Wyobraźnia, a ty co wtrącasz obrazy?
- Chciałam coś dodać, zawsze dobrze ozdobić.
- Przecież nie dano ci obręczy – Rozsądek poczerwieniał.
- Chwila chwila. Specjalnie to zrobiliście – zagotowało także w niej.
- Niby czemu mielibyśmy? Zawsze jesteś na pierwszym planie. Nie powiedziano tego wprost, ponieważ oklaski szkodzą w twoim wypadku. Poza tym trochę wyobraźni – zachichotał.
- I ty to mówisz. Rozsądek, któremu tak trudno rozjaśnić czapkę. Nie kpij – krzyknęła.
- Zmniejszyć ci połączeń?
- A proszę bardzo, zobaczymy kto pierwszy zgnije – z jaką pewnością wypowiedziała te słowa, czy wie co mówi? Hmm, wie czy widzi?
- Typowe, myślisz po swojemu, więc upadniesz pierwsza – miał racje, czy chybił?
- Przestańcie! Nie dość, że ludzie mają z tym problem, to i wy nie możecie znaleźć porozumienia – spokojnie uderzył Ja.
- To Wyobraźnia nie ma zahamowań – broni się Rozsądek.
- Przynajmniej mam rekordy, a ty? Granice rozsądku, gubisz postęp beze mnie – odbiła śmiało.
- Obaj nie macie racji!
- Co! A niby kto ma? – zapytał poważnym tonem jak na charakter przystało.
- Wyobraźni Rozsądku, wyobraźni – poczuła, że właściwe „wymyśliła” te słowo. Było widać po uśmiechu.
- Wyobraźnia ma rację, chociaż „racja” nie jest właściwym wytłumaczeniem – wtrącił ponownie Ja.
- Czyżbyście mnie olewali, przecież tyle wniosłem, to nic nie znaczy? – zapytał z większym dystansem. Nawet rozsądnie.
- Tylko razem możecie istnieć, jedno bez drugiego szybo zanika. Rozsądek zarasta pychą nie widząc sensu dalszych zmian. Wyobraźnia popada w skrajną bujność, a po co, gdy wyłącznie dla siebie?
- Nie przesadzajmy, aż tak egoistyczna nie jestem! – drgnęła Wyobraźnia.
- A właśnie, że tak. Potrafisz godzinami pływać w samotności.
- Przecież ja szukam. Ocean jest wielki i głęboki, i w końcu potrzebuję lądu by zobaczyć gdzie dopłynęłam. To ty Rozsądku dajesz mi tę możliwość.
- Inaczej byś utonęła – natychmiast dodał. Ale dobra, masz rację; zerwijmy z kłótnią.
- Ty pierwszy filtrowałeś – Wyobraźnia znów zaczęła.
- Ale nie macałem, nie zdejmowałem ubrania. Za bardzo ją podnieciłaś!
- Czasem trzeba, aby komuś rozjaśnić…
- Co rozjaśnić? – zapytał.
- Rozjaśnić rolę innych.
- I niby ci się udało? Do łóżka, wykluczone. Nie pójdę. Uległość mnie odtrąca!
- No to innym razem…
- Być może, ale bez kłótni. Ona choć stymuluje, nie musi być ciągle obecna.
Nareszcie. Te neuronalne dialogi są wprawdzie interesujące, lecz czasami wnioski bywają tak kosmicznie szalone, że zalewają nadmiarową treścią. W czymś nam przerwano, co to było? Pustynia i tunele śnieżnych faraonów, gdzie dzieci budują piramidy, a dorośli marudzą siedząc na grzbiecie sfinksa? Nie, to takie absurdalne. Może ocean liści? Klonu francuskiego, sosny, dębu i lipy. Raczej odpada, trochę lipa pływać w tak zaliściałym wodach. Fakt, te promienie słońca, różnorodność zieleni i mały skrawek lądu, zaraz! Jakiego lądu.
- No taki całkiem całkiem. Wiesz, jest trochę trawy i kilka królików szuka marchewki. Gdybyś widział jak frywolnie skaczą; nie doceniona sztuka.
Rozumiem. Piramidy, dorośli na sfinksie, ocean liście i inne wymysły, twoja sprawka, prawda? Mogłem się domyślić. Wyłącznie Zabawa i Wyobraźnia mogę takich rzeczy dokonać. Zamiast tych żartów przypomnij mi o czym była mowa przed kłótnią Rozsądku z Wyobraźnią, gdzie pośpiesznie gasiłem spór; tam też pewnie wzniecałaś iskry. Pamiętam zaledwie, że przed „Miała czarne włosy…”, neurony o coś pluły.
- Nie o coś, lecz o nasze twórcze głaskanie. Nie spłaszczaj wymownego apelu.
W porządku, zawarliście jakieś walory, nie zaprzeczam. Ale wracając to mojego problemu, Zabawa, możesz? Jakieś skojarzenia czy inne pamięciodajne sposoby, wypadałoby dokończyć temat czarnych włosów.
- Zastanówmy się, jesteś tego wart? Odepchnąłeś moje przykłady i nawet nie spróbowałeś ich rozwinąć.
- A czego oczekiwałaś od śnieżnych faraonów? – zwrócił uwagę Rozsądek.
- Rozsądek, musisz wtrącać swój głos – wypowiedziała ze złością.
- Niekoniecznie, chociaż twoje wybryki przykuły mą uwagę. No, wyjaśnić mroźny pomysł.
- Tak tylko wspomniałam: byłoby zimno, bitwa na śnieżki, ogólnie klimat dużo lepszy od smrodu i nudy. Przyciągająco!
- No i co z tego?
- To, że byłaby egipska frajda w przyjemniejszym tonie. Luz Rozsądek!
- Nie dość narozrabiałaś przy mojej rozmowie z Wyobraźnią, prawie byłbym z nią w łóżku. Niestety omówiłem, nie chciałem, aby to ona była aż tak sprytna.
- Odmówiłeś, ale jesteś zasadniczy. Ona ma wyobraźnię, wiesz jakich rzeczy byś doświadczył. Ach ten twój rozsądek, tyle ci czasem zabiera.
- A skąd ty możesz o tym wiedzieć, co?
- Zabawa musi pomagać, inaczej Wyobraźnia jest za oschła by zainicjować jakikolwiek pomysł. Nie wiem czy zauważyłeś, ale ten ocean liści przypadkiem jest metaforą dla ciebie. Ogrom przestrzeni symbolizuje możliwości, które utraciłeś. Liście gęsto rozrzucone po wodzie to pewne znaki. Liść klonu – konkretnie klonu francuskiego – chyba wiesz o co chodzi, tak? Sosna, hmm? Twoje wewnętrzne rozdarcie, na pewno chciałbyś pofiglować. Dąb ma siłę, energii miałbyś wystarczająco. A lipa, sam wiesz, dałeś ciała – z oddali rozbrzmiewał rechot, „poprawka, nie dał”
- A ta oaza, czyli ląd z frywolnymi królikowi, jak podsunąłeś? – wypowiedział z drżącym głosem, jakby poczuł i widział co stracił.
- Żadna tam oaza, króliki to rozproszony ty. Szukasz marchewki, intensywnie pomarańczowej, której już nie ma; przepadła. Z kolei ląd, pozostałość twojego hasania i w tym wypadku marnego. Ogólnie syzyfowa praca, tej marchwi już nigdy nie posmakujesz.
- Łee, taka zabawa się szykowała – posmutniał i odszedł.
- Mogłeś zostawić w spokoju ambicje i dotknąć ambrozji. Wielka szkoda!
Jaka dyskusja, normalnie pozazdrościć tematu. Ponownie wracając do mojego problemu – wasz jest z natury nierozwiązywalny, lubicie bez przerwy gmatwać – czy mogę liczyć na jakąkolwiek pomoc?
- Absolutnie i niebiesko nie!
Powiedziałeś „niebiesko”, no jasne. Dzięki za pomoc. Zatem miała niebieską czapkę, ale i końcówki włosów były w tej barwie. Dziewczyna biła blaskiem, cały ubiór został tak skomponowany, aby przypinać szczególną osobowość. Jaki sens nosiła ta ekstrawagancja? Pewnie chciała odpocząć, porzucić standard, bo ileż można akceptować powtarzalność. Zmierzała pod drzewo, najbliższe jej nogom na łące, po której stąpała. Roślina dysponowała olbrzymią koroną, więc można było ukoronować swą duszę w cieniu i śpiewie ptaków. Gdy oparłeś plecy o dość sędziwy pień z wieloma ładami, o obwodzie, którego nie obejmiesz, poczułeś istotę spokoju. Dając oczom odpowiedni kierunek, rozproszyłeś czas w wolnostojącej fali barw. Żółty, pomarańczowy i fiolet zawieszony w jednej chwili. Obudzić się przy takim towarzystwie, z rannym wiatrem i wierzbą zieleni nad sobą, to wielki zaszczyt.
- Pora rozwiać gwiazdy i rozluźnić obraz nieba. Czas wracać – wszystko powracało na swoje miejsce, neurony cichły.
I tak skończył się teatr wnętrza. Kiedy otworzyłem oczy zaczęło padać. Powoli, wpierw kilka kropli wybijając rytm, a następnie szaleństwo mokrej perkusji. Przyszłość nagle zaczęła poganiać, musiałem wstać i spróbować sobie to wszystko opowiedzieć. Więc spróbowałem.
KONIEC
DOBRANOC NEURONY