Pułapka

1
Dawno niczego nie wrzucałam, chyba ostatnio na początku marca, a że dziś pozwoliłam sobie na kilka uwag w stosunku do tekstów innych osób, dlatego uważam, że fair dać coś swojego na pożarcie.

Dwoje bohaterów - Inez piekna ruda "lodowa panienka", wiatr północny; wieczna, jak sama natura, niezniszczalna w swej naturze, choć ciało ma ludzkie... Umierała wiele razy, wiele razy się odradzając, ale o tym jej kochanek o wampir o pięknym imieniu Jorge nie wie. On sam jako się rzekło jest wampiórem, klasycznie chłepczącym krew, chociaż ostatnio raczej krew Inez. Jorge ma mamusie - wampirzyce, która kiedyś została przemieniona i w chwili bezmyślności uczyniła to swemu dorosłemu synowi. Jorge kiedyś zastał ją jak mściła się na mężu, który ją odrzucił, wypijając go co do kropelki i rozrywając na kawałki nową żonkę byłego mężusia. Jorge kiedy to zobaczył zaczął krzyczeć, wiec go zabiał, a potem ożywiła. O on nadal krzyczał. Może tym krzykiem zabić, odrzeć z kości, stodołę na swej drodze roznieść w drobny mak.

Poniższy fragment książki m. in. o nich jest dość liryczny. Tak myślę.

Pułapka

- Kiedyś, gdy byłem bardzo młodym wampirem strasznie narozrabiałem. Z innymi takimi jak ja, jatkę zrobiliśmy w takiej jednej wiejskiej dyskotece. Krew wszędzie, kawałki mięcha, flaki... Wyobraź sobie sześciu młodych, napalonych, z siłą wampira, którzy myślą, że wolno im wszystko... - zamilkł na chwilę, patrząc pod nogi. – Trzeba było posprzątać, tuszować, płacić, wymazywać pamięć. Dużo roboty. Zjawiła się Morgan i wszystko załatwiła. Byliśmy zadowoleni do czasu, kiedy zażądała zapłaty za pomoc. Nie znam szczegółów, ale wiem, że z tych sześciu co wtedy ze mną było, żyje tylko trzech.
Usiadł ciężko na fotelu i spojrzał na piękną, rudą kobietę przed sobą.
- Ode mnie Morgan zażądała spłaty długu jakiś rok temu. Pojawiła się znikąd i powiedziała, że mam kogoś dla niej uwieść. Wskazała osobę. Zawiozła w miejsce. Popatrzyłem i odmówiłem. Ona jest straszną suką Inez, na ogół się nie ogranicza w złości, więc sprała mnie. Wyjątkowo okrutnie. I nie pozwalała zdechnąć. Tłukła i czekała aż się podleczę. I na nowo. Gdy ostatecznie byłem blisko tamtej strony, zmieniła zdanie. Poszła sobie, kopiąc mnie na odchodne. Pojawiła się znowu dość szybko. Jeszcze dochodziłem do sił. A u nas to wiesz jak jest – goi się wszystko jak na psie, więc myślę, że nie było jej jakiś tydzień. Wróciła. I wtedy się wystraszyłem. Bo ta jędza wzięła zakładnika. Jeśli nie wykonam polecenia, zakładnik umrze.
- Jorge, co ty chcesz nam powiedzieć? - Inez starała się nie wierzyć w to, co podpowiadał jej mózg.
- Wiesz. Dobrze odgadłaś. Morgan kazała mi pod groźbą zabicia matki, bym cię uwiódł. A ja kochanie to zrobiłem.
Zapadła długa, ciężka, obezwładniająca cisza. Bał się na nią spojrzeć. A ona była pusta. Nagle wszystko co wydawało się być piękne w tym jej pokręconym życiu, przestało mieć znaczenie, było tylko jednym, wielkim, wierutnym kłamstwem.
- Pochwaliła mnie – podjął Jorge głosem z dna rozpaczy. – Rozkazała, bym się z tobą ożenił. a potem zabił. Nie wiem dlaczego. Nie wiem kiedy. Jeśli tego nie zrobię, matka umrze - zamilkł, a po chwili rzucił jeszcze .– Teraz to już wszystko.
wwwCisza zalała ich mroczna, nie dająca spokoju, dudniła wokół nich, wdzierała się w uszy i kaleczyła je. Powodowała ból, drążyła tunele do serca, rozsadzała myśli. Inez nie mogła znieść uczucia, jakie wywoływała, chciała krzyczeć, ale nie mogła. Siedziała obezwładniona na kanapce z czerwonego pluszu i patrzyła bezmyślnie na delikatne włoski materiału. Wreszcie odezwała się lodowato. Jej głos był ostry, ciął jak mróz.
- Jorge, wypuść mnie, ta hala, magazyn, który mijaliśmy...
- Magazyn?
wwwWpatrzył się w nią i dostrzegł, że wokół ust Inez unosi się mgiełka. Czerwone włoski pluszu kanapy pokryła szadź. Podłoga poniżej zaczynała się szronić.
wwwPobiegł, otwierał niezliczone zamki, które kazała tu założyć matka, spieszył się, bo z salonu nadchodziła już, nie jego słodka, rudowłosa Inez, ale lodowa panna, której mocy doświadczył tak bardzo boleśnie kiedyś, na samym początku ich znajomości. Chciał jej dotknąć, ale odsunęła ramię i płynęła przez otwartą przestrzeń starego magazynu.
Odwróciła się i patrzyła na niego coraz bardziej szalonymi oczami. Znał to spojrzenie, wiedział, że czas uciekać. W kilka chwil wiatr poderwał z betonu posadzki wszystkie śmieci, papiery, szmaty, kawałki styropianu. Podmuch przybierał na sile. Wokół rozpętała się północna wichura. Inez wyła a razem z nią jej brat – wiatr. Unosili pudła, drewniane skrzynie z odpadami i wreszcie fragmenty konstrukcji stalowych rzuconych tu dawno temu.
wwwJorge patrzył na nią z przerażeniem w oczach. Jej długie rude pukle uniosły się, rozwinęły niczym skrzydło ptaka. Oczy niczego nie wyrażały, zapatrzone gdzieś w nicość, w przestrzeń nieistniejącą w żadnym czasie czy wymiarze. Inez straciła swoje człowieczeństwo. Była lodowym północnym wichrem, szalejącym w przestworzach, wyjącym w niebie, mrożącym wszystko na ziemi. Uniosła ramiona i choć to wydawało się niemożliwe wiatr wzmógł swa siłę.
wwwStał w drzwiach, ale nagły podmuch rzucił nim o podłogę korytarza i zatrzasnął ciężkie wrota do świata jego matki. Zza grubej warstwy litego drewna dobiegał straszny huk i ryk wichru. Oparł się o framugę, zjechał po wypolerowanej powierzchni w dół i skulił się tam. Nasłuchiwał. Mógł tam wejść, Mógł do niej iść, bo przecież nigdzie nie było takich drzwi, które by go zatrzymały. Ale teraz leżał skulony na podłodze i czekał drżąc.Wreszcie zdało mu się, że szaleństwo za drzwiami cichnie. Nie ryczało już, nie trzaskało, nie szarpało drzwiami. Lód i śnieg zebrały się w szczelinach wokół framugi, wpełzły w nie, wypełniły szczelnie. Musiał je wypchnąć całą swą siłą, wywalić, wykopać, wyrąbać, rozpieprzyć w drobny mak, bo przymarzły i zagradzały mu do niej drogę. Tłukł, ryczał, walił nogami, rękoma, całym sobą, kalecząc się drewnianymi drzazgami, co bolało, strasznie bolało. Tak samo, jak świadomość tego co musiał, co myślał, że musiał zrobić ciepłej, słodkiej Inez. Mógł te grube, dębowe drzwi rozwalić jednym krzykiem, jednym, dobrze wymierzonym krzykiem, ale nieświadomie wybrał taką drogę. Musiał wyładować na nich swoją złość. Rozbił je więc, rozpieprzył w drobny mak. Za siebie! Za matkę! Za cały wampirzy los! Za Inez i jej los! Kurewski los lodowej latawicy!
wwwWreszcie stanął w wyrąbanym otworze, wśród desek, kawałków drewna, drzazg i wiórów. Magazyn tonął w lodzie i śniegu. Wyglądał, jakby jakaś potężna siła zakręciła tu wir z lodu, śniegu i śmieci. Na środku hali w lodowym słupie zobaczył Inez. Wyprostowaną, z wzniesionymi rękoma, włosami zamrożonymi w wachlarz, piękną, daleką i prawie martwą. Jej oczy były jeszcze żywe i patrzyły boleśnie. Krzyknął, ale tylko wywołał lawinę sopli wiszących niepewnie pod sklepieniem hali. Rzucił się biegiem, omijając rozbite kawały lodu, zamrożone, zanurzone w śniegowym polu resztki dawnych konstrukcji. Dopadł do niej, wpatrzył się w oczy, dostrzegł światło, ciepło gasnące powoli i uderzył w lodową skorupę. Krzyczał, modulował ton, ściszał głos, szeptał, śpiewał wysokie tony, mruczał niskie i śledził, jak pęka spowijająca ją lodowa pokrywa. Odrywał kawałek po kawałku, tnąc ręce o ostre kanty i barwiąc lód swoją krwią. Śpiewał nieznaną nikomu melodię, żałosną, jękliwą, ale tylko taką w sobie znalazł, tylko taka w nim grała. Jego przekleństwo, ten krzyk, głos choćby lekko podniesiony i zabijający wszystko wokół, teraz pozwalała mu wyswobodzić Inez z lodowego grobu. Sarkofagu jaki sobie sprawiła. Mógł ją ocalić, siebie ocalić, resztki swojego nędznego żywota, ostatni odruch człowieczeństwa, gasnącego z każdą kroplą wypitej krwi. Patrzył przerażony na opuszczone powieki, na zimne, sine usta, na pierś, prawie nie unoszącą się w oddechu. I drżał. I śpiewał swoją pieśń.
Upadła mu wreszcie w ramiona, przygniatając do śniegu, ale bez trudu zerwał się i uniósł ją nieprzytomną do pokoju. Okrył czym się dało. Wypadł do korytarza i przesunął wielką szafę, by zabarykadować przejście, nie było drzwi, którymi mógłby odgrodzić się od lodowej pustki magazynu. Czuł, jak mroźny chłód rozlewa się po mieszkaniu. Nie chciał zamarznąć. Wrócił po Inez, zaniósł ją do łazienki i wszedł pod prysznic, odkręcił wodę, początkowo zimną, ale co kilka chwil dodawał więcej ciepłej, aż wreszcie stali w ciepłym deszczu. Usta Inez drgnęły, ale oczy pozostały zamknięte. Wrócił do pokoju matki, rozebrał ją i opatulił znowu czym się dało. Była ciągle lodowato zimna.
wwwSiedział i czekał. Nadchodził dzień a Inez wciąż była daleko, w krainie północnego wichru. Wiedział, że kiedy za murami wzejdzie słońce, trudno mu będzie zapanować nad sennością, więc pochylił się i zapatrzył w nią. Twarz miał pełną bólu, przerażenia i poczucia winy. Odsunął z porcelanowego czoła zmierzwione, schnące już rude włosy, pocałował zimne powieki i sine usta. Podniósł ją z łóżka, posadził sobie prawie bezwładną na kolanach i kołysał, szepcząc czułości. Skarżył się boleśnie na niesprawiedliwość, jaka go spotkała. Tłumaczył, że teraz, kiedy znalazł kogoś, kto mógłby z nim iść przez ten podły świat, musi go zabić. Musi. Bo jak inaczej? Ułożył ją, okrył dokładnie, owinął. Wsunął się pod drugą kołdrę. Oplótł Inez sobą tak szczelnie, jak tylko mógł. Przywarł do niej i zaplątał swoje nogi i ręce wokół jej nóg i rąk, tak by nie mogła niezauważenie uciec od niego. Robił się coraz bardziej senny. Odpływał. Zacisnął ręce. Napiął mięśnie. Była obok. I nie znał siły, która wyrwałaby Inez z jego objęć. Nie ucieknie, nie odepchnie, nie da rady. Chyba, że go zabije. Na śmierć się godził. Ale nie na życie bez niej. Był klatką. Jej więzieniem.

wwwBudziła się z bólem tkwiącym głęboko w sercu. Nie mogła się ruszyć. Coś ją blokowało. Uchyliła oczy. Jorge. Był wszędzie wokół niej. Wróciła pamięć tego, co mówił. Chciała się zerwać, uciec. Nie miała siły. Był wszędzie. Jego ramiona, nogi. Był jak klatka. Nie mogła wyrwać się z pułapki, jaką na nią zastawił. Zapłakała ze złości i rozpaczy. Krzyczała. Usnęła. Znowu płakała. Szarpnęła się. Mocno, najmocniej. Zacisnął ręce. Jego włosy. Porcelanowa skóra. Jego ramiona. Nie puścił jej. Trzymał. Spała. Wyła. Szeptała w rozpaczy i krzyczała z bólu serca. Był. Trzymał ją. Spała. Cichutko łkała. Skomlała. Chciała biec przez lasy. Wiać jak wiatr. Szarpnęła raz jeszcze. Mruknął coś z dna niebytu. Nie puścił. Nie było wyjścia. Był tylko on. Spała. Jej rozpacz umierała. Był on. Pamiętała jego oczy, gdy biegł przez lodową pustynię w hali. Widziała jego krew. Słyszała jak skarżył się i czuła, jak kołysał w ramionach. Pamiętała, co jej zrobił. Łkała. Był on i jego ramiona, które trzymały mocno. Nie miała drogi ucieczki. Musiała zostać. Pamiętała jego czułość. Chciała zostać. Droga przed nimi była długa i pełna lodowych szczelin, ale ona wolała to, niż pustkę bez niego. Trzymała go, kiedy się obudził.

To pięknie proszę o komentarze.
Ostatnio zmieniony wt 13 maja 2014, 18:45 przez dorapa, łącznie zmieniany 4 razy.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

2
No więc tak: czy nie mogłabyś, wrzucając tekst na forum, trochę go zmodyfikować, aby jasne się stały didaskalia, które pewnie mają wytłumaczenie w jakimś innym fragmencie Twojej opowieści? Bo nie mogę dociec, dlaczego część akcji rozgrywa się w magazynie i nie umiem uchwycić związku przestrzennego pomiędzy apartamentami mamusi wampira i tymże pomieszczeniem.
dorapa pisze:na ogół się nie ogranicza w złości, więc sprała mnie
dorapa pisze:Tłukła i czekała aż się podleczę.
To z Morgan le Fay taka prostaczka? Gdyby Jorge powiedział „dręczyła mnie” albo „znęcała się nade mną”, byłoby to bardziej wieloznaczne, każdy by sobie wyobraził, według własnych upodobań, jakieś okropności ze skutkiem prawie śmiertelnym…
dorapa pisze:Inez starała się nie wierzyć w to, co podpowiadał jej mózg.
Po co mózgowi taka autonomia? Nie wystarczy proste „czego się domyślała?”
dorapa pisze:podjął Jorge głosem z dna rozpaczy
Ciut za mocne. Jak z Mniszkówny.
dorapa pisze:wszystko co wydawało się być piękne w tym jej pokręconym życiu, przestało mieć znaczenie, było tylko jednym, wielkim, wierutnym kłamstwem.
Pierwsze podkreślenie - do usunięcia. Drugie zamieniłabym na stało się
dorapa pisze:Oparł się o framugę, zjechał po wypolerowanej powierzchni w dół i skulił się tam.
Raczej osunął się i skulił na podłodze.
dorapa pisze: stanął w wyrąbanym otworze
Nie miał siekiery, topora, więc otwór raczej był wybity.
dorapa pisze:wywołał lawinę sopli wiszących niepewnie pod sklepieniem
JSkoro lawina, to sople już nie są wiszące. Odrywające się? spadające?

Brakuje mi w tym fragmencie czegoś, co być może napisałaś, ale powinno się znaleźć właśnie tutaj: jakiegoś powodu tej rozmowy. Wampir wampirem, ale musi zdawać sobie sprawę, że wszystko, co powie, może oznaczać koniec związku ze słodką Inez. Więc dlaczego się na to zdecydował? Wiadomo, że rozmaite wydarzenia wtedy budzą w czytelniku emocje, kiedy są naprawdę nieuniknione, a bohaterowie nie mają innego wyjścia. Mam więc nadzieję, że wampir Jorge zdradza swą tajemnicę dlatego, że inaczej się nie da :)
A jeżeli to jest liryczny fragment, to bardzo mnie ciekawi, jakie są te bardziej dramatyczne :)
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

3
Tak sobie myślę, ze opowiadanie całej historii Inez i Jorge mija się z celem.
Magazyn - mieszkanie mamusi jest częścią magazynu.
rubia pisze:dorapa napisał/a:
podjął Jorge głosem z dna rozpaczy

Ciut za mocne. Jak z Mniszkówny.
Co nie?! Bardzo mi się to podoba. Ta przesada. Rozbawiło mnie to 'dno rozpaczy'. Pewnie, że wiem, iż brzmi jak z romansu a'la Mniszkówna, ale jakoś nie miałam sumienia wyrzucić.

W tym fragmencie Jorge mówi Inez, że Morgan (ta wredna suka nie znęcała się nad Jorge jakoś specjalnie, tylko go tłukła, jak nieposłusznego psa, bo za takiego właśni go uważała) kiedyś zażądała, by Inez uwiódł, ożenił się z nią a potem ją zabił. On to zrobił - znaczy na razie uwiódł, zakochał się (a może tylko lubi grupę krwi Inez, kto wie), oświadczył. Niedawno dowiedział się od tej suki Morgan, że ma termin (nieprzekraczalny) ślubu. A potem ma ją zabić. Morgan, jako się rzekło, to straszna suka, nie popuści. Jorge opowiada o tym Inez, bo ma nadzieję, że razem się jakoś z tego wyplączą. Nie chce jej śmierci. Nie chce znowu być sam. Nie chce robić tego, czego żąda Morgan. I nie chce stracić Inez. Ona jest też niezła, więc jeśli dowiedziałaby się od kogoś innego (Morgan) co i jak, to chyba Jorge miałby bardziej przechlapane niż z Morgan. I masz rację, że tego w tym fragmencie nie ma. Ale to i tak za długi fragment. Pewnie nikt poza tobą nie będzie miał siły tego czytać.
Dzięki. Poprawiałam/zmieniałam ten fragment kilka(naście) razy. A i tak są niedociągnięcia.

Jeszcze, jeśli mogę prosić - rzuć kilka słów o części końcowej, kiedy się budzi Inez. Zapis -? Jakakolwiek emocja - ?

Pozdrawiam
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

4
Domyśliłam się, że skutkiem tych wszystkich perturbacji będzie jakaś wspólna próba wymknięcia się niecnej Morgan, pytałam raczej o jakiś bezpośredni impuls, który spowodował to wyznanie. Teraz już wiem: data ślubu.
dorapa pisze:Rozkazała, bym się z tobą ożenił. a potem zabił. Nie wiem dlaczego. Nie wiem kiedy.
Oszukuje?

A co do ostatniego fragmentu:
dorapa pisze:Trzymał. Spała. Wyła.
dorapa pisze:Zapłakała ze złości i rozpaczy. Krzyczała. Usnęła. Znowu płakała.
Sen nie bardzo kojarzy mi się z tą sytuacją. przynajmniej taki zdrowy, fizjologiczny :D Może raczej: wyczerpana, zapadła w półsen? Albo w odrętwienie?
dorapa pisze:Nie było wyjścia. Był tylko on. Spała.
Usnęła. Tutaj już może, gdyż za chwilę coś się zmieni :D
dorapa pisze:Jej rozpacz umierała.
Może raczej: gasła? Rozpacz nie należy do dobrych emocji, więc jej "śmierć" przynosi ulgę, wyciszenie, nadzieję...
Nie wiem, jak głęboki sen mają wampiry, więc nie mi rozstrzygać, czy to możliwe, że panienka krzyczy albo wyje, a on nic, tylko śpi. Na wszelki wypadek, ekspresję głosu ograniczyłabym do szeptów, łkania, szlochu :D
Ale ta zmienna kadencja zdań wydaje mi się całkiem udana.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

5
Jorge w dzień jest denat. Znaczy nie za bardzo wie co się dzieje.

Wrzucałam to "Spała", bo dla mnie to co zrobiła w magazynie wyczerpało jej siły. Spała jak wyczerpany człowiek. Wieź pod uwagę, że to był cały dzień. Wiele godzin na rozpamiętywanie, na żal, łzy, krzyk, wyczerpanie i sen. Ale może masz rację, że to za bardzo śpiące.:)
rubia pisze:dorapa napisał/a:
Rozkazała, bym się z tobą ożenił. a potem zabił. Nie wiem dlaczego. Nie wiem kiedy.

Oszukuje?

Nie. Nie wie.
Oni nie dowiedzą się dlaczego Morgan kazała mu zabić Inez. Ale cel był.
Dobrej nocy.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

6
dorapa pisze: Pewnie nikt poza tobą nie będzie miał siły tego czytać.
:mrgreen: nie rób scen.

rubia konkretnie przeorała text, jestem pod wrazeniem.

zastanawiam się, dlaczego jedziesz skrajnościami - albo same dialogi z minimalną iloscią atrybucji albo same opisy.
albo to tylko ten kawałek taki jest.

dialogi - monologi, do tego momentami jakieś takie nierzeczywiste, ciężko im uwierzyć, łatwiej gdy jedziesz opisami, mimo skrajnych tendencji: zdania długie jak zaraza albo lakonicznie krótkie.
Środek jakiś?

i strasznie tego dużo masz - przy drzwiach, gdy jorge się za nimi kryje, później, gdy je rozwala mam wrażenie, ze słowa sypią się jak z rozprutego worka. ale czyta się to nieźle, chociaz przypomina niekończacą sie serie z karabinu. własciwie kwestia objęcia wzrokiem akapitu, potem już jest prawie koniec. to dobrze, tak tylko powiem, znaczy, ze lekki jest text, mimo, ze - jak dla mnie - za duzo w nim emocji i są zbyt histeryczne.

no i motyw na końcu - uwięzienie, klatka.

hm, jak by to... znów szybko się czyta, emocje bohaterki sa jasne, dobrze pokazane, da się zrozumieć, dlaczego reaguje, jak reaguje.

ale mi się to nie podoba - jak dla mnie powinna panna mu zwiać, niech szuka wiatru w polu, skoro taki szlachetny i się wyspowiadał :)
no, ale twój text, twoja klatka. i masz szansę zmusić ich do rozmowy później, bo przecież ona pamięta, co mówił, szeptal, tłumaczył...

ech, te kaskady wyrazów w zdaniach...

:mrgreen:
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

7
Panna nie ucieknie. Panna zostanie i da się zabić. Ot, głupia koza. Ja ich lubię, bo potem, po tej scenie są sobie wierni, jak psy.
ravva pisze:nie rób scen.
Już wpadłam w histerię i pochlastałam się pilniczkiem do paznokci!!!!!!!!!!!:)
ravva pisze:dialogi - monologi, do tego momentami jakieś takie nierzeczywiste, ciężko im uwierzyć,
Wyjaśnij! Rozwiń!

Nie umiem pisać dialogów. Umiesz? Pokaż na kawałku.

Pozdrawiam.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

8
mówię przecież, za długie to jest, brak im lekkości, przydałyby sie atrybucje dialogowe, niech on wstanie, przejdzie się w diabły i wróci, walnie pięścią w ścianę, niech jego ruchy, oczy, twarz coś wyrażają.

i niech ona poza tym, ze mózg jej nie wierzy, czy wierzy? - nie pamiętam, też jakoś zareaguje.

odegraj tę scenę w glowie, obróć ją kilka razy, jak to wygląda, co się z nimi dzieje, jak się zmienia ton głosu, wyraz oczu, napięcie mięśni, gdy bohater robi coś, wahając się, zanim wypowie kolejne zdanie.
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

9
To już coś. Powalczę z tym później, to ci, jeśli się zgodzisz podeślę fragment do poczytania. Tyle, że później to znaczy w maju.:)
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

10
nie jestem, kurde, pisarzem, nie traktuj tego zbyt serio ;-)
- Kiedyś, gdy byłem bardzo młodym wampirem strasznie narozrabiałem. Z innymi takimi jak ja, jatkę zrobiliśmy w takiej jednej wiejskiej dyskotece. Krew wszędzie, kawałki mięcha, flaki... Wyobraź sobie sześciu młodych, napalonych, z siłą wampira, którzy myślą, że wolno im wszystko... - zamilkł na chwilę, patrząc pod nogi. – Trzeba było posprzątać, tuszować, płacić, wymazywać pamięć. Dużo roboty. Zjawiła się Morgan i wszystko załatwiła. Byliśmy zadowoleni do czasu, kiedy zażądała zapłaty za pomoc. Nie znam szczegółów, ale wiem, że z tych sześciu co wtedy ze mną było, żyje tylko trzech.
Usiadł ciężko na fotelu i spojrzał na piękną, rudą kobietę przed sobą.
- Ode mnie Morgan zażądała spłaty długu jakiś rok temu. Pojawiła się znikąd i powiedziała, że mam kogoś dla niej uwieść. Wskazała osobę. Zawiozła w miejsce. Popatrzyłem i odmówiłem. Ona jest straszną suką Inez, na ogół się nie ogranicza w złości, więc sprała mnie. Wyjątkowo okrutnie. I nie pozwalała zdechnąć. Tłukła i czekała aż się podleczę. I na nowo. Gdy ostatecznie byłem blisko tamtej strony, zmieniła zdanie. Poszła sobie, kopiąc mnie na odchodne. Pojawiła się znowu dość szybko. Jeszcze dochodziłem do sił. A u nas to wiesz jak jest – goi się wszystko jak na psie, więc myślę, że nie było jej jakiś tydzień. Wróciła. I wtedy się wystraszyłem. Bo ta jędza wzięła zakładnika. Jeśli nie wykonam polecenia, zakładnik umrze.
- Jorge, co ty chcesz nam powiedzieć? - Inez starała się nie wierzyć w to, co podpowiadał jej mózg.
- Wiesz. Dobrze odgadłaś. Morgan kazała mi pod groźbą zabicia matki, bym cię uwiódł. A ja kochanie to zrobiłem.
- mam u morgan dług - zaczął powoli, unikając jej wzroku. - Byłem strasznym gówniarzem, kilka lat po przemianie; trafilem z kumplami do baru. sześciu młodych, napalonych idiotów, z siłą wampira. Poniosło nas... - Zaciął się, niepewny, co chce powiedzieć i czy w ogóle cokolwiek. Wspomnienia wróciły krótkim rozbłyskiem, wywolując na jego ustach grymas niezadowolenia.
cień irytacji zmiagotał w ciemnych oczach.
Jorje odetchnąl powoli (nie wiem, czy wampir oddycha :-P ), lekko zamknąl palce na dużej, zlotej monecie, zacinął ją w dłoni.
- To się paskudnie skończylo - wszędzie krew, kawałki mięcha, flaki... Jatka.
- Jorje? - Dziewczyna, do tej pory siedząca niemal bez ruchu teraz wyciągneła ku niemu dłoń. Poderwał się z głuchym przekleństwem, dostrzegając w jej oczach cień rozczarowania. cholera! przeciez wiedziala, czym był!


blah, blah, blah, takie tam.

chodzi mi o to, zebyś dała sobie i bohaterom czas na tę rozmowe.
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

11
Jorge to porządnie wychowany wampir. Znaczy zanim został wampirem, to otrzymał porządne mieszczańskie wychowanie. Często, kiedy chodzi o niego samego zachowuje się powściągliwie. Nie przeklina. Wysłuchuje innych z uwagą. Nie rzuca się. Nie ma w nim tej wampirzej werwy. Trudno mi sobie go wyobrazić jak się zrywa zdenerwowany. Raczej by zacisnął palce na oparciu i ciągnął dalej opowieść, nie patrząc na Inez.

Pogrzebię w tym pod jego kątem. Rubia też rzuciła sporo celnych uwag. W maju... W maju...

[ Dodano: Pią 08 Kwi, 2011 ]
POza tym... Czy wszyscy muszą się rzucać? Może to i bardziej dynamiczne, ale czy nie ma ludzi, którzy w spokoju, długo ciągną swoje opowieści, nie okazując uczuć? Mało to książkowe?
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

12
ciągnij, jak chcesz, twoj text.
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

13
Ja już go nie ciągnę, to przeszłość, ale kto wie. może trochę nad nim dla wprawy popracuje?

Dzięki za uwagi. Bra noc.

[ Dodano: Sob 09 Kwi, 2011 ]
Tak sobie pomyślałam, kładąc się spać, że wymiana uwag pod tym tekstem mnie zadowala. Chyba po raz pierwszy odkąd tu jestem, zadowala mnie to jak mogę z kimś porozmawiać o własnym pisaniu i niedociągnięciach.
dwie panie "r" - rubia i ravva - dzięki.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

14
Witam
Ciekawy pomysł, ale jakoś nie mogłam wgłębić się w tekst, poczuć obecności bohaterów i wydarzeń jakie mają miejsce. Uwielbiam czytać o wampirach, ale jak dla mnie czegoś w nim brakuje. Może kolejny fragment zaspokoi ten brak.
I te ostatnie wersy - przez te krótkie zdania miałam odczucie szarpania podczas czytania, a nie płynięcia tekstem.
pozdrawiam
Biedny, kto gwiazd nie widzi bez uderzenia w zęby.

15
Uczucie szarpania? To świetnie. Miało szarpać.:)
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”