I
WWWSalvete at Triumphe. Witajcie w Triumphe. Brzmi zapraszająco, brzmi wręcz dumnie. Niemożliwe, że tatko Poe posłał mnie właśnie tu. Może nazbyt pochopnie życzyłem mu skurczu jąder, gdy dowiedziałem się, że nie trafię na wschód. WWWSalvete at Triumphe. Przejeżdżając pod bramą, którą zdobi taki napis, podróżny zapewne wyobraża sobie, że oto po wielu dniach na niegościnnym szlaku trafił do miejsca, gdzie wreszcie porządnie się naje, prześpi w przyzwoitym zajeździe i znajdzie ludzi, gotowych za drobną opłatą zająć się wymęczonym wierzchowcem. No bo spójrzcie: najbliższe miasto, Arthea, zostało daleko za wami, a wraz z nim wspomnienie ciepłego pokoju, wygodnego łoża i towarzystwa, którym kąpiel nie kojarzy się wyłącznie z przykrym obowiązkiem w Dniu Honnusa. Hej, spokojnie, nie mam nic do Honnusa, bardzo porządny facet, ta jego broda i w ogóle, ale zasłużył chyba na coś więcej niż jedno święto na cztery lata? Wracając do tematu. Więc jedziecie z Arthei, już któryś dzień w siodle, i mijacie po drodze miejscowości o tak zacnych nazwach jak Wodniska, Bagniska czy inne Kurwiska, gdzie życie kulturalne wszystkich trzydziestu mieszkańców koncentruje się na spróchniałej budzie, która tym się różni od reszty zatęchłych domostw w okolicy, że ktoś przywiesił na niej szyld z wizerunkiem kufla. Patrzcie państwo, jaka gra skojarzeń. Kufel – piwo. Piwo - kufel. Pewnie wiejscy szynkarze hamują swoją inwencję twórczą, bojąc się, że w przypadku ochrzczenia karczmy, dajmy na to, „Pod Wesołym Smokiem”, i umieszczeniu stosownego grawerunku, potencjalni klienci poczują się zdezorientowani, przetrząsną zajazd w poszukiwaniu bestii i będą dopytywać, z czego się ta kurwa cieszy. Jak dla mnie bardziej adekwatna do każdego z mijanych w siodle lokali byłaby sygnatura latryny albo zarośniętej gęby wieśniaka, szczerzącej pożółkłe zęby w głupawym uśmiechu.
WWWNie dziwcie się więc, że gdy zmęczony człowiek widzi w oddali kamienne zabudowania niewielkiego miasteczka, proporce na strzelistych wieżach, majestatycznie powiewające na wietrze a w końcu Salvete at Triumphe nad bramą wjazdową, myśli sobie: „Hohoho. To się tatko Poe spisał, wnet zapomnę o bolącym zadku i pustym żołądku, odpocznę sobie i poużywam jak panisko. Praca będzie samą przyjemnością”. Wiecie, wyobraźnia zaczyna działać. Ktoś się natrudził, wyrył dla podróżnych te piękne, duże litery, nawet „S” ozdobił fikuśnym zawijasem, maznął całość złociszem i voila! Jakby już od progu dobry Triumphe pozdrawiał nas machnięciem dłoni i zapraszał do środka, by wziąć w objęcia i czule ukołysać. Salvete at Triumphe? Ba, salve salve, dobry pokój i duże piwo poproszę.
WWWStępem poprowadziłem wierzchowca w stronę pary uzbrojonych mężczyzn, strzegących wejścia do miasta. Opierali się na drzewcach halabard i rozmawiali.
WWW- Witaj, panie. – Jeden ze strażników bramy uśmiechnął się do mnie spod przyłbicy, gdy podjechałem bliżej. – Jeśliś pierwszy raz u nas, polecam zawitać w progi karczmy „Kufelek”, tam znajdziesz najprzedniejsze jadło i napitek oraz pokoje w przyzwoitej cenie. Jeśliś już kiedyś nas odwiedził, to nie muszę o tym mówić, bo sam pewno wiesz najlepiej, gdzie kierować kroki.
WWWJego kompan zaśmiał się i dodał: – Proszę wybaczyć, żona Toma pracuje w „Kufelku” a on napędza jej klientów, kiedy tylko może. Ale w tym, co mówi, jest sporo racji.
WWW„Kufelek”. Znacie powiedzenie „Miłe złego początki”? Tak? Właśnie zgłębiałem lokalną odmianę. „Witajcie w Triumphe, w pieprzonej dziurze z błyszczącym napisem”.
WWW- Triumphe to spokojne miasteczko – żołdak kontynuował, nie zrażony brakiem mojej reakcji. – Ludzie nie szukają tutaj kłopotów. Pracujemy i rozkwitamy pod opiekuńczym spojrzeniem Atalaya. – Kciuk i palec wskazujący obu mężczyzn ułożyły się w dziękczynny symbol i dotknęły serca. Usłyszawszy imię boga, odruchowo poszedłem w ich ślady. Wiecie, to jak z psem, który ślini się, ilekroć pojawicie się w pobliżu jego miski, bo liczy, że rzucicie mu kość albo resztki z obiadu, a wy po prostu idziecie się odlać.
WWW- Proszę wybaczyć ciekawość, ale pan przejazdem czy planuje zostać na dłużej? – Strażnik (ta, kuźwa, prędzej pierdzielony gawędziarz, bo wątpię, że halabardą macha tak dobrze jak jęzorem) przyjrzał się dokładniej mojemu wierzchowcowi. Gniada klacz zachwycała intensywną maścią i smukłą budową. Pogłaskałem ją po grzywie, co skłoniło zwierzę do przymilnego parsknięcia. Tom, mąż kucharki spod „Kufelka”, musiał w swej mądrości poznać mowę nieparzystokopytnych, bo uznał to najwidoczniej za zadowalającą odpowiedź i przeszedł do kolejnego wątku. – Przyjacielu, idę o zakład, że nawet jeśli planowałeś niezwłocznie ruszyć w dalszą drogę, gdy tylko wypoczniesz i oporządzisz konia, to tak zasmakuje ci gościna, że przełożysz wyjazd o kilka dni.
WWW- I zostawisz w „Kufelku” trochę srebrzystych monet więcej, niż planowałeś. To miałeś na myśli, Tom? – Gwardzista-wesołek skwitował swój żart lekkim kuksańcem w ramię kolegi.
WWW- Frank, dajże spokój. – Karczemny agitator z uśmiechem na ustach pogroził palcem i zamarkował cios w kolegę, który cofnął się pod iluzorycznym ciosem. Oboje się roześmiali.
WWWGdzie ja trafiłem? To musiał być jakiś żart. Tom, Frank? Czyżby Triumphe było jedną z tych uroczych miejscowości, w którym mężczyznom nadaje się jednosylabowe imiona, licząc, że razem z nim nabędą poczucia humoru i obycia? Kto w ogóle wydelegował ich do pilnowania bramy? Potencjalni najeźdźcy mają paść pod ciężarem ich pustej gadki? Czy też zarządzić taktyczny odwrót na widok zorganizowanej błazenady?
WWWI tyle, jeśli chodzi o Salvete at Triumphe. Przepraszam, tatko Poe, że pozwoliłem sobie na śmiałe marzenia o przyzwoitym miejscu. Już posłusznie splunąłem im w twarz i przegnałem kijem na cztery wiatry. Musisz zrywać boki ze śmiechu.
WWWPostanowiłem przerwać tą ponurą farsę, zanim żołdacy zaczną połykać ogień i żonglować workami z grochem. Chrząknąłem i wyciągnąłem ukryty pod koszulą wisior. Misternie zdobiony talizman przedstawiał trzy przecinające się strzały, zwrócone grotami w górę i oplecione takąż samą ilością białych róż. Na wykonanie medalionu zużyto większy nakład kruszców, niż tych dwoje ciołków byłoby w stanie nabyć pracując przez całe życie od świtu do zmierzchu. Nawet jeśli nocami dorabialiby w obwoźnym cyrku, co zapewne było ich prawdziwym powołaniem. Za jedno złote ogniwo łańcucha można było utrzymać się przez rok - zakładając, że byłbym na tyle głupi, by go niszczyć. Nikt nie zgodziłby się nabyć wisiora w całości, bo próba jego sprzedaży jak i posiadanie przez nieuprawnioną osobę równały się karze śmierci. Pęk strzał i białych róż, sangretta, był symbolem bardziej rozpoznawalnym niż pieprzony kufel nad drzwiami karczmy.
WWWTom i Frank przestali się przekomarzać i wpatrywali się we mnie, jakbym dopiero co zajechał pod bramę i to na płonącym rumaku. Chwilowa konsternacja ustąpiła miejsca nieskrywanej radości, co wywnioskowałem z jeszcze szerszych i głupszych uśmiechów niż te początkowe.
WWW- Ekscelencjo, jak dobrze was widzieć! Opat wspominał, że przybędzie nowy kapłan. To radosny dzień dla mieszkańców Triumphe, dzięki niech będą Atalayowi! – I znowu gest ofiarowania bogu.
WWWPrawa dłoń. Wystawiam kciuk. Wystawiam palec wskazujący. Zginam. Dotykam nim kciuka. Przykładam do serca. Raz, dwa, trzy. Starczy. Rozluźniam dłoń.
WWWJak pies wyciągający jęzor przy pustej misce.
WWWWestchnąłem. Dzięki serdeczne, tatko Poe, teraz to mnie udupiłeś definitywnie. Verschlager w mieście przygłupów. Oto twój Triumf.
WWWTom nieustannie szczebiotał, jak młoda dziewka przed pierwszym chędożeniem, więc machnąłem ręką i pozwoliłem dla świętego spokoju odprowadzić się do Opactwa. Ciekawe, jak będzie się prezentował garnizon. To nie wschód, więc pewnie marnie. Już moja w tym głowa, by to zmienić.
WWWSalvete at Triumphe. Zawsze wiedziałem, że tatko Poe to kawał skurwysyna.