„ Nieraj ”
****
Nad Zielonym Pustkowiem właśnie zakwitał dzień. Słońce, rozlewało się nad widnokręgiem pieszcząc swymi promieniami wilgotną od rosy trawę. Wzdłuż i wszerz grała cisza, którą tylko od czasu do czasu zakłócał lekki szmer i szum poruszających się na wietrze drzew. Owy świt nie zdawał się niczym różnić od poprzednich poranków, które zdarzały się być lepsze od obecnego.
Pewien dwudziestolatek – Nissil Londgon, jak co dzień rano biegał wzdłuż skraju lasu. W 2076 roku, naturalne lasy porównywane były do białych kruków. Ziemskie powietrze w tych czasach nie było już tak życiodajne jak zaledwie pięćdziesiąt lat wstecz. Nissil biegał zawsze tą samą, szutrową ścieżką. Zawsze pokonywał taką samą odległość, i zawsze nic szczególnego się nie działo. Jednak ten najnormalniejszy ranek, przewróci jego świat do góry nogami
Dochodziła godzina dziesiąta, Nissil dobiegał właśnie do końca wyznaczonej przez siebie odległości, kiedy nagle ciszę rozerwał świst silników nadlatującej ze wschodu floty transportowców. Poranny błękit nieba niemal poszarzał, a na pobliskiej łące, nad którą leciały transportowce powstała fala, jakby po trawie płynęła niewidzialna łódź. Nissil początkowo nie zwracał na to uwagi, już nie raz widział latające okręty Konfederacji Obrony Planetarnej. Chłopak zawrócił w stronę domu. Gdy do niego wszedł, z nadzieją rozejrzał się po kątach w poszukiwaniu jakiegoś, choćby najmniejszego zaburzenia codziennej, nudnej harmonii. W jednym rogu czterech ścian stał rower, wydawał się być przyklejony do podłogi. Stał nieruchomo zimno spoglądając swą zakurzoną lampą na Nissila, który miał go już dość, miał dość tego, że wszystko jest takie samo jak wczoraj, przedwczoraj i tydzień temu.
Dwudziestolatek wszedł do kuchni, zajrzał do lodówki i wyjął z niej puszkę napoju energetyzującego. Wypił jej całą zawartość jednym susem, a następnie udał się do łazienki wziąć prysznic. Po drodze włączył radio.
Kiedy skończył się myć, owinięty w pasie ręcznikiem wyszedł do salonu i usiadł na sofie. Jego ciemne, średniej długości włosy były jeszcze mokre i ociekały wodą, znacząc na podłodze ścieżkę. Spiker w radiu właśnie zapowiadał piosenkę. Zblazowany chłopak poszedł do łazienki, wytarł włosy, resztę ciała a następnie ubrał się. Trwało to mniej więcej dwie minuty. Gdy przechodził przez salon do kuchni, stało się coś niesamowitego. W radiu zabrzmiała pewna zwrotka piosenki, w którą Nissil nawet dobrze się nie wsłuchiwał, a pomimo tego zagnieździła się w jego głowie jak pasożyt.
„ Jeśli co dzień, robisz to co wczoraj.
Jeśli dziś, to dla ciebie wciąż ta sama pora.
Jeśli naprawdę chcesz coś zmienić.
Nie trwaj w pustce, wyjdź coś zwiedzić.
Świat, choć ciągle w stronę tą samą się kręci.
Co dzień inny los go przecież nęci. ”
Nissil stał w bezruchu jak betonowy słup, zahipnotyzowany przekazem owej zwrotki. Trans trwał około piętnastu sekund, po czym nad domem chłopaka przeleciały następne okręty Kop-u. Głośny raban i pobrzękiwanie szklanek w szafkach wyrwało Nissila z osłupienia. Nagle poczuł jak w brzuchu zaczynają latać mu motyle, po chwili owe dziwne uczucie zaczęło wędrować przez przełyk ku górze, do mózgu. Oddech nieco przyśpieszył. Teraz już wiedział co chce zrobić, bez najmniejszego zawahania i namysłu ruszył po plecak. Chwytając go, drugą ręką wyciągnął z gniazdka wtyczkę od telefonu. Następnie wziął parę kanapek z lodówki i wybiegł do garażu, gdzie stała jego stara jak ten świat, czerwona, ozdobiona rdzą furgonetka. Podbiegł do niej i na tylne siedzenia rzucił plecak, zamykając drzwi użył chyba za dużo siły, bo odpadły gdy tylko rozległo się trzaśniecie.
- Cholera! Mogłem je naprawić! - powiedział pod nosem wsiadając za kierownicę.
Drzwi od kierowcy otworzyły się bez problemu, teraz mógł zawieść tylko silnik. Nissil przekręcił kluczyk w stacyjce, z niecierpliwością wyczekując co stanie się dalej. Za pierwszym razem nic się nie działo, dopiero za trzecim auto żarliwie zacharczało wypełniając garaż dymem. Chłopak postanowił zajrzeć po maskę. Okazało się, że główny przewód od turbiny wodorowej jest odpięty. Podłączył go i ponowił próbę odpalenia starego rzęcha, na szczęście udało się za pierwszy razem. Powoli ruszył oczekując, że brama garażowa sama się otworzy. Zamierzał zatrzymać się przed nią tak, aby jej nie uszkodzić, lecz kiedy wciskał pedał hamulca, auto jechało dalej wyrywając bramę z futryny. Po paru mocniejszych naciśnięciach, hamulec zaczął działać poprawnie. Furgonetka zatrzymała się parę metrów od garażu. Nissil wyszedł z niej by zaciągnąć pogiętą, blaszaną bramę bliżej domu, gdy nagle na niebie śmignęła niewielka flota transportowców desantowych. Chłopak zapamiętał kierunek, w którym podążały pojazdy, lecz dla pewności obrał sobie punkt orientacyjny, mianowicie lewą stronę pasa gór, w tym właśnie kierunku leciały okręty KOP-u. Gdy skończył z bramą, wreszcie mógł za nimi ruszyć.
Nissil był już spory kawał od domu, kiedy niespodziewanie, gdy wyjechał z szutrowej drogi, na szosie pojawiły się barykady z napisem „STOP” lub „ZAWRÓĆ”. Obok blokad stały wojskowe pojazdy powietrzno-lądowe i żołnierze Konfederacji Obrony Planetarnej.
Nieraj
1
Ostatnio zmieniony sob 21 kwie 2012, 13:07 przez Risthar, łącznie zmieniany 3 razy.
"...Tak... chcemy, żeby Czarny Anioł zbawił dla nas świat
Zebrał Armię Wszechpotężną Nasz Niebiański Brat
Nawet jeśli zmieni przy tym w piekło cały kraj
Graj Muzyko Graj!
Obróci niewiernych wiarołomców znowu w proch
Nie pomogą groźby, nie pomoże matek szloch
Chcemy, żeby Czarny Anioł zabrał nas na BÓJ!!!
TRUJ ANIELE TRUJ!!!"
HUNTER - IMPERIUM TRUJKI
Zebrał Armię Wszechpotężną Nasz Niebiański Brat
Nawet jeśli zmieni przy tym w piekło cały kraj
Graj Muzyko Graj!
Obróci niewiernych wiarołomców znowu w proch
Nie pomogą groźby, nie pomoże matek szloch
Chcemy, żeby Czarny Anioł zabrał nas na BÓJ!!!
TRUJ ANIELE TRUJ!!!"
HUNTER - IMPERIUM TRUJKI