Nieraj

1
„ Nieraj ”

****


Nad Zielonym Pustkowiem właśnie zakwitał dzień. Słońce, rozlewało się nad widnokręgiem pieszcząc swymi promieniami wilgotną od rosy trawę. Wzdłuż i wszerz grała cisza, którą tylko od czasu do czasu zakłócał lekki szmer i szum poruszających się na wietrze drzew. Owy świt nie zdawał się niczym różnić od poprzednich poranków, które zdarzały się być lepsze od obecnego.
Pewien dwudziestolatek – Nissil Londgon, jak co dzień rano biegał wzdłuż skraju lasu. W 2076 roku, naturalne lasy porównywane były do białych kruków. Ziemskie powietrze w tych czasach nie było już tak życiodajne jak zaledwie pięćdziesiąt lat wstecz. Nissil biegał zawsze tą samą, szutrową ścieżką. Zawsze pokonywał taką samą odległość, i zawsze nic szczególnego się nie działo. Jednak ten najnormalniejszy ranek, przewróci jego świat do góry nogami
Dochodziła godzina dziesiąta, Nissil dobiegał właśnie do końca wyznaczonej przez siebie odległości, kiedy nagle ciszę rozerwał świst silników nadlatującej ze wschodu floty transportowców. Poranny błękit nieba niemal poszarzał, a na pobliskiej łące, nad którą leciały transportowce powstała fala, jakby po trawie płynęła niewidzialna łódź. Nissil początkowo nie zwracał na to uwagi, już nie raz widział latające okręty Konfederacji Obrony Planetarnej. Chłopak zawrócił w stronę domu. Gdy do niego wszedł, z nadzieją rozejrzał się po kątach w poszukiwaniu jakiegoś, choćby najmniejszego zaburzenia codziennej, nudnej harmonii. W jednym rogu czterech ścian stał rower, wydawał się być przyklejony do podłogi. Stał nieruchomo zimno spoglądając swą zakurzoną lampą na Nissila, który miał go już dość, miał dość tego, że wszystko jest takie samo jak wczoraj, przedwczoraj i tydzień temu.
Dwudziestolatek wszedł do kuchni, zajrzał do lodówki i wyjął z niej puszkę napoju energetyzującego. Wypił jej całą zawartość jednym susem, a następnie udał się do łazienki wziąć prysznic. Po drodze włączył radio.
Kiedy skończył się myć, owinięty w pasie ręcznikiem wyszedł do salonu i usiadł na sofie. Jego ciemne, średniej długości włosy były jeszcze mokre i ociekały wodą, znacząc na podłodze ścieżkę. Spiker w radiu właśnie zapowiadał piosenkę. Zblazowany chłopak poszedł do łazienki, wytarł włosy, resztę ciała a następnie ubrał się. Trwało to mniej więcej dwie minuty. Gdy przechodził przez salon do kuchni, stało się coś niesamowitego. W radiu zabrzmiała pewna zwrotka piosenki, w którą Nissil nawet dobrze się nie wsłuchiwał, a pomimo tego zagnieździła się w jego głowie jak pasożyt.

„ Jeśli co dzień, robisz to co wczoraj.
Jeśli dziś, to dla ciebie wciąż ta sama pora.
Jeśli naprawdę chcesz coś zmienić.
Nie trwaj w pustce, wyjdź coś zwiedzić.
Świat, choć ciągle w stronę tą samą się kręci.
Co dzień inny los go przecież nęci. ”

Nissil stał w bezruchu jak betonowy słup, zahipnotyzowany przekazem owej zwrotki. Trans trwał około piętnastu sekund, po czym nad domem chłopaka przeleciały następne okręty Kop-u. Głośny raban i pobrzękiwanie szklanek w szafkach wyrwało Nissila z osłupienia. Nagle poczuł jak w brzuchu zaczynają latać mu motyle, po chwili owe dziwne uczucie zaczęło wędrować przez przełyk ku górze, do mózgu. Oddech nieco przyśpieszył. Teraz już wiedział co chce zrobić, bez najmniejszego zawahania i namysłu ruszył po plecak. Chwytając go, drugą ręką wyciągnął z gniazdka wtyczkę od telefonu. Następnie wziął parę kanapek z lodówki i wybiegł do garażu, gdzie stała jego stara jak ten świat, czerwona, ozdobiona rdzą furgonetka. Podbiegł do niej i na tylne siedzenia rzucił plecak, zamykając drzwi użył chyba za dużo siły, bo odpadły gdy tylko rozległo się trzaśniecie.
- Cholera! Mogłem je naprawić! - powiedział pod nosem wsiadając za kierownicę.
Drzwi od kierowcy otworzyły się bez problemu, teraz mógł zawieść tylko silnik. Nissil przekręcił kluczyk w stacyjce, z niecierpliwością wyczekując co stanie się dalej. Za pierwszym razem nic się nie działo, dopiero za trzecim auto żarliwie zacharczało wypełniając garaż dymem. Chłopak postanowił zajrzeć po maskę. Okazało się, że główny przewód od turbiny wodorowej jest odpięty. Podłączył go i ponowił próbę odpalenia starego rzęcha, na szczęście udało się za pierwszy razem. Powoli ruszył oczekując, że brama garażowa sama się otworzy. Zamierzał zatrzymać się przed nią tak, aby jej nie uszkodzić, lecz kiedy wciskał pedał hamulca, auto jechało dalej wyrywając bramę z futryny. Po paru mocniejszych naciśnięciach, hamulec zaczął działać poprawnie. Furgonetka zatrzymała się parę metrów od garażu. Nissil wyszedł z niej by zaciągnąć pogiętą, blaszaną bramę bliżej domu, gdy nagle na niebie śmignęła niewielka flota transportowców desantowych. Chłopak zapamiętał kierunek, w którym podążały pojazdy, lecz dla pewności obrał sobie punkt orientacyjny, mianowicie lewą stronę pasa gór, w tym właśnie kierunku leciały okręty KOP-u. Gdy skończył z bramą, wreszcie mógł za nimi ruszyć.
Nissil był już spory kawał od domu, kiedy niespodziewanie, gdy wyjechał z szutrowej drogi, na szosie pojawiły się barykady z napisem „STOP” lub „ZAWRÓĆ”. Obok blokad stały wojskowe pojazdy powietrzno-lądowe i żołnierze Konfederacji Obrony Planetarnej.
Ostatnio zmieniony sob 21 kwie 2012, 13:07 przez Risthar, łącznie zmieniany 3 razy.
"...Tak... chcemy, żeby Czarny Anioł zbawił dla nas świat
Zebrał Armię Wszechpotężną Nasz Niebiański Brat
Nawet jeśli zmieni przy tym w piekło cały kraj
Graj Muzyko Graj!
Obróci niewiernych wiarołomców znowu w proch
Nie pomogą groźby, nie pomoże matek szloch
Chcemy, żeby Czarny Anioł zabrał nas na BÓJ!!!
TRUJ ANIELE TRUJ!!!"
HUNTER - IMPERIUM TRUJKI

2
Słońce, rozlewało się
Niepotrzebny przecinek
szum poruszających się na wietrze drzew
Poruszały się raczej liście i gałęzie, a nie całe drzewa.
Owy świt nie zdawał się niczym różnić od poprzednich poranków, które zdarzały się być lepsze od obecnego
Strasznie zamotałeś to zdanie, musiałbyś troszkę je przemodelować na łatwiej zrozumiałe i czytelne.
W 2076 roku, naturalne lasy porównywane były do białych kruków
Niepotrzebny przecinek. Kruków, które wyginęły około 2050r. i nie ma już ani jednego osobnika;)
i zawsze nic szczególnego się nie działo
Język polski ma to do siebie, że przeczenia mają same w sobie wiele przeczeń. I nigdy nic szczególnego się nie działo.
ranek, przewróci
Bez przecinka.
wyznaczonej przez siebie odległości
Wyznaczonej trasy, po pierwsze sensowniej brzmi, po drugie unikniesz dzięki temu powtórzenia.
floty transportowców
Flota bardziej przyjmowana jest jako zespół statków, w przestrzeni powietrznej można mówić o eskadrze.
nad którą leciały transportowce
Powtórzenie. Można zamienić na samoloty, bo już wcześniej podałeś ich typ.
W jednym rogu czterech ścian stał rower
Pokrzywione można wyrzucić, bo niezbyt jest potrzebne.
Po słowie rower lepsza byłaby kropka niż przecinek.
Stał nieruchomo(przecinek) zimno spoglądając swą
Spróbuję wyjaśnić ci sprawę z przecinkami:
Przecinek wstawiasz w zdaniu tak, żeby rozdzielić od siebie dwa czasowniki(w tym przypadku stał i spoglądając) lub przed wyrazami, przed którymi przecinek musi pojawić się w 99,9% przypadków(który; że; aby; bo; żeby; ponieważ itp. w Internecie na pewno znajdziesz jakąś stronę, gdzie ktoś wypisał je wszystkie, a to co znajdzie się samemu łatwiej zapamiętać)
Wypił jej całą zawartość jednym susem
Jednym susem można przeskoczyć jakąś odległość, a nie wypić napój.
były jeszcze mokre i ociekały wodą
Masło maślane, wystarczy że powiesz o ociekaniu wodą, a czytelnik domyśli się sam, że są mokre.
Zblazowany chłopak
Nie powiedziałbym, że zblazowany. Znudzony owszem. Zblazowany byłby, gdyby codziennie miał masę przygód, które po prostu przestają go już interesować.
Trwało to mniej więcej dwie minuty
Niepotrzebny zapychacz.
Gdy przechodził przez salon do kuchni, stało się coś niesamowitego. W radiu zabrzmiała pewna zwrotka piosenki, w którą Nissil nawet dobrze się nie wsłuchiwał, a pomimo tego zagnieździła się w jego głowie jak pasożyt.
1.Do kuchni przez salon.
2.Nie wydaje się to zbyt niesamowite, po prostu niektóre piosenki są chwytliwe, nawet na ponad pół wieku przed czasem akcji twojego utworu.
3.Znowu używasz Nissila. Musisz postarać się zamieniać imię na inne określenia twojego bohatera.
stał w bezruchu jak betonowy słup
W sumie, to znowu trochę mokra woda w twoim wydaniu.
zahipnotyzowany przekazem owej zwrotki
Źle się dzieje. Jeśli takie piosenki będą hipnotyzować, to jaką władzę posiądą dobrzy pisarze?
okręty Kop-u.
KOP-u, tak samo jak ZUS-u, bo każda litera jest skrótem.
co chce zrobić, bez najmniejszego zawahania i namysłu ruszył po plecak
1.Zamiast przecinka kropka.
2.Albo zawahanie albo namysł wyrzuć, bo to prawie to samo.
powiedział pod nosem
Pod nosem się mruczy, a nie mówi.
Drzwi od kierowcy
Drzwi od strony kierownicy/kierowcy.
kiedy niespodziewanie, gdy wyjechał z szutrowej drogi
po przecinku można wyrzucić.
barykady z napisem „STOP” lub „ZAWRÓĆ”
Napisami "STOP" i "ZAWRÓĆ"

W sumie nie było bardzo źle jeśli chodzi o fabułę i błędy. Poszukaj jakiegoś źródła o interpunkcji i sprawdzaj wyrazy, których znaczenia nie jesteś 100%pewny(Internet nie zawsze ma rację, więc używaj też innych źródeł). Może już w następnym twoim tekście nie będę się czepiał;)

3
Nad Zielonym Pustkowiem właśnie zakwitał dzień.
Może lepiej użyć wyrażenia: zawitał dzień?
Owy świt nie zdawał się niczym różnić od poprzednich poranków, które zdarzały się być lepsze od obecnego.
Konsekwencja. Albo poprzednie poranki były lepsze, albo takie same.
Pewien dwudziestolatek – Nissil Londgon, jak co dzień rano biegał wzdłuż skraju lasu. W 2076 roku, naturalne lasy porównywane były do białych kruków.
Dwudziestolatek - Nissil Londgon - jak co dzień rano...
Nissil Londgon, jak co dzień rano...
W 2076 roku naturalne lasy były jak białe kruki.
Jednak ten najnormalniejszy ranek, przewróci jego świat do góry nogami(KROPKA)
Poranny błękit nieba niemal poszarzał...
Po prostu poszarzał.
Nissil początkowo nie zwracał na to uwagi, już nie raz widział latające okręty Konfederacji Obrony Planetarnej.
... już nieraz widział...
Gdy do niego wszedł, z nadzieją rozejrzał się po kątach w poszukiwaniu jakiegoś, choćby najmniejszego zaburzenia codziennej, nudnej harmonii.
To zdanie ci nie wyszło. Rozejrzał się w poszukiwaniu czegoś, czym mógłby zająć ręce? Plus harmonia raczej nudna nie jest. Chodziło ci o monotonię?
W jednym rogu czterech ścian stał rower
W kącie stał rower.
Wypił jej całą zawartość jednym susem, a następnie udał się do łazienki wziąć prysznic.
Jednym łykiem?
Jego ciemne, średniej długości włosy były jeszcze mokre i ociekały wodą, znacząc na podłodze ścieżkę.
Znaczyły te ścieżkę gdy on siedział na sofie?
Gdy przechodził przez salon do kuchni, stało się coś niesamowitego. W radiu zabrzmiała pewna zwrotka piosenki...
Nic w tym niesamowitego nie ma.
Trans trwał około piętnastu sekund, po czym nad domem chłopaka przeleciały następne okręty Kop-u.
Spokojnie można wyrzucić.
Teraz już wiedział co chce zrobić, bez najmniejszego zawahania i namysłu ruszył po plecak.
Bez wahania lub bez namysłu. Nie oba naraz.

Ciekawie opowiadasz, jednak niezbyt udanym językiem. Wiele niezręczności w twoich zdaniach, choć potrafisz stworzyć obraz, który czytelnik jest w stanie zobaczyć.

Cały czas zapowiadasz, że ten dzień jest jakiś szczególny, choć nic specjalnego się w tym fragmencie nie dzieje. Czytelnik oczekuje fajerwerków, a tu nic z tego. Raptem piosenka w radiu, która oświeciła bohatera co do czegoś. Czego - nie wiemy.

Parę razy opisujesz dokładnie ile jaka czynność trwała. Niepotrzebnie. Po co czytelnikowi informacja, że coś trwało piętnaście sekund, a coś innego dwie minuty? Niepotrzebne są też szczegółowe opisy tego, co bohater robił po wejściu do domu, jego perypetii z samochodem.

Na początku opisujesz poranek, piszesz o świcie, a tu nagle dowiadujemy się, że jest już dziesiąta i Nissil wraca do domu. Z opisu przyrody wnioskuję, że mamy co najmniej późną wiosnę, więc wychodzi, że biegał dobre pięć godzin. Raczej mało prawdopodobne.
No i czy to zdrowo tak biegać, skoro "powietrze w tych czasach nie było już tak życiodajne jak zaledwie pięćdziesiąt lat wstecz"? Nawiasem mówiąc, ta informacja o lasach - białych krukach i powietrzu nie jest zbyt potrzebna w tekście. No, chyba że ma to znaczenie dla dalszej części opowieści.

O co chodzi z tytułem? Miałeś na myśli "Nie raj" czy coś innego?

Podobało mi się, choć zastanawiam się, po co umieściłeś akcję w przyszłości?

4
Risthar pisze:Nagle poczuł jak w brzuchu zaczynają latać mu motyle, po chwili owe dziwne uczucie zaczęło wędrować przez przełyk ku górze, do mózgu.
Risthar pisze:Owy świt nie zdawał się niczym różnić od poprzednich poranków, które zdarzały się być lepsze od obecnego.
„Ów” to zaimek wskazujący, oznaczający bliżej nieokreśloną osobę lub rzecz. Odmienia się przez przypadki i rodzaje. r. ż.- owa, r. n.- owo, r. m.- ów.

owo dziwne uczucie, owe dziwne uczucia
ów świt
Risthar pisze:Nissil stał w bezruchu jak betonowy słup, zahipnotyzowany przekazem owej zwrotki.
A tu użyłeś dobrze!
Risthar pisze:Pewien dwudziestolatek – Nissil Londgon, jak co dzień rano biegał wzdłuż skraju lasu.
Risthar pisze:Dwudziestolatek wszedł do kuchni, zajrzał do lodówki i wyjął z niej puszkę napoju energetyzującego.
Powtarzanie, że bohater ma dwadzieścia lat chyba niepotrzebne. Czytelnik z pewnością zapamiętał. Przecież to była pierwsza informacja, jaką usłyszał. Czy ważna, że tak ją podkreślasz?
Risthar pisze:Za pierwszym razem nic się nie działo, dopiero za trzecim auto żarliwie zacharczało wypełniając garaż dymem. Chłopak postanowił zajrzeć po maskę. Okazało się, że główny przewód od turbiny wodorowej jest odpięty. Podłączył go i ponowił próbę odpalenia starego rzęcha, na szczęście udało się za pierwszy razem.
Chłopak próbuje odpalić stary samochód, udaje mu się. Hura! A potem gasi silnik, by zajrzeć pod maskę, poprawić jakieś przewody i od nowa mieć nadzieję, że zapali? Zmień kolejność działań. Skoro wie, że to rzęch, to może niech najpierw zajrzy pod maskę, sprawdzi czy wszystko gra, a potem próbuje odpalić?

Drugi pierwszy raz był czwartym razem. :) Wyliczenia kolejnych prób jakoś gmatwają.
Risthar pisze:Powoli ruszył oczekując, że brama garażowa sama się otworzy. Zamierzał zatrzymać się przed nią tak, aby jej nie uszkodzić, lecz kiedy wciskał pedał hamulca, auto jechało dalej wyrywając bramę z futryny.
Ruszył powoli i udało mu się wyrwać bramę garażową z futryny? Trochę się rozszalałeś. Trudno uwierzyć, by uderzenie ruszającego samochodu poczyniło takie zniszczenie. Prędzej samochód by się na niej zatrzymał z pogiętą maską.
Risthar pisze:Podbiegł do niej i na tylne siedzenia rzucił plecak, KROPKA zamykając drzwi użył chyba za dużo siły, bo odpadły PRZECINEK gdy tylko rozległo się trzaśniecie.
Risthar pisze:Nissil wyszedł z niej PRZECINEK by zaciągnąć pogiętą, blaszaną bramę bliżej domu,
Czy Nissil ma super siłę? Urywa drzwi, ciągnie metalowe wrota... :D

A mówiąc poważnie: zawiasy musiały być już przerdzewiałe, oderwane, wiszące na samej rdzy, by po byle trzaśnięciu odpaść. Brama metalowa jest ciężka, nie tak łatwo ją zaciągnąć bliżej domu. Wydaje mi się to nieco naciągane, stąd moje pytanie o super moce.
Risthar pisze:Nissil był już spory kawał od domu, kiedy niespodziewanie, gdy wyjechał z szutrowej drogi, na szosie pojawiły się barykady z napisem „STOP” lub „ZAWRÓĆ”.
Pogmatwałeś.
Jeśli coś pojawia się niespodziewanie, to znaczy nagle, nieoczekiwanie, znienacka. czy tak było. Przecież te barykady już stały. Nissil na pewno je widział już z daleka, zbliżał się do nich jadąc.
Propozycja:
Nissil był już spory kawał drogi od domu, bo wyjechał z szutrowej drogi. Z daleka dostrzegł odblaskowe znaki "STOP". Nie rozumiał, skąd na szosie pojawiły się barykady. Kilka dni temu na pewno ich nie było.

Przeczytałam oba fragmenty twojej powieści. Nawet jestem ciekawa, co też spotka Nissila. Jednak zanim wrzucisz kolejną część popracuj nieco więcej. Uporządkuj, zastanów się nad logiką wydarzeń, kolejnością opisywanych czynności.

Pozdrawiam.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

5
Uwaga, w komentarzu pojawia się opis o charakterze pornograficznym (+18). Jeden właściwy i kilka zatajonych.

Od strony czysto techniczno-językowej już chyba wszystko zostało wyłowione. Jak zwykle chciałbym się natomiast trochę powymądrzać na temat tego, czego należy ogólnie unikać w pisaniu. Niestety autor nie skorzysta, gdyż post jest dozwolony od lat osiemnastu. Osobiście, jak ktoś miałby jakieś zastrzeżenia co do pełnoletności autora komentarza, napisałem go z zamkniętymi oczami, bez podglądania, także wszystko jest w porządku ;)

Początek powieści Ludzi Bezdomnych użytkownika Stefana, który wrzucił ją już ładnych kilka tematów temu:
Stefan Żeromski pisze:Istny potop blasku słonecznego zalewał przestwór. Nad odległym widokiem gmachów rzucających się w oczy od Łuku Tryumfalnego wisiał różowy pyłek, który już począł wżerać się niby rdza nawet w śliczne, jasnozielone liście wiosenne, nawet w kwiatuszki paulowni. Z wszystkich, zdawało się, stron płynął zapach akacji. Na żwirze, dokoła pniów, pod budynkami, w rynsztokach leżały jej białe kwiatki z ośrodkiem czerwonawym, jakby skrwawionym od ukłucia śmierci. Pył bezlitosny zasypywał je niepostrzeżenie. [...] Każdy rozpuszczony liść rzucał na biały żwir z okrągłych kamyków wyraźne odbicie swego kształtu. Cienie te posuwały się z wolna, jak mała wskazówka po białej tarczy zegara. Na ławkach było już pełno, a tymczasem cień opuścił miejsce zajęte przez Judyma i ustąpił je roztapiającej kaskadzie słońca.
To nie jest literatura, tylko jakaś atmosferyczno-botaniczna pornografia. Kiedyś się tak pisało, taka "maniera", ale już wtedy, osoby z elementarnym wyczuciem i względnie wyrobionym gustem widziały w tym grafomańską masturbację. Żeromski to naprawdę koszmarny pisarz i nie ma sensu się na nim wzorować, chyba że w ramach ćwiczeń stylistycznych, kiedy chcemy go sparodiować.

A teraz twórczość autora tematu (ogólnie cały pierwszy akapit pod tą uwagę podchodzi):
Risthar pisze:Słońce, rozlewało się nad widnokręgiem pieszcząc swymi promieniami wilgotną od rosy trawę.
Widzicie? Niby opis przyrody, a od razu wkradają się jakieś podteksty erotyczne. Rozlewało, pieszcząc, wilgotną. O razu trzeba było napisać, że:

Ron wyciągnął swoje dumnie naprężone prącie spomiędzy delikatnych, wilgotnych płatków miłosnego kwiatu Jenny, otoczonego falującą trawą jej włosów łonowych. Z głuchym stęknięciem, szczodrze rozlał swój migoczący w słonecznym blasku kisiel miłości na jej alabastrowych piersiach, sterczących jak dwa majestatyczne wzgórza.

Podejrzewam, że tego typu opisy w XIX wieku wynikały między innymi z tego, że ludzie musieli w sobie tłumić własną seksualność. Dlatego pisali pornografię ukrytą pod płaszczykiem rozwlekłych opisów zjawisk pogodowych. Dziwnym trafem, po Freudzie już się tak nie pisało. Jeśli jakiś dobry autor dzisiaj pisze w ten sposób, to dlatego, żeby faktycznie stworzyć klimat właściwy dla tekstu, żeby ten opis coś wniósł. Nie można się tak wczuwać i rozpisywać o przyrodzie tylko dla samego pisania.
W 2076 roku, naturalne lasy porównywane były do białych kruków.
Czyli akcja dzieje się 175 lat po Ludziach Bezdomnych, a styl, zamiast jakoś korespondować z futurystyczną wizją, jest rodem z XIX wieku.

Pozdrawiam.

6
Oj tam, oj tam .
Kolega zdecydowanie ma obsesyjną niechęć do prozy XIX wiecznej, czy jej stylistyki. Fakt, że inna była i estetyczna, i w ogóle wrażliwość, wynikająca z relacji ze światem (zwłaszcza charakteru przestrzeni, mechanizmów i tempa życia) i fakt, że cywilizacja, a z nia literatura ewoluowała. Naśladowanie będzie epigoństwem.
Fakt też, że tu opis jest nadprodukcją narracyjną.
Ale żeby zaraz seks???

Freudyzm interpretacji jest ciekawy...jako ciekawostka interpretacyjna. Psychoanaliza... interpretatora bardziej niż autora.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

7
Natasza pisze:Kolega zdecydowanie ma obsesyjną niechęć do prozy XIX wiecznej, czy jej stylistyki.
Wręcz przeciwnie, uwielbiam ją! Ale uważam, że niektóre z wypracowanych przez nią rozwiązań w stylu "na początek walnę opis przyrody, obowiązkowo z grą świateł/wiatrem" (nawet Conradowi to się zdarza, chociaż to już schyłek wieku) mocno się zdewaluowały. Czytać! Ale nie naśladować bezmyślnie. Nie każdy jest Johnem Fowlesem, żeby sobie móc pozwolić na zabawę z takimi przestarzałymi konwencjami. Zacząć opowiadania albo powieść od czegoś takiego, to tak jakby zacząć od słów Była ciemna, burzliwa noc. Brzmi jak jakieś uroczyste modły wznoszone do Bogini Kiepskiej Prozy z prośbą o natchnienie. I nie powinno być żadnym usprawiedliwieniem to, że jest to powszechna praktyka. Jaka jest relacja pierwszego akapitu w tekście Risthara do reszty? Żadna. Oczywiście, wszyscy tutaj się uczymy i to nie jest wina autora, dla którego to są wciąż pierwsze próby, ale takie rzeczy powinny być tępione. Najlepiej za młodu :)
Freudyzm interpretacji jest ciekawy...jako ciekawostka interpretacyjna. Psychoanaliza... interpretatora bardziej niż autora.
Oczywiście, że jako ciekawostka :). Chodziło mi tylko o uwypuklenie podobieństw. Bo to, że sam jestem psychicznie niestabilny, to przecież jest widoczne gołym okiem od pierwszego posta ;)

8
Chodziło mi tylko, by w opisie z "Pana Tadeusza" "dzięcielina pała "nie interpretować jako
a) motywu policyjnego
b) motywu erotycznego (fallicznego)
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”