
Uwaga! Tekst zawiera wulgaryzmy! I dziwne treści niekoniecznie odpowiednie dla młodszego odbiorcy!
Następny w kolejce
Ludzkie społeczeństwo zbudowane jest tak, że niezależnie od epoki, wyznania, narodowości czy koloru skóry zawsze na coś wyczekuje, nigdy nic nie jest gotowe, gdy tego potrzeba i nie pojawia się z magicznym „puf”, zamiast tego trzeba to okupić pewnym czasem oczekiwania. Mamy zatem do czynienia zarówno z kolejkami czysto fizycznymi, kiedy to ludzie stojąc jeden za drugim czekają na swój czas przy urzędowym okienku, czy też sklepowej ladzie oraz o tych kolejkach które są raczej samymi założeniami oczekiwania, jak kolejka do śmierci, życia czy wydarzeń które mają nastąpić. Zazwyczaj jest tak, że ktoś stał w niej przed tobą, będzie też stał po tobie. Czasem w wyjątkowych sytuacjach, kiedy tylko jesteś pierwszy możesz być pewien, że z tyłu już ustawiają się naśladowcy.
Opowiadanie to skupia się właściwie na jednej kolejce. Dokąd zmierza? To przecież nieważne, chodzi bowiem o samą istotę zjawiska oczekiwania, którego ucieleśnieniem jest właśnie kolejka.
Zatem czy też ta konkretna składa się z konkretnie dobranych osób? Spójrzmy… są tu mężczyźni i kobiety, przedstawiciele każdego koloru skóry czy wyznania, starcy, dzieci i dorośli, ludzie brzydcy, niebiańsko piękni i zupełnie przeciętni. Skoro już ustaliliśmy skład naszego stada dwunogów, może zatem cechuje ich jakieś specyficzne zachowanie? Lecz nie, wszyscy stoją wpatrując się przed siebie, w lepszych wypadkach – gdzieś w przestrzeń, a w gorszych – w plecy sąsiada. Chociaż zachowanie wszystkich wydaje się takie samo dwójka mężczyzn wyraźnie wybija się z tłumu. Pierwszy z nich to wysoki brunet o zielonych oczach. Jego twarz jak i dłonie pokrywa delikatna opalenizna. Ma przystrzyżone czarne włosy, równe wąskie brwi, tak samo wąskie drapieżne usta i białe równe zęby, które raz po raz pokazuje w krótkich uśmiechach. Jest gładko ogolony, bez choćby śladu zarostu, zadrapania czy chociażby krosty. Zarówno dłonie mężczyzny jak i paznokcie są starannie wypielęgnowane. Zdobi go czarny jedwabny garnitur, takaż sama koszula oraz biały krawat. Do tego czarne proste buty z delikatnej cielęcej skóry. W przerwach pomiędzy uśmiechami przybiera minę urodzonego zwycięzcy, a cała jego postawa epatuje triumfem. Drugi z mężczyzn mógłby być przystojny, gdyby nie ślady kilkudniowego zarostu, przekrwione oczy, rozczochrane włosy i potargane, brudne ubranie. Drugi – jak go od tej pory będę nazywał rozgląda się nerwowo na boki i co chwile rzuca nerwowego spojrzenia w stronę Pierwszego. Ten jednak zupełnie nieporuszenie trwa rzucając te same uśmiechy i wpatrując się w jeden punkt gdzieś na karku mężczyzny przed sobą.
- Bracie co ty tu robisz? – nie wytrzymał w końcu Drugi. Jego głos mógłby być piękny, gdyby nie wynikająca niechybnie z przepicia chrypka – Rozumiem tutaj swoją obecność, tak samo reszty tych biednych skurwysynów, ale ty? Od razu wyglądasz na człowieka sukcesu. Wydawało mi się, że ludzie tacy jak ty, nie mogą obrać sobie takiego celu jak ja – rzucił krótkie spojrzenie na całą osobę Pierwszego i pokręcił z niedowierzaniem głową.
- Widzisz przyjacielu… - ten głos, gdybyście tylko go słyszeli! Niczym najpiękniejsza muzyka! – Nie każdy jest tu tym za kogo się podaje, nie sądzisz?
- Co ty gadasz? Widzę przystojnego rekina biznesu w drogim garniturze i właśnie za takiego cię mam! – Drugi obrócił się w stronę Pierwszego i tknął go palcem w pierś – Przyznaj się, co ty tu robisz?
Pierwszy uśmiechnął się, kolejny raz prezentując swoje idealne uzębienie i strzepnął niewidzialny pyłek z ramienia – Widzisz, musiałbym opowiedzieć Ci co najmniej historię swojego życia, abyś mógł w pełni zrozumieć co robię w tym miejscu. Widzę zazdrość w twoich oczach kiedy spoglądasz na mój garnitur i kiedy spod rękawa wystaje mi zegarek, czy zatem z zawiści tak bardzo się mną interesujesz? Szukasz we mnie czegoś czego mógłbyś znienawidzić?
- Nie to zupełnie nie tak – mężczyzna pokręcił głową – Jestem po prostu ciekaw, a skoro musiałbyś opowiedzieć historię swojego życia… Przecież żaden z nas nie wie ile jeszcze będziemy tu stać, a przynajmniej czas oczekiwania szybciej nam zleci.
- Cóż skoro tego pragniesz….
Wydawać by się mogło, iż moje dzieciństwo przebiegało idealnie. Mój ojciec był właścicielem kliniki, a matka zrezygnowała z kariery prawnika by zajmować się domem i wychowaniem mnie. Moje dzieciństwo to ciągłe pasmo sukcesów, idealnych stosunków z rodzicami, ogromna ilość przyjaciół i oczywiście pobieranie nauk w najlepszych placówkach w naszym mieście. Gdybym tylko był nieco bardziej świadom czym jest moje życie i jak bardzo banalnie wygląda w oczach innych ludzi, może znalazłbym się tu znacznie szybciej. Ja jednakże trwałem ślepy na oczywistości mając swoją rodzinę za wzór, a mnie samego za wpierw idealnego młodzieńca, a potem idealnego mężczyznę. Wiesz kim staje się człowiek, który nigdy w życiu nie doświadczył żadnych niepowodzeń? Czy zdajesz sobie sprawę co dzieje się w jego duszy kiedy zdaje sobie sprawę jak całe jego otoczenie jest idealne? Powiem Ci przyjacielu, nie krzyw się tak. Odpowiedzią jest jedno krótkie słowo. Nic. Właśnie nic nie dzieje się w duszy takiej osoby. Pewnego ranka budzisz się ze świadomością, że Twoje życie wygląda niczym z reklam, gdzie wiecznie szczęśliwi ludzie przemykają przez swoje życia niczym cienie. Byli, nie ma ich, co to za różnica?
Pierwszy urwał i skinął głową przed siebie, Drugi obejrzał się i postąpił kilka kroków w przód, wszak to kolejka, a one mają w naturze to, że chociaż bardzo wolno to muszą się poruszać.
Więc oto byłem ja. Idealny syn, wspaniały uczeń, a potem student. Uczelnię skończyłem oczywiście z wyróżnieniem, na ekonomii. Z miejsca też dostałem ofertę pracy w dużej firmie, służbowy samochód i mieszkanie. Kiedy oto zbliżałem się do przebudzenia, do odkrycia prawdy do mojego życia drobnymi, acz zdecydowanymi krokami wstąpiła ona. Poznaliśmy się tak jak wypada, na przyjęciu które moi rodzice wydali dla przyjaciół i rodzin ich przyjaciół. Była taka jak ja, idealna córeczka idealnych rodziców. Dobrze się uczyła i przed kilkoma miesiącami została adwokatem, z miejsca zwerbowanym przez jedną z wielkich kancelarii. Gdybyś tylko mógł ją ujrzeć tak jak ja zobaczyłem ją po raz pierwszy. Była niewysoka, miała czarne włosy upięte w gustowny kok oraz delikatny makijaż. Zdobiła ją długa zielona suknia i kolczyki z białego złota zdobione w czerwone niczym krew rubiny. Idealna przyszła żona dla idealnego młodego mężczyzny, prawda? W dodatku z dobrego domu, ułożona, robiąca karierę. Właściwie nie było co się zastanawiać. Wpierw ślub, potem dwójka dzieci, starszy syn i młodsza córka. Idealny model rodziny, my kończyliśmy pracę około szóstej po południu i odbieraliśmy dzieci z zajęć pozalekcyjnych. Zatem znów po pozornym szczęściu moje życie zamknęło się w schemacie ideału i rutyny. Każdy kto tylko spoglądał na naszą rodzinę mówił „Spójrz na nich, wyglądają razem tak szczęśliwie, w dodatku to wzorowe małżeństwo, a ich dzieci są najlepszymi uczniami w szkole!”. Wtedy coś definitywnie we mnie pękło, bo zrozumiałem, że chociaż wydaje się, że mam wszystko to nie mam zupełnie nic, żadnych zainteresowań, hobby, że moja dusza jest czysta jak łza, ale taki też jest mój charakter. Czysty. Nieskażony. Zupełnie biały. Banalny, banalny aż do bólu.
Dlatego tu jestem, dlatego stoję w kolejce razem z Tobą i dlatego tak jak ty czekam jej końca.
Drugi rzucił Pierwszemu zupełnie inne spojrzenie niż jeszcze przed chwilą. Gdzieś znikła delikatna zawiść, całe niezrozumienie i wątpliwości wyparowały niczym kropla wody na rozgrzanym asfalcie. Pozostała jedynie wielka, ciążąca w jego wzroku i postawie litość. Litość dla biednego mężczyzny, który chociaż ma w swoim życiu wszystko czego tylko mogą pragnąć inni to oni mają coś czego on mieć nie będzie. Życie. Pełne pasji, uczuć, emocji, białych i czarnych kart życiorysu, zapisanych od góry do dołu, zamiast tego posiada on tylko białą, pustą kartkę. W tej właśnie chwili zaczął czuć sympatię do osoby nie pokrzywdzonej przez los jak on sam, lecz pokrzywdzonej przez samą ideę dobrego życia.
- Jak zatem jest z Tobą – Pierwszy uczynił delikatną pauzę na ostrożny uśmiech – przyjacielu?
- Cóż nie sądzisz, że skoro się tu znalazłem to mogę się utożsamiać z resztą tych biednych idiotów? Nie sądzę, żeby moja historia różniła się od tych, które noszą w głowach otaczające nas owce. – Drugi odchrząknął i splunął gęstą flegmą gdzieś w bok patrząc prosto w oczy Pierwszego. Nie wywoławszy tym żadnej reakcji u mężczyzny wywołał na twarz zmęczony uśmiech – No tak, ale czas nam szybciej zleci, nie? – poczynił kilka kroków za chwilowo ruszającą do celu kolejką i zapatrzywszy się gdzieś w przestrzeń przed sobą zaczął snuć opowieść….
Urodziłem się wśród przekleństw bólu i krwi, jak większość ludzi na tej parszywej planecie. Ojciec jeszcze zanim opuściłem ostatnie gościnne mi miejsce jakim było łono matki już leżał w domu pijany świętując narodziny „pierwszego w końcu syna”, cóż biedaczek doczekał się męskiego potomka po dwóch córkach. Dlatego to babka towarzyszyła matce przy moim pojawianiu się na tym padole łez, złorzecząc na marnego pijaka za którego wydała się jej córka.
Mój rodziciel z początku cieszył się z powodu pierwszego męskiego potomka, jednakże przytłaczający go i miażdżący ciężar życia kazał mu okazywać swą miłość w dość szorstki sposób, najczęściej pasem, smyczą albo kablem od żelazka.
Jednakże złe czasy miały się skończyć z chwilą kiedy ojciec wygrał na loterii małą fortunę. Przez tydzień poprzedzający wypłatę wygranej chodził nadęty jak paw i dumny, jego ręka rzadziej sięgała po alkohol, a prawie nigdy nas nie karciła. Snuł plany o wspaniałej przyszłości, która miała nas rzekomo czekać, o tym, że pośle nas na studia i od tej chwili wszystko będzie dobrze. W zasadzie nie mogę powiedzieć żeby kłamał, dla niego bowiem skończyło się to wspaniale. Tego dnia kiedy wyszedł po odbiór nagrody pożegnał nas uściskami i ze łzami w oczach obiecywał nam „Nowe lepsze życie”.
Nigdy nie wrócił, słyszałem plotkę, iż zaraz po odebraniu czeku zrealizował go i uzupełniwszy bak naszego samochodu zniknął za horyzontem. Tak jak nadzieje matki i sióstr. Pytasz dlaczego moja nadzieja nie odeszła? Bowiem umarła ona w dniu kiedy wyartykułowałem pierwszą samodzielną myśl, a nić zrozumienia ujawniła się w mojej głowie.
Starsze siostry wyczuły, że matka nie wytrzyma rozłąki z ojcem. Najstarsza uwiodła jakiegoś starszego gościa i uciekła z miasta nie zostawiając po sobie niczego poza kolejną dziurą w sercu matki. Druga z moich siostrzyczek uciekła w narkotyki, zdawało się, że jakaś klątwa dotknęła mojej rodziny. Nie minęło dużo czasu, a już kurwiła się na rogach ulic za działkę czegoś mocniejszego popadając w kolejne konflikty z prawem i miejscowymi dilerami.
Tego matka już nie wytrzymała, jej biedne serce pękło pewnego niedzielnego poranka, kiedy z kubkiem kawy w ręce przeglądała oferty pracy z porannej gazety.
Kiedy zorientowałem się, że jestem zupełnie sam i od tej chwili mogę liczyć jedynie na siebie wziąłem się w garść. Za dnia chodziłem do szkoły, nocami dorabiałem jako magazynier, śpiąc w przerwach od pracy na stercie starych worków i zbutwiałych desek. Postanowiłem pokazać światu, że stać mnie na jeszcze więcej. Skończyłem szkołę i zostałem komiwojażerem, zawzięty niczym wściekły giez podróżowałem po kraju niosąc dobre słowo i najnowsze produkty gospodarstwa domowego.
Aż napotkałem kolejną koleinę na dziurawej drodze życia.
Rak płuc z przerzutami na serce. Miesiąc życia. Po tym jak wpadłem w cug niczym swój nieodżałowany ojciec postanowiłem podjąć ostatnią męską i samodzielną decyzję. Nie dam żeby zabił mnie mój własny organizm, dlatego też dołączyłem do grona naszych współtowarzyszy i razem z Tobą stoję w kolejce.
- To zadziwiające jak różni ludzie trafiają w to miejsce – twarz Pierwszego skrzywiła się w krótkim grymasie. Na jedną krótką chwilę maska grzeczności i spokoju opuściła jego oblicze, jednak nie minęła sekunda, a znów był taki jak zawsze. Idealny w każdym calu.
Mężczyźni westchnęli równocześnie posuwając się kilka kroków naprzód, stojąca przed nimi mała dziewczynka zaczęła nerwowo dreptać w miejscu i odwracać się raz po raz na Drugiego.
- Spójrz – Drugi odwrócił się do Pierwszego i ruchem podbródka wskazał dziewczynkę – Taka mała, a już w tym miejscu – mężczyzna pochylił się niżej – Nie jesteś za mała żeby tu stać dziecko? Zmykaj do domu, to nie miejsce dla Ciebie!
Dziewczynka w reakcji na jego słowa odwróciła się otwierając szerzej piękne zielone oczy. Z całej jej buzi to one przyciągały uwagę, uwodziły i hipnotyzowały. Dziecko można byłoby spokojnie określić jako szare i nijakie, osobę, którą zapomnimy, gdy tylko zniknie za rogiem życia. Tylko te oczy, te nieziemsko piękne oczy… Drugi aż wzdrygnął się, gdyż wyczytał w nich oskarżenie i wrogość, pomimo tego Dziewczynka przemawiała ze spokojem i powagą tak niepasującymi do głosu dziecka.
- Też mam swoją historię proszę pana – Dziewczynka pociągnęła nosem – Też mam prawo tu przebywać.
- Ależ drogie dziecko, co mogłoby Cię zmusić żeby stać wśród tej gromady straceńców? Powiedzcie jej coś kolego! – Drugi obrócił się w kierunku Pierwszego kierując na niego błagalne spojrzenie. Mężczyzna tylko wzruszył ramionami.
- Mów dziecko – odpowiedział Pierwszy i delikatnie pchnął Drugiego w stronę przybliżającego się celu. Byli coraz bliżej, osoby przed nimi wyglądały na bardziej i bardziej zdenerwowane. Uczestnicy dziwnej kolejki przestępowali z nogi na nogę, niektórzy mamrotali pod nosem swe prywatne modlitwy. Dziewczynka zagryzła wargę i otworzyła szerzej swoje ogromne oczy. Wtedy też rozległ się rozpaczliwy krzyk brzmiący jak gdyby cały ból tego świata skumulował się w tym długim przeciągniętym dźwięku. Dziewczynka aż podskoczyło w miejscu i obróciła przerażone spojrzenie w stronę frontu kolejki.
- Nie przejmuj się, zbliżamy się do celu – rzekł pocieszającym tonem Drugi – Nie myśl o tym i odpowiedz nam swoją historię.
Dziewczynka wzięła głęboki oddech i nie odwracając się ku mężczyznom zaczęła mówić cichym głosem.
„Mała księżniczka”, tak zawsze nazywała mnie mama i chyba tak mnie traktowała, kupując ubrania jak dla księżniczki i w podobnych kolorach. „Jesteś najpiękniejszą dziewczynką na świecie, a mamusia i tatuś są z Ciebie niezwykle dumni” trajkotała każdego dnia, a tatuś przyglądał mi się tylko milcząc i uśmiechając pod nosem. Każdego dnia dostawałam dowody ich miłości i oddania, do dnia kiedy zatrzęsła się ziemia pochłaniając dobre dni. Tatuś wrócił tego dnia bardzo późno do domu, mamy nie było od wielu godzin, a informacje które przyniósł tata były początkiem końca świata.
Odkąd mamusia zniknęła z naszego życia zabrana do aniołków oboje odczuwaliśmy pustkę, której żadne z nas nie potrafiło wypełnić. Brzękanie naczyń, zapach przygotowywanego obiadu, wszystko to pozostało tylko w naszych głowach i sercach.
On często powtarzał mi, że musimy być silni, że tak bardzo brakuje mu mamy i wiele razy mówił o tym jak bardzo mnie kocha. Powtarzał to nawet tego dnia kiedy runęły ściany mojego pokoju, a coś mokrego i obślizgłego zakradło się do mojej głowy.
Dziewczynka zrobiła krótką pauzę by przesunąć się dalej w kolejce. Już widoczne było miejsce do którego zmierzali, jeszcze krótka chwila oczekiwania dzieliła ich od nieuchronnego przeznaczenia, a krótkie okrzyki wchodzących do Miejsca ludzi wypełniały ich głowy wątpliwościami i strachem. Mimo to nikt się nie odwrócił, nikt nie opuścił kolejki wlokącej się niemiłosiernie naprzód. Dziecko zacisnęło małe piąstki i podjęło przerwaną opowieść.
Ten dzień zaczął się tak samo jak inne i chociaż miał tak wiele zmienić w przyszłych nic nie zapowiadało tych zmian. Wróciłam ze szkoły jak zawsze wcześniej niż On z pracy i przygotowałam makaron zapiekany z serem na obiad, bo chociaż od śmierci mamy minęło już wiele dni to wciąż nie potrafiłam przyrządzać wiele więcej. Wrócił późno, kiedy już przygotowywałam się do snu, kazał umyć mi zęby i iść do łóżka, ale obiecał, że przyjdzie ucałować mnie na dobranoc. Pamiętam to pierwsze skrzypnięcie drzwi i jego rękę na moim ramieniu oraz Jego szept w ciemności „Tak bardzo Cię kocham”.
Dziewczynka objęła się ramionami delikatnie kołysząc się w przód i w tył, Drugi i Pierwszy spojrzeli po sobie i przenieśli pełne współczucia spojrzenia na kołyszącą się małą, skrzywdzoną istotę.
- Skurwysyn – wyrwało się Drugiemu, który sięgnął ręką chcąc dotknąć ramienia Dziewczynki przy czym zatrzymał się w połowie ruchu – Teraz rozumiem, masz prawo tutaj przebywać. Nie martw się, nasza kolej już nadchodzi.
Kiedy tylko jego słowa przebrzmiały z twarzą Pierwszego zaczęło się coś dziać. Przechodziła dziwną metamorfozę jak gdyby wszystkie tajone przez życie emocje uwolniły się w tym samym momencie i walczyły o swoje miejsce na jego obliczu. Po dłuższej chwili walki znów powrócił spokój bijący od jego osoby, a zwykła maska zasłoniła uczucia.
Wtedy też stanęli przed Celem. Dziewczynka zagryzła wargi i rzuciła ostatnie spojrzenie w kierunku mężczyzn za sobą, Drugi uśmiechnął się do niej i skinął brodą zachęcając ją do pójścia naprzód. Więc ruszyła, krok za krokiem, niknąc w ciemności wiodącej do przeznaczenia.
Krótki okrzyk bólu był wszystkim co po sobie pozostawiła, krzyk tak pełen rozpaczy i żalu do świata, świata rządzonego prawami dorosłych.
Za nią postępowali Drugi i Pierwszy, mężczyźni i kobiety, przedstawiciele każdego koloru skóry czy wyznania, starcy, dzieci i dorośli, ludzie brzydcy, niebiańsko piękni i zupełnie przeciętni. Wszyscy dążący do jednego wspólnego Celu.[/b]
[ Dodano: Czw 02 Lut, 2012 ]
W wyniku jakichś problemów na moim łączu tekst wrzuciło 3 razy, proszę o usunięcie dwóch tematów
