Mistrz marionetek

1
Mistrz marionetek trzymał za sznurki
Pusty, bez życia byt.
Miała wystąpić ostatni raz.
Dziś miała skończyć to przedstawienie
Nudniejsze niż lalkowy sen.

Kołysała trzewiami na boskim kolanie,
Sztorm miotał jej życiem jak wiatr.
Rzucona do wody walczyła by być
By mieć, by kochać, by życie odbierać jak nikt.

Chciała być szara jak ludzka natura
Prosta jak ludzki byt.
Jak człowiek znów chciała, by ktoś…
Powiedział trupowi jak żyć.

Nie mogła uwierzyć, że chłop życie kochał
że walczył z jej cieniem jak ptak.
Unikał, uciekał i dech w niej zapierał.
Wdychała swój nieludzki smród.

Pan życia zrozumiał,
Że kukła chce być
Czymś więcej niż lalką,
Że nie chce już żyć.

Więc od tej pory, z kosą u boku
Ukrywa w szacie prawdziwą twarz.
I wbrew swemu twórcy
Krąży po świecie
Kiedyś zapuka do twoich drzwi.

Lecz gdy jej otworzysz
Nie będzie już strachu,
Wiatr zmiecie twe serce jak liść.
Z łatwością uwierzysz i pójdziesz za kosą
Do świata, gdzie skończyły się dni.

Utoniesz w jeziorze, gdzie toną bezbarwni
Zachłyśniesz się czyimś snem.
Nie będzie tam gruntu i brzegu zabraknie
Pod wodą znikniesz jak nic.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Poezja biała”