Epos o Gargamelu

1
Pisanie na groby wymaga wstrzemięźliwości od absencji.
Grabarz

Ej, panie zmarły! Rusz się pan wreszcie;
ja rozumiem, żeś trup, ale czas na płakanie
to masz, a z obowiązków się pan, panie, nie wywiązujesz.
Ja to wszystko rozumiem, że żona, dzieci,
że niewykupione ubezpieczenie, zadłużenie,
niezaspokojona na sto sposobów żona i pragnienie
co niedzielnego chodzenia do kościoła, ale
bądźmy dorośli - wybrano pana, panie? no wybrano,
więc nie becz, tylko rusz się wreszcie, bo mnie się
płaci za robotę, pocieszanie to nie moja sprawa,
od pocieszania są kobiety i starzy przyjaciele.

A zapisuj pan to sobie; niech to będzie ten, no, epos!
jak o Gargamelu, bo widzisz pan, ja z literatury
to raczej noga, ale bohaterów książkowych to znam
lepiej od własnej żony (skurwiel nie ma żony!), mam
ich w paluszku tym małym, tak że można mnie
w środku nocy odpytywać kto był kto. Ej, panie,
nie pocieszyłem jeszcze? no ile można czekać, aż łzy
obeschną; rusz się wreszcie, człowieku, w domu
czekają psy do wykarmienia, matka, co chce, żeby
ją na mszę zaprowadzić (bo niewidoma) i żeby
mogła rzucić na ściepkę.

Nie płacz (klepie po ramieniu). Trup też człowiek.
Tyle że zdechnięty.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Poezja biała”